ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

13 kwietnia 1977

Alison wynurzyła się z Myślodsiewni tak gwałtownie, że zsunęła się z fotela i upadła na podłogę. Czuła łzy płynące po policzkach, słyszała swój szloch i była tak roztrzęsiona, że nie mogła podnieść się z ziemi. Usłyszała to, co chciała, ale obiecała sobie, nigdy więcej do tego nie wracać. Przeżywanie tego na nowo sprawiło jej ból zarówno fizyczny, jak i psychiczny.

- Nigdy więcej - wydyszała.

- Alison, usiądź proszę - Dumbledore pomógł jej wstać.

Dziewczyna skuliła się na fotelu i ukryła twarz w dłoniach. Wciąż słyszała słowa ojca. Nazwiska. Teraz już była pewna, że to były nazwiska tych, którzy tamtej nocy ich zaatakowali. Dumbledore podał jej kubek gorącej czekolady z pływającymi po wierzchu piankami posypanymi różowym cukrem. Dziewczyna momentalnie się uspokoiła i uśmiechnęła do niego.

- Czekolada to najlepsze lekarstwo - powiedział ciepło dyrektor i odpowiedział uśmiechem.

- Chyba tak - stwierdziła i upiła łyk. - Pyszna, dziękuję panu.

- Nie ma za co - odparł spokojnie i po chwili milczenia odważył się spytać: - Czy znalazłaś to, czego szukałaś?

- Tak - wyszeptała i upiła kolejny łyk czekolady. - Wiem, kto ich zabił.

Widać było, że nie zamierza powiedzieć nic więcej. Dumbledore zamyślił się i postanowił wyznać jej część prawdy.

- Morgana mi opowiadała... - zaczął ostrożnie. - Kiedy byłaś mała, miewałaś koszmary i mówiłaś przez sen. Twoja prababka nie była w stanie wyłapać poszczególnych słów, domyślała się tylko, że to lista nazwisk. Czy tego właśnie chciałaś się dowiedzieć?

- Tak - przyznała niechętnie. Była zaskoczona tym, co usłyszała, chociaż chyba najbardziej tym, że babka nigdy z nią o tym nie rozmawiała.

- Pośród tych nazwisk czasem przewijało się jedno, które Morgana znała aż za dobrze... - zawiesił głos i uważnie przyglądał się swojej uczennicy. - Voldemort. Czy to on za tym stoi?

Coś w tonie jego głosu kazało jej się zastanowić nad odpowiedzią. Czuła, że w tej kwestii powinna być z nim szczera, zwłaszcza, że potrzebowała jego pomocy.

- Nie sądzę - wyszeptała i spuściła wzrok. - Mój... mój tata... mówił, że on wie. Chyba chodziło o moją rękę... Nie jestem pewna.

- Myślisz, że Lord Voldemort byłby w stanie pomóc ci z klątwą, która prawie pozbawiła cię mocy? - Dumbledore wydawał się być wstrząśnięty takim obrotem sprawy.

- Panie dyrektorze, od dawna podejrzewam, że tylko on mógłby to zrobić - tym razem Alison zmobilizowała się i odpowiedziała pełnym zdaniem.

- Załóżmy, że tak jest. Na pewno nie zrobi tego bezinteresownie. Co możesz mu zaoferować, żeby skłonić go do współpracy? Jakie są szanse, że cię wysłucha i nie zabije?

Alison milczała przez dłuższą chwilę patrząc mu prosto w oczy. Widać było, że podjęła już decyzję i że ma jakiś plan. Jednak nie chciała się z nikim dzielić szczegółami.

- Jest coś, czego Voldemort pragnie ponad wszystko, a ja... mogę mu to dać - powiedziała wymijająco. - Co więcej, on będzie wiedział, że tylko ja mogę to zrobić. Dlatego powinnam z nim porozmawiać...

- Nie powiesz mi nic więcej, prawda?

- Nie - stwierdziła krótko.

- Alison, pozwól sobie pomóc...

- Jak? Ma pan jakiś nowy pomysł, żeby zdjąć tę klątwę? Mam poświęcić kogoś, kogo kocham, żeby tylko móc ruszać ręką? Nigdy się na to nie zgodzę!

Dumbledore aż zadrżał pod wpływem jej gniewnego spojrzenia i odruchowo pokręcił głową.

- Oczywiście, że nie - wydusił z siebie po chwili. - Ale spotkanie z Voldemortem to ostateczność! Zastanów się dobrze, czy właśnie tego chcesz.

- Wiem, czego nie chcę, i na razie to musi mi wystarczyć - zakończyła dyskusję. - A teraz wrócę do swojego dormitorium. Mam sporo zaległości do nadrobienia.

Wyszła nie czekając na jego odpowiedź. Wcześniej nie była pewna, co powinna zrobić ze zdobytą wiedzą, ale teraz, przez Dumbledore'a, zyskała pewność, że to jedyne wyjście. Musiała iść do siedziby Czarnego Pana i zawrzeć z nim układ. I mieć nadzieję, że On dotrzyma słowa. I że jej nie zabije. Plan był cholernie ryzykowny, ale nie miała alternatywy... Opcji, żeby kogoś poświęcić, kogoś najbliższego, nie brała pod uwagę. Już wolała być kaleką do końca życia.

Weszła do pokoju wspólnego i jej wzrok padł na Severusa. Patrzył na nią spode łba i wyraźnie chciał o coś zapytać. Opadła na kanapę obok niego i westchnęła ciężko. Chłopak opuścił wzrok i zaczął coś kreślić w książce, którą trzymał na kolanach.

- Snape, co ci zrobił ten podręcznik, że tak się nad nim pastwisz? - spytała Alison, kiedy zorientowała się, że Severus nie ma zamiaru z nią rozmawiać.

- A co cię to obchodzi?

- Nic, ale chciałam jakoś zagadać, bo widzę, że się obraziłeś.

- Głupia jesteś - mruknął. - Ja się nie obrażam. Chcesz mieć swoje tajemnice, to sobie miej. Nic mi do tego.

- Taa, w ogóle nie jesteś obrażony - parsknęła rozbawiona. - Posłuchaj, byłam u Dumbledore'a... Musiałam sobie przypomnieć szczegóły tamtej nocy...

- Cholera, nie pomyślałem, że mogło chodzić o coś takiego - powiedział zawstydzony i zamknął książkę. - Wiesz, że jakbyś chciała o tym pogadać, to jestem obok.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym ci powiedzieć - wyznała nieoczekiwanie. - Nie umiem o tym mówić... To wciąż boli...

Severus objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy.

- Poczekam, aż będziesz gotowa - szepnął.

- Dzięki - powiedziała wzruszona. - A teraz pożycz mi swój podręcznik do eliksirów, bo mam esej do napisania.

Podał jej odłożoną przed chwilą książkę. Alison obracała ją w dłoniach, zastanawiając się nad czymś, ale wyleciało jej to z głowy, gdy spojrzała na tylną okładkę.

- Książę Półkrwi? Serio?

- Piszesz ten esej, czy nie?

- Ej no, nie złość się - powiedziała przymilnie. - Prince, to nazwisko panieńskie twojej mamy?

- Tak - przyznał. - Nienawidzę swojego nazwiska, gdybym tylko mógł, to już dawno bym je zmienił.

- Ale nie możesz - stwierdziła cicho. - No chyba, że ożenisz się z jakąś fajną czarownicą i przyjmiesz jej nazwisko...

- Czy to propozycja, Stark? - spytał rozbawiony.

- Nie, no coś ty - zaprzeczyła szybko. - Poza tym... mi się podoba twoje nazwisko...

- Serio? - spytał z niedowierzaniem.

- Mhm - mruknęła i próbowała skoncentrować się na tym, co czytała.

Severus uśmiechnął się pod nosem i po raz pierwszy poczuł, że być może nazwisko Snape wcale nie jest takie złe. Szczególnie kiedy wypowiada je ona, z tym swoim śmiesznym, lekko amerykańskim akcentem. Pochylił się nad jej pergaminem i odruchowo sprawdził to, co napisała. Była dobra. Może nie tak jak on, ale lepsza niż reszta uczniów.

Pokiwał głową z uznaniem i zajął się swoją pracą domową. Przez chwilę czuł się naprawdę szczęśliwy. Właśnie o czymś takim marzył. Siedzieli obok siebie, dyskutując na tematy, które ich pasjonowały. Alison przypomniała mu, że czas najwyższy napisać podanie na Amerykańską Akademię Magów, jeśli chcą mieć szansę odwiedzić uczelnię jeszcze przed ukończeniem szkoły. Snape'owi podobał się ten pomysł. Już dawno postanowił, że chce studiować za granicą, bo uczelnie w Wielkiej Brytanii nie spełniały jego oczekiwań. Wreszcie mógł skoncentrować się na swoich planach i ambicjach.

- Myślisz, że jest szansa, żebyśmy pojechali tam w wakacje? - spytał nagle.

- Wątpię - stwierdziła. - Zazwyczaj zapraszają dopiero uczniów siódmego roku albo absolwentów, a co?

- Nie wiem, czy będę miał kasę na bilet... - wyznał lekko zakłopotany.

- Nie martw się o to - powiedziała i zarumieniła się. - Po pierwsze wierzę w to, że znajdziesz dobrą pracę, a po drugie, jakby co, to pożyczę ci forsę.

- A ty skąd ją weźmiesz, co? - spytał podejrzliwie.

- Zdaje się, że odziedziczyłam trochę pieniędzy po Morganie - wymyśliła odpowiedź na poczekaniu.

- Oddam co do knuta - obiecał na wszelki wypadek.

- Daj spokój, Snape, pomartwimy się tym, jak już będą chcieli, żebyśmy przylecieli na dni otwarte - powiedziała szybko, żeby tylko zakończyć ten temat.

Dla niej pieniądze nigdy nie były problemem. Nawet wtedy, gdy okazało się, że nie mogła niczego odziedziczyć po rodzicach. Dobrze wiedziała, że Anthony spełni każą jej zachciankę i nawet nie odczuje tego, że wydał na to jakąkolwiek kwotę. Snape nie musiał o tym wiedzieć, ale na szczęście, nigdy o to nie pytał.

- Skończyłam - oznajmiła pełnym zadowolenia tonem po kilku godzinach wytężonej pracy.

- Ja też - stwierdził Severus z uśmiechem. I nieśmiało zaproponował: - Może pójdziemy na spacer po kolacji?

Spojrzała na niego z zainteresowaniem. Zupełnie bezwiednie uśmiechnęła się i entuzjastycznie pokiwała głową.

- Chętnie - powiedziała w końcu. - A może trochę polatamy?

- Znowu chcesz ze mną przegrać?

- Nie tym razem, Snape.

~*~

Alison i Severus po kolacji podeszli do profesora Slughorna i poprosili o wypożyczenie klucza do schowka na miotły. Uzyskali go bez problemu, ale oprócz dwóch wysłużonych Zmiataczy pożyczyli sobie też skrzynkę z piłkami do quidditcha. Wyszli na boisko i już po chwili byli w powietrzu. Oboje latali bardzo dobrze i śmiało mogli startować w wyborach do drużyny quidditcha, Alison jako szukająca a Severus jako pałkarz, ale jakoś nigdy nie mieli do tego serca. Zwykle żadne z nich nie było zbyt dobre w ataku i obronie, więc z przyjemnością zagrali teraz jeden na jednego. Raz broniła ona raz on. Grali do momentu, aż jedno z nich wbiło dziesiątego gola. Severus latał na miotle, jakby był do tego stworzony. Cieszył się pędem powietrza i wiatrem wyciskającym łzy z oczu. Alison lubiła patrzeć na niego, kiedy odrywał się od ziemi. Był wtedy skupiony i spokojny, chociaż podchodził do gry trochę zbyt ambicjonalnie. Teraz też udało mu się wygrać.

- Uprzedzałem - zaśmiał się Severus, kiedy już wylądowali i wracali do zamku.

- Dałam ci wygrać - stwierdziła ze śmiechem Alison.

- A wy, jak zwykle, kłócicie się o to samo? - wtrąciła Lilith, która właśnie wróciła do szkoły i wpadła na nich w Sali Wyjściowej.

Dziewczyny uściskały się, a Severus zaoferował, że sam odłoży sprzęt do quidditcha do schowka, żeby one mogły sobie poplotkować. Skwapliwie wykorzystały tę możliwość i kiedy już wrócił do dormitorium zastał je pogrążone w cichej rozmowie. Przysiadł się do nich. Zajmowali teraz trzy fotele tuż obok kominka i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Wszyscy troje potrzebowali chwili normalności a w trakcie roku szkolnego ciężko było jej zaznać. Lilith wyciągnęła z kufra butelkę whisky, którą podprowadziła rodzicom, i nalała do trzech szklanek. Alkohol rozgrzał ich i rozluźnił.

- Snape, skoro już nie jesteś z Lily - zaczęła rozochocona Alison, - to może poszedłbyś ze mną na Bal Debiutantek?

- Na co? - spytał bełkotliwie Severus.

- Na Bal... - czknęła - Debiutantek.

- To taka impreza - wyjaśniła Lilith. - Na której panny pokazują się śmietance towarzyskiej z jak najlepszej strony. Zapraszane są tylko wyjątkowe dziewczyny, najczęściej arystokratki.

- I zaprosili ciebie? - zakpił Severus, patrząc z niedowierzaniem na Alison.

- Oczywiście - odparła dziewczyna z godnością.

- I jesteś pewna, że nie zaszła jakaś pomyłka? - kpił dalej.

- Snape - odezwała się znowu Lilith. - Jaki ty jesteś głupi.

- Nie jest głupi - Alison stanęła w obronie przyjaciela. - Tylko... nie-u-świa-do-mio-ny.

Roześmiała się radośnie, kiedy udało jej się bezbłędnie wymówić takie długie i trudne słowo. Lilith prawie spadła z fotela, gdy spróbowała je powtórzyć i w końcu wybuchnęła śmiechem, kiedy jej się to nie udało.

- Chyba... się... po... łożę - wydukała i zataczając się poszła do sypialni.

Alison odprowadziła ją wzrokiem.

- Ale się wstawiła - stwierdziła autorytatywnie i dopiła swoją whisky.

- Ty też, bo gadasz straszne głupoty - próbował dogryźć jej Snape. - O co chodzi z tym balem?

- Dostałam zaproszenie i chcę, żebyś ze mną poszedł - wyjaśniła starając się nie bełkotać.

Spojrzał na nią i zauważył jej błyszczące oczy i zarumienione policzki. Alison pod wpływem jego spojrzenia oblizała spierzchnięte wargi nie zdając sobie sprawy z tego, jakie odczucia w nim wzbudziła. Severus dotknął dłonią jej policzka i uroczyście powiedział:

- Pójdę z tobą - pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta.

Przestraszył się, że stracił nad sobą kontrolę i szybko odsunął się od niej. Alison, lekko zamroczona, dotknęła dłonią ust i uśmiechnęła się.

- Ty też powi... powinneś... powinieneś się położyć - powiedziała z trudem.

- Chyba tak. A ty, nie idziesz spać?

- Idę - powiedziała i zamknęła oczy.

Severus poszedł do swojej sypialni i wziął z niej koc. Wrócił do pokoju wspólnego, spojrzał z czułością na śpiącą w fotelu Alison i podjął decyzję. Ostrożnie, żeby jej nie obudzić, wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położył ją na łóżku i otulił kołdrą, a sam przykrył się kocem. Zanim odpłynął w objęcia Morfeusza, pomyślał o tym, że bardzo chciałaby ją przytulić. Gdy zamknął oczy, zaczęło mu się kręcić w głowie, ale mimo to udało mu się zasnąć.

~*~

Alison obudziła się z okropnym bólem głowy i strasznym kapciem w ustach. Nieprzytomnie rozejrzała się dookoła i wciągnęła ze świstem powietrze, gdy zauważyła śpiącego obok niej Severusa.

Tylko spokojnie - pomyślała dość trzeźwo. - Jestem ubrana, więc do niczego nie doszło. Odetchnęła z ulgą i przekręciła się na bok. Snape wciąż spał, a ona przyglądała się mu uważnie. Rysy twarzy mu łagodniały, kiedy nie miał żadnych zmartwień i Alison musiała przyznać, że podobał jej się jeszcze bardziej niż zwykle. Nie mogła się powstrzymać i odgarnęła mu kosmyk włosów z czoła.

Severus poczuł jej dotyk i obudził się. Co prawda nie wiedział, co się stało, ale jakoś to odczucie ze świata jawy pasowało do jego snu. Ujrzał wpatrzoną w niego, wyraźnie zawstydzoną, Alison i zarumienił się. Miał nadzieję, że w żaden sposób nie zdradził się z tym, co mu się śniło. Może nie było to tak intensywne, jak po eliksirze SensuSnu, ale i tak czuł się dość niezręcznie.

- Możesz mi wyjaśnić, jak się tutaj znalazłam?

- Sama mi się wpakowałaś do łóżka, a teraz się głupio pytasz - powiedział złośliwie. Chciał się z nią trochę podrażnić.

- I co, fajnie było? - spytała myśląc jednocześnie o tym, że chętnie zagra w jego grę. Severus uśmiechnął się tajemniczo i pokiwał głową, więc podniosła się i nachyliła nad nim. - To może chcesz to powtórzyć na trzeźwo? - szepnęła mu do ucha.

Chłopak zadrżał i głośno przełknął ślinę.

- To jak było, co? Pamiętam, że zasnęłam w tym super wygodnym fotelu przed kominkiem - odsunęła się od niego.

- Pomyślałem, że rano przestaniesz uważać, że fotel był wygodny i przeniosłem cię na łóżko - wyjaśnił. - Nic innego nie mogłem zrobić.

- I to musiało być akurat twoje łóżko?

- Twoje odpadało - przypomniał jej. - Chłopcom nie wolno wchodzić do pokoju dziewczyn.

- Tak, nie miałeś innej opcji - zakpiła patrząc na pozostałe trzy łóżka stojące w sypialni chłopców.

- Jakoś nie przyszło mi to do głowy - roześmiał się rozbrajająco szczerze. Alison zawtórowała mu.

- Dzięki za troskę, Snape, ale chyba już pójdę do siebie. Lepiej, żeby Lilith nie wiedziała, gdzie spędziłam noc.

- I z kim - dopowiedział sobie Severus krzywiąc się lekko, gdy pomyślał, że Ally mogłaby się tego wstydzić.

Alison spojrzała na niego z politowaniem.

- Nie o to mi chodziło, ale tak czy inaczej... chcę uniknąć plotek - odparła i wstała z łóżka. Gdy już przekraczała próg, usłyszała jego rozbawiony głos:

- A w ogóle... Więcej z wami nie piję!

- Aż do następnego razu - zaśmiała się i zamknęła za sobą drzwi.

~*~

- Gdzie jest panna Malfoy? - spytał wzburzony profesor Slughorn, patrząc groźnie na dwójkę swoich wychowanków.

Już wcześniej zdążył im wyjaśnić, że wieczorem na korytarzu słyszał ich pijackie śmiechy i nie doniósł na nich dyrektorowi tylko dlatego, że byli uczniami domu, którego był opiekunem.

- Lilith źle się czuje i wolała zostać w pokoju - odparła zgodnie z prawdą Alison. Rzeczywiście delikatny żołądek arystokratki nie poradził sobie ze zbyt dużą ilością whisky i dziewczyna spędziła cały dzień w toalecie.

- Bo pić trzeba umieć - wyrwało się Slughornowi, na szczęście bardzo cicho. - Możecie mi powiedzieć, co sobie myśleliście? Trójka najlepszych uczniów pijana! I do tego panna Malfoy! Jak jej rodzice się dowiedzą, to wszyscy wylecimy ze szkoły!

- Panie profesorze - zaczęła przymilnie Alison, - a może podamy jej jakiś eliksir i postawimy ją na nogi?

- A ty, drogie dziecko, myślisz, że po feriach mam jeszcze jakieś zapasy eliksiru na kaca? - Slughorn wyraźnie nie panował nad słowami.

- Możemy dorobić, to w końcu tylko chwila - wtrącił się milczący do tej pory Severus.

- To do dzieła - poparł go profesor. - I zrób ze dwie porcje dla mnie.

Dopiero teraz uczniowie zauważyli, że ich wychowawca jest dziwnie blady i spocony i że drżą mu ręce. Alison stłumiła chichot, żeby go nie drażnić i poszła za Severusem do magazynku, w którym Slughorn trzymał składniki do przyrządzania eliksirów.

- Dobrze, że jest w gorszym stanie niż my - wyszeptała. - Inaczej nie puściłby nam tego płazem.

- Ale resztę whisky zarekwirował - mruknął Snape, śmiejąc się po cichu.

- Pomóc ci z tym eliksirem?

- Nie obrażaj mnie, Stark, już prawie skończyłem.

- Jaki ty jesteś drażliwy, jak stara baba - prychnęła pod nosem, ale i tak ją usłyszał.

- A ty jesteś niewdzięczna - przypomniał jej. - Ciekawe, co by sobie pomyślał, gdyby znalazł cię śpiącą na fotelu z butelką Ognistej w objęciach?

- Jasne, lepiej by było, gdyby mnie przyłapał na wymykaniu się z twojej sypialni - zakpiła.

- Trzeba było nie uciekać skoro świt - stwierdził ze złośliwym uśmiechem.

- Skończyliście już? - spytał Slughorn zaniepokojony ich przedłużającą się nieobecnością.

- Tak, panie profesorze, eliksiry gotowe - powiedział Severus podając mu dwie butelki, a jednocześnie chowając do kieszeni cztery inne. - Chyba już pójdziemy, Lilith powinna jak najszybciej dostać swoje... lekarstwo.

- Idźcie - zezwolił skacowany nauczyciel. - I żeby mi to było ostatni raz!

- To się więcej nie powtórzy - obiecała słodko i fałszywie Alison.

Wyszli z gabinetu i pobiegli prosto do dormitorium. Severus podał jej eliksir dla Lilith.

- Musi go szybko wypić - poinstruował ją. - Mam nadzieję, że to wystarczy.

- Musi - stwierdziła Ally i weszła do pokoju dziewczyn.

Lilith wciąż siedziała na podłodze w łazience i opierała się czołem o muszlę. Zimna porcelana przyjemnie chłodziła jej czoło. Jęknęła cicho, gdy w drzwiach łazienki pojawiła się jej przyjaciółka.

- Nabijaj się ile chcesz - powiedziała z wysiłkiem. - Tylko zlituj się nade mną i zabij mnie.

- Następnym razem - obiecała Alison i podała jej szklankę z eliksirem. - Wypij to, szybko, powinno ci pomóc.

Lilith skrzywiła się lekko, ale wlała do ust nieprzyjemnie pachnącą miksturę. Alison pomogła jej wstać i podprowadziła ją do łóżka.

- Połóż się i spróbuj zasnąć - poradziła jej. - Jutro będzie lepiej.

- Dzięki, Ally. Przypomnij mi o tym, jak następnym razem będę chciała się napić - wymamrotała i zasnęła.

Alison uśmiechnęła się pod nosem, podeszła do swojego kufra i wyciągnęła z niego butelkę wina z chabrów. Wróciła do pokoju wspólnego.

Snape siedział na tym samym fotelu, co poprzedniego dnia wieczorem i zamyślony patrzył w ogień.

- Nad czym tak dumasz? - spytała wyciągając korek z butelki i nalewając wina do dwóch szklanek.

- Znowu? - Severus parsknął śmiechem, ale chętnie wziął od niej szklankę.

- Nie chcesz, to nie pij - mruknęła. - To powiesz mi, o czym myślałeś? Miałeś taką rozmarzoną minę.

O tobie - odparł w myślach, ale nie ośmielił się tego powiedzieć na głos.

- O niczym ważnym - stwierdził i odwrócił wzrok.

- Snape, a powiesz mi w końcu, w kim się zakochałeś?

- Co?

- Mówiłeś, że to był powód rozstania z Lily - wyjaśniła mu przyczyny swojej ciekawości. - Możesz mi powiedzieć.

- Nie mogę - powiedział cicho i nagle wpadł na pewien pomysł. Postanowił nic jej nie mówić, tylko czekać aż sama się domyśli. - I nie chcę. Znowu będziesz się wtrącać.

- Nie, to nie - wzruszyła ramionami. - I tak zgadnę, która wpadła ci w oko.

- Powodzenia - powiedział tylko i napił się wina. - Dobre. To produkcja Morgany?

- Moja - pochwaliła się. - Według przepisu znajomego babci...

Dziewczyna zamyśliła się nagle, wpatrując się intensywnie w Severusa. Poruszała wargami, jakby chciała coś powiedzieć, ale z jej ust nie wyszedł żaden dźwięk.

- Stark, wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony chłopak.

- Sebastian - powiedziała w końcu, chociaż chyba bardziej do siebie niż do niego.

- Mam na imię Severus, jakbyś zapomniała - mruknął Snape odruchowo.

- Sebastian Mint - zaczęła wyjaśniać. - Znajomy babki, od którego mam przepis na to wino, prowadzi Aptekę na Pokątnej i szuka pomocnika. Tak pomyślałam, że może ty mógłbyś u niego pracować.

- Byłoby super - ucieszył się Severus, ale zaraz zaczął wątpić: - A jesteś pewna, że to wciąż aktualne?

- Tak - powiedziała z uśmiechem. - Pisał do mnie po śmierci Morgany i pytał, czy jestem zainteresowana współpracą. Jeszcze mu nie odpisałam, ale jak chcesz, to napiszę mu o tobie.

- Zrobisz to dla mnie? Myślałem, że sama chciałabyś tam popracować.

- Tobie ta praca jest bardziej potrzebna - stwierdziła z uśmiechem.

Severus nalał jej wina, uzupełniając przy okazji swój kieliszek, i wzniósł toast.

- Za najlepszą przyjaciółkę na świecie - powiedział uroczyście.

Alison zarumieniła się lekko i napiła się wina. Dla takich chwil była gotowa wiele poświęcić. Uśmiechnęła się lekko i stuknęła swoim kieliszkiem w jego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro