2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Sobota rano

Kocham weekendy,czas kiedy mogę się wyspać i mieć wszystko w dupie ale niee,wszystko poszło się jebać bo dostałem informacje od Brada na temat dzisiejszej imprezy u Eliasza. No cóż i tak nie mam lepszych planów na dzisiejszy dzień. Spojrzałem na wyświetlacz 11:05,hmm mam jeszcze dużo czasu zanim się rusze z domu.. Ubrałem top,rurki i udałem się w stronę balkonu zapalając papierosa. Czując nikotyne w płucach rozluźniłem mięśnie i począłem me czcze rozmyślania na temat tego czy warto żyć. Otóż nie,życie jest chujowe i nikt ani nic tego nie zmieni,no dobra zajebisty stuff wszystko zmienia,ale powracając. Czemu ja wciąż żyje? Nie wiem,może dla imprez,paru ciekawych chwil,zajebistych dziewczyn? Japierdole bez kitu nie wiem. Codziennie budzę się rano tylko po to aby pójść do budy skąd i tak niczego nie rozumiem,niby mam swoją ekipe z którą spędzam całe dnie ale co z tego skoro nie mogę znaleźć sobie miejsca w tym popierdolonym burdelu? Czuje sie bezsilnie. Kończę fajke i wracam do mojego pokoju aby ubrać na siebie bluze,wziąść telefon słuchawki,portfel i schodze na dół. Zaparzam wodę na kawę i w miedzy czasie kieruje się w stronę łazienki aby sie ogarnąć. Dopijam szybko kawe i wychodze z domu słysząc pierdolonego kundla sąsiada. Nosz japierdole zabijcie to zanim ja to zrobie. Poirytowany ide dalej zakładając słuchawki i nasuwając kaptur na głowe.

-Dzień dobry

-Witam~odpowiadam starszemu panu pracującemu w cukierni,w której zwykle kupuje sobie jedzenie,ponieważ rzadko jem w domu.

-Na co dzisiaj masz ochotę?

-Hmm,niech będzie ta pizzerka~Płace za bułke i ide na dach aby spędzić tam cały dzień.

Budzę się o godzinie 19 i ruszam dupe z tego dachu bo przydałoby się już udać do Eliasza.Wyciągam telefon z kieszeni i dzwonie do Brada i pytam go czy będzie na imprezie,po dźwiękach wnioskuje że jest on już w domu Eliego,ponieważ słysze dźwięk jaranego blanta i śmiechu naszego dzisiejszego domownika.Dowiaduje się że Eli postanowił jebnąć już after,a więc tak właśnie znalazłem się pod drzwiami jego dużego domu z zajebistym ogrodem i czarnym ogrodzeniem,trzymając w dłoni butelke smirnoffa.Drzwi otwiera mi uśmiechnięty ziomek,z którym zbijam pięć i udaje się do środka gdzie jebie szlugami,alkocholem i wszelkiej maści prochami nie wspominając już o ziole. Siadam przy stole zwijam dyszkę i wciągam dwie kreski od Brada uśmiechając się o myśli że znów wale w nos.Siadam wygodnie na kanapie i czekam aż narkotyk zacznie działać.Patrze na zegar,ajpierdole jeszcze dwie godziny.Ciekawe co bym norma...z rozmyślań wyciąga mnie dżwięk dzwonka,które ide otworzyć. W drzwiach stoi niska dziewczyna z farbowanymi fioletowymi włosami,zielonymi oczyma ubrana w obcisłe spodnie i top. Japierdole ale bym ją wziął na stole yyy,mialem na myśli że chętnie bym sie z nią napił dobrej whisky. Uśmiecha sie do mnie pytając czy to jest dom Eliego,na co ja z bananem na twarzy odpowiadam że tak po czym wpuszczam ją do środka,wzrokiem pożerając całe jej ciało.Usiadła obok mnie odpalając blanta który leżał na stole uśmiechając się niepewnie po czym zaczynamy rozmawiać aż do samej imprezy,na której odpierdoliło sie wiecej niż bym przypuszczał,ale jebać to i tak w końcu się zapierdole i będe miał z tym wszystkim jebany spokój.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro