Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Różowowłosa ledwie zdążyła zjeść śniadanie, gdy w restauracji pojawiła się znajoma twarz. Rudowłosa agentka w czarnym topie, skórzanej kurtce i ciemnych jeansach weszła do środka, rozglądając się ciekawie. Jej długie włosy swobodnie spływały na ramiona. Jak zwykle prezentowała się świetnie, chociaż widać było, że dopiero tutaj przyjechała. Poza tym kto w takim upale nosiłby kurtkę skórzaną? Miała wyjątkowo bladą cerę, jaśniejszą nawet niż Dany. Nie zmieniła się nic a nic od ich ostatniego spotkania.

- Cieszę się, że w końcu się spotykamy, Dany. Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania- oznajmiła Lara, przysiadając się do jej stolika. Stone mimowolnie zwróciła uwagę na to, że agentka poruszała się zwinnie, bezszelestnie, a każdy jej ruch wydawał się zamierzony i idealnie wyważony.

- To fakt. Zdecydowanie za dużo. Też się cieszę- odpowiedziała szczerze różowowłosa.

- A więc to jest to słynne Callahan Resort. Interesujące, choć nie rozumiem, co Smakosz widzi w tym miejscu. Jak długo ten ośrodek jest w posiadaniu rodzeństwa Callahan?

Różowowłosa nie odpowiedziała od razu. Musiała zebrać myśli. Wolałaby najpierw dowiedzieć się jak zareagował jej kuzyn na wieść o przylocie agentki, ale chyba mogła zaspokoić jej ciekawość. Lara błyskawicznie przeszła w tryb agentki specjalnej.

- Trzy, może cztery lata, a wcześniej przez poprzednie może dziesięć lat zajmowali się nim ich rodzice.

Rudowłosa miała nieprzeniknione spojrzenie. Jeszcze bardziej niż Maia i Matteo. Stone też chciałaby tak umieć, ale nigdy jej to nie wychodziło.

- Trzynaście lub czternaście lat... Morderca może mieć jakąś historię związaną z tym miejscem, może łączyć się z jego przeszłością... Czy kiedykolwiek w Callahan Resort doszło do jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, a może ktoś kogoś zaatakował z premedytacją?

Skąd Dany miałaby to, do cholery, wiedzieć?! I skąd ta agentka brała tego rodzaju pytania?! Różowowłosa już długo się z nią nie widziała. Chyba odzwyczaiła się od bezpośredniości i dziwactw Cross.

- Nie mam pojęcia. Musiałabyś zapytać Maię albo Matteo, może ich rodziców. Jak lot? Wydaje mi się czy przyleciałaś wczoraj wieczorem? Rozmawiałaś z Richem? Widzieliście się?

- Owszem, przyleciałam wczoraj i od razu udałam się na komisariat. Nie zastałam Richa. Za to poznałam Montero.

Różowowłosa mimowolnie skrzywiła się już na sam dźwięk tego nazwiska. Ciągle miała zaległe przesłuchanie, ale jakoś jej się do tego nie spieszyło.

- Upierdliwy facet, co nie? Wiesz, że z czystej złośliwości do Richa wymyślił sobie, że musi mnie przesłuchać? Dziesięć razy pytał o to samo, cały czas podważał to co mówię i jeszcze pozwolił sobie zasugerować, że byłabym idealną podejrzaną.

- Czyli nie trzyma się przepisów czy wręcz przeciwnie?- zaciekawiła się Cross.

Różowowłosa wzruszyła ramionami. Skąd miała znać takie szczegóły?! Może i Rich coś jej mówił o śledztwie, ale nie aż tyle. Zresztą trzymanie się przepisów powinno być dość powszechne, prawda?

- Nie mam pojęcia. Musiałabyś zapytać Richa.

- Obawiam się, że to może nie być takie proste- stwierdziła Cross. Wydawało jej się czy widziała w jej oczach smutek? Momentalnie Dany zrobiło się jej żal. Oni musieli się pogodzić z Richem, innej opcji nie było. Różowowłosa jeszcze nie wiedziała jak, ale pomoże im w tym. Obydwoje za bardzo cierpieli, żeby można było uznać, że im na sobie nie zależy. W takiej sytuacji nie powinni się rozstawać, prawda?

- Rozmawiałaś z nim o swoim przyjeździe?

- O ile można to tak nazwać. Wściekł się. Wygłosił gniewny monolog na temat mojego "nieodpowiedzialnego" zachowania. Stwierdził, że robię co chcę i nic innego mnie nie obchodzi. Może w pewnym stopniu ma rację. Mam pewne paskudne nawyki, których nie potrafię się pozbyć...

Dany była pozytywnie zaskoczona. Lara zaczynała dostrzegać swoje błędy. To dobrze wróżyło ich wspólnej przyszłości z Richem. Jej kuzyn kochał Larę, więc jeśli zobaczy chęć zmiany u niej, to na pewno jej wybaczy.

- Świetnie. Robisz postępy. Pogodzicie się z Richem. Pomogę ci. Możesz na mnie liczyć.

Cross zmarszczyła lekko brwi, na dźwięk sformułowania "świetnie". Po fakcie różowowłosa uświadomiła sobie, że to nie była adekwatna reakcja. Nie cieszyła się, że się pokłócili. W każdym razie zaraz po tym agentka rozpogodziła się nieco.

- Dziękuję ci, Dany. Mimo że jesteś kuzynką Richa, stroisz po mojej stronie.

- Nie ma sprawy. Wiem co dla niego dobre. Poza tym właśnie dlatego, że jestem jego kuzynką, wiem kiedy przesadza. W każdym razie powinnaś go przeprosić i wyjaśnić, że zjawiłaś się tutaj żeby pomóc. Nie przejąć śledztwo, a jedynie ich wspomóc. Rozumiesz co mam na myśli? Słyszałam, że masz zwyczaj... Działania bardziej samotnie, ale właśnie w tym przypadku powinnaś nieco usunąć się w cień. Pokazać, że im pomagasz, ale nie przejmujesz dowodzenie.

Rudowłosa rzuciła jej pełne powątpienia spojrzenie. Dany nie brała tego do siebie. Jej pomysł był dobry. Po prostu użyła zbyt wielu abstrakcyjnych określeń dla Cross. "Współpraca" czy "usunięcie się w cień". To musiało być ciężkie w realizacji dla agentki.

- Richie wie jakie to dla ciebie trudne, dlatego tym bardziej to doceni. Zaufaj mi. Znam go całkiem nieźle.

- Postaram się, chociaż nic nie gwarantuję- odparła Cross. Stone uznała, że to dobry znak. Nie odmówiła od razu.

Różowowłosa poczekała aż Lara uda się po kawę i ją wypije. Później razem udały się na recepcję. Cross chciała być w centrum wydarzeń, dlatego uznała za stosowne zamieszkać na te kilka dni akurat w CR. Dany podejrzewała, że pewnie nie będzie problemu z wolnymi pokojami. Przez Smakosza ośrodek miał dużo mniej rezerwacji, chociaż Maia twierdziła, że nie było tak źle. Mogło być gorzej. Osobiście Dany uważała, że zawsze mogło być gorzej, w każdej sytuacji. Zachowała tę opinię dla siebie. Nie miała w zwyczaju dobijania ludzi przejawami pesymizmu. Z reguły była realistką.

Przy recepcji zastały Maię, więc Stone przedstawiła je sobie nawzajem. Cross była wyjątkowo miła i nie zapytała o wypadki w Callahan Resort, jak na razie. Pewnie wróci do tego tematu. W każdym razie, Maia wydawała się lekko zaskoczona tym jak prezentowała się ta niezwykła agentka specjalna. Chociaż miała na koncie mnóstwo rozwiązanych spraw, wyglądała dość niepozornie. Mylące pierwsze wrażenie.

- Naprawdę myślisz, że ona w czymś pomoże?- spytała brunetka, gdy Lara udała się do swojego pokoju, żeby zostawić tam walizki. Miała dwie ogromne walizki i torbę. Co ona tam spakowała? Raczej nie wyglądała na osobę, biorącą mnóstwo ubrań.

- Oczywiście. Jest cholernie skuteczna w tym co robi- rzuciła Dany z uśmiechem. Nagle przypomniała sobie o czym miała porozmawiać z Maią. Jak miała jej powiedzieć, że całowała się z jej bratem?! Zresztą ciągle nie wiedziała, co powiedzieć Matteo...

- Skoro tak twierdzisz. Coś się stało?

Brunetka wskazała na jej dłonie. Stone dopiero teraz uświadomiła sobie, że bawiła się bransoletką. Zawsze tak robiła, gdy się denerwowała. Miała taki nawyk od zawsze, nie pamiętała, kiedy zaczęła tak robić. Czyżby Maia pamiętała to z liceum?

- Chodzi o zdjęcie. Nie powiedziałam wam wszystkiego- rzuciła Dany pierwszą lepszą rzecz, która jej przyszła do głowy. Była tchórzem, ale bała się zniszczyć tę nowo odbudowaną przyjaźń.- Pokażę ci je.

Różowowłosa zaczęła szukać w telefonie wysłanego przez Richa maila. Po chwili odwróciła ekran w stronę Maii. Ta wzięła od niej telefon. Z zaskoczenia aż otworzyła szerzej oczy i zakryła dłonią lekko rozchylone usta.

- To okropne- stwierdziła brunetka. Oddała jej telefon, po czym ją przytuliła. Była taka kochana.

Jak Dany miała jej powiedzieć, że niejako ją zdradziła i okłamywała?! Od początku zapewniała, że Matteo nie robi na niej żadnego wrażenia. Właściwie to kłamstwo zaczęło się znacznie wcześniej, bo już w liceum. Tyle lat... Właśnie tego Matteo nie rozumiał i nie mogła mu tego wyjaśnić albo raczej nie chciała, żeby wiedział jaką ma nad nią władzę. Nawet gdy były sobie bardzo bliskie, mówiły o niemal wszystkim, już wtedy nie była z nią szczera. Jeśli to wyjdzie na wierzch... To będzie jak otwarcie puszki Pandory. Nie będzie już odwrotu. Dlatego Dany przełknęła gorzki smak rozczarowania dla samej siebie i chłonęła tę chwilę.

Zawsze dostrzegało się wartość pewnych gestów czy z pozoru nic nie znaczących rozmów, kiedy miało się w perspektywie ich stratę. Nagle przypomniało jej się coś. Początkowo nie potrafiła powiedzieć o co chodziło. Miała to z tyłu głowy aż w końcu w jej głowie pojawiło się wspommienie. Czy czegoś podobnego nie mówił jej Matteo, kiedy spotkała go wieczorem nad brzegiem Michigan Lake? Chyba już wtedy przyznała mu rację.

*****

Dany postanowiła zadzwonić do Richa. W zasadzie i tak nie miała obecnie co robić. Lara pojechała na komisariat. Owen był zajęty Brianem. Pomimo że miał dzień wolny, nie spotkała go tego dnia. Za to od Maii słyszała, że gdzieś razem poszli. Zresztą Maia również wróciła do pracy. Więc siłą rzeczy, większość jej znajomych się ulotniła.

- Hej, Richie. Masz chwilę?- zapytała różowowłosa, gdy tylko jej kuzyn odebrał telefon. Zastanawiała się czy lepiej najpierw poruszyć kwestię śledztwa czy Cross. Chciała wiedzieć jaki miał stosunek do jej przyjazdu, od niego.

- Nie za długą, ale owszem- odparł Rich krótko i bez grama emocji w głosie. Czy aby na pewno chodziło tylko o zmęczenie i rozczarowanie wynikami śledztwa? A może przyjazd Lary jeszcze bardziej namieszał mu w głowie?

- To postaram się streszczać. Lara do was jedzie. Przed chwilą wyszła z CR.

Różowowłosa uznała, że najpierw zacznie od tematu agentki, a jeśli kuzyn będzie chciał ją rozłączyć, zapyta o Smakosza. Świetny pomysł, prawda?

- Nie wierzę, że ona rzeczywiście przyjechała, chociaż to kompletnie w jej stylu.

- Co masz na myśli?

- Wtrącanie się w według niej interesujące śledztwa o nietypowym modus operandi zabójcy. Nie wiem skąd ona bierze tę skłonność do pakowania się w kłopoty, ale świetnie jej to wychodzi.

Stone słyszała nutkę ironii w głosie kuzyna. Nic dziwnego, jako jej chłopak martwił się o bezpieczeństwo swojej partnerki. Dany nie rozumiała jak można z własnej woli zaangażować się w śledztwo dotyczące kanibala i jednocześnie seryjnego mordercy.

- Muszę ci się do czegoś przyznać. Lara już wcześniej się ze mną kontaktowała. Chciała się włączyć w śledztwo wcześniej. Powiedziałam jej, że to zły pomysł i obiecała, że tego nie zrobi. A potem jej przełożeni zainteresowali się tym śledztwem i tak czy siak by kogoś wysłali... Co więcej, mam wrażenie, że nie chodzi tylko o interesujące śledztwo. Ona chce mieć pewność, że jesteś bezpieczny i chyba też chce mieć pewność, że ja też mam się dobrze- powiedziała różowowłosa. Miała już dość kłamstw. Lepiej, żeby to wyszło od razu, a nie później. Wtedy kuzyn nie będzie mógł zarzucić jej spiskowania z Cross czy czegoś podobnego. Kiedy nie doczekała się odpowiedzi, postanowiła się odezwać.- Jesteś tam?

- Tak. Cóż, mogłem się tego spodziewać. Dzięki, że przynajmniej trochę opóźniłaś jej przylot. Znając ją, pewnie znowu wywinęłaby numer na miarę wymyślonego przez nią programu współpracy policjantów z różnych stanów... Tak przynajmniej znalazła się tutaj legalnie i nikogo nie szantażowała.

Dany zmarszczyła lekko brwi, chociaż jej rozmówca nie mógł tego zobaczyć. Szantaż? To w ten sposób Lara zdobywa wszystko co chce? Po prostu świetnie. Może jej kuzyn wcale nie przesadzał albo przynajmniej nie w takim stopniu jak jej się wydawało?

- I co? Zamierzasz z nią porozmawiać? Pogodzić się? Zdecydowanie zbyt długo milczycie zamiast wyjaśnić sytuację.

- Nie wiem. Rozmawiać z nią będę musiał. Nie mam wyboru. Będziemy wspólnie prowadzić śledztwo, ale co z nami dalej? Sam chciałbym to wiedzieć. W każdym razie, przerwa mi się kończy. Mamy coś nowego w śledztwie. Nie chcę robić złudnych nadziei... Ale to może być przełom.

Stone błyskawicznie odzyskała entuzjazm. Na chwilę rozczarowanie niepewnością Richa w kwestii jego związku z Larą zeszło na dalszy plan. Tak bardzo chciała, żeby schwytano Smakosza. Niemal co noc śniły jej się koszmary, w których pojawiały się ofiary mordercy albo on sam jako cień lub ciemna sylwetka. Chciała przestać martwić się tymi upiornymi zdjęciami. Powoli dostawała paranoi. Cały czas miała wrażenie, że ktoś ją obserwował. Tłumaczyła sobie, że to policja, ale nic nie mogła poradzić na kiełkujący w niej niepokój.

- Opowiadaj. Pojawił się jakiś świadek albo podejrzany? Czy to ma coś wspólnego z portretem opublikowanym w Post?

- Jeszcze nie mamy jego imienia i nazwiska, ale tak to ma wiele wspólnego z tamtym portretem- przyznał Rich. Dany w duchu się ucieszyła. To świetnie. Niech nie trzyma jej dłużej w niepewności i powie coś więcej. Umierała z ciekawości. Zresztą nie znosiła jak ktoś podnosił napięcie zamiast zwyczajnie powiedzieć o co chodzi.- Policjant niejaki Smith, któremu zleciliśmy odbieranie telefonów z infolinii zauważył pewną prawidłowość. W okolicy CR i kilka mil na wschód zgłoszenia pokrywają się. Jakby chodziło o jedną i tę samą osobę. Nie będę wchodził w szczegóły, ale wiele elementów się ze sobą zgadza, a telefony były z tych samych okolic.

- Super. To nie może być przypadek. Może on pracuje w mieście kilka mil dalej albo przyjeżdżał do CR tylko w celach... Podrzucenia szczątków i robienia zdjęć.

- Oraz prawdopodobnie wybierania ofiar, chociaż to są tylko przypuszczenia. Też uważamy z Montero, że to bardzo mało prawdopodobne, żeby tyle osób podało tak wiele zgodnych ze sobą szczegółów. Muszę kończyć. Jak będziemy mieli konkretniejsze informacje, to do ciebie zadzwonię Danielle.

- Jasne, Richie.

Różowowłosa zakończyła połączenie. Dlaczego jej kuzyn nie mógł zwracać się do niej jak wszyscy i używać skrótu? On był niereformowalny. Zawsze to samo.

Jej rozmyślania przerwał znajomy brunet, który podszedł do barierki i oparł się o nią ramionami. Stone była akurat na tarasie, skąd rozpościerał się piękny widok na basen i ośrodek, a w tle jezioro. Przynajmniej trzymał dystans.

- Miałeś mi dać czas- zauważyła Dany bez przywitania.- Jeden dzień to za mało.

- Trzymam odstęp. Poza tym mówiłem ci też, że nie umiem trzymać się od ciebie z daleka. To się nie zmieniło. Postanowiłaś już coś? Chcesz powiedzieć o tym Maii, a może ja mam to zrobić? Jeśli tylko chcesz. Proponuję to dlatego, że nie obchodzi mnie jak bardzo się na mnie wkurzy.

Różowowłosa przewróciła oczami. Typowe zachowanie w wydaniu Matteo. Naprawdę sądził, że wyśle go do Maii z tą informacją? Przecież on nie potrafił być w takich kwestiach delikatny. Poza tym Dany wolała to zrobić sama, chociaż wiedziała, że to będzie ciężka rozmowa.

- Lepiej tego nie rób. Ja się tym zajmę, chociaż jeszcze nie wiem kiedy... Próbowałam to dzisiaj powiedzieć Maii, ale nie potrafiłam. Zresztą słyszałam od Richa, że mają podejrzanego, tego faceta z portretu. Są dosłownie krok od zidentyfikowania go. Niebawem złapią Smakosza i wtedy wracam do Nowego Jorku...

Różowowłosa zerknęła na bruneta. Chociaż nie powiedziała tego wprost, chodziło jej o to, że cokolwiek między nimi było, nie miało przyszłości. Więc nie było sensu zaczynać. Tak czy siak, Maia zasługiwała na szczerość.

- To dobrze. Wiesz może nie od razu mógłbym się przeprowadzić, bo mam kilka spraw do załatwienia w Las Vegas, ale zajmie mi to najwyżej kilka tygodni. Jeśli nie pokłócimy się w tym czasie, mógłbym do ciebie przylecieć. Twój wyjazd z Callahan Resort wcale nie musi oznaczać pożegnania.

Dany czuła jakby jej serce właśnie zrobiło fikołka. Zaniemówiła, ale ze szczęścia. Czy Matteo właśnie jej proponował, że może zamieszkać w Nowym Jorku? Chciał się dla niej przeprowadzić? To znaczyło, że rzeczywiście myślał o niej poważnie. Zamiast odpowiedzieć, pocałowała go. Chciała tego. Chciała spróbować i zobaczyć czy coś z tego wyjdzie. W tej chwili tylko to się dla niej liczyło.

Po raz pierwszy od przylotu Dany odnosiła wrażenie, że wszystko dobrze się układa. Poza tym zaczęła nieśmiało wyobrażać sobie przyszłość. Smakosz zostanie wysłany za kratki, a ona rozpocznie pierwszy od dawna poważny związek z Matteo. To brzmiało nieźle.

*****

Montero ślęczał nad wydrukami z rozmów z infolinii, które zostały dostarczone przez Smitha. Musiał przyznać, że młodzik się postarał. Rzecz jasna, nie omieszkał pochwalić się swoimi działaniami. Odbierał telefony, nagrywał rozmowy, zapisywał numer, z którego dana osoba dzwoniła, a potem przepisywał na komputerze całą rozmowę i drukował ją. Sporo zachodu, ale dzięki temu teraz mogli to dokładnie przejrzeć i skontaktować się z tamtymi osobami. Opisy wyglądu były zbieżne, ale nazwiska już nie. Zupełnie jakby facet każdemu przedstawiał się inaczej. Jeśli tak robił, na pewno był Smakoszem. Tylko teraz musieli go jakoś namierzyć, zidentyfikować i wystąpić o nakaz aresztowania. Mnóstwo papierologii.

Claus uniósł wzrok znad papierów, gdy do biura wrócił Stone. Chwilę temu dzwonił mu telefon, co kompletnie wybiło go z rytmu. Jak można mieć tak głośny i irytujący dzwonek? Na swoje nieszczęście Montero już wiedział, do kogo Richard miał ustawiony ten konkretny dzwonek.

- Jak rozmawiało się z kuzyneczką, Stone? Przekazałeś już wszystkie nowinki dotyczące śledztwa? Szkoda, że nie znamy jeszcze tożsamości Smakosza. To dopiero by ją ucieszyło, prawda? Mogłaby przekazać informację prasie.

Richard obrzucił go znużonym spojrzeniem, po czym usiadł przy swoim biurku.

- Danielle nie przekazuje informacji prasie, a treść mojej rozmowy z nią nie powinna cię interesować.

Tak chciał Stone rozmawiać? Proszę bardzo. Montero nie miał nic przeciwko.

- Z kolei ty nie powinieneś dzielić się z nią informacjami dotyczącymi śledztwa. Są poufne, nawet jeśli Smakosz zostawia zdjęcia twojej kuzynki przy swoich ofiarach.

Stone zmarszczył brwi. Przez chwilę mierzyli się gniewnymi spojrzeniami, gdy nagle drzwi biura otworzyły się. Do środka zgrabnie wślizgnęła się agentka Cross, a zaraz za nią dwóch policjantów niosących biurko. Za nimi szedł jeszcze jeden policjant niosący krzesło obrotowe obite skórą. To jakiś pieprzony żart?!

- Postawcie to tutaj- oznajmiła rudowłosa, wskazując wolny kąt. Poinstruowała policjantów jak dokładnie ulokować jej biurko, a potem ten trzeci dostawił do biurka krzesło.- Dziękuję wam bardzo, panowie.

Policjanci wyszli. Tymczasem Montero próbował zrozumieć, co się właśnie wydarzyło na jego oczach. Agentka specjalna FBI poprosiła policjantów o wniesienie do jego biura dodatkowego biurka i krzesła?! Już pomijając fakt, że policjanci nie są pracownikami firmy meblarskiej, te meble wyglądały na drogie. To nie był standard komisariatu. Nawet w biurze Hurley nie było tak drogich przedmiotów. Skąd ona to wzięła, do jasnej cholery?!

- Witaj, Richie. Montero. Niezmiernie mi przykro z powodu tego zamieszania, ale obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Czym obecnie się zajmujecie? Mogę w czymś pomóc?

Claus zarejestrował głównie początek wypowiedzi agentki. Richie?! Ten skrót brzmiał jakby znali się naprawdę dobrze, aż za dobrze, biorąc pod uwagę, że mieli prowadzić śledztwo we trójkę.

- Richie? Mogę wiedzieć, co was łączy? Skąd się znacie?- zapytał Montero, siląc się na uprzejmy ton. Tylko ze względu na agentkę. Stone'a chętnie by opieprzył. Nie chciał jej tak od razu do siebie zrazić.

Rudowłosa wymieniła porozumiewawcze spojrzenie ze Stone'em. Ten pokręcił ledwie dostrzegalnie głową. Zdecydowanie znali się wyjątkowo dobrze. Znowu Stone wciągnął do śledztwa kogoś znajomego?! Co z niego za policjant?!

- Pracowaliśmy razem przy śledztwie dotyczącym Kolekcjonera. Musiałeś o tym słyszeć. To była głośna sprawa- odpowiedziała Cross powściągliwie.

Montero starał się tego po sobie nie pokazać, ale oczywiście, że słyszał o tym śledztwie. Na bieżąco sprawdzał artykuły na ten temat, chociaż nie przyznałby tego na głos. Nie pochwalał niektórych działań dziennikarzy. Przeważnie był ich naturalnym wrogiem. Niemniej sprawa Kolekcjonera chcąc nie chcąc przykuwała uwagę. Wydarzyła się stosunkowo niedawno, a poza tym to był seryjny morderca, który zbierał swoją upiorną kolekcję w opuszczonym domu. Kogo nie zainteresowałaby taka sprawa? Stone i ta agentka naprawdę brali w tym udział? Zazdrościł im.

- Naturalnie. Tylko tyle?

Prowadzenie wspólnego śledztwa ciągle nie wyjaśniało dość poufałego skrótu, który nie pasował do relacji glina-FBI.

- Owszem. Pozwoliłam sobie skontaktować się z działem profilerów FBI w Quantico. Uważam, że skorzystanie z opracowanego przez specjalistę profilu psychologicznego sprawcy będzie miało korzystny wpływ na rozwój śledztwa. Kiedy będziemy mieli podejrzanego, będziemy mogli również łatwiej powiązać go z całą sprawą Smakosza.

Montero zazwyczaj nie bawił się w opracowywanie profilu psychologicznego. To była zbędna strata czasu. Przeważnie. W tym przypadku Cross mogła mieć rację. Mieli portret stworzony komputerowo na podstawie kiepskiej jakości nagrania z monitoringu. Co więcej, na nagraniu nie ma przykładowo przenoszenia zwłok, a jedynie widać, że mężczyzna robi zdjęcie w kierunku Danielle Stone. Mieli wyjątkowo kiepskie podstawy, aby oskarżyć tego mężczyznę o morderstwo trzech osób. Taki profil mógłby im pomóc, jeśli facet by do niego pasował.

- Dobry pomysł. Z pewnością nie zaszkodzi- odezwał się Claus. Stone skinął głową na znak zgody, ale nie odezwał się ani słowem. Znowu miał ten kiepski nastrój, gdy robił się jeszcze bardziej mrukliwy niż zazwyczaj? To się robiło wkurwiające.

- Świetnie. W takim razie nie mamy na co czekać. Pojedźmy do znalezionej przeze mnie specjalistki. Wysłałam jej wczoraj wieczorem niezbędną dokumentację do opracowania profilu. Była tak miła, że zgodziła się to zrobić na dzisiaj. Przed chwilą wysłała mi maila z informacją, że ma rezultaty.

- Wysłałaś jej dokumentację bez naszej wiedzy?- zapytał Richard z kiepsko tłumioną złością. No dobra, Montero również nie był tym faktem szczególnie uradowany, ale przynajmniej już będą mieli profil sprawcy. Czas przyspieszyć to śledztwo, bo inaczej nigdy nie odkryją kim jest Smakosz. Po raz kolejny Claus odniósł wrażenie, że coś mu umknęło. Pomiędzy tą dwójką było wyczuwalne jakieś napięcie, ale oczywiście nie raczyli go poinformować co ich naprawdę łączy. Z pewnością nie chodziło tylko o tamto śledztwo.

- Przepraszam. Nie powinnam była tego robić, ale rozmawiałam na ten temat wczoraj wieczorem z Montero. Uznałam to za absolutnie niezbędne... Niemniej obiecuję, że to będzie ostatnia taka sytuacja. Następnym razem najpierw zapytam was o zdanie- oznajmiła Cross.

Richard się wściekał, a agentka FBI pokornie przepraszała za swoje zachowanie? Montero nie znał zbyt dobrze tej dwójki, ale nawet dla niego to było dziwne. Zastanawiał się kogo mógłby podpytać. Nikt nie przychodził mu do głowy. Stone i Cross byli z Nowego Jorku. Tymczasem kontakty Montero obejmowały głównie Michigan. Hurley na pewno nie wiedziała nic ponad to, co już mu powiedziała. Tymczasem on potrzebował konkretów, plotek, brudów, czegoś co dotyczyło zdecydowanie bardziej życia prywatnego. Jeszcze będzie musiał zastanowić się, kto mógłby mu pomóc. Tymczasem mieli spotkanie z profilerem FBI.

*****

Na spotkanie z, jak się okazało, Hannah Veste, pojechali wypasionym samochodem Cross. Ten samochód kosztował mnóstwo forsy, chociaż Claus nie był aż tak wielkim fanem motoryzacji, żeby znać orientacyjną cenę. Tak czy siak, nawet agentkę FBI nie powinno być stać na taki samochód. Skąd ona miała tyle pieniędzy?! Napadała na banki po godzinach czy jak?! Niezależnie od tego jak wybitnym agentem się było, zarabiało się tyle samo.

- Zapraszam do środka- oznajmiła tuż po przywitaniu profilerka. Odsunęła się, robiąc im miejsce w dość ciasnym korytarzu. Wskazała im skromnie urządzony salon, w którym dominowały jasne kolory, motywy roślinne nie tylko w formie tapety, ale i żywych okazów oraz pomalowane na biało drewno.

Zresztą nawet strój Hannah pasował do wystroju wnętrza. Miała na sobie kremowe szerokie spodnie z wysokim stanem oraz lnianą koszulę. Poza tym była co najmniej o głowę niższa od najniższej z ich trójki Lary, ale była szczupła. Miała okrągłą otwarz, długie brązowe włosy i opadającą jej na czoło grzywkę.

- Chcecie coś do picia? Kawę, herbatę, sok?- zapytała gospodyni. Montero mimowolnie zarejestrował fakt, że w pomieszczeniu nie było żadnych rodzinnych zdjęć, chociaż Veste musiała mieć co najmniej czterdzieści lat, może kilka lat więcej, ciężko było to ocenić.

Cała trójka poprosiła o kawę. Okazało się również, że wszyscy pili czarną. Hannah udała się do kuchni i po kilku minutach wróciła z trzema filiżankami kawy i jedną herbatą. Przez cały ten czas panowała cisza. Atmosfera była dość ciężka, a Montero nie miał w zwyczaju wtrącać się w sprawy innych, więc również milczał.

- Dziękujemy. Więc co mogłaby nam pani powiedzieć o Smakoszu?- odezwała się Cross uprzejmie.

Claus sięgnął po swoją kawę. Upił łyk napoju. Nieco za gorąca, ale smakowała wyśmienicie. Veste musiała mieć dobry ekspres. Montero miał u siebie podobny. Szkoda, że na komisariacie mieli jedynie kiepski przedpotopowy ekspres. Hurley powinna w to zainwestować. W końcu kawa utrzymywała ich przy życiu podczas licznych nadgodzin w trakcie wymagających śledztw.

- Przejrzałam dokładnie wszystkie dokumenty i obawiam się, że nie mam dobrych wieści. Te informacje są... Niespójne. Opracowałam mnóstwo profili, ale ten przypadek sprawił mi trudność. Efekt nie jest satysfakcjonujący, chociaż nie potrafię powiedzieć z czego to wynika- poinformowała Hannah, krzywiąc się z niezadowolenia.

Niespójny? Co miała na myśli?

- Proszę rozwinąć tę myśl.

Hannah sięgnęła po notatki, przeglądając je pobieżnie.

- Nie są tylko niespójne. Momentami się wręcz wykluczają. Przede wszystkim kanibalizm kłóci się z przemocą seksualną. Według posiadanych przeze mnie informacji zabójca poprzez akt kanibalizmu osiąga satysfakcję seksualną. Tymczasem to nie ma sensu, jeśli wcześniej dokonał gwałtu na żywej bądź martwej ofierze- wyjaśniła Veste, przewracając stronę w notatniku.- Niewątpliwie sprawca ma za sobą trudną przeszłość, mógł doświadczyć przemocy fizycznej i psychicznej, ekstremalnego głodu, co mogłoby tłumaczyć akt kanibalizmu. Oczyszczanie kości mogło być spowodowane poczuciem wstydu i wyrzutami sumienia. Być może sprawca żałował tego co zrobił, a do zbrodni doszło w afekcie, pod wpływem silnych emocji. Z grubsza tylko tyle mogę powiedzieć ze względu na elementy, które się wykluczają. To pierwszy taki przypadek w mojej karierze.

Veste z niezadowoleniem załamała ręce. Wyglądała na autentycznie załamaną faktem, że przypadek Smakosza ją przerósł. Dziwne, pomyślał Claus. Brakowało jej kwalifikacji czy przypadek był rzeczywiście tak złożony?

- Rozdwojenie jaźni?- zasugerowała Cross.

- Być może. W tym momencie nie mogę niczego wykluczyć, ale takie dwubiegonowe zachowanie sprawia, że nie mam jak opracować profilu psychologicznego. Nie mogę opracować dwóch różniących się wersji dla jednej osoby.

Słowa profilerki z Quantico zawisły w powietrzu niczym smog. Zapadła cisza. Chyba wszyscy w tym pomieszczeniu czyli smak porażki. Nie mieli profilu, a Smakosz prawdopodobnie miał rozdwojenie jaźni, co czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym mordercą. Nie sposób było przewidzieć jak się zachowa, a z takimi zaburzeniami nie trafi do więzienia. Zamiast tego wyląduje w psychiatryku, gdzie będą go waszerować psychotropami i gdzie spędzi prawdopodobnie resztę swojego życia.

Takie zakończenie śledztwa w żadnym przypadku nie było satysfakcjonujące dla policjanta, już nie mówiąc o nastręczających trudnościach w trakcie. Mieli do czynienia z osobą niepoczytalną, innymi słowy wariatem zdolnym do wszystkiego i kierującym się logiką, która ma sens przeważnie tylko w jego głowie. Brzmi chujowo, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro