2. cz2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Cry.

Siedziałem w lesie. Jak zawsze pisałem w swoim dzienniku. Do niektórych wpisów dodawałem rysunki.

Raz na jakiś czas przelatywał nademną ptak. Podziwiałem naturę. Była moim natchnieniem. Zawsze w szkole miałem z niej piątki. Nikt jej nie rozumie tak jak mnie. Otwarłem dziennik i dodałem nowy wpis.

Drogi pamiętniku mija dzisiaj rocznica zabicia mojej matki przez mordercę. Każdy ból jest dodatkowym cierpieniem które mu zadam. Obserwuje go od dłuższego czasu. Niech lepiej ma się na baczności. Każdy jego zły ruch będzie dla mnie pomocą w osiągnięciu celu. Czemu to nie może być tak łatwe jak narysowanie kruka? Świętej twej pamięci matko, syn.

Zaczasnełem książkę. Przedemną szła sarna. Była piękna. Jak wszystko co należy do natury. Można mnie nazwać takim obrońcą jej...

Pov John Jerry.

Szykowałem raport o zniszczonej jednostce. Co za absurd bym dowiadywał się o tym miesiąc po zdarzeniu. Wszyscy uciekli! Wszyscy! Znowu muszę ich wyłapać.

Do mojego biura wszedł chłopak w średnim wieku. Był ubrany w czarny mundur tak jak ja.

-Sir ludzie są gotowi.
- Dobrze musimy Ich wszystkich wyłapać. Powiedz im , że jutro o 10 wyjeżdżamy.

-Tak sir. - zasalutował mi i wyszedł.

Usiadłem na moim krześle i spojrzałem na mapę rozłożoną na biurku. Zaczeniemy od południowej części. Tam ostatnio doszło do wielu morderstw. Będziemy kierować się na wschód a potem na południowy zachód. Nie , nie nie to mogą przewidzieć.

Podparłem ręką głowę i zapisywałem dane w podręcznym zeszycie.

Zegar na ścianie wskazał 21;00. Gdybym był w Ameryce to była by pewnie 15. Miałby jeszcze około sześciu godzin do zamknięcia tego oddziału. Spakowałem dokumenty i wyszedłem z budynku.

-Dobrej nocy Panie Jerry.- pożegnał mnie stróż nocy.

-Dziękuje, miłej pracy.

Odeszłem od kancelarii i udałem się do mojego domu. Przeszłem kilka ulic Londynu. Czy to miasto nigdy nie śpi? Weszłem do starej kamienicy. Udałem się na czwarte piętro i byłem już w domu. Zapaliłem światło i usiadłem do stołu rozwijając mapy ameryk. Siedziałem tak kilka godzin. Na dworze zaczęło świtać. Spojrzałem na swojego I Pada. Była 5 rano. Mam jeszcze 5godzin. Wstałem od mojej pracy i ustawiłem budzik na 8.00. Odłożyłem go na szafce nocnej. Po czym udałem się do łazienki umyć się. Po 5 minutach leżałem okryty kołdrą w swoim łóżku.

Pov Azi.

Latałem sobie tu i tam. Nudziło mnie się jednym słowem. Dochodziła północ. Wszyscy i wszystko spało. Tak powinno być, niestety nie daleko było duże miasto, które nigdy nie śpi. Leciałem nad nim wolnym tempem. Nic nowego kradzieże , napady, rabunki, spotkania gangów, przemyt, narkotyki, kluby, burdele. Co tu więcej powiedzieć? Witamy w Los Angeles. To miasto nocą jest super. Na pewno lepsze niż w dzień. Mało osób tutaj nigdy nie było w Casynie. Każdy ma od czegoś brudne ręce.  Usiadłem na jednym z budynków. Było pochmurnie. Księżyc chował się za chmurami. W dole jeździły samochody i chodzili ludzie. Ale coś się szykowało. Czułem to w kościach...

Macie dziś drugi rozdział. To dzięki wam, moi czytelnicy.

Dla mnie w nagrodę macie dobić tu do 10 ★ i proszę dawajcie mi jakieś pomysły w komentarzach! Błagam was!

Moje kochane żelusie muszę wam podziękować... Dobiliśmy już prawie do 1k wyświetleń i jest już ponad 150★. To dla mnie wiele znaczy i motywuje.

Możecie śmiało zadawać mi pytania w komentarzach ;)
Nawet możecie dawać pytania dotyczące osób z książki. Czyli jagbyście się ich pytali! Czy nie super? Mam nadzieję, że nowe postacie będę też mile widzane.

Jeszcze taka prośba. Piszcie mi w komentarzach jagbyście chcieli by nazywały się nowe postacie. Macie wolną rękę. Przyjmę około 5 nowych osób go Creepy kto chce??

:* do następnego żelusie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro