Rozdział 12 Oznaka zła

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Taidana niepewnie rozejrzał się po okolicy widząc różnego rodzaju budowle. To wszystko mieści się w tym labiryncie. Zaraz po tym usłyszał zachwycony gwizd Fullbustera, który przy okazji skrzyżował dłonie, także oglądając scenerie.

— Trzeba przyznać robi wrażenie.

— Jeśli to labirynt to za pomocą kompansu dostaniemy się do celu — Erza podejrzliwe obserwowała okolicę jakby z każdej strony mogło pojawić się zagrożenie.

Lucy zadowolona słysząc o kompasie przyzwała swojego ducha, a Yota otworzył szeroko oczy widząc pingwino podobne stworzenie z przedmiotem na głowie. Zwierzę pokręciło kompasem na głowie i wskazało drogę, jednak Scarlet szybko zgasiła ich zapał mówiąc, że wzięła swój kompas ze sobą oraz by Heartfilla nie przesadzała z używaniem magii.

Ruszyli prowadzeni przez czerwonowłosą w stronę jak myśleli celu, kiedy smoczy zabójca błyskawic zatrzymał się widząc cienie.

— Co jest Taidana..? — Natsu zatrzymał się patrząc na czerwonowłosego, co także zrobiła reszta.

Oczy chłopaka wyłapały grupkę ludzi, którzy także musieli go zobaczyć.

— Hej czy to Twilight Ogre?!

— Hej czy to nie ta beznadziejna gildia Fairy Tail?

Taidana nie musiał nawet się ruszyć by uciec, bo jego towarzysze dosłownie wbili przeciwników w ziemię. Niestety uderzenie Dragneela było tak trefne, że uderzył w kondygnacje labiryntu i Yota zjechał kawałek cudem łapiąc się kostki. W tym samym momencie blondynka, która jak on stała z boku także spadła i tylko szybka reakcja czerwonowłosego łapiącego ją za dłoń uratował kobietę przez runięciem w dół.

— Muszę podziękować tamtej dwójce.. Zdecydowanie to wspinanie po skałach dało efekty..

Niestety dalsze ataki osób Fairy Tail powodowały, że dwójka magów huśtała się niczym na huśtawce i Yota musiał naprawdę mocno ściskać dłoń Lucy by nie spadli w dół.

— Lucy.. Ufasz mi..? — Heartfilla czuła jak po plecach spływają jej kropelki potu i wiedziała, że długo nie da się już utrzymać, a walka dalej trwa — dasz radę się na mnie wspiąć..?

— Co...co ty kombinujesz Taidana..?

— Po prostu na mnie wejdz!

Nie chcąc przedłużać zmusił swoją dłoń do podniesienia i blondynce udało się złapać go za spodnie. W parę następnych chwil dziewczyna trzymała się jego barków i była w szoku, że mimo chucherkowatej budowy smoczy zabójca ma w sobie tyle siły. Wolną dłonią, którą dzięki wspinaczce Heartfili miał pustą, złapał za klamrę paska wyciągając żyłkę i rzucił przed siebie, a sznurek posłusznie uwiązał się kolumny wysoko nad nim.

— Puszczę się zaraz i przy takiej wysokości powinniśmy od razu dostać się na górze — Usłyszał przerażony pisk Lucy i uśmiechnął się pod nosem. No cóż to pierwszy raz, kiedy nie tylko on ma serce pod gardłem — także... trzymaj się mocno!

Nie chcąc przedłużać puścił klocek i w powietrzu od razu nacisnął resztkę klamry. Przedmiot jak na zawołanie zareagował zaczynając ich wciągać do góry, jednak by nie oberwać od podłogi nad nimi Taidana musiał się rozbujać i odbić od kolumny po lewej znajdując się w powietrzu. Zaraz po tym znalezli się już na takiej wysokości, iż spokojnie widzieli członka Twilight Ogre zbliżającego się do Graya. Czerwonowłosy zamachnął się nogą uderzając mężczyznę prosto w twarz przez co przeciwnik przeleciał przez pół kondygnacji lądując w jakimś budynku robiąc dziurę.

— To było niesamowite Taidana! — Heartfilla przycisnęła szyję chłopaka do siebie przez co Taidana zrobił się czerwony nie dość, że od zbytniej bliskości na którą nikomu nie pozwalał to i gniecących piersi kobiety oraz braku dechu od zablokowania szyi.

— Lucy dusisz Taidanę — Scarlet uśmiechnęła się widząc minę Yoty próbującego złapać oddech. Widząc jego wygibasy w powietrzu mogła być spokojna, że czerwonowłosy sobie poradzi podczas Igrzysk.

— Hej! Twightl Ogre mieli mapę!

— Mapę?

— Idealnie dostaniemy się tam szybciej niż się wydawało! — Lekko przerażony Taidana cofnął się kawałek wyczuwając dziwną aurę od grupy, którą także wyczuła Heartfilla.

Następna część zadania zleciała im bardzo szybko i smoczy zabójca tylko się modlił by nie spadł na nich gniew Bogów, gdy członkowie jego drużyny sprzątali wszystkich kogo spotkali po drodze. Wreszcie po wielu obitych twarzach jak i straconych zębach, co i nawet złamaniach grupka magów stanęła przed metą.

— Gratulacje zajeliście ósme miejsce.

Reszta grupy prawie wrzasnęła z szoku słysząc, że byli na ostatnim miejscu, które ich kwalifikowało do zadania, zaś Yota także jęknął w duchu — wcale nie dlatego, że ledwo się dostali, a dlatego iż mało brakowało by nie musiał uczestniczyć w tym dzikim zgiełku na którego myśl miał ochotę zwymiotować. Jakby wiedział jak mało go dzieliło od słodkiej wolności zaczął by nawet żonglować by odwrócić uwagę towarzyszy od zwycięstwa. Nawet jeśli tym sposobem by naraził się Scarlet. Są rzeczy dla których warto ryzykować własną skórą.

_____

Prezentacja gildii wcale nie wygladała lepiej. Gldie były wyzywane na arene przez dziwnego niskiego kolesia z głową dyni, ktorego z resztą widział na koniec zadania. Nie było to przyjemne spotkanie zwłaszcza, gdy jego spojrzenie zatrzymało się na nim i ciało chłopaka momentalnie się spięło. Z tym dyniowym ludzkiem było coś nie tak i chyba on się tylko tym przejmował — inaczej mówiąc tylko jego ciało dziwnie reagowało na widok demona z głową dyni.

— I FAIRY TAIL! — Słysząc nazwę swojej gildii poczuł jak coś nieprzyjemnego osadziło się w jego żołądku ciągnąc go w dół i dopiero lekkie klepnięcie Natsu w plecy obudziło go z letargu. Grzecznie ruszył za resztą swoich towarzyszy na oświetloną od słońca arenę.

Nie wiedział ile czasu spędzili w labiryncie, ale skoro nad tym owalnym budynkiem. Słońce grzało jak w środku upalnego lata, a ktoś jakby niemiłosiernie rzucił w jego stronę magię światła mógł spokojnie stwierdzić, że zbliżało się południe. Przetarł lekko oślepione oczy i rozejrzał się po arenie. Ludzie na hasło ich gildii buczyli i gwizdali — no cóż słysząc rewelacje ze wcześniejszych lat wcale się im nie dziwił.

Słysząc zirytowany oraz zmobilizowany głos Natsu uśmiechnął się lekko. Czasami nawet podziwiał tego stalkera za jego determinacje, którą raczej wszyscy podciągali pod głupotę. Ile on by dał by czasami być takim Dragneelem. Życie wydawało by się wtedy łatwiejsze. Zaraz po tym na arenę weszła grupa Fairy Tail B i smoczy zabójca błyskawic prawie dostał czkawki widząc w drużynie Mayę.

— Teraz już wiesz czemu tak naciskałam na treningi, prawda?

Po plecach chłopaka spłynął nerwowy pot widząc wśród grupy nie tylko ją, ale także Gaajela, Laxusa, Mirę i zamaskowanego kolesia, którego złote oczy przypatrywały mu się z wyraźną ciekawością. Te spojrzenie już gdzieś widział.

— Jak dobrze cię widzieć w pełnym zdrowiu Taidano — Ten głos. On też tutaj jest?! Słysząc głos mężczyzny, którego spotkał pewnego razu w lesie spowodował, że smoczy zabójca przez chwilę zapomniał jak się oddycha.

— Co ty tutaj robisz Je.. — Nie zdążył dokończyć, bo ręka Laxusa zatkała mu usta, a muskularne ramię objęło go z wyraźnym zadowoloniem. Co tutaj za dantejskie sceny się odprawiają?

— Mystogan z przyjemnością zdecydował się dołączyć do naszej grupy. Więc Taidana... Skup się na walce inaczej podczas Igrzysk ja się skupie na tobie — Nacisk na imię niebieskowłosego nasiliło u Yoty jeszcze większą migrenę. To on nie nazywa się Jellal? On należy do Fairy Tail, a nie do Crime Sociere? I gdzie dwie tamte kobiety, co z nim podróżowały?

— A TERAZ NAJLEPSZA GILDIA WE FIORE — Mężczyzna uśmiechnął się szeroko wśród podniesionych głosów widowni i wszyscy stojący na arenie odwrócili głowy.

Wśród oklasków na scenę wyszła grupa ludzi wyraźnie uradowana wiwatującym tłumem. Widać lubili poklask. Ale wśród nich była dwójka osób przez którą Taidana myślał, że zemdleje i lekko się zachwiał. Traf chciał, że dalej ramię Dreyara go obejmowało, więc jak tylko mężczyzna poczuł, że zabójca błyskawic tracił równowagę szybko go przytrzymał łapiąc drugą dłonią.

— Taidana, co jest? — Reszta członków Fairy Tail spojrzała w stronę stojących zabójców i blondyn mógł przysiąc, że Yota drżał na całym ciele, a jego przerażony wzrok wpatrywał się w zbliżającą grupę. A dokładniej w dwóch ich członków idących z przodu.

Bliźniaczy Smoczy zabójcy zatrzymali się niedaleko nich i Sting rzucił w stronę Natsu wyzywające spojrzenie. Sting Eucliffe był wysokim blondynem o błękitnych oczach, a na jego twarzy aktualnie błąkał się wyzywający uśmiech przez który odnosiło się wrażenie, że Dragneel zaraz spali pół okolicy. Cóż.. W sumie mógłby.

— My to się już chyba znamy.

— Sting nie prowokuj ich — Wzrok wszystkich zatrzymał się na drugim chłopaku, który był wyraźnie niezbyt zadowolony z rozchasania partnera. Rouge Cheney był także zbliżony wzrostem do swojego towarzysza, ale względem niego miał średniej długości czarne włosy, gdzie jedną część twarzy zakrywała grzywka. Jedyne oko co było widać miało kolor mocnej czerwieni i czerwonowłosy modlił się w duchu by go nie rozpoznali.

— Daj spokój Rouge. To jasne, że wygramy! — Nagle mina blondyna zrzedła, kiedy wśród stojących ujrzał Taidanę. Smoczy zabójca cicho miałknął chcąc dosłownie wsiąknąć w Laxusa, który dalej trzymał rękę na jego cherlawym ramieniu byleby nie było go widać — hej Rouge to nie ten chłopaka, którego szuka nasz mistrz?

Szkarłatne oczy jak wcześniej niebieskie także spojrzały w tamtym stronę i Yotcie zebrało się na wymioty. Smoczy zabójcy mają wyczulony słuch, więc pewnie teraz każdy słyszy jak serce bije mu jak oszalałe.

— Tak. Dokładnie ten. Kto by pomyślał, że Fairy Tail ma tak cennego członka gildii — Na te słowa muskularny blondyn momentalnie zaciągnął czerwonowłosego za siebie, a do wnuka Mistrza dołączyła reszta smoczych zabójców tworząc pewnego rodzaju ścianę. —nie musicie się tak denerwować. Przecież nie rzucimy się na was tutaj.

Dobrze powiedziane. Nie rzucimy się na was tutaj. Yoru z góry nerwowo obserwowała swoją gildię widząc na przeciwko niej wcześniej spotkanych w mieście smoczych zabójców. Gdy tylko jej wzrok padł na Cheneya serce dziewczyny mocniej zabiło, a policzki zrobiły się czerwone. Zainteresowany Khairi spojrzał w jej stronę by zaraz zachichotać.

— Czyżbyś zmieniała wygląd na pomidorka?

— Wypchaj się Khairi.

— To da się wygladać jak pomidorek? — Tsuki otworzyła szerzej oczy wyobrażając sobie czarnowłosą kobietę w stroju pomidora, gdzie ledwo utrzymywała równowagę z okrągłości stroju.

— Wiesz Tsuki siostrzyczko — Lily wraz z resztą Exceedów obserwował jak kot przytula do siebie młodą kocicę usmiechając się bezczelnie w stronę Shadowmore, której zgrzytanie zębów można było spokojnie usłyszeć po drugiej stronie areny — gdy podobają ci się źli chłopcy nic nie jest takie samo.

Nim kot coś jeszcze powiedział dostał paczką darmowych wafelków i pewnie doszłoby między nim, a jego smoczą przyjaciółką do mordobicia, gdyby nie głos zainteresowanej Levy.

— Co tam się dzieje na dole?

Czarnowłosa jak i reszta spojrzała w dół, gdzie stał Taidana zasłoniety w pewnej chwili przez wszystkich smoczych zabójców. Normalnie by nie zwrocili na to uwagi, ale Shadowmore była niemal pewna, że Laxus nerwowo zaciska dłoń na ramieniu chłopaka. Zaraz po tym Yoru uniosła wzrok na arene i jej spojrzenie padło na miejsce, gdzie stała gildia szablozębnych i pierwszy raz przeszedł ją dreszcz na widok ich Mistrza.

Człowiek ewidentnie wpatrywał się w jej braciszka! Najbardziej obrzydliwym spojrzeniem na jakie mogło kogokolwiek stać. Macarov wraz za dziewczyną popatrzył w tamtą stronę.

— Czy to oznacza coś złego?

Staruszek nie odpowiedział, ale duch obok niego nerwowo się poruszył wyraźnie nad czymś rozmyślając. Wyczuwała chciwość ze strony tego człowieka i co gorsza jego celem był nie kto inny, a Taidana Yota. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro