Rozdział 2 - Nie płacz Panie Króliczku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jungkook otworzył powieki, a obok niego nie było ani Yoongiego, ani Yunjae. Ziewnął przeciągle po czym podniósł się do siadu, przecierając powieki. Nagle usłyszał jakieś ciche śmiechy. Wstał więc i podreptał do źródła dźwięków. Wkroczył do kuchni i zauważył Jae, siedzącego przy blacie na stołku i Yoongiego, który gotował po drugiej stronie. Oboje byli zwróceni do niego plecami.

- Dzień dobry. - powiedział zaspanym głosem dwudziestojednolatek.

Miętowo-włosy odwrócił się z patelnią w jednej dłoni i szpatułką w drugiej.

- O, dzień dobry. - uśmiechnął się, po czym wrócił do gotowania.

- Dzień dobry Panie Króliczku! - przywitał go z szerokim uśmiechem najmłodszy w pomieszczeniu.

Jungkook śmiechnął się, ukazując swój ciekawy zgryz i poczochrał jego włoski.

- Nie chciałem cię budzić, a mały zrobił się głodny. - powiedział starszy i przerzucił naleśnika na talerz, po czym wyłączył gaz pod patelnią.

Naczynie z plackami ustawił na stole, gdzie czekały już różne dodatki.

- Smacznego. - powiedział i nałożył wszystkim po jednym.

Jeon zajał miejsce obok Yuna i również zabrał się za jedzenie życząc wszystkim tego samego. Gdy skończyli, Jae zeskoczył z siedzenia i zabrał swój talerz. Szatyn zrobił to samo co on przy okazji zabierając brudne naczynie swojego hyunga. Yun stanął na paluszkach i wstawił talerz do zlewu, co uczynił również Jungkook. W czasie gdy szatyn zmywał naczynia, Yoongi przyszykował już suche ubrania sześciolatka. Dzieciak w tym czasie oglądał spokojnie kreskówki. Po upływie kilku minut, gdy Kook skończył swoją robote, wszyscy się ubrali, to znaczy oprócz Jae, bo go musiał ubierać Yoongi. Wszyscy naszykowani przekroczyli próg mieszkania Jeona, a ten zakluczył drzwi. Następnie pokierowali się w strone windy by nie musieć schodzić po schodach z 5 piętra.

- To do zobaczenia Kook, trzymaj się! - powiedział najstarszy gdy zjechali windą na dół.

Yoongi przyspieszył kroku, zostawiając dwójkę w tyle. Sprawnie odnalazł swój samochód na parkingu dzięki urządzeniu odblokowującemu. Natomiast Jungkook wraz z Yunjae swoim tempem opuścili budynek.

- No to... prowadź Yun. - powiedział ochoczo, a dzieciak zaczął ciągnąć go za rękę w stronę swojego domu.

~*~

Po kilku minutowej wędrówce, z czego w połowie szatyn musiał nieść Jae, gdyż ten skarżył się na kolkę, w końcu dotarli do małego, białego domku. Przeszli razem przez furtkę, a Kook puścił dłoń Yuna. Budynek wyglądał na zadbany, widac że niedawno był malowany, gdyż biały kolor nie był zżółciały lub zszarały, bez zacieków z brudu po deszczu. Przed domkiem znajdowało się małe podwórko, może miało z 4-5 metry długości. Z lewej strony były posadzone kwiatki w różnych kolorach zaś z prawej stała mała szopka, raczej taka w której trzyma się narzędzia ogrodowe, ewentualnie rowery.
Weszli po małych schodkach i stanęli przed drzwiami. Jungkook, wyciągnął dłoń i zapukał w drzwi. Cisza... Ponowił czynność lecz znów nikt nie odpowiedział. Wzrokiem odnalazł dzwonek, więc wcisnął go kilka razy. Usłyszeli kroki dochodzące ze środka, lecz wciąż nikt nie otworzył. Bardziej brzmiało jakby ktoś się oddalił od drzwi niżeli chciał otworzyć. "Chyba nie będzie problemu jak wejdziemy do środka,prawda?" - pomyslał. Pociągnął więc niepewnie za klamkę, a drzwi otworzyły się. Sześciolatek od razu wyminął Kooka i pobiegł do salonu. Szatyn oczywiście podążył za nim. Pomieszczenie było urządzone w ciepłych odcieniach bronzu. Nie za ciemnie panele na podłodze, kawowa farba na ścianach, beżowe meble w stylu francuskim, które wyglądały równie miękko jak duży, jasnobrązowy, puchaty dywan na środku. Do tego dwie zielone rośliny stojące niedaleko okna.

- Mamusiu wróciłem! - krzyknął Yun, lecz nikt mu nie odpowiedział - Gdzie jesteś, mamo! 

Zanim zdążyli wyjść z pomieszczenia by szukać dalej, usłyszeli skrzypienie drzwi za nimi, które prawdopodobnie prowadziły do jakiegoś rodzaju piwnicy. Zza nich wychyliła się kobieta, która obdarzyła Jungkooka przerażonym spojrzeniem. Następnie wzrokiem znalazła sześciolatka. "Pewnie to jego matka." - pomyślał z ulgą.

- Yun, t-to ty? - spytała wychodząc kompletnie zza drzwi. 

Podbiegła do chłopca i przytuliła go mocno do siebie. Jae odwzajemnił gest. Po chwili odsunęła malucha od siebie i utkwiła wzrok w jego twarzy. Ona sama zaś dalej wyglądała na przerażoną, lecz odkąd zobaczyła Yuna pojawiła się nutka smutku oraz troska.

- Co tu robisz ciociu? - spytał najmłodszy.

"Ciociu? Czyli to nie jego matka, ale wciąż jakaś rodzina." - zdezorientował się Kook, który postanowił w końcu się odezwać za nim zrobiła to kobieta.

- Znalazłem wczoraj YunJae, gdy wracałem do domu. - kobieta spojrzała na niego podejrzliwie -Padał deszcz więc postanowiłem go wziąć do siebie i dzisiaj przyprowadzić. - kontynuował - Nie wiedziałem co mam robić, gdy Jae powiedział że mama kazała mu uciekać i czekać aż po niego przyjdzie. - dokończył a kobieta spuściła wzrok na podłogę, myśląc nad czymś.

- Gdzie jest mama? I tata? - przerwał ciszę sześciolatek.

Ekspresja kobiety znów zmieniła się w czyste przerażenie.

- Racja, musimy stąd uciekać. Nie. Najpierw trzeba na policję zadzwonić. - mamrotała pod nosem do siebie.

- Wszystko w porządku? - spytał w końcu Jeon, kładąc dłoń na jej ramieniu - Może niech Pani usiądzie na kanapie i uspokoi się strochę. - pomógł wstać kobiecie, która ciągle kucała przy chłopcu i zaprowadził ją na kanapę.

Mały Yun również nie wiedział co się dzieje z jego ciocią. Usiadł obok niej i wpatrywał się w jej twarz zmartwiony.

- Może przynieść Pani trochę wody? - spytał nie czekając na jej odpowiedź, od razu kierując się na mały korytarz w poszukiwaniu kuchni.

Po jego prawej stronie były drzwi i po lewej, lecz widok stołu i krzeseł na końcu korytarza przekonał go by tam się udać.

- Nie! - krzyknęła kobieta, wstając gwałtownie z miejsca.

Jungkook rozejrzał się po jadalni i jak sie okazało po prawej stronie znajdowała się kuchnia połączona łukiem drzwiowym, ale nie to przykuło jego największa uwagę. Widok jaki zastał przeszedł jego wszelkie oczekiwania: dwa martwe ciała leżące na podłodze i krew, dużo krwi. Jego serce zaczęło szybciej bić, miał wrażenie że świat szybciej zaczął się kręcić. Oddech znacząco przyspieszył tempo, czuł że jeszcze chwila i upadnie lub zwymiotuje. Odwrócił wzrok i szybko wybiegł z domu padając kolanami na trawę. Podparł się przed sobą rękoma, zamknął oczy i próbował się uspokoić. "C-co tu zaszło? Ta kobieta ich zabiła? Nie. Przecież była równie przerażona jak ja teraz. Nie... Nie dam rady." Podniósł głowe w poszukiwaniu jakiegoś śmietnika albo krzaka. Zauważył przy szopce czarny, plastikowy pojemnik na odpady. Wstał i szybko podbiegł do plastiku zwracając dzisiejsze śniadanie. Nagle poczuł dłoń na swoich plecach, która po chwili zniknęła. 

- J-ja też nie wiem co tu się stało. - zaczęła kobieta - Przyjechałam do siostry a gdy weszłam t-to. - pociągnęła nosem, nie dokańczając zdania.

- Ale co sie stało? - spytał mały Jae, którego dłoń była mocno trzymana przez ciotkę by nigdzie nie odszedł i przypadkiem odkrył tragedię. 

- Musimy zadzwonić na policję. - powiedział Kook, gdy chwilę odpoczął po wymiotowaniu.

- R-racja. - odpowiedziała wciąż wstrząśnięta kobieta, szukając po kieszeniach spodni telefonu.

Yun nie doczekał się odpowiedzi na pytanie, więc stał dalej z nimi nie wiedząc co się dzieje. Jedno było pewnie, nie były to wesołe chwile.

~*~

Radiowozy, karetka, dużo policjantów i jeszcze więcej pytań, które zadawano Jungkookowi i siostrze zamordowanej. Siedzieli w policyjnej furgonetce, a wraz z nimi 3 policjantów, którzy ich przesłuchiwali. Szatyn jedyne czego teraz pragnął to obecność jego przyjeciala, do którego wcześniej zadzwonił. Jego modły zostały wysłuchane, gdyż po chwili cała piątka usłyszała pukanie w blachę pojazdu. Jeden z mundurowych wysiadł by sprawdzić co się dzieje. Jungkook podniósł głowę z nadzieją że dojrzy miętową czupryne.

- Witam, jest tu Jeon Jungkook? Powiedziano mi że powinien być w tym wozie. - do uszu szatyna doszedł głos jego hyunga, na co mu ulżyło trochę.

- Tak, zadajemy mu teraz kilka pytań, a Pan to? - przeciągnął mężczyzna.

- Ah, racja. - zaczął szukać czegoś po kieszeniach swojej bluzy.

Jak się okazało był to dowód tożsamości i odznaka, wskazująca na to że Min Yoongi jest pracownikiem Centralnej Agencji Wywiadowczej. Ta sprawa morderstwa nie należy jednak do jego roboty (przynajmniej tak mu się wydawało), zjawił się tu dla biednego Jungkooka. Los akurat tak chciał by dwudziestojednolatek znalazł się na miejscu zbrodnii.

- Mogę być przy tym małym przesłuchaniu? Jungkook to mój przyjaciel. - spytał.

- Oczywiście. - przytaknął - Zapraszam do środka. - mówiąc to podszedł to tylnych drzwi i otworzył by miętowo włosy mógł wejść.

Za nim wszedł policjant, siadając na swoim poprzednim siedzeniu. Yoongi od razu zajął miejsce obok Jeona, rzucając szybkie spojrzenie na kobietę siedzącą na przeciwko Kooka. Dwudziestojednolatek oczywiście wszystko opowiedział Minowi już przez telefon, więc ten wiedział że jest ona ciotką Jae. Właśnie.

- A gdzie jest YunJae? - spytał miętowo-włosy, rozglądając się dookoła z myślą że gdzieś może tu siedzieć.

- Dziecko jest w innym samochodzie. - odpowiedział drugi mężczyzna w mundurze - Policjantka Kang się nim zajmuje. Dobrze że mimo tej sytuacji i tak zachowaliście zimną krew i nie pozwoliliście by zobaczył tą tragedie.

~*~

Po ponad 30 minutach policjanci przestali zadawać pytania, widząc w jakim stanie są świadkowie. Gdy wszyscy wysiedli z pojazdu, policjanci spytali czy kobieta, której imię okazało się Hyon Nayoung, ma do kąd wrócić. Przyjechała z innego miasta by spędzić trochę czasu z siostrą przez następne 4 dni, niestety nie dane im było. Doszli do wniosku że lepiej by Nayoung nocowała w hotelu z YunJae, ponieważ musieli zgłosić się na komisariat by przeprowadzić właściwe przesłuchanie. Skoro kobieta jest siostrą jego matki lepiej by rodzina biologicznych rodziców zajęła się dzieckiem do sprawy przyznania opieki. Gdy dogadywali sprawę noclegu podeszła do nich policjantka Kang z sześciolatkiem, po czym odeszła sama zostawiając malucha z ciotką. 

- Mogę odwieźć Panią Hyon i dziecko do hotelu. - zaproponował Yoongi.

- Dobrze, więc zostawiam to w Pana rękach. Wracajcie do domu i odpocznijcie, jutro lub pojutrze proszę się zgłosić na komisariat w celu odpowiedniego przesłuchania. - powiedział jeden z policjantów zapisując coś w notesie.

Cała trójka przytaknęła. Pożegnali się formalnie z funkcjonariuszami i gdy mieli już odchodzić podbiegła do nich znowu Pani Kang z plastikowym workiem na śmieci.

- Pomyślałam że może Pani się przydać, wątpie by sama Pani chciała wracać do tego domu. - powiedziała wręczając pakunek Nayoung.

W środku znajdowało się kilka ubrań dla YunJae, które zapewne policjantka znalazła w pokoju sześciolatka. 

- Dziękuje. - odpowiedziała dalej zszokowana kobieta, po czym odwróciła się i odeszła w strone Yoongiego i Jungkooka.

Jazda do hotelu nie zajęła im dużo czasu i przebiegła głównie w ciszy. Żadnie z nich nie miało ochoty na pogawędki po tym co dzisiaj przeżyli. YunJae zaś przysypiał na tylnym siedzeniu. W połowie drogi w Jungkooku coś pękło, lecz nie chciał płakać przy wszystkich. Czekał aż wróci do swojego pokoju i tam wyrzuci z siebie wszystko. Sam nie wiedział czemu zebrału mu się nagle na płacz. Miętowo-włosy zaparkował przed budynkiem i odwrócił się do kobiety.

- Odprowadzić Panią do recepcji? - spytał, widząc że trzydziestolatka nie jest w dobrym stanie.

- Gdzie jesteśmy? - odezwał się śpiący Yun.

- Pod hotelem. Będziesz spał tu z ciocią. - odpowiedział Min, uśmiechając się lekko.

Dopiero po chwili kobieta odpowiedziała. Słowa Yoongiego nie doszły do niej za pierwszym razem, gdyż była zbyt pogrążona myśleniem. 

- Ah. Tak, poproszę. - odpowiedziała krótko.

Yoongi, Nayoung i YunJae wysiedli z pojazdu. Starszy przejął worek z ubraniami dziecka od kobiety. Zaczęli iść w stronę recepcji gdy nagle sześciolatek jakby przypomniał sobie oczymś i puścił dłoń ciotki, biegnąc z powrotem do auta. Zdziwiony Jungkook otworzył drzwi, widząc że ten podbiega do niego.

- Niech Pan Króliczek nie płacze, bo mi też smutno. Króliczki się cieszą i wesoło kicają, a nie płaczą. Nie myśl o tych złych rzeczach bo one robią ludzi smutnych. - powiedział, pogłaskał Kooka po głowie i zanim dwudziestojednolatek zdążył odpowiedzieć, ten już wrócił do Nayoung.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro