21. cz2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

pov Nightmare

Szliśmy w ciszy. Raz na jakiś czas zerkałam na Joanne. Wszystkiemu temu przyglądał się ben.  Droga powrotna zajeła nam z cztery godziny. Przez ten czas  nikt się nie odzywał. W domu też była napięta sytuacja. Slendi siedział w swoim gabinecie lecząc Sofi. Jeff zabijał martwego już kurczaka a Toby zjadał gofry. 

Usiadłam na krześle. Za godzinę północ, mam na przygotowania 25 godzin. To bedzie długi dzień. Żal mi było Jeffa. Zapewne teraz się dołuje co zrobił... ale dobrze mu tak. Nie musiał doprowadzać jej do płaczu 

- Mogę się dosiąść?- Przy mnie znalazła się ta nowa dziewczyna. 

- Jasne..- powiedziałam z smutkiem.

- Wyjdzie z tego... nie wyglądała źle. - mówiła.

- yhym.

Przytuliła mnie, nie miałam siły jej odpychać i przytuliłam się do niej. 

-Jestem Katie , a ty?- Dziewczyna odeszła odemnie i spytała.

- Sasza. - podałam jej rękę, którą ona uścisneła. Moja dłoń była o trochę większa od jej. 

- Umieraj kurczaku!!- krzyczał czarnowłosy. Zaczełyśmy się śmiać na co on trochę się speszył.

- Ten kurczak jest już martwy. 

Chłopak wyszedł z kuchni zabierając ze sobą kurczaka. To było...żenujące. 

- On kocha tego kurczaka czy co?- zażartowałam do Katie.

- Możliwe...

Znowu zaczełyśmy się śmiać.  Wyglądałyśmy jak wariatki.  Po chwili nastała niezręczna cisza. 

- co robimy?- spytała. 

- Możemy wyjść na dwór.

- ok.

Wstałyśmy i wyszłyśmy z domu. Nikt nas nie widział. Na dworze było ciemno. Gwiazdy świeciły. Dopełniał ten widok księżyc. Kierowałam nas do wierzby Tobiego. Zimny wiatr wiał w lesie. Katie patrzyła na wielkie drzewo. Jej oczy świeciły w świetle księżyca. Szkoda, że moje oczy już tak nie będą świecić...

- Co wy tu robicie?- Za nami stał Toby oparty o drzewo.  Boże żenadix.

- Przechodzimy...- próbowałam go uspokoić.

- To nie zbyt bezpieczne miejsce, tym bardziej gdy Offenderman jest w lesie. - ? 

- Który to?- Spytała Katie.

- ktoś o mnie mówił?- Za tobym pookazał się Offenderman. 

- Wyjdz z tąd,- Powiedziałam do niego. Na co on tylko się zaśmiał.

- pff- Off zniknął.

- Jak ty to...? Od godziny staram się by mnie zostawił... Jak...?- Toby wyglądał na zmieszanego.

- Magia...- Zachichotała Katie.

Chodziłyśmy jeszcze trochę po lesie, po czym wróciłyśmy do domu...

Pov Steve.

Dostałem drugą szane. Nie zmarnuje jej. Napewno nie. Znowu szedłem kamienną drogą, pośród wysuszonej ziemi. Narazie brak życia.. Wystarczy ,że dotknę ściany. Wtedy wszystko ożyje.  Byłem już przy drzwiach. Tylko je otworzyć i przejść przez portal. Jedno głupie zajęcie a zajmuje mi ono więcej niż 5 lat. głupie prawda? 

Zatrzymałem się tuż przed drzwiami. Nie dam im grać. Dziś ja wygram. 

Wziełem rozbieg i siłą otworzyłem drzwi. Demony zaczeły jęczeć i wychodzić z ziemi. Nie miałem czasu do stracenia. Otworzyłem z całej siły drzwi. Stałem tuż przy portalu. Umarlaki już zaczeły kierować się w moją stronę. Tylko kilka sekund mi zostało. Skoczyłem. Przez chwilę widziałem tylko czerń, potem przeszedł mnie zimny dreszcz i wylądowałem na trawie. Byłem w lesie. Udało mi się. Udało. Nareszcie cię znajde Scarlet. 

Wstałem z mokrej trawy. Była noc. Księżyc świecił na niebie. Świerze powietrze przeszło przez moje płuca. Byłem tak szczęśliwy. Pierwszy raz od dłuższego czasu miałem powietrze w płucach, pierwszy raz od tamtego dnia usłyszałem szum drzew, śpiew ptaków. Mogłem dotknąć prawdziwej trawy, mogłem. Brakowało mi tego. Ale muszę ją znaleść. Obiecałem jej kiedyś że jej nie zostawię i dotrzymam słowa....

~~ wiem krótki, ale jest jest;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro