ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY CZWARTY

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy rok studiów minął im bez większych problemów. Wszystkie egzaminy zaliczyli na najwyższe oceny i po dwóch miesiącach wakacji rozpoczęli czterotygodniowe praktyki. Jednak wcześniej wrócili do Anglii i starali się oboje, żeby ich czas nie dzielił się tylko pomiędzy Dumbledore'a i Voldemorta. W każdej wolnej chwili wyruszali starym, wysłużonym jeepem Alison na długie wyprawy i w ciągu tych dwóch miesięcy zwiedzili całe wyspy Brytyjskie, a także część Francji, kończąc wycieczkę kilkudniowym pobytem na Lazurowym Wybrzeżu. Dla Severusa prowadzenie samochodu miało działanie terapeutyczne. Wyciszał się wtedy, uspokajał i nabierał dystansu do problemów, które... no cóż, sam sobie stwarzał. Znaczny wpływ na zmianę jego nastawienia mieli wykładowcy, którzy okazali się mniej uprzedzeni do jego statusu krwi niż młodsi czarodzieje. Snape w końcu zrozumiał, że na Akademii studiują głównie dzieci pochodzące z najznamienitszych rodzin, które swoje przekonania wyniosły z domu i nigdy nie próbowały ich weryfikować. Część z nich zaczęła odnosić się do niego znacznie bardziej przyjaźnie, kiedy okazało się, że Snape imponuje wiedzą i umiejętnościami nawet wykładowcom.


Podobnie było na praktykach w szpitalu. Severus od pierwszego dnia pokazał, na co go stać i w przeciwieństwie do innych studentów nie spędzał całych dni na obserwowaniu uzdrowicieli tylko został dopuszczony do samodzielnego przeprowadzania zabiegów.

Alison dawno nie widziała go tak poruszonego, jak wtedy, gdy wracał ze szpitala i opowiadał jej o tym, co robił. Widać było, że znalazł coś, czemu chciał się bez reszty poświęcić. Lubiła te chwile, gdy zmęczeni po całym dniu praktyk siadali razem na balkonie i do późna dyskutowali, wymieniali się doświadczeniami i marzyli o przyszłości. Oboje odzyskali wiarę w to, że wojna niedługo się skończy. Życie wydawało się takie proste, gdy byli z daleka od tego, co działo się w Anglii.

Severus wraz z Dumbledore'em odegrali kilka scenek, które miały utwierdzić Voldemorta w tym, że Snape ma zagwarantowany powrót do Hogwartu jako nauczyciel. Cały Zakon kilka razy brał udział w zainscenizowanych akcjach, które zostały przerwane przez śmierciożerców, a o których Czarny Pan dowiedział się od Snape'a. Wszystko to po to, by umocnić jego pozycję u boku Voldemorta. Plan powiódł się nadspodziewanie dobrze i chłopak był bliski tego, by zostać prawą ręką Riddle'a. Zyskał nawet pewną swobodę i nie musiał już regularnie bywać na zebraniach śmierciożerców. Robił to jednak, by nikt nie pomyślał, że tchórzy, czy próbuje zrezygnować. Dbał o to, by nikt nigdy nawet się nie domyślił, że gra na dwa fronty. Otwarcie mówił, że żałuje, że nadmiar obowiązków nie pozwala mu w pełni poświęcić się dla sprawy.

Największym źródłem szczęścia był dla niego związek z Alison, dla której wciąż był gotów na wszystko i którą kochał coraz mocniej. Nie wstydził się do tego przyznać, nie bał się o tym mówić, a kiedy widział jej rozświetlone szczęściem oczy wiedział, że ona odwzajemnia jego uczucia. Także w nowy rok szkolny wkraczał zadowolony z życia, pełen nadziei i spokojny o to, że wszystko znowu idzie po jego myśli.


~*~


08 października, 1979

Severus wrócił do domu po całym dniu zajęć i już od progu wiedział, że coś jest nie tak. Alison miała mieć dzień wolny, ale nie wspominała nic o tym, że będzie gdzieś wychodzić. Tymczasem nieład panujący w sypialni wskazywał na to, że opuszczała mieszkanie w pośpiechu. Snape odłożył swoją torbę i zaczął myśleć, gdzie mogła pójść Ally i co ją tak wystraszyło, gdy nagle usłyszał jej płacz dobiegający z łazienki. Zapomniał o tym, że jest zmęczony i głodny, i ostrożnie podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę, ale dziewczyna musiała zamknąć się od środka. Zapukał. Nie odpowiedziała mu, tylko zaczęła płakać jeszcze głośniej. Zirytowany Snape zapukał ponownie, a później zaczął walić pięścią w drzwi.

- Otwieraj, Stark, albo wywarzę drzwi! - krzyknął.

Zamek szczęknął i chłopak mógł wejść do środka. Ostrożnie uchylił drzwi i poczuł, że robi mu się słabo, gdy zobaczył Alison w stanie kompletnego załamania nerwowego siedzącą na brzegu wanny i z rozpaczą wpatrującą się w taflę wody.

- Co się stało, maleńka? - spytał z troską i podszedł, żeby ją objąć.

Dziewczyna wtuliła się w niego i łkała rozdzierająco. Snape dał jej czas, żeby się uspokoiła. Z doświadczenia wiedział, że i tak w takim stanie nic mu nie powie. Alison potrzebowała dłuższej chwili, żeby przestać płakać i zebrać się na odwagę, by spojrzeć na niego.

- Sev, ja... Jestem w ciąży - wyszeptała drżącym głosem.

Chłopak przytulił ją mocniej, ale nie potrafił ukryć, jak bardzo wstrząsnęła nim ta wiadomość. Czuł, że udziela mu się jej zdenerwowanie, że też zaczyna drżeć. Musiał się opanować i coś powiedzieć, najlepiej coś, co nie wywoła kolejnej fali łez. Wyczuł, że Alison się spina i w panice zapytał:

- Jesteś pewna? - nie był to może najlepszy wybór, ale nic innego nie przyszło mu do głowy.

- Jestem - odpowiedziała cicho dziewczyna i wysunęła się z jego objęć. Czekała na jakąś jego reakcję, nastawiając się na najgorsze.

- I dlatego postanowiłaś się utopić? - spytał Severus i wypuścił z wanny zimną już wodę. Jego żart sprawił, że spróbowała się uśmiechnąć. O taki efekt mu chodziło.

- Nic nie planowałam... Chciałam się wykąpać... - Alison dopiero teraz zaczęła się uspokajać. - Cholera, nie wiem, jak to się stało...

- Mam ci wytłumaczyć, skąd się biorą dzieci? - ponownie zażartował Snape.

- Czemu tak cię to bawi? - spytała podejrzliwie Alison.

- Przeciwnie - odparł poważnie Severus. - Jestem przerażony, ale... jakoś sobie poradzimy, prawda?

- Razem? - spytała wyrażając tym jednym słowem wszystkie swoje obawy.

- Oczywiście, że razem - oświadczył stanowczo. - Co ci w ogóle przyszło do głowy?

- Nie wiem - wyznała już nieco spokojniej. - Boję się.

- Wiem - odparł i wyprowadził ją z łazienki.

Roztrzęsiona Alison dała się zaprowadzić do sypialni i z ulgą położyła się na łóżku. Severus położył się obok niej. Nie rozmawiali, tylko patrzyli sobie w oczy. Alison bała się o to, czy uda jej się ukończyć studia, a on, czy będzie w stanie utrzymać rodzinę, ale żadne z nich nie musiało o tym mówić na głos. Rozumieli się bez słów. Dziewczyna uśmiechnęła się w końcu i pocałowała go.

- Nie mogę w to uwierzyć - szepnął Severus.

- Ja też nie. Będziemy mieli dziecko.

- A skąd w ogóle wiedziałaś, że... no wiesz, że coś jest nie tak? - spytał Snape.

- Sama nie wiem. Zrobiło mi się niedobrze i coś mnie tknęło... Mój kalendarzyk został w Anglii, więc poszłam do uzdrowiciela. I on potwierdził moje podejrzenia.

- Co teraz? - zapytał bezradnie Severus.

- Nie mam pojęcia - przyznała Ally. - Mam nadzieję, że nie wyrzucą mnie ze studiów...

- Chyba nie mogą tego zrobić?

- Ciężko powiedzieć. W statucie szkoły nie ma nic na ten temat, ale zdarzały się takie przypadki. W każdym razie, nie dam się im usunąć tak łatwo.

- Będziesz się bronić?

- Oczywiście. W końcu studiuję prawo.

- To możesz się przestać o to martwić, wątpię, żeby ktokolwiek znał przepisy szkolne tak dobrze, jak ty.

- Zobaczymy - mruknęła. - Zresztą nie tylko o to się boję. Wolałabym, żeby dziecko urodziło się w Anglii, a nie tutaj... ale tam trwa wojna i... nie wiem, jak to pogodzić.

- Na razie i tak nie wolno ci podróżować. Teleportacja w ciąży jest niewskazana, a samolotem nie powinnaś latać gdzieś tak do połowy ciąży - stwierdził Severus, a Alison roześmiała się serdecznie. Podobało jej się to, że tak się przejął.

- Mądrala - powiedziała z czułością.

- Twój mózg niedługo zmieni się w papkę, więc ktoś w tym związku musi myśleć rozsądnie - odparł chłopak, dumny z tego, że tak dużo wie na ten temat.

- Zginęłabym bez ciebie - mruknęła Ally i zasnęła.

Snape jeszcze przez chwilę leżał obok niej i patrzył na jej spokojną twarz, ale kiedy upewnił się, że dziewczyna śpi, poczuł nowy atak paniki. Byli zdecydowanie zbyt młodzi na dziecko i kompletnie nieprzygotowani do tego, by się nim opiekować. Biorąc pod uwagę ilość zajęć, które oboje mieli na studiach, wyglądało na to, że będą musieli zabierać noworodka ze sobą na wykłady. O kwestiach finansowych na razie starał się nie myśleć. Zawsze mógł dorabiać pracując w weekendy w szpitalu, tylko że wtedy zabrakłoby mu czasu na naukę. Doskonale rozumiał, czemu największą obawą Alison było to, czy uda jej się skończyć studia. W końcu po to tam pojechali. Od tego zależała ich przyszłość. Bardzo starał się przekonać samego siebie, że jakoś to będzie, że wszystko się ułoży, ale przychodziło mu to z trudem. Objął śpiącą dziewczynę i zamknął oczy. Wsłuchany w jej oddech, też w końcu zasnął.


~*~

Grudzień, 1979

Alison siedziała nad opasłym tomiskiem i z trudem odcyfrowywała kolejne słowa. Przygotowywała się właśnie do swojego pierwszego wystąpienia przed sądem i bardzo chciała dobrze wypaść. Jako jedyna studentka dostała taką możliwość już na drugim roku studiów i zależało jej, żeby pokazać wszystkim, że to wyróżnienie jej się należało. Wywalczyła je sobie, zaciekle broniąc swojego zdania w kwestii pozostania na studiach. Postanowiła nie czekać aż jej ciąża stanie się widoczna, tylko już pod koniec października poinformowała o niej rektora. Na spotkanie poszła perfekcyjnie przygotowana i nawet na chwilę nie ustąpiła, gdy proponowano jej kolejno: rezygnację ze studiów, urlop dziekański lub kontynuowanie nauki za kilka lat. Alison wiedziała, czego chce i potrafiła przekonać radę wydziału do swoich racji. Gdy kończyła swoją przemowę, ze zdziwieniem obserwowała członków rady, którzy wstawali i bili jej brawo. Udowodniła, że da sobie radę pomimo niesprzyjających okoliczności i zyskała sobie szacunek grona pedagogicznego. Opiniami kolegów i koleżanek nie przejmowała się wcale i pewnie dlatego plotki na temat jej domniemanego romansu z którymś z wykładowców, nie rozprzestrzeniły się poza jej wydział. Jednak i tak dotarły do Severusa, który na początku nie bardzo wiedział, co z nimi zrobić. Postanowił ich nie komentować, ale odszukał osobę, która wymyśliła te wszystkie bzdury i sprawił, że zaliczyła kilka poważnych wpadek podczas zajęć i została relegowana z uczelni. Oczywiście wszystko to zrobił w tajemnicy przed Alison, której mogłoby się to nie spodobać. Nie wiedział, że Ally od razu się zorientowała, że maczał w tym palce, ale milczała, nie chcąc go zachęcać do dalszych tego typu działań. Jej umysł w ciąży nie funkcjonował normalnie i wszystko odczuwała bardziej intensywnie niż zwykle, dlatego ucieszyła się, że Snape „ukarał" plotkarę, która wyrządziła jej przykrość.

Rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Eileen, która przyjechała do Nowego Jorku na święta. Kobieta, niezrażona wrogim spojrzeniem Alison, postawiła tacę z jedzeniem na łóżku i przysiadła się do zapracowanej dziewczyny. Ally z hukiem zatrzasnęła księgę i z fałszywym uśmiechem zapytała:

- O co chodzi? - w myślach dodała: „tym razem".

- Posłuchaj, porozmawiajmy jak kobieta z kobietą - zaczęła niepewnie Eileen. - Severus prosił, żebym się nie wtrącała, ale... nie sądzisz, że byłoby wam łatwiej, gdybyście wzięli ślub?

- Nie - odparła stanowczo Alison, choć nie była do końca szczera. - I Snape ma rację, nie powinna się pani wtrącać.

Jeszcze nigdy nie była aż tak nieuprzejma wobec mamy Severusa, ale teraz miała jej już serdecznie dość i nie panowała nad słowami. Wciąż musiała walczyć o prawo do życia po swojemu i nie życzyła sobie, żeby ktokolwiek narzucał jej swoją wolę w jej własnym domu. I chociaż już zdążyła się przekonać, że rzeczywiście byłoby prościej, gdyby byli małżeństwem, to nie zamierzała się ugiąć pod presją otoczenia. Severus wspierał ją w tej nierównej walce, ani słowem nie wspominając o ślubie. Czasem nawet było jej wstyd, że nigdy nie spytała go, czy chciałby się z nią ożenić. Owszem, raz czy dwa rozmawiali o tym, ale to było jeszcze przed ciążą. Później Alison unikała tematu, a Snape, nie chcąc jej denerwować, powstrzymywał się od komentarzy.

- Zrobicie, co zechcecie. Chciałam tylko, żebyście pomyśleli o dobru dziecka - stwierdziła sucho Eileen.

- Proszę mi uwierzyć, że myślimy - odpowiedziała dziewczyna już nieco spokojniej.

- Dobrze, już dobrze - poddała się pani Snape. - A jak się dzisiaj czujesz?
- Lepiej, dziękuję - Alison, zadowolona ze zmiany tematu, uśmiechnęła się ciepło. - Tylko wciąż chce mi się spać.

- Korzystaj, póki możesz - roześmiała się Eileen.

- Staram się, ale mam dużo nauki i chciałam w ferie nadgonić materiał.

- Mamo, prosiłem, żebyś nie przeszkadzała Alison - przerwał im wchodzący do pokoju Severus.

Obie spojrzały na niego z uśmiechem. Mogły się ze sobą nie zgadzać, mogły mieć różne poglądy, ale obie uważały, że Severus bardzo dobrze odnalazł się w nowej roli. Był troskliwy, opiekuńczy i odpowiedzialny. Eileen była dumna z syna, a Alison każdego dnia czuła się coraz szczęśliwsza. Zwłaszcza, że Snape ze stoickim spokojem znosił wszystkie jej ciążowe dolegliwości z huśtawką nastrojów i płaczliwością włącznie. Teraz też poczuła, że łzy wzruszenia napływają jej do oczu i zamrugała, żeby je odgonić.

- Twoja mama w ogóle mi nie przeszkadza - powiedziała sennym głosem.

- Jasne, akurat w to uwierzę - mruknął Snape patrząc nieżyczliwie na matkę. - A ty powinnaś się położyć, zaraz zaśniesz na siedząco.

- Chyba tak... I tak już nie rozumiem tego, co czytam - przyznała cicho Ally. Lubiła, kiedy Snape dbał o nią.

- Teleportuję mamę do domu i... chyba spotkam się z Dumbledore'em - Severus podzielił się z nią swoim planem, żeby nie martwiła się o niego niepotrzebnie.

- Dobrze - powiedziała tylko, bo ledwie przyłożyła głowę do poduszki - natychmiast zasnęła.


~*~

Severus pomógł mamie wnieść bagaże do domu, ale odmówił, gdy prosiła, żeby został na kolacji. Miał serdecznie dosyć jej towarzystwa. Kiedy powiedział jej, że zostanie ojcem, nawet się ucieszył, że zaoferowała im swoją pomoc podczas świąt. Ale ta radość szybko została wyparta przez ciągłą irytację, którą wywoływały jej niekończące się dobre rady. Hamował się z całych sił, żeby nie wykrzyczeć jej prosto w twarz, że jest ostatnią osobą, która może wypowiadać się w temacie wychowywania dzieci. Sam był najlepszym przykładem jej nieudolności w tej dziedzinie. Udało mu się jednak, ale tylko dzięki temu, że Alison bardzo emocjonalnie reagowała za każdym razem, gdy podnosił głos, a on nie chciał jej denerwować.

Wyszedł z mieszkania matki i z westchnieniem teleportował się do Little Hangleton, żeby zameldować się u boku Voldemorta. Wiedział, że niewypełnienie rozkazu mogłoby go drogo kosztować. Czarny Pan ucieszył się na jego widok i odbyli całkiem miłą i swobodną rozmowę, a przynajmniej tak to mogło wyglądać dla postronnego obserwatora. Żaden z nich nawet na chwilę nie tracił czujności i nie odsłaniał wszystkiego, co wie. Voldemort z zasady nie ufał nikomu i w każdym wietrzył zdradę, ale ten młody śmierciożerca nigdy nie dał mu powodów do nieufności. Może nie był tak wylewny, jak inni, nie był tak skory do stosowania przemocy, ale był wyjątkowo inteligentny i przebiegły, a te cechy Tom Riddle cenił znacznie wyżej niż bezrozumne i ślepe oddanie sprawie. Snape stawał się genialnym strategiem i Voldemort bez wahania typował go na swojego najbardziej zaufanego doradcę. W granicach rozsądku, oczywiście. Nawet przez chwilę nie podejrzewał, że Severus od samego początku szpiegował na dwie strony. Nikt wcześniej nie zdecydował się dołączyć do śmierciożerców tylko po to, by zdobywać informacje dla drugiej strony. Nieświadomy tego, że wydaje na siebie wyrok, kazał Snape'owi wkraść się w łaski Dumbledore'a i przekazywać mu pewne mało istotne informacje. Chłopak zgodził się na to bez wahania. Dzięki temu jego rola podwójnego agenta stała się nieco prostsza, ale i tak wiązała się z dużym ryzykiem. Dobrze wiedział, że Czarny Pan nikomu nie ufa i obawiał się, że może mieć w Zakonie jeszcze jednego szpiega. Dlatego w ubiegłym roku Severus spotykał się z Dumbledore'em oko w oko, za każdym razem zmieniając miejsce spotkania. Teraz miał spróbować jawnie wkupić się w łaski dyrektora i przyłączyć się do Zakonu.

Wychodząc z dworu Czarnego Pana miał wrażenie, że mignęła mu w przedpokoju znajoma twarz. Twarz kogoś, kogo nie powinno tam być. Nie poświęcił temu wrażeniu więcej czasu i uwagi, czego później wielokrotnie żałował. Kiedy dotarł do Doliny Godryka, już w ogóle o nim nie pamiętał.


~*~

- Severusie, zaczekaj chwilę - poprosiła Lily, kiedy Snape już wychodził z domu Dumbledore'a. Trafił tam na spotkanie sąsiadów dyrektora i chciał się jak najszybciej wymknąć, żeby nikt go nie zauważył. Zatrzymał się jednak i spojrzał na Lily.

- O co chodzi, Potter? - spytał starając się, żeby zabrzmiało to przyjaźnie.

- Dawno się nie widzieliśmy i chciałam spytać, co u was?

- Wszystko gra - odparł chłopak krótko. - Naprawdę nie mam czasu...

- Rozumiem, śpieszy ci się do Alison - zaśmiała się Lily. - Czemu nie przyszła z tobą?

- Chwilowo nie może podróżować - Severus próbował wymigać się od konkretnej odpowiedzi, ale gdy o tym mówił, cały aż promieniował dumą i radością.

- Och! Ally też jest w ciąży? - odgadła ucieszona Lily. - Gratuluję!

- Dzięki i... eee... nawzajem - Snape uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję - Lily też się uśmiechnęła. - To wracaj do niej, może cię potrzebować. I pozdrów ją ode mnie.
- Jasne. Do zobaczenia - mruknął Snape i pośpiesznie wyszedł przed dom. Wziął głęboki oddech i deportował się.

Kiedy wszedł do mieszkania, Alison już nie spała, tylko z książką na kolanach siedziała na krześle w kuchni. Pozycja wyglądała na niewygodną, więc Severus domyślił się, że Ally wcale nie czyta, tylko nad czymś duma. Podszedł do niej i usiadł na sąsiednim krześle.

- O czym myślisz? - spytał cicho.

- O tobie - odpowiedziała z uśmiechem. - O nas, o dziecku... Tak ogólnie o wszystkim i o niczym. Jak było?

- Czarny Pan chce, żebym już zaczął szpiegować dla niego Dumbledore'a, a dyrektor kombinuje, jak mnie wprowadzić do Zakonu, bo oficjalnie do niego nie należę, ale tak, żeby nikt się nie zdradził z tym, że od dawna przekazuję mu informacje.

- Czyli będziesz robił to, co do tej pory, tylko bardziej oficjalnie?

- Mniej więcej - skwitował Severus i zmienił temat: - Rozmawiałem z Lily. Pozdrawia cię.

- Dawno do mnie nie pisała - stwierdziła Alison. - Co u niej?

- Wyobraź sobie, że jest w ciąży.

- Dopiero teraz?

- Tak, też się dziwię, że tak długo czekała - odparł Snape ze złośliwą uciechą. - Zresztą w Zakonie jest jakaś epidemia... Lily, Alice, Molly i... Merlin jeden wie, która jeszcze.

- Zawsze podczas wojny rodzi się dużo dzieci- powiedziała Alison w zamyśleniu.

- Wolałbym, żeby nasze dziecko urodziło się już po wojnie.

- Tak... ja też - stwierdziła Alison ze smutkiem. - Ale chyba nie mamy co na to liczyć?

- Obawiam się, że nie - Severus, jako osoba najlepiej zorientowana w planach obu stron, był dla niej wyrocznią w tej kwestii. Gdyby widział choć cień szansy, to pewnie próbowałby jakoś ją uspokoić. Skoro tego nie robił, to oznaczało, że wojna potrwa dłużej niż zakładali.

- Chciałabym móc coś zrobić. Takie bezczynne czekanie na to, co będzie doprowadza mnie do szału.

- Myślę, że jeszcze będziesz miała okazję, żeby się wykazać - powiedział Snape z niechęcią. - Jak my wszyscy zresztą.


~*~


Im bliżej było rozprawy, podczas której Alison po raz pierwszy w życiu miała bronić oskarżonego, tym bardziej się denerwowała. Snape próbował łagodzić jej napady złego humoru, ale brakowało mu cierpliwości i atmosfera między nimi robiła się coraz bardziej napięta. Severus łapał się na myśli, że woli spędzać czas w bibliotece lub pracowni alchemicznej niż w domu. Alison dobrze wiedziała, że ciężko mu z nią wytrzymać, ale nie mogła nic poradzić na to, że wciąż była rozdrażniona. W pierwszej chwili ucieszyła się, że minęły jej mdłości i przestała płakać przy każdej okazji, ale szybko zorientowała się, że wahania nastrojów, które pojawiły się w drugim trymestrze, w jej wykonaniu są mocno uciążliwe dla otoczenia. Alison była albo wkurzona albo wściekła. Praktycznie nie doświadczała innych stanów emocjonalnych i nie dziwiła się Severusowi, że od niej uciekał. Zaczynała mieć sama siebie dosyć i postanowiła w końcu coś z tym zrobić.

- Nie wytrzymam tego dłużej - wyznała smętnie Aurorze Baskerville, która była ze Snape'em na jednym roku. - Jest coś, co mogę wziąć na uspokojenie?

- W twoim... stanie... nie powinnaś brać żadnych silnych mikstur, ale myślę, że melisa powinna wystarczyć - odpowiedziała Aurora, z obrzydzeniem patrząc na brzuch Alison. - Proponuję też ćwiczenia oddechowe...

- Świetnie - warknęła Ally. - Tyle to sama wymyśliłam. Jak widać, melisa nie pomaga.

- Rzeczywiście jesteś w kiepskim stanie - przyznała Baskerville. - Jesteś pewna, że to nie przez tego twojego...

- Jestem pewna - zdenerwowała się Alison. - Dlaczego wszyscy się uparli, żeby go o wszystko obwiniać?

- W końcu zrobił ci dziecko, a nie jest godny nawet marzyć o tobie - odparła koleżanka. - To może być dość frustrujące.

- Pieprzeni, zacofani amerykanie! Mam dość tego kraju i waszych uprzedzeń! Jeśli myślisz, że wasi czarodzieje czystej krwi są więcej warci od Severusa, to bardzo ci współczuję. W życiu bym się nie zamieniła!

- Przesadzasz, Alison. I kiedyś przyznasz mi rację, ale wtedy będzie już za późno. Nikt nie będzie chciał ciebie i twojego bękarta.

Rozwścieczona do ostateczności Alison wstała bez słowa i wychodząc z pokoju w akademiku, w którym rozmawiały, trzasnęła drzwiami. Poczuła chwilową ulgę. Wróciła do domu wciąż zła, ale tym razem czuła, że przynajmniej ma powód do złości. Oddychała głęboko, żeby się uspokoić, a później zajęła się zwykłymi, codziennymi czynnościami, które pozwalały jej oderwać myśli od krzywdzących słów Aurory. Efektem tych prób uspokojenia się był dwudaniowy obiad, szarlotka, domowe lody i wysprzątane mieszkanie. Kiedy Severus wszedł do środka, zorientował się, że coś się stało, ale tym razem nie uciekał, tylko postanowił dowiedzieć się, co. To, że Ally ostatnio była wyjątkowo trudna w kontakcie nie znaczyło, że nie chciał być przy niej w ciężkich chwilach. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie na jego widok i zarzuciła mu ręce na szyję. Słowa Aurory w pierwszej chwili podziałały na nią jak płachta na byka, ale później, kiedy napięcie minęło, Alison poczuła się wolna od swojej złości. Wyładowała ją i po raz pierwszy od dawna czuła się szczęśliwa.

- Przepraszam - szepnęła do ucha zdumionemu Severusowi. - Wiem, że byłam nieznośna. To się już nie powtórzy.

- Byłaś okropna - przyznał chłopak i przytulił ją mocno. - Ale cieszę się, że już ci przeszło, bo chciałbym czasem posiedzieć z tobą w spokoju.

- Ja też się cieszę - oznajmiła mu i zaprowadziła go do kuchni, gdzie Snape oniemiał widząc nakryty stół i przygotowany obiad. - To na przeprosiny.

- Upiekłaś szarlotkę? - spytał z nadzieją, łowiąc nosem słodką, cynamonową woń ciasta.

- Tak, ale najpierw obiad - odparła z uśmiechem, który dawno już nie gościł na jej twarzy. - Co wolisz, zupę czy pieczeń?

- Najpierw zupę, później pieczeń - oznajmił zdecydowanie. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłem porządny obiad.

- To może od jutra ty będziesz gotował? - zaproponowała czując, że jej z trudem odzyskana równowaga psychiczna zaczyna się walić.

- Mogę - stwierdził i, wiedząc, że ją zdenerwował, dodał z uśmiechem: - Ale na pewno nie będzie to tak smaczne, jak twoja pieczeń.

- Dyplomata od siedmiu boleści - parsknęła, ale po chwili roześmiała się. - Nie miałam ostatnio serca do tych wszystkich prac domowych. Za chwilę zacznie się proces...

- Jesteś pewna, że zdążysz? - spytał dobrze wiedząc, czemu zawiesiła głos. - Nie chciałbym, żebyś jechała na porodówkę prosto z sali sądowej.

- Powinnam zdążyć, a jak nie, to mój promotor dokończy za mnie.

Po obiedzie Alison położyła się na łóżku, bo ciężko już jej było wytrzymać tyle godzin na nogach, a Severus włożył naczynia do zlewu, zaklęciem sprawił, że same się zmywały i postanowił wykorzystać fakt, że dziewczyna była w dobrym humorze. Położył się za nią i czule pogładził jej brzuch. Zostały jeszcze dwa miesiące do porodu, a oni wciąż mieli wrażenie, że nie są do niego przygotowani. Teoretycznie mieli wszystko to, czego dziecko mogło potrzebować, teoretycznie wiedzieli, co robić, ale żadne z nich nie miało do tej pory do czynienia z noworodkiem i to właśnie napawało ich przerażeniem. Pocieszali się, że jak dziecko już się urodzi, to wtedy będą się martwić.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro