Rozdzial 8 Legenda o Kryształowym Smoku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng





Taidana szedł w milczeniu obok Queen, która wcale nie wyglądała na osobę tryskającą optymizmem. Zacisnął nerwowo kły na dolnej wardze odwracając głowę w prawo by nie patrzeć na brązowowłosą. Dalej się bał zapytać ile usłyszała z jego rozmowy z członkiem Rady, który widząc w jakim stanie jest Maya zmył się szybciej niż to zdążyli to zauważyć.

— Chyba musisz mi coś wytłumaczyć Taidana — Słysząc spokojny głos magini przełknął nerwowo ślinę odwracając wzrok w jej stronę.

— Ja... nic nie musze — Zobaczył pomiędzy budynkami swoje dotychczasowe mieszkanie przyśpieszając by jak najszybciej się w nim znaleźć zakopując w pościeli. Nie chce już być o to więcej pytany zwłaszcza, że sam gówno wie. — nie mów nic dziadkowi i jakoś mnie wytłumacz.

Chciał już wejść do domu, kiedy poczuł jak Queen łapie go za rękę wplatając swoje palce pomiędzy jego i zaciskając mocniej jakby się bała, że nagle sobie pójdzie. Odwrócił zdziwiony wzrok w jej stronę czując jak jego twarz zaczyna się robić czerwona tak jak włosy i brakuje tylko paru chwil by padł na wylew. Próbował nerwowo wyszarpać rękę, którą niestety dziewczyna trzymała bardzo mocno. Oni nie rozumieją, że nie lubi być dotykany przez innych ludzi czy jak? Wciągnął trochę powietrza zmuszając do spojrzenia w jej oczy w których miał wrażenie, że nic się przed nią nie ukryje i wymusił uśmiech na swojej twarzy. Ale sądząc po jej minie chyba kiepsko mu to wyszło.

— Puść moją rękę Maya... to... krępujące i przerażające w jednym...

Kobieta dopiero teraz sobie zdała sprawę, że trzyma go za dłoń i szybko ją puściła zakrywając rumieńce włosami.

— Rób, co chcesz.. — Prychnęła odwracając się już w stronę gildii nawet na niego więcej nie patrząc — egoistyczny dupku..

Chłopak mrugał zdziwiony patrząc za znikającą pomiędzy ludźmi dziewczynę próbując zrozumieć, co właściwie zrobił nie tak. Westchnął naciskając klamkę wchodząc już na pusty korytarz ruszając powoli po drewnianych schodach, które trzeszczały pod jego każdym ruchem. On egoistycznym dupkiem? Zabawne, jak na razie to każdy od niego wszystkiego wymaga nie pytając o zdanie. To kto tutaj jest egoistyczny?

Otworzył drzwi od swojego mieszkania wchodząc cicho do środka zamykając je za sobą i nie ściągając nawet butów ruszył do sypialni padając twarzą na puszystą pościel. Znaleźli go.. Niedługo pojawi się więcej ludzi, którzy go poszukują. Jęknął cierpiętniczo przekręcając się na plecy wyciągając dłonie przed siebie by uchwycić pomiędzy palce zachodzące słońce. Powinien jak najszybciej się spakować i stąd wiać dopóki ma jeszcze okazję, ale co dalej?

Usłyszał ciche pyknięcie jakby ktoś zmaterializował się w jego mieszkaniu i nerwowo poderwał się do pozycji siedzącej na łóżku czując jak serce podchodzi mu do gardła. Następni? Po chwili, jednak odrobinę mu ulżyło czując zapach wody kolońskiej, którą zawsze jest oblany Loke. Nie zdążył się nawet podnieść, kiedy Lew stanął w drzwiach przyglądając mu się zainteresowany.

— Maya mówiła, że źle się czujesz i przydałoby ci się moje towarzystwo, więc... Lucy mnie przysłała.

Genialnie Queen. Zrobiłaś to specjalnie bym nie miał czasu na ucieczkę, prawda? Pokręcił przecząco głową padając kolejny raz na łóżko rozkładając ręce patrząc na sufit. Rudowłosy szybko pokonał dystans dzielący go od początku pokoju do krzesła i usiadł na nim obserwując czerwonowłosego badawczo.

— A teraz na poważnie widziałem waszą dwójkę przed twoim mieszkaniem. Nie wyglądałeś na zbyt zadowolonego, za to Maya jakby mogła spalić pół Magnolii jednym rykiem — Taidana spojrzał na niego czując jak znowu robi mu się niedobrze wiedząc, że rudowłosy na pewno nie odpuści. Gwiezdny duch był zabawowym chłopakiem, ale jeśli chodzi o szanowanie kobiety wystarczy by dziewczyna zapłakała, a twoja twarz mogłaby spokojnie skończyć jako zbita porcelanowa lalka — co jest?

Smoczy zabójca tylko jęknął odwracając się plecami do lwa zwijając w pewnego rodzaju trąbkę jak robią koty. Loke pomrugał parę razy rozumiejąc aluzję żeby sobie iść, więc podniósł się z miejsca chcąc już wyjść z domu.

— Szukają mnie — Lew zatrzymał się przy drzwiach odwracając zdziwiony głowę z powrotem na łóżko, gdzie Yota był już odwrócony w jego stronę patrząc na rudowłosego. Chłopak zawsze wyglądał na przerażonego, ale teraz czaiło się w jego oczach coś jeszcze. Gwiezdny duch zawrócił kierując się w stronę łóżka by usiąść na wolnym miejscu.

— Kto cię szuka?

— Kto mnie nie szuka? Zaczynając od rady kończąc na pobocznych gildiach — Uśmiechnął się żałośnie w stronę Loke'go podpierając twarz na ręce — a jeśli możemy uważać życie za powód do ścigania to możemy, że za to.

To dzieje się coś innego? Z tego co mówiła na początku Heartfilia Taidana ukrywał się w lasach i nawet nie wiedział do czego służą klejnoty, które robiły za walutę w całym kraju.

— Kim ty naprawdę jesteś Yota?

— Słyszałeś legendę o Kryształowym Smoku? Chodzi mi o prawdziwą wersję. Nie te bzdury jakimi raczą innych ludzi — Brew Lwa uniosła się do góry widząc jak chłopak ignorując jego pytanie wpatrywał się w swoją dłoń jakby chciał złapać w nią słońce. Nie słysząc odpowiedzi popatrzył na rudowłosego, który pokręcił przecząco głową. Owszem im jako gwiezdnym duchom obiło się, kiedyś coś o uszy. Ale jak może wiedzieć, która z wersji jest prawdziwa?

Smoczy zabójca usiadł na łóżku przyciągając poduszkę bardziej do oparcia by zaraz się o nią oprzeć. Tylko jednej osobie wcześniej opowiadał wersję jaką słyszał z ust matki — i ten osobnik tak, jak on był powiązany ze smoczym światkiem. I obaj ukrywali się przed światem.

„Wiele wieków temu jak jeszcze po ziemi stąpały smoki w państwie Ishgar, a dokładnie w królestwie Fiore żył stary król, którego czasy rządów powoli zmierzały ku końcowi i tron po nim miała odziedziczyć jego jedyna córka. Minako była wysoką zielonowłosą kobietą z takim samym kolorem oczu. Najczęściej chodziła w rozpuszczonych podkręconych włosach i długich białych sukniach. Jej mąż Keiichirō zanim ożenił się z księżniczką był jednym z podwładnych króla jako dowódca głównych oddziałów.

Ojciec dziewczyny zażądał od swojej jedynej córki życzenia, które miało przyśpieszyć zasiądziecie jej oraz jej współmałżonka na tronie — dziecka. Król był chory, a wojna ze Smokami dawała o sobie znać zwłaszcza w chwili, gdy rozpoczął się Festiwal Króla Smoków.

Minako jak i Keiichirō mieli mało czasu by postarać się po potomka, a czas biegł nieubłagalnie przez co władca był coraz słabszy. Pewnego dnia poprosił swoją córkę do Sali tronowej. Opowiedział jej o kryształowym Smoku, który jako jedyny nie uczestniczył w batalii o władzę i zamieszkiwał pobliskie lasy — tylko on mógł spełnić marzenie władcy jak i jego córki.

Zielonowłosa ubezpieczona tylko w konia ruszyła sama w stronę lasu chcąc odnaleźć mityczne stworzenie. Ciężko jej było uwierzyć, że istnieją stworzenia spełniające życzenia, ale nie miała zbyt wiele do stracenia. Gdy dojechała do polany na którą poprowadziła ją mapa zeszła z konia zostawiając go przywiązanego do drzewa zaś sama ruszyła w stronę mitycznego jeziora.

— Jesteś tutaj..? — Nie potrafiła się oprzeć wrażeniu, że jest obserwowana mimo iż nikogo tutaj nie było. Nerwowo oglądała się na każdą stronę wreszcie opuszczając zrezygnowana głowę. Ojciec uprzedzał ją, że smok już dawno mógł odejść z powodu zamieszek.

Odwróciła się z zamiarem powrotu, kiedy trawa pod jej nogami zrobiła się niebieska jakby była z kryształu. Zdziwiona odwróciła głowę w stronę jeziora, które mieniło się na ten sam kolor by powoli z wody zaczęła się wyłaniać wielka głowa, a za nią tułów. Stworzenie był olbrzymie i księżniczka odnosiła wrażenie, że mogło spokojnie swoim ciałem zasłonić ich całe królestwo. Smok był niebieskiego jasnego koloru, ale od padania światła mienił się na różne inne. Zupełnie jakby sam był kryształem. Czerwone oczy zatrzymały się na stojącej w szoku Minako.

— Życzenie?

Zielonowłosa zamilkła wpatrzona w jego oczy. Nigdy nie widziała tak pięknego krwistego koloru. Można było zobaczyć w nich wszystko. Wszystkie pragnienia jakie człowiek aktualnie pożąda. Stawiała ostrożnie stopy w jego stronę chcąc obejrzeć stworzenie z bliska, jednak smok cofnął się odrobinę jakby nie chciał zostać oswojonym.

— Życzenie!

Księżniczka zatrzymała się słysząc ponaglający głos i obudziła się z letargu. Pokręciła głową jak pies chcąc pozbyć się wody. Jakie miała pragnienie? Czego chciała z całego serca?

— Dziecko....Chciałabym doczekać się dziecka.

Kryształowe stworzenie wyciągnęło swoje wielkie łapsko w którym pojawiła się fiolka z niebiesko czerwonym płynem w środku.

— Wypij to, a twoje życzenie niedługo się spełni.

Minako po powrocie z podróży o której nie wspomniała mężowi wiele czasu spędzała w swojej komnacie rozmyślając o istocie, która zaraz po całej rozmowie zniknęła pozostawiając ją w niepewności. Do czasu. Pewnego dnia królestwo mogło się radować z wiadomości, iż księżniczka spodziewa się swojego pierwszego dziecka.

Miesiące mijały, a Król nie potrafił posiąść się z radości na wiadomość o wnuku. Gdy nadszedł dzień rozwiązania zielonowłosa urodziła zdrowego chłopca, jednak był pewien problem. Dziecko nie było podobne ani do matki, ani do ojca. Najbardziej wyróżniały je oczy — krwistoczerwone zupełnie jak u Smoka. Przyszły król w szale uważając, że żona go zdradza spalił całe królestwo zabił żonę oraz jej ojca chcąc zrobić to także z dzieckiem. Jednak ono zniknęło tak samo jak smok. Śmiałek, który odnajdzie zaginione dziecko i przyprowadzi je do smoczego jeziora będzie mógł zażyczyć sobie tego czego dusza zapragnie.."

Loke poprawił okulary wzdychając jakby nad czymś usilnie myślał. Za to Taidana jak długi leżał na łóżku z rozłożonymi rękami. Ta historia, która krążyła miedzy gwiezdnymi duchami miała swój zalążek, ale zawsze zmieniała swoja treść. To było, aż nad to podejrzane, że czerwonowłosy miał o niej jakiekolwiek pojęcie.

— Skąd znasz te przypowieść?

Yota uniósł się by usiąść po turecku i rzucił niepewnie spojrzenia pierw na drzwi by potem to samo zrobić z oknem.

— Matka mi powiedziała — I to właśnie była przyczyna jego wszystkich problemów z radą oraz mrocznymi gildiami — każdy mi depta po stopach Loke. Nie chciałem wychodzić z dziczy, bo w porównaniu do tego miejsca tam nie jestem wyłożony na talerzu.

_________________

Chłopak niepewnie zajrzał do środka widząc jak gildia wróciła do starego trybu rzucając przedmiotami w ludzi. No cóż lepsze to niż nic. Wyszedł szybko do środka i pierwsze czego musiał uniknąć to latających krzeseł, które jak się tylko schylił na trafił na drzwi rozpadając z głośnym trzaskiem. Szybko pokonał dystans pomiędzy wejściem, a barem i usiadł na hokejce.

— Jak tam głowa? Lepiej się już czujesz? — Słysząc głos Mirajane popatrzył w lewo na zbliżającą się w jego stronę kobietę niosącą talerz z jajecznicą i pomarańczowym sokiem — Maya mówiła, że nie wróciłeś z powodu dokuczających ran.

Ach. Całkiem zapomniał, że zbywając Mayę prosił ją by go wytłumaczyła. W końcu nikt tak po prostu nie znika po rozmowie z członkiem rady. Taidana kiwnął powoli głową.

— Jest staruszek może..?

— Och nie. Musiał jechać w sprawie Lucio — Staruss smutno się uśmiechnęła patrząc na dalej zabandażowanego Yotę. Każdy kto wczoraj był w gildii wiedział o sytuacji z Ryusaką, który prawie zabił dwójkę smoczych zabójców.

— A Maya? — Nie miał ochoty słuchać o tym jak im przykro w sprawie kolegi z gildii. Bo skąd oni mieli wiedzieć kim on jest naprawdę? W sumie... To wszystko wina tej przeklętej książki. Ciekawe czy jak go złapali to czy także zgarnęli i ten przedmiot?

— Panienka Maya chyba jest uuuuuu siebie! — Czerwonowłosy prawie zakrztusił się swoją jajecznicą, kiedy przy jego twarzy wyrosła wielka krowa z toporem. Jeszcze nigdy nie widział ludzkiej krowy.

Nim chłopak zareagował został złapany przez ten dziki wybryk natury i przerzucony przez niego niczym worek ziemniaków. Zdziwiony miaułknął chcąc się oswobodzić jednak zwierzę było zbyt silne, a ludzie w gildii niezbyt przejęli tym, że ich kolega został porwany. Taurus wyważył drzwi wychodząc z budynku nie za bardzo martwiąc się tym, że czerwonowłosy rzucał się niczym ryba bez wody.

— Puść mnie do ciężkiej cholery!

— Panienka Lucy prosiła bym cię przyprowadził do Fairy Hills — Lu.. Lucy? Yota przestał się szarpać podpierając zrezygnowany podbródek dłonią dając się nieść zmutowanej krowie przez miasto. Właściwie...

— Co to Fairy Hills..? — Nie znał tej nazwy i miał dziwne wrażenie, że gdzieś już o nim słyszał. Lecz jego umysł był niczym czarna dziura i smoczy zabójca bał się nawet sobie przypomnieć cokolwiek z wczoraj. Nie dość, że prawie zginął pod gruzami to jeszcze ten grubas się niego uczepił. Znowu.

— Nie słyszałeś nigdy o miejscu, gdzie mieszka największa część żeńskiej społeczności naszej gildii? — Brew Taidany uniosła się do góry widząc jak Byk ślini się na samo wspomnienie tamtego miejsca. Obrzydliwość.. Teraz wreszcie wie z kim ma do czynienia. To musiał być duch Byka o którym, kiedyś wspominał mu Loke. Swoją drogą.. Czy wszystkie zodiakowe duchy są zboczone i wariują na widok innych kobiet, cxy też on po prostu na takich trafia? Nie ma nic do rudowłosego Lwa, ale te babska uczepiają się tajże jego, co jest iście krępujące. Przy jednej takiej sytuacji chłopak znalazł się na drzewie, gdy jedna z dziewcząt chciała go bliżej poznać.

— Zaraz... Kobiet? ALE JA NIE CHCE! — Ledwo co przyzwyczaił się do Lucy, która mieszka obok. A ich tam jest więcej. WIĘCEJ! Znowu zaczął wierzgać jak wściekły ogier — MAM KOBIETOFOBIE! PUŚĆ MNIE! TO JEST PORWANIE!

Byk zacmokał zdenerwowany musząc się naprawdę wysilić by utrzymać przerażonego kociaka. Loke miał rację. Ciężko jest go ściągnąć w miejsce, gdzie jest dużo kobiet. Jako mężczyzna powinien reagować na te cuda Boskie z podziwem, a jego zachowanie jest chore. Terapia jaką funduje mu Lew wcale nie przynosi rezultatów.

— Czegoś nie rozumiem w twoim toku myślenia — Yota przestał wierzgać nerwowo okręcając głowę w stronę ducha na tyle na ile pozwalała mu teraźniejsza pozycja — skoro tak strasznie boisz się kobiet to czemu jedynie na Panienkę Shadowmore nie reagujesz strachem?

— To chyba jasne. Jest jak moja siostra — W tym momencie Taidana Taurusowi przypominał rozmowę Lucy z Natsu na temat środka lokomocji. Czyżby wszyscy smoczy zabójcy mieli spierdolony charakter? — Czemu mam się bać własnej siostry?

Byk pokręcił tylko głową czym zdziwił maga i dalej niósł w miejsce pobytu, gdzie powinien znajdować się ich cel. Nie lubił zawodzić panienkę Lucy, więc przyśpieszył kroku przy okazji odrobinę trząsając zrezygnowanym Taidaną. To już wiadome. One zginie. Zginie jak nic.

Taurus stanął przed Fairy Hills, których drzwi otworzyła Erza.

— Przyniosłem go -—Nie czekając na nic więcej rzucił chłopakiem o ziemię przez co dwudziestopięciolatek zamiauczał lądując na czterech literach — wybacz Taidana. Myślałem, że zamortyzujesz upadek.

— Dzięki.. — Czerwonowłosy chciał się podnieść, jednak Scarlet była szybsza i złapała Smoczego zabójcę za przód koszuli podciągając jak lalkę do góry. Przerażony czerwonowłosy przełknął ślinę. Kobieta była wściekła. Cholera wie, co zrobił tym razem, ale to nie wyglądało dobrze.

— Dziękuje za pomoc Taurusie — Czujne bursztynowe oczy z Yoty spojrzały na Byka, który z zazdrością patrzył na dalej przerażonego chłopaka — a teraz wybacz, lecz mamy parę spraw do załatwienia z Taidaną.

Przez plecy czerwonowłosego przeszedł dreszcz. Mimo, że kobieta nie mówiła tego jakimś złym tonem on już wiedział — Scarlet go zeżre z dudami. Zaraz po tym zaczął być ciągnięty do wyjścia i Taurus pomachał mu na do widzenia. NIECH ZAWOŁA LOKEGO! Zrezygnowany dał się w ciszy ciągnąć przez budynek nawet zbytnio nie przyglądając się jego wnętrzu. Czuł jak żołądek powoli podchodził mu do gardła mimo, że nie zjadł zbyt dużego śniadania. Nigdy nie był sam na sam z Erzą i tym bardziej na nieznanym terenie. Może chce go znowu opierdolić w sprawie misji z Yoru..?

Nim się spostrzegł usłyszał jak czerwonowłosa otwiera drzwi i jakby obudził się z transu chcąc jeszcze uciec przed nią. Niestety kobieta była cholernie silna i zaraz dwudziestopięciolatek znalazł się w środku pokoju. Mina Taidany zrzedła jeszcze bardziej, gdy w środku zobaczył siedzącą na łóżku Mayę i Lucy.

— Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha tchórzliwy kocurze — Drgnął słysząc za sobą głos Laxusa. Naprawdę zadali sobie tyle trudu by go tutaj przywlec?! Co oni chcą zrobić na nim zbiorowy samosąd?!

Nie zastanawiając się chwili dłużej odwrócił się na butach chcąc uciec stąd, gdzie pieprz rośnie. Wali te gildie. Spotykają go tutaj same nieszczęścia włącznie z Queen i byłym członkiem Rady na czele. Niestety w drzwiach dalej stała Scarlet, więc chłopak nie mając zbytniego wyboru czmychnął w ciemny kąt pokoju chowając się za fotelem skąd jarzyły się tylko jego para przerażonych czerwonych ślepi.

— Powiedziałam im o tym, co zastałam podczas twojej "rozmowy" z byłym członkiem rady Yota — Okej słysząc to co właśnie wyznała brązowowłosa miał ochotę zwymiotować. Zrobiła to specjalnie chcąc go przygwoździć do muru. Kobieta wstała z łóżka podchodząc ostrożnie do fotela, gdzie siedział ukryty chłopak — chcemy ci pomóc Taidana..

— Jak chcieliście mi pomóc to trzeba było mnie nie wyciągać na siłę z lasu — Czując za sobą chłodną ścianę wiedział, że nie ma gdzie uciec i był skazany na grupę osób siedzącą w pomieszczeniu — teraz za późno skoro on wie, gdzie jestem. To kwestia czasu, gdy zbiegną się inni..

Laxus wymienił zdenerwowane spojrzenia ze Scarlet oraz Lucy. Nie wiedzieli o co dokładnie chodzi, ale gdy tylko Maya ich zawołała mówiąc o futerkowej sprawie nawet przez głowę im nie przeszło iż chodzi o tego wystraszonego chłopaka. Dreyar słysząc jak czerwonowłosy był traktowany przez członka rady miał ochotę złapać grubasa i wysadzić go na kolejny kontynent. Mało rozmawiał z Yotą, ale czuł z nim zżyty z powodu ich wspólnej magii.

— Jacy inni? — Młody Dreyar zmrużył wzrok wracając spojrzeniem na przerażonego Smoczego zabójcę, który uznał fotel za jedną deskę ratunku przyciskając się do niej niczym do muru. — o co tu chodzi Yota?

— Mu wcale nie chodziło o przesłuchanie w sprawie Lucio Laxusie — Maya westchnęła ni zirytowana ni zmęczona. Widząc wczoraj stan w jakim był Taidana to jeśli tych ludzi jest więcej, a chłopak coś wie oznaczało to, że Dragneel skazał chłopaka na niebezpieczeństwo — ukrywałeś się w tamtym lesie przed nim. Prawda Taidana?

Czerwonowłosy zagryzł spierzchnięta wargę zaczynając obserwować wszystkich w pomieszczeniu. Lucy dalej nie wystając z łóżka obserwowała go będąc coraz bledsza. To ona wraz z Erzą i resztą wyciągnęli go na siłę z tego lasu. Nieświadome wystawili Smoczego zabójcę na odstrzał.

— Tak... Strasznie mi się naprzykrzał przez ostatnie parę lat — Wysilił się na uśmiech wiedząc, że bardziej wyglądał on na przerażony. Już wyczuwał polowanie tego grubasa na jego osobę. Najgorsze, że nie może odejść z gildii, bo i tak wiedział, że brązowowłosa go wszędzie znajdzie. — wierzy, że znam drogę do kryształowego smoka.

Oczy wszystkich w pomieszczeniu otworzyły się szeroko, zaś zrezygnowany Taidana wyszedł wreszcie zza mebla siadając na ziemi oraz opierając o ścianę. Twarz chłopaka dalej była blada niczym u ducha i nie trzeba było być Bóg wie jak spostrzegawczym by widzieć, iż zaczyna drżeć.

— Ten kryształowy smok?!

— Owszem moja smocza matka mówiła mi jak się do niego dostać, ale ja nic nie pamiętam — Yota zaśmiał się ironicznie. To nawet z jego ust brzmi to tak głupio, że aż sam sobie by nie uwierzył — ale ten człowiek mi nie wierzy i uważa, że nie chce powiedzieć, gdzie to stworzenie jest. Smok spełniający życzenia. Zabawne, nie?

Zaraz po tym schował twarz w dłoniach przy okazji podciągając nogi. Wszyscy milczeli wpatrując się w tą małą kupkę nieszczęścia wymieniając między sobą kolejny raz wzrok. Zmuszając Yotę do dojścia do gildii zaryzykowali jego życie — nie ważne czy to prawda. Ktoś w to wierzy i kto wie, co zrobi by wyciągnąć informację z chłopaka. Queen chciała już podejść do skulonego czerwonowłosego, ale tym razem Dreyar ją wyprzedził stając przy chłopaku. Wyciągnął dłoń zaczynając rozczochrywać mu włosy niczym starszy brat i smoczy zabójca niepewnie wyjrzał zza swoich dłoni.

— Dołączyłeś do naszej rodziny i wiedz, że będziesz miał u nas wsparcie — Zdziwiony pomrugał widząc jak blondyn lekko czerwony zachowywał się jakby naprawdę musiał się postarać by to powiedzieć — wszyscy będziemy cię chronić czy ta historia jest prawdziwa, czy też nie.

Taidana popatrzył po wszystkich osobach będących w pokoju i zatrzymał wreszcie spojrzenie na Mayi. Brązowowłosa uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco i Yota musiał przyznać — pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczuł ulgę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro