23. cz2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Nightmare

Siedziałam w swoim pokoju. Przy mnie siedział Jeff. Wydawał się nieobecny. Siedział przy Shadown już dłuższy czas. Za niedługo muszę się zbierać na bitwe.

Ostrzyłam siekierki. Już niedługo. Za dwie godziny muszę iść. Wstałam i popatrzyłam na kamienną minę mojej przyjaciółki. Westchnełam i zeszłam na parter. W salonie siedział Slenderman z jakimś chłopakiem za którym stał Toby.

Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała Joanna i Ben. Zmierzyłam ją wzrokiem i wyjełam z lodówki Coca-cole. Usiadłam naprzeciwko mojej rywalki. Nie spuszczałam z niej wzroku. Ona też. Ben czując coś chyba, wyszedł .


Pov Ben.

Coś jest nie tak, Tamta kłótnia w ośrodku i jeszcze ta napięta sytuacja. Muszę coś zrobić. Wyszedłem z kuchni i poszłem do Tobiego. Biedak, Nie wie nawet, że ktoś bedzie cierpiał przez niego.

- Toby , choć na chwilę.- Wyszliśmy z domu. Wieczór, gwiazdy i księżyc. Eh.. nie po to tu przyszedłem.

-No co jest B-Ben?- Znów jego tik. Powiedzieć mu w prost, czy nie...

- No Bo..- Podrapałem się po karku.- Dwie dziewczyny będą się o ciebie bić. - strzeliłem prosto z mostu.

-E... Co?!

-No to co słyszysz.

- Kiedy, kto , co , jak??!!- Wydarł się.

- Północ jakaś łąka, dziewczyny nie wiem czy powinienem mówić jakie, a co do 'co' to gówno. A jak normalnie.- Heh.

- Dobra, dzieki za info. - Wszedł do domu. Chyba był zły. Ale dlaczego?

Wróciłem do domu i weszłem do swojego pokoju. Muszę w coś pograć... Tylko w co..


Pov Steve.

Już dłuższy czas rozmawiam z tym czymś... To jest straszniejsze od tych demonów w zaświatach.

- Mogę ją zobaczyć?- Spytałem

Slenderman czy jakoś tak pokiwał głową i zniknnął ja też byłem gdzieś indziej. Przedemną stał albo siedział Ten czarno włosy. Przed nim było łóżko. Podeszłem do niego i popatrzyłem na osobę . Leżała tam. Moja mała Scarlet. Wyglądała inaczej , ale to była ta sama dziewczynka z mojego dziecinstwa

Zbierało mi się na łzy. Jej blada twarzyczka i te czarne okropne krechy na nich. Co jej się stało? Moje biedaczysko.

Wziełem krzesło obok czarno włosego i usiadłem na nim. Wziełem jej dłoń w moją i patrzyłem na nią. Tęskniłem . Tak bardzo...


Pov. nightmare.

Spakowałam siekierki i wyszłam. Musiałam uważać bo prawie wszędzie był Toby. Czy on specjalnie pilnuje drzwi? W końcu wyszłam przez okno.

Szłam lasem , zaraz bedę na miejscu. Biegłam , zdążę, pewnie...

Na łączce byłam równo o północy. Joanna już tam była. W ręku trzymała nóż. Zaa pleców wyjełam siekierki. Na mojej twarzy zawitał uśmieszek.

- A więc nie chcesz sie wycofać?- zadrwiła Joanna.

- Przykro mi ja nigdy się nie wycofuje.

Podeszłam do niej i popatrzyłam na nią z dołu, dobrze, że jestem od niej wyższa.

- Zaczynaj - Powiedziałam jej.


Dziewczyna zamachneła się nożem na co zablokowałam atak siekierą.


- Co Wy Do Kurwy Robicie?!!!!!!- Naszą walkę przerwał wrzask z boku nas. Odwróciłam głowę. Toby, Toby stał tam i patrzył na nas.

POczułam ból w brzuchu. Joanna wbiła mi nóż w brzuch. Wyjełam go i wyrzuciłam daleko w las. Z uśmiechem podeszłam do niej i zaczełam ją atakować toporkami.


- Sasza! przestań!- Toby próbował mnie od niej odciągnąć. Muszę się uspokoić. 1...2...3...4...5...6...7...8...9..10. Już lepiej.


Odeszłam od tej cioty. Dziewczyna wstała z ziemi i patrzyła na mnie i na tobiego który trzymał mnie za ramię.


- Eh... Wygrałaś... Wolę Offendermana. - Odeszła w las. Ale ,, ale co?! Offendermana>!? Zrzygam się.


- Co to było??- spytałam chłopaka obok mnie, który też był w szoku.

- e... Co ona mówiła?

- Że woli offendera od ciebie ^^- Jestem genialna. Wydało się...

- Czy wy się biłyście o mnie??- Toby stanął przedemną i patrzył na mnie.

Podrapałam się w kark i lekko pokiwałam głową. Nie spodziewałam się tego co się stało po tym...


~~~~krótki wiem, ale jest jest^^ podoba się? Proszę o komentarz i gwiazdkę, Na zachętę~~~~

Miłego obchodzenia walentynek!! kto chce bym była jego walentynką ? ^^ <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro