❝ Była psychiczna ❞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drogi Pamiętniczku.

Dni stają się coraz straszniejsze. Nikt już nie odsłania firanek w oknach. Ciężkie kotary nie dopuszczają nigdzie światła. Jest ciemno. Czuję się jak w jakimś horrorze.
Panicznie boję się horrorów.

Rozdzierający wrzask niesie się po całym domu.

Mam już dość. Tak strasznie dość tego strachu o to, co przyniesie kolejny dzień. Nie wiem, czego się spodziewać.
Każda godzina jest niewiadomą.
Ludzie, którzy mają poukładane i monotonne życie, chyba nie wiedzą jakie to szczęście.

Krzyki stają się coraz głośniejsze. Rzucam ołówek na biurko. Nie mam siły pisać. Żeby pisać, trzeba myśleć. A ja nie mogę myśleć. Wrzaski rozrywają mi bębenki.

Pani Ukraina niekiedy wybiega w środku nocy na podwórko. Często przypatrywałem się z okna jak staje i rozgląda się dookoła. A potrafi stać długo. Nawet dziesięć minut. Kiedyś zapytałem się jej co się dzieje. Odparła, że słyszy koty. Podobno potrafią one tak miauczeć, że przypominają płaczące dziecko. Zapytałem: skoro wie Pani, że to koty, to dlaczego Pani wychodzi?
Powiedziała, że to instynkt macierzyński.

Może to koty tak krzyczą. Może ktoś wpuścił kota do domu?
Otwieram okno na oścież. Do pokoju wpada lodowate powietrze. Wciągam je nosem. Pięknie pachnie. Jest świeże i czyste. Nie takie jak w mieście. Przysiadam na parapecie i odcinam się od wrzasków. Kładę pamiętnik na kolanach i zatapiam się we własnych myślach. Szkoda, że nie mogą być tak czyste jak to powietrze.

Dobrze wiem, że to nie koty tak krzyczą. To nie mogą być koty. To Pani Białoruś. Ona na pewno nie posiada instynktu macierzyńskiego. Nienawidzi wszystkiego i wszystkich. Kiedyś zabiła kota. A małego wróbelka zamknęła w ślicznej klatce i zagłodziła na śmierć.
Czuję się jak taki ptaszek. Jakbym był zdany na jej łaskę i niełaskę. Jako człowiek nawet Pan Rosja nas szanuje. Pani Białoruś nie szanuje nas jako człowiek. Co z tego, że jako kraj Pan Rosja też jest potworem. Ale potrafi jako człowiek zrozumieć, że my też mamy uczucia.
Pani Białoruś nie potrafi nawet tego.

Czuję, jak ręka świerzbi mnie, by puścić ołówek. Chcę go odłożyć i zakopać się w kocu na łóżku. Wrzaski są nie do wytrzymania. Czemu tu zawsze musi być tak strasznie. Zaczyna mnie boleć głowa. Dotykam skroni. I wtedy przypominam sobie, że dawno nie myłem włosów. Woda często jest tutaj zimna i to nieprzyjemne. Ale dzisiaj się umyję. Ale za chwilkę. Poczekam jeszcze chwilkę. Dosłownie momencik.

Pani Białoruś często przesiaduje w łazience. Dlatego właśnie boję się do niej chodzić. Bo może tam siedzieć. To straszne, kiedy przypatruje się swojemu odbiciu w lustrze, a potem kieruje wzrok na mnie. Często nie mam czasu, żeby od niej uciec. Jej spojrzenie mnie paraliżuje. Nie czuję nóg, rąk.
Przestaję myśleć.
A potem uciekam do pokoju.

Wreszcie odkładam ołówek. Decyduje się na to pod wpływem chwili. Zamykam pamiętnik i spoglądam na niego tęsknie. Zatrzaskuję okno. Dopiero wtedy orientuję się jak zimno jest w pokoju. To było nierozsądne. Odkładam pamiętnik i ołówek na biurko. Łapię piżamę, ręcznik i wychodzę z pokoju. Idę korytarzem i dopiero wtedy orientuję się, że wrzaski ucichły. Dom jest cichy. Śpi.
Jestem w nim tylko ja i moje kroki. Zmierzam na sam koniec korytarza. Ostatnie drzwi są zamknięte. Przez dolną szparę nie przenika żadne światło. Znaczy nikogo w środku nie ma.
Otwieram drzwi i zapalam światło zaraz na bocznej ścianie.
Zamieram bez ruchu.
Serce podchodzi mi do gardła.
Krew. Wszędzie krew. Ogromna kałuża na podłodze i smugi niczym malowane pędzlem na ścianach. A w samym tego środku Natalya. Uśmiecha się przez łzy. Cała jej sukienka, ręce, twarz pokryte są krwią. Krwią. Czerwoną, gęstą krwią. Błękitna sukienka ma teraz odcień szkarłatu. Metaliczny zapach jest wszędzie. Brzuch zaciska mi się w odruchu wymiotnym. Kolejny wrzask, podobny do tych, które już dziś słyszałem, wyrywa się Natalyi z gardła.
Z duszą na ramieniu uciekam do pokoju.

Nie wiem czyja to była krew. Wiem tylko, że z Panią Białorusią dzieje się coś złego. Ona nie jest normalna. Czasami myśląc o niej nasuwa mi się to dziwne słowo: psychopatka. Słyszałem, że tacy ludzie potrzebują pomocy psychiatry.
Boję się obu tych słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro