❝ Była rozdarta ❞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drogi Pamiętniczku

Pani Białoruś wreszcie wróciła do domu. Lekarze powiedzieli, że czuje się już lepiej.
Tak jak myślałem – potrzebuje pomocy psychiatry.

Wszyscy suną powoli po chodniku w stronę drzwi wejściowych. Od wyjścia ze szpitala nikt nie odezwał się ani słowem. W samochodzie panowała grobowa cisza, czasami przerywana jękiem Natalyi jadącej na przednim siedzeniu. Łapała się za głowę, pochylała pomiędzy kolanami i szeptała słowa brzmiące jak czarcie zaklęcia.

Skowroneczku, skowroneczku, nie płacz, proszę.
Czyżby ktoś zgniótł ci twoje małe, kruche serduszko?
Mamusiu, mamusiu, wyrwałam mu wszystkie piórka.
Mamusiu, mamusiu, jesteś ze mnie teraz dumna?

Wchodzimy do domu, a śpiew Natalyi nadal dudni w mojej głowie. Ivan ściska jej kruchą dłoń i próbuje pomóc jej iść. Ale ona wpatruje się w podłogę, a po jej zapadniętych policzkach powoli spływają słone łzy. Przybierają koloru szkarłatu, kiedy Natalya unosi wzrok do góry i śpiewa jeszcze żałośniej.

Skowroneczku, skowroneczku, czyżbyś nie miał już przyjaciół?
Skowroneczku, skowroneczku, nie będę twoją przyjaciółką.
Skowroneczku, skowroneczku, czyżbyś krztusił się własną krwią?

Wszyscy stoją w przedpokoju jak zaklęci. Natalya śpiewa drżącym głosem, a łzy rzeźbią w jej twarzy wąwozy pełne krwi. Błękitna sukienka blednie, białe włosy kruszą się w dłoniach, kiedy chce jej wyrwać w przypływie wściekłości. Śpiew powoli zamienia się w spazmatyczny szloch. Natalya krzyczy, wrzeszczy, piszczy. Robi parę kroków w tył i wpada na małą szafkę, która cała się trzęsie. Wazon z kwiatami upada na dywan, kiedy Natalya uderza w ścianę głową. Jeden raz, drugi, trzeci...
– Siostrzyczko, siostrzyczko! – Ivan rzuca się w jej stronę. Udaje jej się uderzyć w ścianę jeszcze jeden ostatni raz i wtedy robi coś, czego nikt się nie spodziewa. Kiedy Ivan wyciąga w jej stronę rękę, ona łapie ją mocno i wymierza bratu cios prosto w twarz.

Skowroneczku, skowroneczku, jednym dobrym uczynkiem nie naprawisz wszystkiego.
Skowroneczku, skowroneczku, nikt cię nie kocha.
Skowroneczku, skowroneczku, to nie ja powinnam mieszkać w złotej klatce.

Ivan łapie się za nos i cofa o parę kroków. Toris i Eduard podbiegają do niego. Katyusha chce zbliżyć się do Natalyi, ale ta wydaje z siebie jedynie przeszywający wrzask – podobny do tego, który słyszałem w łazience. Brutalnie odpycha siostrę, zaciskając chude dłonie w pięści. Toris i Eduard odciągają Ivana na bezpieczną odległość. Ten obserwuje z niezwykłym spokojem jak Natalya chowa twarz w dłoniach, krztusząc się własnymi słowami.
– Nienawidzę was! Nienawidzę! Nienawidzę! Nienawidzę!
Katyusha próbuje kolejny raz, ale wtedy młodsza siostra podnosi wzrok i wbija go prosto we mnie. Jej czerwone od płaczu oczy zioną pustką. Robię krok w tył. Nim się spostrzegam, Natalya wylewa z siebie kolejny potok łez i postępuje w moim kierunku. Jej chude nogi dygoczą, kiedy potyka się o ogromny odłamek stłuczonego wazonu.
Upada na kolana i nim udaje mi się uciec, łapie mnie kruchymi, papierowymi ramionami w pasie i zatapia twarz w mojej klatce piersiowej. Czuję jak obejmuje mnie mocno, zaciskając palce na plecach. Cała trzęsie się od szlochu. Zapach krwi rozpływa się po przedpokoju razem z trzaskiem tłuczonego szkła pod jej kolanami. W tym momencie wszyscy znikają.
Zostaję tylko ja i Natalya, która mnie przytula.

Skowroneczku, skowroneczku, czyżby ktoś zatruł twoje ziarna słonecznika?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro