19. cz2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Shadown.

Biel widze ,  widze biel. To jest chore. Czemu nie mogli tego pomalować na przykład na różowo? Albo czerwono? Ale nie,  musieli to kurwa pomalować na biało!

Szłam przed siebie , już nawet w rogach ścian kamer nie było. Wydawało mi się, że jestem tu sama, całkiem sama.

- tam, tam! - przedemną przebiegło z trzydziestu ludzi w czarnych uniformach. Czy tylko ja mam ochotę krzyczeć "WHAT?" Wyjrzałam zaa winkiel. W jednym z końców korytarza, było pełno czarnych ludzików. Których było coraz mniej.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, i popatrzyłam na scyzoryk w mojej ręce. Był w krwi. Hymmm no trudno.

Po cichu przeszłam bliżej ludzi. Nie zauważyli mnie, no trudno. 

Stali do mnie tyłem, Jednemu z nich podciełam od tyłu gardło. Dopiero wtedy mnie zauważyli heh. Z dziesięciu frajerów szło na mnie z uśmieszkami na twarzy. Chyba im też nie zbyt dobrze zrobiła ta biel.  Podeszłam do pierwszego i podciełam mu ścięgna na szyji.  Otoczyli mnie. Kilku z nich miało paralizatory w rękach. Przełknełam śline. Nie wiem czemu ale zaczełam się histerycznie śmiać, czym zbiłam z tropu moich prześladowców.

 - z czego ona się śmieje? - spytał jeden z nich. Na co parsknełam jeszcze wiekszym śmiechem.

- Nie wiem, ale długo się nie pośmieje.- Koleś za mną próbował wbić mi nóż w plecy, skutecznie go zablokowałam i zabiłam. Reszta mężczyzn też zaczeła mnie atakować. Nie miałam jak się obronić. 


Po kilkunastu minutach leżałam w białym korytarzu poplamionym krwią, przy mnie leżało jeszcze 6 martwych ciał. Zaraz do nich dołącze, heh. Krwawiłam i to mocno, a trzech gości. których nie dałam rady zabić stało nademną i śmiało się. Na mojej twarzy też był uśmiech. Tyle że bardziej chamski niż ich...


pov. Sally

Kolejnemu złemu panu wbiłam nóż w brzuch. Mój miś liczył mi moje ofiary, narazie naliczył ich 20. 

Przedemną było jeszcze z 2000 ludzi, ale nie byłam sama, moje przyjaciółki były ze mną. Jane raz na jakiś czas zerkała na mnie. Przecież nic złego nie zrobiłam?

Po jakimś czasie, jedyne co chciałam to wtulić się w kogoś i zasnąć. Byłam bardzo zmęczona. Jedynie dlatego nie poszłam spać, bo chce uratować moją siostrzyczkę. 

Zatrzymałam się na chwilę i przetarłam czoło mokre od potu.


- Uważaj! - przedemną pojawił się Jeff. Przed nim leżał jeden z W.D.S.M.

- Dzieki...- wyszeptałam.Chłopak pogłaskał mnie po głowie i odszedł. Chwyciłam pewniej nóż w ręce i poszłam w środek rzezni. ..


Pov Jeff


Szłem szybkim krokiem, muszę ją znaleść. Szłem białym korytarzem. To prawdziwy labirynt! Przedemną są czarne drzwi. Chyba to jest najbardziej kolorowa rzecz tutaj, prócz krew ludzi którzy tu pracowali. 

Podeszłem do drzwi i próbowałem je otworzyć. Nic, zamkniete. Wywarze je. Uderzyłem w nie jeden raz i drugi. Nic. Myśl Jeff. Myśl!


- Halo? Jest tam ktoś?! - Za drzwiami odezwał się głos. 

- Tak, otwórz drzwi.- odpowiedziałem jej.

Drzwi lekko przeskoczyły po czym otwarły się. Wyjrzała przez nie dziewczyna z prawie czarnymi włosami, jedynie ich końcówki były rozjaśniane.

-Hey...- zaczeła niepewnie.

- Wiesz? nie mam zbytnio czasu, Albo idziesz ze mną i szukasz mojej dziewczyny , albo idziesz walczyć z W.D.S.M wybieraj- patrzyłem na jej wystraszone oczy. 

- Ide z tobą. -powiedziała. Szliśmy dalej w ciszy. Głupie białe ściany!


- Jestem Katie, ty zapewnie jesteś Jeff, Jeff the Killer?- Zatrzymałem się i popatrzyłem na nią. Jej niebieskie oczy gapiły się na mnie... Eh...

 - Tak, i miło mi cię poznać... mówiłem z lekką ironią.

- Jak wygląda twoja dziewczyna?- spytała... Białe ściany...

 - no... jest .... ma brązowe włosy i szare oczy... jej policzki często są różowe a usta ma malinowe...

- wiesz ,że nie o to mi chodzi. 


Pff, zapsuła mi mój monolog. 

 - Szukaj dziewczyny z czarymi krechami na policzkach...

- To ona?...


- nie rozumiem?


- Widziałam ją jak tu ją przywiezli, choć. Wiem gdzie ją trzymali jeszcze jakiś czas temu. - chwyciła  mnie za rękę i pociągneła do innego korytarza. Super, szłem w całkiem innym kierunku!


- widzisz te drzwi, tak ostatnio była...- wyrwałem się z jej uścisku i podeszłem do drzwi. Były uchylone. Weszłem do środka, na ziemi leżało kilkoro mężczyzn, nie chce mi sie ich liczyć. Ciała już śmierdziały, czyli miały jakieś dwie godziny. Najważniejsze teraz było to , że uciekła i najprawdopodobniej nic jej nie jest. 


- Gdzie teraz ona może być?- spytałem sam siebie, ale Katie musiała to usłyszeć. 


- Może tam gdzie kończy się ślad krwi?


Spojrzałem na nią miną ,, O co ci chodzi?". Wskazała palcem na kropelki krwi leżące na białej podłodze. Zaraz nie wytrzymam , za dużo bieli!.  Szłem w stronę krwi. Była już skrzepnięta. Skwasiłem minę na myśl , że to jej krew, ale od razu odrzuciłem od siebie tę myśl i zaczełem biec w kierunku gdzie prowadziła krew.


- Czekaj! nie znasz tego budynku!- Katie krzyczała za mną. Po chwili biegła przy mnie. Uśmiechnełem się lekko i jeszcze bardziej przyspieszyłem. Nie dogoniła mnie. 

- Tu krew jest świerza. - tym oto zdaniem zatrzymała mnie, Jak na torridzie rozruszonego byka. Zawróciłem i spojrzałem na krew. Miała racje , była świeża. 


- Trzeba biec dalej...

- Nie, lepiej jest iść. Biegnąc możesz zgubić ślad. A ten budynek to istny labirynt.- upomniała mnie. 

Nie chetnie zgodziłem się. W kieszeni miałem dwa noże. Obydwa moje, ale jeden Shadown. Moja kruszynka... 

 - Patrz!- Czarnowłosa wskazała na podłogę za rogiem. Krew wylewała się z tamtąd. Pobiegłem tam i przestraszyłem się. Dosłownie. Sześciu ludzi leżało na ziemi i krwawiło, wśród nich zauważyłem dziewczynę, przy niej stali trzej mężczyzni. Podeszłem do nich i jednemu rozerwałem brzuch, Jego wnętrzności wypadły na ziemie. Drugiemu odciełem głowę , a trzeci uciekł. 


Usiadłem przy dziewczynie. Uśmiechała się. Przytuliłem ją lekko, na co sykneła z bólu. Krwawiła, i to mocno. Rana na ramieniu nie wyglądała zbyt dobrze. Podniosłem ją. 


- Uważaj trochę. - powiedziała zachypniętym głosem shadown.


- Pomóc ci?- spytała Katie.


- osłaniaj nas. - podałem jej jeden z noży.  

- Dobra...

Zaczełem iść, a przed nami Katie z nożem. Musze znaleść reszte, sam z nią nie dam sobie rady. .. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro