20.cz2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

pov Nightmare

Byłam cała w krwi. Nie przeszkadzało mi to. Było fajnie i ciekawie. Śmieszne było to jak próbowali się obronić. Przegrywali. Pff. Wiadomo , że my wygramy.

Nawet wróżbita maciej by tak powiedział. 

Coraz mniej było ludzi W.D.S.M. Jeszcze trochę a wszystkich wybijemy. Do tego dążyliśmy. Slendi pilnował Sally. Mała była już zmęczona. Masky i Hoody zabijali  w miejscu gdzie był Jeff. Gdzie on teraz jest? 

- Sasza, Pilnuj gardy!- Odwróciłam się i dzgnełam toporkiem faceta w czarnym uniformie. 

Koleś padł na ziemie martwy. Kolejna krew pobrudziła moje ubranie. Chyba tego nie dopiorę. 

- Kurwa , Jeff gdzieś ty był?!- Jack darł się na malarza, gdy ten wyszedł z holu. Z nim szła jakaś dziewczyna . Na rękach miał Sofi. W oku pojawiła mi się łza. Rzuciłam na ziemie toporki i podbiegłam do niej. Dziewczyna lekko się śmiała. 

- Wyjdzie z tego...- Czarno włosa mówiła do mnie, teraz zauważyłam , że ma rozjaśniane końcówki. Jej niebieskie oczy patrzyły ze smutkiem na krwawiącą dziewczynę.

- Musi...- Wyszeptałam. Jej włosy były mokre od krwi, a na twarzy widniał lekki uśmiech. Oczy miała przymknięte. Wziełam ją za rękę . Miała słaby puls. 

- Wybici do ostatniej nogi..- Powiedziała Luna, stojąc przy mnie. Było cicho, jedynie słychać było przyspieszone oddechy.  Wstałam i rozejrzałam się po miejscu w którym doszło do tylu rzeczy. Białe ściany zmieniły kolor na czerwień. Ciała pracowników były rozszarpane. Z każdego ciekła krew. Widok był obrzydliwy .  Otarłam łzy z moich policzków, które poleciały nie wiadomo kiedy. 

- Wszystko będzie dobrze...- Toby podszedł do mnie i przytulił. Byłam mu za to wdzięczna. Potrzebuje teraz do kogoś się przytulić. Potrzebuje...

Przeteleportuje kilkoro z was do domu, reszta przyjdzie...

Powiedział w naszych głowach Slenderman. Do domu przeteleportował Tobiego, Jeffa, Shadown, Eyelessa, Siebie i Jane. 

Wszyscy byli już na dworze, Jedynie ja patrzyłam na horror który zgotowaliśmy. Przy wyjściu czekała na mnie Joanna.

- Pff nie myśl sobie, że coś do ciebie poczuje...- Zaczeła.

- Dobra zamknij się, Jeżeli myślisz ,że bedziesz mi mówić co dla mnie jest ważne a co nie to będę mieć do ciebie szacunek? Nie widzisz co się tu dzieje?

- Widzę  i to dobrze..

- Nie przerywaj mi! Jesteś ślepa, zapatrzona w siebie. Bez skropułów. Nie rozumiesz ,że przez to nikt cię nie lubi? przez twoją głupią zaciętość? 

- Pff jesteś głupia.

- Tak jak ty. Stoisz pod tą latarnią i nic nie widzisz. Chociaż to jest u twoich stóp.

- Ty też tam stoisz.

- Tak? Jakoś siebie tam nie widze. Nie jestem obojętna na krzywdę mojej rodziny. Tak jak ty.

- Jestem uczuciowa tylko dla tych których kocham więc sorka. Ty zadarłaś z niewłaściwą osobą..

- Tak jak ty, nie znasz mnie ani Shadown, Jesteśmy jak siostry a Toby? To ,że go kocham nic nie zmieni. NIe powinnaś zadzierać sukni tylko dlatego ,że jesteś zazdrosna. Zamiast mnie straszyć walcz o niego.

- Dobra... Jutro o północy, Na polanie. Ja i Ty ta która wygra, ta będzie mieć prawo do Tobiego.

- Zgoda.

- Zgoda. 

Podałyśmy sobie ręcę. Odwróciłyśmy się  i wyszłyśmy.

###

 Dziewczynka po chwili zbiegła z swoim bratem. Na jej twarzy uśmiech cały czas się powiększał. Jak i na twarzy jej brata. Mama ubrała na siebie kórtkę i pomogła się dziecią ubrać.

Po ubraniu się cała rodzinka wsiadła do czarnego suzuki. 

- Siostra?- Spytał brat.

- Hymm?

- Po co jedziemy  autem?

- Do sklepu.

- Ale po co?

- Zobaczysz. - Uśmiechneła się do niego promiennie. 

Za szybą auta zaczeło się chmurzyć, słońce znikneło zaa chmurami. Matka dzieci pilnie patrzyła na ulice. 

- Mamo, Patrz ten pan jedzie zygzakiem...- Powiedziała dziewczynka, Zanim matka zdążyła co kolwiek zrobić auto z naprzeciwległego pasa  wjechało w ich auto. Steve zakrył swoją siostrę własnym ciałem. Pózniej jedyne co było słychać to krzyki i trzaski a widzać było tylko ciemność...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro