Rozdział 17 Smoczy atak

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Maya ruszyła przed siebie zaciskając dłonie coraz mocniej w spodenkach. Tyle czasu uganiała się za Gaajelem. Nie wiedziała ile się błąkała sama między uliczkami przeklinając samą siebie za głupotę.

— Maya? A co ty tutaj robisz? — Uniosła wzrok widząc Taidane w towarzystwie Lokiego. Cóż można się pocieszyć faktem, że jednak chłopak nie spał na jakimś krzaku — nie jesteś z Gaajelem?

— Nie...

— Cóż. Wybieramy się na obiad. Może chcesz iść z nami na naleśniki? — W tym momencie Queen nie wytrzymała i rozpłakała się przy chłopcach ściągając na nich wzrok idących przez miasto ludzi — nie widziałem by ktoś tak się wzruszył na widok jedzenia.

— Taidana.. — Rudowłosy patrzył niepewnie na dziewczynę, która chyba próbowała ogarnąć swoją rozpacz, która niestety wygrywała — odnoszę wrażenie, że przebywanie tyle samemu w dziczy ci zaszkodziło.

Chłopak niepewnie wzruszył ramionami po czym kolejny raz spojrzał na rozpłakaną brązowowłosą. Może ten przerośnięty goryl postanowił dzisiaj spędzić wieczór sam z flaszką?

Minęło trochę czasu i trójka siedziała przy stole jedząc podany obiad, a Maya odrobinę się uspokoiła zaczynając im opowiadać całą sytuację od początku. Mimo, że nie płakała już jak wcześniej dalej wyglądała jak worek ziemniaków.

— Więc.... Gaajel woli McGarden? — Lew pomieszał w swojej kawie wyraźnie zamyślony. Raczej wszystkie kobiety do niego lgnęły i bał się tak naprawdę tylko Mayi oraz Erzy. Widząc Queen w takim stanie, aż niedowierzał, że kobieta ma jakieś uczucia, a tym bardzie romantyczne — Znając ciebie podejrzewałbym, że prędzej mu przywalisz niż wyjdziesz z płaczem.

— On nic nie wie..

Czerwonowłosy jak i rudowłosy popatrzyli na siebie, co nawet z widoku Mayi wyglądało jak z marnej komedii. Widać tego się nie spodziewali dzisiejszego dnia.

- Żebym dobrze zrozumiał. Nic mu nie powiedziałaś, ale teraz jak podoba mu się Levi wpadłaś w rozpacz?

— Ty nie wiesz jak to jest Taidana — Queen prychnęła zniesmaczona łapiąc za swój kieliszek — nigdy nikogo nie kochałeś.

— No w sumie to nie... Ale patrz przez to nie mam takich problemów jak ty.

Pieprzony filozof się znalazł. Osobiście by go pierdolneła talerzem z jedzeniem, ale nie dość iż miał rację to jeszcze nie miała ochoty nikogo bić. Loke uśmiechnął się pokrzepiająco w jej stronę i pierwszy raz dziękowała w duchu, że on tak lubi kobiety.

— Najlepiej jakbyś spróbowała w nim wzbudzić zazdrość.

Brązowowłosa patrząc na Lwa pomrugała parę razy jakby do niej nie dotarło to co on mówi. Wzbudzić zazdrość? Niby kurwa jak?

— No z tobą na pewno nie będę się migdalić.

— Nie mówiłem o mnie — Rudowłosy zaśmiał się głośno łapiąc znowu za swoją filiżankę — poszukaj kogoś z kim na pewno nie podejrzewali by cię o związek. Przecież wcale nie musisz z tą osobą spać.

— Przerażacie mnie oboje.. — Smoczy zabójca zjechał lekko na krześle mając nadzieję, ze ta rozmowa szybko przeminie. Nie lubił takich intryg, bo one zawsze się zle kończyły. Widział takie coś nie raz na własne oczy.

— Możesz mieć rację Loke. Wielkie dzięki.

Chłopak uśmiechnął się kolejny pokrzepiająco i wstał z krzesła. Powinien już wracać i tak za długo siedział w ludzkim świecie. Dawno go tak ciało nie bolało jak dzisiaj.

— Muszę wracać. Za długo przebywałem w waszym świecie przy okazji podpytam Lucy na temat Gaajela i Levy.

— W porządku.

— Ej Lwie — Rudowłosy spojrzał na Queen, która wpatrywała się w niego intensywnie — tylko ani słowa nikomu o tym, co się wydarzyło jasne? Robisz tylko wywiad.

— Sekrety są u mnie bezpieczne — Widząc jak się uśmiechał znikając Yota nie był tego taki pewien, ale nie chciał mówić o tym Mayi.

W tej samej chwili walnęły drzwi przez które przebiegła Yoru. Smocza zabójczyni widząc dwójkę magów zaczęła się przeciskać przez tłum, a w ślad za nią Khairi. Ledwo dobiegła postawiła ręce na stole mocniej niż zamierzała, a stół zatrzeszczał.

— Maya tak mi przykro!

— Dawno nie widziałem tak efektywnego kosza — Kot zaśmiał się siadając na przedmiocie — nie wiedziałem, że przeżyje ktoś kto ci go da. Gaajel jest odważny.

Zirytowana Shadowmore uderzyła Exceeda otwartą ręką w tył głowy. On nigdy nie miał obycia, a takim sposobem uczy kotkę Taidany złych nawyków. Brązowowłosa zacisnęła nerwowo wargi. Skoro oni to zauważyli to co jeśli reszta gildii też? Jak ona się tam pokaże po takim czymś?

— Nie masz co się przejmować Maya — Taidana pokazał palcem na szczerzącego się kota — On zawsze był wscibski i złośliwy. Wątpię by ktoś jeszcze taki w gildii był.

Uśmiechnęła się bardziej pewnie w stronę chłopaka. Yota może mieć rację i tym bardziej nie powinna pokazywać takiej twarzy na gildii. Musi się skupić na tym by Redfox był zazdrosny, a to na pewno jej się uda.

_______

Kobieta w milczeniu szła obok smoczych zabójców. Minęło już parę dni i igrzyska się zakończyły wygraną Fairy Tail, a Maya dalej nie znalazła osoby dzięki, której mogłaby wzbudzić zazdrość u smoczego zabójcy żelaza. Było już dość późno i powinni pojawić się w wyznaczonych domach. Nie miała ochoty kompletnie tam wracać. Najchętniej zamknęła by się w tamtym barze i popłynęła. Smoczy zabójca nagle się zatrzymał i zaczął podejrzanie patrzeć w niebo, a zaraz w ziemię.

— Co jest braciszku?

— Nie jest dla was podejrzane, że nie widzieliśmy po drodze żadnego zwierzęcia? — Jakby się nad tym głębiej zastanowić Yota miał rację. Jakiś czas temu latały ptaki czy biegały szczury po ziemi.

Queen nawet miała o tym powiedzieć, gdy cała grupa pierw usłyszała huk przy czym ziemia zaczęła się trząść. Nim któregokolwiek zareagowało wszystko się uspokoiło zupełnie jakby nie było sytuacji z przed paru chwil.

— Co to było do cholery? Taidana czemu tak zbladłeś?

Czerwonowłosy, który dalej patrzył w niebo otworzył szerzej oczy widząc wielkiego smoka szybującego po niebie. Maya podążyła za nim wzrokiem i otworzyła szeroko usta jak Yoru. Smok?! Tutaj?! Zaraz w ich stronę poleciały dziwne kulki, które momentalnie ich otoczyły.

— Myślicie, że to kolejne zadanie?

— To niemożliwe Yoru.. Dzisiaj było zakończenie, które ominęlismy siedząc w barze.

Trójka mając dobry słuch usłyszała pękającą skorupkę z której zaczęły wychodzić białe smoki dookoła nich. Machinalnie cofnęli się do siebie wiedząc, że są otoczeni.

— Jakieś pomysły?

— Powinniśmy się pierw dostać do naszej gildii.

— Ukryjmy się w jakiś krzakach.

Czarnowłosa pomrugała słysząc obu smoczych zabójców o tak oddalonych od siebie prorytetach. Zirytowana Maya uderzyła z pięści Yotę.

— Tak.. Chodźmy do gildii... — Do czego to doszło by zmuszać musiała tą ofiarę siłą do czegokolwiek?

Shadowmore użyła swojego ryku torując im przejście i cała grupa przebiegła obok smoków, a stworzenia za nimi. Cokolwiek się działo w głębi miasta na pewno było lepsze od stania w tej dziurze.

_______________

Natsu z Lucy wpadli do dzwonu przeturlowując się na dół przy okazji niszcząc jakieś budynki lub to co z nich zostało. Heartfillia jeknela zrezygnowana czując jak Dragneel wbija jej się w klatkę piersiowa i spojrzała do tyłu. Oczy kobiety otworzyły się szerzej, gdy jedno ze smoków otworzyło paszcze celując w ich stronę. Ona ani rożowowłosy nie zdążyli zrobić ruch, gdy smok został dosłownie zmiażdzony pod butami Taidany.

— Ile tego cholerstwa może tu jeszcze być?! — Maya prychnęła przystawiając lufę dwóm naraz zaraz pozbawiając je głów.

— Na pewno nie mało skoro takie grupy wybiliśmy idąc tutaj.. Braciszku czemu jesteś taki czerwony? — Queen słysząc pytanie Shadowmore także spojrzała w jego stronę, a zaraz podążyła za tym co widział i jej oczy także otworzyły się szeroko widząc nagą blondynkę, a na niej smoczego zabójcę właściwie w jej cyckach.

— Co wasza dwójka odpierdala? — Ignorując śmiechy Khairi ego i krzyki czarnowłosej brzmiące hasłem "Braciszek Natsu ma jednak dziewczynę" prychnęła zirytowana przy okazji zasłaniając oczy Yotcie, który dosłownie skamieniał. Pewnie takie widoki to dla niego nowość — mamy wojnę, a wy się gizdrzycie w jakimś dzwonie!

— Co zazdrosna? Nawet Natsu znalazł kogoś, a ty.... — Nie zdążył dokończyć, bo Brązowowłosa jednym szybkim ruchem ściągnęła rękę z oczu czerwonowłosego, który dalej stał w tej samej pozycji i złożyła dłoń w pięść uderzając Exceeda z całej siły wbijajac go w ziemię.

— Złośliwy kocur..

— T.. To nie tak jak myślicie! — Taidana otworzył jeszcze szerzej oczy, kiedy blondynka poderwała Sie ze smoczego zabójcy chyba nie dokońca świadoma, że dalej jest goła — s... Smok mnie rozebrał!

— Smok.? — Osoby popatrzyły po sobie myśląc jak to głupio musi brzmieć — jak smok mógł kogoś rozebrać?

Yota wykopał jakaś płachtę z pod gruzów rzucając w stronę Lucy, która mruknęła o " Smoku który pozbawił ją godności" Czerwonowłosy mógłby się z nią zgodzić, ale wiele misji się kończyło jej prawie nagością.

— Biegałaś po bagnie w sukni ślubnej by zbawić ślimaka.. To chociaż można jakoś wytłumaczyć..

Cóż to akurat był trafny argument... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro