Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leciałem z nią przez 4 godziny. Tamala była bardzo zmęczona po tak wyczerpującej podróży. Czułem, że opada z sił więc starałem się ją pocieszać. Widać, że jest mniejsza od tego zielonego smoka. On jest potężny i bardzo umięśniony. Jego skrzyda są ogromne a szpony z łatwością mogłyby rozerwać mały samolot na pół. Moja smoczyca przez cały czas była niespokojna. Widziałem bardzo wyraźnie, że ona dziwnie się zachowuje. Szybowaliśmy tak w milczeniu. Ani ja ani tajemnicza nieznajoma nie odzywaliśmy się do siebie.

Zobaczyłem, że zbliżamy się do gęstej mgły otaczającej okolicę. Trochę się zaniepokoiłem, ponieważ nie byłem pewny drogi. Dziewczyna odwróciła się i machnęła ręką, na znak, że mamy lecieć w jej kierunku. Gdy zobaczyliśmy jak znika w mgle nie wiedziałem co robić. Tamala zupełnie straciła orientację i zaczęła panikować. Nagle usłyszałem coś dziwnego. Znowu te same słowa, które bardzo mnie denerwowały, choć z drugiej strony dzięki nim zawsze wpadam na dobry plan
-Użyj mózgu Zack- usłyszałem ponownie. Uświadomiłem sobie, że nie można polegać tylko na jednym.
- Tamala zamknij oczy- powiedziałem a ona z wyraźnym zdziwieniem wykonała moje polecenie.
-Wycisz się i skoncentruj- sam również zamknąłem oczy. Nagle świat stał się inny. Wszystko wydawało się wyraźniejsze niż zwykle. Słyszałem bicie smoczego serca i szelesty z różnych stron. Trwaliśmy w takiej ciszy parę minut gdy nagle usłyszałem machnięcia skrzydeł. Wiedziałem już gdzie trzeba się kierować.
-Leć w prawo-powiedziałem-Teraz prosto i w lewo.
Wylecieliśmy z mgły. Byłem niesamowicie szczęśliwy z mojego pomysłu. Popatrzyłem się na Tamalę, a ona była nieruchoma i zdrentwiała. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem coś niesamowitego. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie widziałem nic tak pięknego jak ten widok.

Przede mną było widać ogromne góry z wodospadem. Szczyty były wysokie i zazielenione a po środku była jedna wielka góra, z której litrami lała się woda. Wodospad był ogromny a wodą w nim krystaliczna. Po środku tego wszystkiego znajdowało się coś, co przypominało miasto. A żeby tego było mało wszędzie latały smoki. To było uczucie, którego nie dało się opisać.

Po jakiejś chwili zorientowałem się, że zastygłem z otwartą buzią tak jak Tamala bo nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Choć z drugiej strony widziałem smoka więc nic nie powinno mnie zaskoczyć. Dziewczyna, z którą podróżowałem dała wyraźny znak, że dalej mamy lecieć w jej stronę. Zaprowadziła nas do ogromnego pałacu, który znajdował się w mieście.
-Wejdź razem ze smokiem.-powiedziała otwierając ogromne drzwi. Szliśmy przez szeroki korytaż, a na każdym kroku była straż.

Dotarliśmy do prawdopodobnie sali tronowej. Na śrdomu niej był tron razem z królem. Dziewczyna pokłoniła się mu a ja nie wiedząc o co chodzi zrobiłem to samo.
-Ojcze, to właśnie jest on. Jeździec ostatniej samicy z gatunku kolczastogona tęczowego.

____________________________________________________________________________
Dziękuję za przeczytanie tego rozdziału. Miał być w czwartek a le naszła mnie taka wena, że o 23 wzięłam telefon i zaczęłam pisać xd. Zachęcam do komentowania i widzimy się już niedługo :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro