Rozdział 11 Paszcza Lwa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Lucy upadła na kolana czując jak jej ciało jest sponiewierane niczym po ciężkim ataku. Czuła napływ magii w sobie, jednak sposób jaki ją pozyskała był bardzo bolesny. Popatrzyła w prawo na resztę towarzyszy i każdy z nich nie wyglądał lepiej. No może oprócz Erzy, która zdążyła im zniesmaczenie zwrócić uwagę. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz z tłumu ludzi ujrzeli idącego mężczyznę z małą dziewczynką na ramionach.

— Czas by Fairy Tail kolejny raz wybiło się na wyżyny.

Ludzie słysząc nazwę gildii oglądali się do tyłu by zaraz wybuchnąć głośnym śmiechem, który bardzo zirytował Natsu. Ale Makarov wyglądał jakby zbytnio nie przejął się tą jak dla nich niekomfortową sytuacją.

— Nie ma czym się przejmować Natsu. Po prostu pokażcie im, co potraficie.

Reszta towarzyszy chłopaka uśmiechnęła się i pokiwali zgodnie głową. Powoli zaczęli się także zbierać pozostali członkowie gildii ciesząc się z widoku przyjaciół. Ta rozłąka była zdecydowanie za długa. Swoją drogą brakowało im ostatniego towarzysza w ich drużynie, którego nie widzieli od trzech miesięcy.

— Jak myślicie Taidana dużo się zmienił? — Gray popatrzył po reszcie grupy wyraźnie ciekawy jak może teraz wygladać smoczy zabójca błyskawic.

— Ruszył na trening z Gaajelem i Mayą. Na pewno wróci odmieniony.

— O ile przeżył..

— Głupoty gadacie! — Dragneel uśmiechnął się szeroko — zobaczycie będzie umięśniony niczym Laxus!

W tej samej chwili usłyszeli wołanie i wszyscy spojrzeli przed siebie widząc kroczących Queen z Redfoxem. Usta brązowowłosej rozszerzyły się, kiedy zobaczyła członków swojej gildii w dobrej kondycji. Nawet nie spodziewała się, że tak się za nimi stęskni.

— Jak dobrze was widzieć moje dziec...

— Gdzie Taidana?! Chce z nim zawalczyć! — Różowowłosy zaczął skakać podekscytowany nie mogąc się doczekać zmiany jaka zaszła po trzech miesiacach treningu na czerwonowłosym chłopaku.

— Mówiłem ci, że jestem Pacyfistą...

Yota wyszedł zza umięśnionego mężczyzny i stanął zrezygnowany obok Gaajela. Nie dał rady uciec, bo jak byli już przy Krokusie miał plan spieprzyć najbliższym pociągiem, jednak Maya z Redfoxem byli szybsi i siłą zaciągneli go tutaj. W połowie drogi stwierdził, że będzie grzeczny tylko niech czarnowłosy postawi go na ziemi. Wśród ludzi zapadła cisza widząc niezmienionego z wyglądu chłopaka.

— Żadnych... Mięśni..?

— Wierzcie nam, też w to niedowierzamy — Queen westchnęła przeczesując swoje brązowowe włosy palcami — miał przez te miesiące takie treningi, że powinien chociaż odrobinę się wyrzeźbić...

— A Jak był chuchrem tak został chuchrem — Smoczy zabójca żelaza skończył za nią rozkładając dłonie. — on jest jakiś oporny.

— Wiecie... Ja tu dalej stoje...

— Ale nie uwierzycie! Taidanie wykluł się Exceed! Yota pokaż im!

— Maya Tsuki to nie okaz z cyrku — Czerwonowłosy prychniął jednak chłopak zaraz odrobinę odchylił włosy — nie ukrywaj się w moich włosach Tsuki. Oni nic ci nie zrobią.

Wszyscy stojący w grupce pierw zobaczyli szpiczaste niebieskie uszka by zaraz zaczęły się w nich także wlepiać wielkie złote ślepia. Kotka była malusieńka i jej głowka mogła spokojnie być wielkości pięści Yoty.

— To... Malutki Exceed.

— Jaki słodki!

* Miesiąc wcześniej *

Czerwonowłosy siedział po turecku nad czarnym jajkiem wpatrując się w jego wyżłobienia. Już pieprzone dwa miesiące musiała znosić humory Mayi i terroryzującego go Gaajela. Odnosił nawet wrażenie, że oboje specjalnie się nad nim pastwią na treningach by był bardziej aktywny.

— Jeszcze nie śpisz? — Uniósł wzrok na namiot w którego wejściu stał niski czarny kot. Pomarańczowe oczy zatrzymały się na jajku, które było przed Yotą i uśmiechnął się lekko — a.. Rozumiem. Nie poddajesz się, co?

Co wieczór czerwonowłosy siedział wieczorami, gdy wszyscy spali przy ognisku wpatrując się w Exceedowskie jajo. Dużo osób obstawiało, że zwierzę może być już martwe. W końcu nie wiadomo ile jajo wcześniej leżało w tamtym domu.

— Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jednak ona żyje i..

— Ona..? — Brew kota uniosła się do góry o powoli zaczął sie zbliżać w stronę chłopaka.

— Uważam, że jeśli się coś wykluje będzie kobietą.

— Skąd?

— Przeczucie — Taidana wzruszył ramionami. To co powiedział czarnemu kotu było prawdą, bo naprawdę ma takie przeczucie. Nie potrafiłby wyrzucić jajka. Miał nawet wrażenie, że obudziłA się w nim pewnego rodzaju wzięź z tym czymś - może jak trochę je jeszcze wygrzeje coś się wydarzy.

Lily uśmiechnął się w jego stronę. Każdy uważał Yotę za tchórzliwego chłopaka, ale Exceed widział w nim coś więcej. Coś, co trzeba było z niego wydobyć niestety siłą i to samo uważała Queen. Czerwonowłosy podniósł jajko kładąc sobie na kolana z uśmiechem pocierając po górze.

— Mama mi zawsze mówiła, że jak się obdarzy dziecko wystarczającą ciepłotą to..

Nie dokończył, bo obaj usłyszeli charakterystyczne pyknięcie pękającego jajka i spojrzeli w dół. Nim Taidana zrobił ruch w oczy strzeliło mu światło, które także oślepiło stojącego Exceeda.

— Taidana?! — Słysząc podniesiony głos Lily'ego Maya jak i Gaajel wypadli z namiotu widząc oślepiające światło, które po dłuższym czasie zaczęło słabnąć. Oczy trójki otworzyły się szeroko, kiedy zobaczyli dalej siedzącego Yotę, który nie trzymał już w dłoniach jajka, ale małego niebieskiego kotka, a w okół dwójki w powietrzu unosiły się małe światełka jakby świetliki oraz kawałki po skorupce.

— Więc ten Exceed jednak nie był martwy? — Gaajel jak i Queen pierwszy raz widzieli jak wykluwa się mały kot, więc stali w ciszy patrząc przed siebie. Mała kotka pierw popatrzyła na czerwonowłosego by zaraz odwrócić głowę do tyłu. Gdy tylko jej wzrok zatrzymał się na Redfoxie zapiszczała, coś w stylu potwór i momentalnie wskoczyła pod koszulkę Taidany. - nie jestem potworem!

— Nie wrzeszcz tak. Przestraszysz ją bardziej - Brązowowłosa skrzywiła się lekko patrząc jak główka kota wygląda na nich z pod koszulki Yoty. No cóż nazywając go kocią mamą wcale się nie pomylili.

* Teraz *

Mistrz zacmokał chcąc odwrócić uwagę wszystkich członków od małego niebieskiego kota, który nie chciał wyjść z rąk Yoty przytulając się do jego koszulki. Niby przez chwilę z zainteresowaniem przyglądała się Happy'emu i Charlie, ale zaraz zawstydzona schowała twarz w ubraniu smoczego zabójcy.

— Posłuchajcie mnie teraz uważnie. Rozgrywki zaczynają się jutro i niestety nie są znane konkurencje jakie na niej będą — Czerwonowłosy lekko drgnął. Całkiem zapomniał o tym, że od jutra zaczynają się zawody, a on będzie jedną z występujących tam osób. Nie podobało mu się to ani trochę.

— Co roku się zmieniają — Czerwone oczy tym razem spojrzały w stronę małżeństwa, które uważał za całkiem sympatyczne odkąd pojawił się w gildii. Alzac i Bisca byli jednymi z osób jakie zachowywały się całkiem normalnie jak na Fairy Tail. Zaraz po tym wzrokiem zatrzymał się na małej zielonowłosej dziewczynce. Ich córka była całkiem do nich podobna. Uśmiechnął się mimo woli patrząc na małą, która nie schodziła z pleców Dreyara.

Członkowie zaczęli między sobą wymieniać zawody, które pojawiały się co roku i mina smoczego zabójcy coraz bardziej rzedła, co nie umknęło uwadze Erzy. Gdy padło hasło by Taidana wystąpił w zawodach była pewna, że chłopak na pewno się zgodzi. Wiedziała, że tak naprawdę chłopak został w drużynie tylko dlatego, iż Maya sama zadecydowała za niego, co ma robić. Wiele razy kiedyś słyszała od brązowowłosej o Yotcie, gdy Queen się upiła. Ale nigdy po trzeźwemu o nim nie wspomniała — swoją drogą wiele razy próbowała go sobie wyobrazić, ale nigdy nie spodziewała się, że będzie wyglądać tak „niewinnie". Naprawdę on zna drogę do Smoka, który spełni każde życzenie..?

— Przed dwunastą każdy musi być w pokoju. Takie są wymogi zawodów.

— Przed dwunastą?

— Mamy trochę czasu! Można pozwiedzać centrum!

— To... ja... ekhm.. idę sobie zobaczyć pokój..? — Smoczy zabójca chciał szybko czmychnąć, jednak został złapany za kołnierz przez zirytowaną brązowowłosą, która od razu przejrzała jego plan. O ile to miał być jego genialny plan. Pieprzony tchórz.

— To świetnie się składa, bo Erza też tam idzie. — MIAU, CO?! — pójdziecie sobie we dwójkę. Erzo zaopiekuj się nim i pilnuj jak oka w głowie. Koty potrafią szybko znikać.

On w pokoju ze Scarlet... SAM?! QUEEN KURWA TY TAK NA POWAZNIE?!

___________

Czerwonowłosa otworzyła drzwi weszła do środka, a za nią w ślad Taidana zamykając za sobą drzwi. Przez całą drogę do budynku nie zamienili między sobą żadnego słowa i smoczy zabójca miał wrażenie, że Scarlet jak tylko tutaj przyjdą pośle go na tamten świat. Dobrze, że była z nim Tsuki. Nie był sam w towarzystwie kobiet — mimo, że o ironio kotka także była płci żeńskiej. Chłopak usiadł na wolnym łóżku i postawił kocice obok.

Czerwonowłosa przez ten czas zdążyła zinfiltrować pokój w różnego rodzaju pozycjach szukając podsłuchów i tym podobnych rzeczy cały czas ignorując smoczego zabójcę. W pewnej chwili tak się rozpędziła w sprawdzaniu pokoju, że chłopak podciągnął nogi na łóżku by kobieta przypadkiem mu ich nie ujebała — Bóg ją wie, co ma w głowie skoro milczy jak grób. Wreszcie, kiedy sprawdziła już wszystko zniknęła w łazience zostawiając dwójkę postaci w pokoju.

— Pani Erza zawsze jest taka przerażająca..? — Taidana spojrzał w stronę swojej kotkii, która wpatrywała się w drzwi. Mógł śmiało stwierdzić, że Tsuki nie była przerażona, a zwyczajnie zaciekawiona osobą w pomieszczeniu — nie lubi nas..?

— Em... wiesz.. to dość skomplikowane i.. Erza nie zrobi ci krzywdy, dobrze?

Niebieska kotka spojrzała kolejny raz na drzwi od łazienki, jednak nie dopytywała. Podczas siedzenia w głuszy, gdzie Yota trenował z pozostałą dwójką smoczych zabójców. Lily wytłumaczył jej parę rzeczy na temat jej smoczego przyjaciela i znała jedną zasadę — czerwonowłosy trzymał się od kobiet na dystans oraz stronił od alkoholi. Tylko nie wiedziała jaka jest tego przyczyna.

— Gdy się już zaczną zawody trzymaj się blisko Lily'ego i innych Exceedów, dobrze?

Mina Exceedki od razu zrzedła. Nie chciała się rozstawać z Taidaną. Dwudziestopięciolatek towarzyszył kotce cały czas. Niby z czarnym kotem miała dobry kontakt i nie bała się przebywać w jego towarzystwie to jednak wolała przesiadywać ze Smoczym Zabójcą. To jego głos wkoło słyszała jak jeszcze była w jajku, jego ciepło jak i zapach wtedy czuła przez co czuła się bezpieczna.

— Jutro jak skończy się pierwszą z rund zabiorę cię do centrum to ci wybierzemy jakieś ładne ubranie, dobra? — Zainteresowana Tsuki od razu podniosła głowę. Widziała dużo różnych ubrań w mieście i nawet pytała swojego smoczego partnera, dlaczego nie ma ubranka skoro nawet PanterLily ma gacie. Zadowolona kotka kiwnęła głową.

— Nie wiem czy zauważyłeś, ale dużo kobiet chichotało po drodze widząc cię z kotem w rękach — Wzdrygnął się słysząc głos dziewczyny. Całkiem zapomniał o Erzie skupiony na kotce i jego przerażony wzrok zatrzymał się na Scarlet — wybacz, że nic nie mówiłam, ale pierw musiałam sprawdzić czy nigdzie nie ma podsłuchów. To wszystko jest strasznie podejrzane.

— Po..podejrzane..?

Kobieta w samym ręczniku usiadła naprzeciw niego na fotelu przerzucając nogę na nogę wpatrując się w chłopaka, który czując jak robi się czerwony spojrzał się w bok.

— Erza... Czy mogłabyś...

— A.. przepraszam — Czerwonowłosa zaśmiała się z własnej głupoty i podmieniła ręcznik na piżamę nawet nie zmieniając swojej pozycji na fotelu — Maya powiedziała mi, że wiele razy chciałeś uciec by nie dotrzeć do Krokusu. Ma to coś wspólnego ze smokiem..?

Taidana spojrzał na nią uśmiechając się wymuszenie. To chyba jasne. Zawody, gdzie wybierają najsilniejszą gildię we Fiore — będzie dużo gildii. Kto wie czy też także mroczne gildie się tutaj nie pojawią..?

— Nie musisz się martwić Taidana. Jesteś członkiem Fairy Tail. Jesteśmy rodziną, a rodzina się chroni przed wszystkimi niebezpieczeństwami.

— Ale czy ta jest na to gotowa?

Szkarłatnowłosa pomrugała parę razy widocznie zdziwiona odpowiedzią chłopaka i już miała się odezwać, kiedy otworzyły się drzwi przez które wpadła czarnowłosa.

— BRACISZKU JAK DOBRZE CIĘ WIDZIEĆ! — Nim Yota zdążył się przyjrzeć kto jest napastnikiem Shadowmore rzuciła się na niego i oboje wylądowali na łóżku, a zdziwiona Tsuki zleciała z kanapy prosto w łapki Exceeda.

— Wybacz za nią. Biegła tutaj przez całą drogę jak tylko usłyszała, że Taidana pojawił się w mieście. Jestem Khairi.

Kotka wpierw wpatrywała się w czarnego kota po czym szeroko uśmiechnęła ukazując rząd swoich kiełków.

— Tsuki.

— Yoruś czemu rzucasz się tak na ludzi!? — Czerwonowłosy odepchnął lekko dziewczynę i wylądowała na miękkiej części łóżka — chcesz bym umarł..?

— Oj daj spokój braciszku — Czarnowłosa przekręciła się na łóżku tym razem wpatrując w siedzącą naprzeciwko Erzę — cześć Erza!

— Witaj Yoru — Yota musiał przyznać dziewczyna w ciągu tych paru miesięcy urosła ii nie było tutaj mowy tylko o silne magicznej. Zdając sobie sprawę o czym pomyślał lekko czerwony odwrócił głowę w prawo słuchając już rozmowy między kobietami, które wróciły torem na temat igrzysk.

— Właśnie mam coś dla nas by zbić czas! — Smocza zabójczyni wyciągnęła z torby trzy butelki piwa i uśmiechnęła się szeroko — macie ochotę.

— Jestem abstynentem.

— Oj przestań braciszku. Nie ma tu Mayi. Nie dobierze się do ciebie kolejny raz.

— SKĄD TY WIESZ TAKIE RZECZY?!

W pokoju zapadła krępująca cisza i wzrok Shadowmore padł na Scarlet, która już trzymała swoja butelkę alkoholu w dłoni.

— Wszystkie kobiety w gildii o tym wiedzą. Maya, gdy się napiła była bardzo rozmowna — Twarz Yoty w pewnej chwili zrobiła się już koloru jego włosów i starał się unikać pozostałych spojrzeń w pokoju — daj spokój Taidana. Oboje byliście pijani nikt cię za nic nie wini. Napij się z nami i spokojnie.. czuwam.

Nie wiedział czy powiedziała to w żartach czy poważnie, ale brzmiało to całkiem przerażająco. Smoczy zabójca spojrzał w bok widząc jak kot Shadowmore dobrze dogaduje się z jego kotką i uśmiechnął się lekko.

— Yoruś.. — Smocza zabójczyni spojrzała w jego stronę i w tym momencie chłopak wziął z jej ręki jedno piwo — zaopiekujesz się Tsuki jak będą trwać zawody?

Czarnowłosa pomrugała parę razy, ale zaraz kiwnęła zadowolona głową.

~~*~~

— Ludzie... gdzieście się szlajali do tej pory..? — Mina Erzy powodowała szybsze bicie serca przynajmniej u Taidany i chłopak mimo, że nie był winny wcisnął się w swój kąt łóżka jakby kobieta miała go zaraz pobić.

Każdy z członków próbował się jakoś wytłumaczyć. No prawie każdy. Happy z Natsu wyglądali jakby zaraz mieli wybuchnąć i wystarczyło parę chwil by smoczy zabójca wraz ze swoim Exceedem wydarli mordy na całe pomieszczenie. Jednak niezbyt to kogokolwiek interesowało.

— A właściwie, gdzie jest Wendy.?

— Już jest prawie dwunasta.. gdzie ona może się podziewać.

Brew Yoty unosiła się coraz wyżej widząc jak Lucy zaczyna sobie wyobrażać jakieś głupoty i do ich pokoju zdążyli wejść Lisanna oraz Elfman. W pokoju było coraz więcej osób i czerwonowłosy dziękował w duchu, że smocza zabójczyni zabrała szybciej Tsuki. Chociaż ona ma święty spokój. Czerwonowłosy zszedł z łóżka podchodząc do balkonu chcąc zniknąć z całego zgiełku, kiedy zabiły dzwony i oczy chłopaka otworzyły się szeroko, gdy za oknem zobaczył wielki hologram z głową dyni.

— Wiadomość dla wszystkich tutaj zgromadzonych gildii...DZIEŃDOBEREK! — MIAU?! Co kurwa .. Czerwonowłosy cofnął się kawałek od balkonu uderzając w plecami w Natsu — żeby zmniejszyć liczbę uczestników ze stu trzynastu do ośmiu otwieram niniejszym ogłaszam zawody wstępne.

— Stu trzynastu!? — Zdenerwowana Scarlet spojrzała na Taidanę, którego twarz była coraz bledsza i nawet fakt, że Dragneel zwisał z jego jednej strony go tym razem nie rozpraszał. Gdy pojawiło się tutaj tyle gildii może oznaczać, że któraś z nich może mieć chrapkę na Yotę.

Ale czy ta jest na to gotowa?

Czerwonowłosa zacisnęła wargi mrużąc oczy. Powiedziała Taidanie, że rodzina się chroni i nie ma zamiaru zmieniać zdania.

— A teraz wszyscy między sobą walczycie i macie jakoś dostać się na miejsce wydarzenia gorę Domus Flau — Ziemia zaczęła się trząść zmieniając całkowicie wszystkie struktury i zdenerwowany Yota poczuł jak ktoś mu kładzie dłoń na ramieniu. Spojrzał w prawo widząc spokojną minę Scarlet — możecie używać magii jakiej tylko dusza zapragnie. Wstępne zawody turnieju magicznego! Walka w podniebnym labiryncie.

— Wiecie co... ja poczekam na was w poko... — Czerwonowłosy nie zdążył dokończyć, kiedy poczuł jak ktoś go łapie pod pachę jak innych uczestników i uniósł wzrok widząc podekscytowanego Elfmana. Czy on właśnie jest pchany do paszczy lwa?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro