ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMY

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

27 grudnia 1977

– Nie było tak źle, jak myślałem, ale cieszę się, że już po wszystkim – stwierdził Severus, gdy dotarli po świętach do domu Alison. – Chociaż to i tak najlepsze święta, jak do tej pory.

– Taa, było nawet fajnie – odparła Ally dziwnym głosem, który nie pasował do treści jej słów. Ledwie przekroczyła próg, gdy poczuła, że dłużej tego nie zniesie. Podbiegła do kanapy, ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.

Severus nie zastanawiał się, co spowodowało taką reakcję, tylko od razu podszedł do niej i mocno przytulił. Głaskał i całował jej włosy, żeby jakoś ją uspokoić.

– Przepraszam – wymamrotała mocząc przód jego kurtki. – Nie sądziłam, że tak się rozkleję. To moje pierwsze święta bez Morgany...

– Cholera, nie pomyślałem o tym – Severus był wyraźnie zakłopotany. Chciał coś zrobić, cokolwiek, żeby tylko zatrzymać potok jej łez. W końcu zaproponował: – Jutro pójdziemy na cmentarz.

– A możemy dzisiaj? – poprosiła żałośnie Ally, która też o tym myślała. – Najlepiej od razu.

– Możemy – zgodził się chłopak. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę drzwi. – Chodźmy.

Szli przez ciemny, zimowy las i Severus dość szybko zaczął żałować, że nie wzięli ze sobą latarek. Różdżek mogli używać tylko w ostateczności, w końcu byli na terenie mugolskiej miejscowości. Mroczny las, zalany jedynie blaskiem księżycowego światła wyglądał groźnie i działał na ich wyobraźnię. Oboje wiedzieli, że największym niebezpieczeństwem są korzenie drzew ukryte pod śniegiem, o które się co chwila potykali, ale mimo to Alison co i rusz wzdrygała się i rozglądała niespokojnie dookoła.

– Nie bój się – powiedział Severus próbując dodać jej otuchy. – Ze mną nic ci nie grozi.

Jego głos w nocnej ciszy zabrzmiał tak pewnie, że Alison przez chwilę uwierzyła w to, że z nim zawsze będzie bezpieczna. Severus sam się zdziwił, że udało mu się ukryć swój niepokój. Nie lubił się przyznawać do swoich słabości i lęków, ale przed Alison zwykle nie musiał udawać. Teraz jednak poczuł, że musi być tym odważnym, żeby ona mogła poczuć się pewniej. W końcu był mężczyzną i chciał, żeby jego kobieta miała w nim oparcie.

Grób Morgany był zasypany śniegiem, ale widać było, że ktoś go niedawno odwiedzał. Alison zgarnęła świeżą warstwę białego puchu i zapaliła stojące na kamiennej płycie świece. Zapatrzyła się na migoczące płomienie.

– Brakuje mi jej – wyszeptała drżącym głosem.

– Wiem. Mi też – przyznał Severus. – Kiedyś chciałem, żeby była moją babcią.

– Nigdy mi o tym nie mówiłeś – zainteresowała się Alison.

– Nie było się czym chwalić – chłopak wzruszył ramionami. – Wolałem ją niż swoją rodzinę.

­– Teraz chyba już nie jest tak źle?

– Jest lepiej, ale...

– Nie umiesz jej wybaczyć, prawda? – odgadła Ally i oderwała wzrok od płomienia świecy, żeby spojrzeć na niego.

– Nie – przyznał się. – Nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda.

Severus wyraźnie posmutniał. Przez ostatnie trzy dni starał się robić dobrą minę do złej gry, ale miał już dosyć. Cieszył się, że jego ojciec umarł. Cieszył się, że matka się pozbierała i zaczęła nowe życie, ale nie potrafił udawać, że nie ma do niej żalu za to, co przeżywał przez poprzednie lata. Westchnął ciężko.

– Wracajmy – zaproponowała Alison.

Była zła na siebie o to, że zadała to niefortunne pytanie. Oboje tak się cieszyli, że w końcu będą mieli kilka dni wolnych i że spędzą trochę czasu razem. A tymczasem okazało się, że bolesne wspomnienia popsuły im te chwile, które miały być takie radosne i beztroskie. Wracali do domu w ciszy. Kiedy już byli na podwórku, Severus zatrzymał się.

– Naucz mnie prowadzić – poprosił nieoczekiwanie.

– Poważnie? – zainteresowała się Alison. Uśmiechnęła się widząc, jak chłopak kiwa entuzjastycznie głową. – Wsiadaj.

Pobiegła do domu po kluczyki i już po chwili oboje siedzieli w samochodzie. Severus uważnie słuchał jej instrukcji, przy wyłączonym silniku przećwiczył obsługę pedałów i drążka zmiany biegów i w końcu przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik zaskoczył za pierwszym razem, ale po chwili zgasł. Snape poczuł narastającą frustrację. Nie był przyzwyczajony do tego, żeby coś mu nie wychodziło.

– Spokojnie. Spróbuj jeszcze raz – powiedziała Alison. – I delikatnie puszczaj sprzęgło.

Tym razem udało się bez problemu i Severus ruszył z miejsca. Alison otworzyła bramę i wyjechali na leśną drogę. Auto szarpnęło kilka razy, ale Severus nie dopuścił do tego, żeby ponownie zgasł silnik.

– Całkiem nieźle ci poszło, jak na pierwszy raz – podsumowała Alison, gdy jechali już ulicami Cokeworth.

– Tylko nieźle? Zaraz ci pokażę, że to bułka z masłem. Dokąd chcesz pojechać?

– Taki jesteś pewny siebie? To zabierz mnie nad morze – Alison roześmiała się serdecznie. Wyjęła z torby swoje prawo jazdy i zrobiła duplikat dla Snape'a.

– Kiedy zdążyłaś zdać egzamin na prawo jazdy? – spytał podejrzliwie Severus.

– To fałszywka – odparła ze śmiechem. – Tu w okolicy rzadko trafiają się patrole policji, ale i tak wolę być przygotowana.

– Lepiej byłoby zmodyfikować im pamięć – stwierdził chłopak sucho.

– To ostateczność. Nie chcę używać magii przy mugolach.

– To ukrywanie się jest trochę irytujące. Nie powinniśmy się wstydzić naszych umiejętności.

– To prawo ma nas chronić...

– Nas, czy ich? – zakpił Snape.

– Nas – stwierdziła stanowczo Alison. – Wyobraź sobie, co by było, gdyby wszyscy mugole traktowali nas tak, jak twój ojciec!

– Właśnie o tym mówię! My nie mieliśmy prawa się bronić, a on mógł robić, co chciał – Severus na samą wzmiankę o ojcu stracił panowanie nad sobą. – Gdyby było odwrotnie, to...

– To co byś zrobił? – spytała Ally poważnie.

– Nie wiem – stwierdził ze smutkiem. – Coś na pewno.

– Severus, nie jeden czarodziej już tak myślał. Zobacz, co się z nimi stało.

Snape nie odpowiedział. Nie wiedział, jak jej wytłumaczyć swój punkt widzenia. Nie był zwolennikiem eksterminacji, ale uważał, że czarodzieje powinni ujawnić swoje istnienie.

– Nie podoba mi się to, że musimy się do nich dostosowywać – powiedział w końcu, gdy już dojechali na miejsce.

– Wiesz, ja jestem za pokojową koegzystencją, ale póki co, to się nigdy nie udało na dłuższą metę – mówiła Alison przedzierając się przez zamarznięty piasek w kierunku morza.

– Czyli tobie też do końca nie odpowiada taka sytuacja, jaka jest teraz? To dlaczego jej bronisz? – spytał Severus przedzierając się za nią.

– Nie bronię jej. Nie chcę jednak, żeby było tak, jak za czasów Grindelwalda – dziewczyna ze smutkiem zapatrzyła się na migające w oddali światło latarni morskiej. – A wygląda na to, że może być gorzej.

– Nie myśl teraz o tym – poprosił Severus unosząc jej podbródek i patrząc prosto w oczy.

– Bo niepotrzebnie zacząłeś ten temat – mruknęła Alison. – Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zmienić to prawo.

– Na pewno ci się uda – powiedział Snape z przekonaniem i pocałował ją delikatnie w usta. Alison uśmiechnęła się i oddała pocałunek.

– Wracamy, czy idziemy na spacer do latarni? – spytała cicho.

Severus wziął ją za rękę, gotów na każde jej szaleństwo. Nocny spacer po plaży, przy akompaniamencie wyjącego wichru, gdy od latarni dzieliło ich ładnych kilka mil, wydawał mu się dość nierozsądnym pomysłem, ale przynajmniej miał pewność, że z Alison nie będzie nudno. Uśmiechnął się do niej:

– Idziemy!

~*~

Reszta ferii świątecznych zleciała im dosyć szybko. Większą jej część spędzili przygotowując się do egzaminów próbnych. Kilka razy towarzyszyła im Lily, która z początku żartowała, że nie potrzebnie marnują czas, skoro i tak już wszystko wiedzą, a każdy podręcznik znają na pamięć, ale w końcu zrezygnowała z beznadziejnych prób odciągnięcia ich od książek i sama zaczęła wkuwać.

Cała trójka cieszyła się, że przez chwilę było tak, jak dawniej. Jedyną różnicą było to, że Lily milkła kiedy jakakolwiek rozmowa zbaczała na temat przyszłości. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej plany są dla nich zbyt przyziemne. Czasem skrycie im zazdrościła tego, że chcieli od życia czegoś więcej. Jej w zupełności wystarczało to, że po skończeniu Hogwartu zacznie pracę gdzieś na Pokątnej, wyjdzie za mąż i będzie miała dzieci. W zasadzie nie mogła się tego doczekać.

Alison nie krytykowała podejścia Lily do życia. Rozumiała, że inni ludzie mają inne priorytety i cieszyła się, że koleżanka znalazła sobie kogoś, kto myślał tak samo, jak ona. Natomiast Severus miał problem z powstrzymywaniem się od kąśliwych uwag na ten temat. Uważał, że Lily zmarnuje sobie życie, szczególnie, jeśli wyjdzie za Pottera. Jednak przy niej nie odzywał się prawie wcale i zwykle z utęsknieniem czekał, aż Evan sobie pójdzie.

Ostatnie trzy dni spędzili w towarzystwie Dumbledore'a, który jako dyrektor musiał być obecny podczas ich wizyty na dniach otwartych Amerykańskiej Akademii Magów. Jego obecność nie była tak uciążliwa, jak początkowo się obawiali. W zasadzie poza posiłkami nie widywali go wcale. Natomiast sama uczelnia zrobiła na nich ogromne wrażenie. Byli zachwyceni pracowniami, laboratoriami i biblioteką. Z rozmów ze studentami dowiedzieli się, że większość zajęć ma charakter praktyczny, że uczelnia oferuje wiele możliwości podjęcia stażu w wybranym kierunku i że jej absolwenci nie mają później problemu ze znalezieniem pracy. Na zakończenie spotkali się z rektorem, który po krótkiej rozmowie zapewnił ich, że zostaną przyjęci bez dodatkowych egzaminów, o ile oczywiście zaliczą wymagane OWUTEMy na ocenę wybitną. Żadne z nich nie miało wątpliwości, że spotkają się ponownie na początku października. Zauroczeni Akademią snuli plany na najbliższe trzy lata i z prawdziwym żalem wracali do Hogwartu.

Dumbledore, mocno trzymając ich ręce, aportował się w Hogsmeade. Alison i Severus wyglądali, jakby mieli zwymiotować i z trudem utrzymywali równowagę. Teleportacja międzykontynentalna jakoś nie przypadła im do gustu.

– Można się do tego przyzwyczaić – stwierdził z uśmiechem Dumbledore, ale widząc, że wcale ich nie przekonał, wyciągnął z kieszeni piersiówkę i podał im, mówiąc: – Wypijcie po jednym łyku.

Alison jako pierwsza pociągnęła solidny łyk whisky i od razu poczuła się lepiej. Severus wziął od niej piersiówkę, ale najpierw nieufnie powąchał jej zawartość i dopiero wtedy, zdecydował się napić. Oddał ją dyrektorowi i zobaczył, że ten kiwa głową z uznaniem. Razem ruszyli w stronę zamku.

~*~

09 stycznia 1978

Od samego rana Severus czuł się coraz bardziej rozgoryczony. Nikt, absolutnie nikt nie pamiętał o jego urodzinach. Na początku nawet był w stanie to zrozumieć, w końcu wszyscy byli tak przejęci egzaminami próbnymi, że nie byli w stanie rozmawiać. Jednak egzaminy się skończyły, emocje opadły, a on powoli przestawał liczyć na to, że ktokolwiek sobie o nim przypomni. Było mu cholernie przykro, że nikomu na nim nie zależy. Że JEJ na nim nie zależy. To go zabolało najmocniej. Dobrze pamiętał, jak w poprzednim roku głowiła się nad prezentem dla Syriusza, a jemu nie złożyła nawet głupich życzeń! Rozgoryczenie zamieniło się we wściekłość! Nie mógł jej nawet wygarnąć, co o niej myśli, bo po kolacji Alison gdzieś zniknęła i do tej pory jeszcze nie wróciła.

Lilith, która obserwowała go przez cały wieczór, doszła do wniosku, że nadszedł czas, żeby zacząć działać. Dała znak chłopakom.

– Mam dość wałkowania w kółko tych pytań z egzaminów – stwierdził nagle Avery. – I tak to już niczego nie zmieni.

– Ja bym się trochę przewietrzył – dodał Mulciber.

– Możemy iść na boisko – zaproponował Carrow.

– Super! – ucieszył się Avery i w końcu zwrócił się do Snape'a: – Idziesz, Sev? Zagramy dwóch na dwóch.

Severus wzruszył ramionami, ale podniósł się z fotela. Stwierdził, że może odrobina ruchu pozwoli mu się uspokoić. Poszli prosto na boisko do quidditcha, bo chłopcy trzymali swoje miotły w szatni dla zawodników. Avery pocieszał Severusa, że na pewno znajdzie tam coś odpowiedniego dla siebie.

Podczas gdy jego koledzy otwierali swoje szafki, Snape wszedł do schowka na miotły. I aż zagwizdał z zachwytu. Na samym środku stał nowiutki Nimbus Tysiąc Jeden. Do rączki miotły, czarną tasiemką, była przywiązana karteczka z jego inicjałami. Severus odwiązał ją drżącą dłonią.

Chyba nie pomyślałeś, że zapomniałam o Twoich urodzinach?"

Severus nie wierzył własnym oczom. To był prezent dla niego! A on naprawdę uwierzył, że Alison o nim zapomniała! Było mu wstyd do tego stopnia, że nawet nie próbował dotknąć miotły. Dopiero głos Amycusa wyrwał go z zamyślenia:

– Idziesz, czy nie?

– Idę – odpowiedział szybko. Zarzucił sobie Nimbusa na ramię i wyszedł ze schowka.

Pozostali chłopcy uśmiechali się do niego szeroko.

– Wiedzieliście? – spytał Severus, choć dobrze znał odpowiedź.

– Oczywiście – odparł Avery. A po chwili wszyscy trzej zawołali chórem: – Wszystkiego najlepszego.

– Dzięki – powiedział Severus i też się w końcu uśmiechnął.

Wyszli z szatni na pogrążone w mroku boisko. Snape usłyszał wiwaty dobiegające od strony trybun. Spojrzał w tamtą stronę i oczy mu zabłysły, gdy zobaczył roześmianą Alison, która machała do niego. Dosiadł miotły i odepchnął się mocno od ziemi. Pęd powietrza wyciskał mu łzy z oczu, ale Severus nie zwalniał, tylko pozwolił miotle swobodnie lecieć w górę. Zatrzymał ją w końcu i zaczął pikować ostro w dół. Podciągnął koniec miotły do góry, dopiero wtedy, gdy prawie dotknął nią ziemi. Na koniec okrążył boisko dwa razy i wreszcie wylądował. Podbiegli do niego wszyscy. Chłopcy koniecznie chcieli się przelecieć na jego nowej miotle. Bez wahania się na to zgodził. Porwał w objęcia zarumienioną Alison i pocałował ją.

– Dziękuję – wyszeptał jej na ucho pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.

– Przyznaj się, co sobie myślałeś o nas przez cały dzień? – spytała z łobuzerskim uśmiechem.

– Nie chcesz wiedzieć – powiedział cicho i przytulił ją mocniej.

– I naprawdę się nie domyśliłeś, że szykuję dla ciebie niespodziankę?

– No właśnie nie – przyznał i znowu poczuł palący rumieniec wstydu.

– Nie chciałam, żebyś się na nas złościł – powiedziała Alison i pocałowała go.

– Za dobrze wam wyszła ta niespodzianka – roześmiał się Snape. – I przez chwilę naprawdę myślałem, że zapomnieliście...

– Daj spokój – przerwała mu. – Fajnie było popatrzeć, jak się popisujesz.

– Ally, ta miotła... Jest fantastyczna! Nie wiem, jak mam ci dziękować.

– Cieszę się, że ci pasuje. Podobno jest dość kapryśna.

– Żartujesz? Ona praktycznie sama lata!

Ostatni z chłopców wylądował na boisku i oddał miotłę Severusowi. Wszyscy mówili równocześnie i wychwalali zalety nowego Nimbusa. Alison nie odzywała się. Cieszyła się, że niespodzianka się udała i Snape ucieszył się z prezentu, bo chwilami obawiała się, że trochę przesadziła z tą konspiracją. Wrócili wszyscy razem do pokoju wspólnego, gdzie czekały na nich Marina, Joanna i Lilith. Usiedli przed kominkiem i rozmawiali prawie do rana, ciesząc się ostatnimi chwilami beztroski.

Kiedy Severus kładł się do łóżka, znalazł na poduszce liścik, zapisany pochyłym pismem Dumbledore'a.

Kolejna lekcja jutro po śniadaniu. Hasło: Kwachy".

Pod kawałkiem pergaminu, który zniknął, gdy tylko Snape go przeczytał, leżała książka. Stara, zniszczona i wielokrotnie czytana. Chłopak podniósł okładkę i poczuł się ogłuszony. Albus Dumbledore i Gellert Grindelwald: Większe Dobro. Rękopis. Na pierwszej stronie była dedykacja: „Wielkim umysłom wiedza szkolna nigdy nie wystarczała". Severus był zbyt zmęczony, żeby przeczytać coś więcej. Schował książkę do szuflady nocnej szafki i położył się pod kołdrą. Zasypiając myślał o tym, że Dumbledore nie jest tak nieskazitelnie uczciwy, jak wszyscy o nim myśleli. Ta myśl była krzepiąca i dawała mu nadzieję, na pozytywne zakończenie historii, w którą się wpakował.

~*~

– Pokaż mi, czego się już nauczyłeś – powiedział Dumbledore, nie dając Severusowi nawet chwili na przygotowanie. – Legilimens!

Snape zaczął się bronić. Odrzucał dyrektora swoim umysłem, ale ten wciąż wdzierał się coraz głębiej. Chłopak zmienił taktykę. Skoro nie mógł pozbyć się obecności Dumbledore'a, to postanowił podsunąć mu fałszywe wspomnienia. Tym razem się udało. Starszy czarodziej zajął się nieprawdziwym obrazem, a Severus zyskał chwilę na to, by skoncentrować się i wypchnąć go ze swojej głowy. Kiedy wrócił do rzeczywistości odkrył, że klęczy na podłodze i celuje różdżką w dyrektora. W głowie mu się kręciło i ciężko dyszał, ale nie potrafił ukryć uśmiechu zadowolenia z siebie, który wypłynął na jego usta.

– Bardzo sprytnie, chłopcze – pochwalił go Dumbledore i pomógł mu wstać. – Jak się czujesz?

– Zmęczony – wydyszał Snape.

– To rzeczywiście wyczerpujące, przynajmniej na początku – przyznał dyrektor pocieszająco. – Jednak z czasem stanie się to dziecinnie proste.

– Muszę po prostu więcej ćwiczyć – stwierdził chłopak rozsądnie.

– Tak, ale nie tylko... – Dumbledore zawiesił głos i zamyślił się. W końcu spytał: – Czy znasz działanie eliksiru BezSnu?

– Tak – Severus zarumienił się lekko.

– Rozumiem, że go zażywałeś, a nie tylko czytałeś o nim – dyrektor nie okazał zdziwienia, ani nie pytał o szczegóły. – Bardzo dobrze. Musisz nauczyć się pozbywać wszelkich niepożądanych myśli i emocji, które mogłyby być wykorzystane przeciwko tobie. Oczyszczać umysł, żeby zyskać nad nim pełną kontrolę. Tak właśnie działa ten eliksir. I taki efekt musisz osiągnąć.

– Rozumiem – stwierdził poważnie Severus. – Muszę kontrolować swój umysł, wtedy nikt inny nie będzie mógł tego robić.

– Tylko pamiętaj, że na dłuższą metę to może utrudniać relacje z innymi ludźmi – uprzedził go Dumbledore. – Całkowita kontrola potrafi zniszczyć umysł, zamiast go chronić.

– Postaram się zapamiętać – obiecał Severus. – Spróbujemy jeszcze raz?

Legilimens!

~*~

Sobota, 14 stycznia 1978

Alison przyglądała się Severusowi z troską. Już trzeci raz zadała mu pytanie, ale wciąż nie doczekała się odpowiedzi. Chłopak od kilku dni był wyjątkowo cichy i nieobecny duchem, ale udawał, że wszystko jest w porządku. Ally domyślała się, że coś go trapi i że chce to przed nią ukryć. Martwiła się o niego. Ożywił się na chwilę tylko wtedy, gdy ogłoszono wyniki egzaminów próbnych, ale później znów odpłynął gdzieś myślami.

– Snape, ocknij się w końcu – poprosiła machając mu dłonią przed oczami.

– Co? – Severus zdziwił się wyraźnie, gdy wreszcie spojrzał na nią przytomniej. – Pytałaś o coś?

– Tak, pytałam, czy idziemy do Hogsmeade, ale teraz bardziej mnie interesuje, co się z tobą dzieje.

– Nic się nie dzieje – zaprzeczył odruchowo. – Zamyśliłem się, to wszystko.

– Dlaczego kłamiesz? – spytała cicho.

– Co ci przyszło do głowy? – Severus przestraszył się, że jego i Dumbledore'a tajemnica wyjdzie na jaw, jeśli jakoś jej nie przekona, że wcale nie kłamał. Musiał skłamać ponownie. – To przez te egzaminy... Wciąż jeszcze nie dotarło do mnie, że już po wszystkim...

– Acha, akurat – prychnęła rozzłoszczona Alison. – Nie chcesz, to nie mów. W każdym razie ja idę na spacer, a ty, jak sobie chcesz. Może Delilah też zostaje w zamku i porozmyślacie sobie razem.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zaczęła się szykować do wyjścia z pokoju wspólnego. Severus przestraszył się, że przesadził. Nie robił w końcu nic złego. Ćwiczył tylko to, co kazał mu Dumbledore, ale nagle zrozumiał, że jego związek na tym cierpi. Alison zauważyła, że częściej się zamyśla i wyciągnęła błędne wnioski. Poderwał się z miejsca i poszedł za nią.

Milcząc i szykując się do poważnej rozmowy, dotarli do Gospody Pod Świńskim Łbem. Snape zamówił dwa piwa i podszedł do siedzącej w kącie sali dziewczyny.

– Mogę się przysiąść? – spytał cicho.

– Jeśli wciąż będziesz mnie ignorował, to nie możesz – stwierdziła ponuro.

– Nie będę – powiedział i usiadł obok niej. Podał jej butelkę i upił łyk ze swojej. – Ally, spójrz na mnie, proszę.

Podniosła głowę, ale tylko na chwilę. Bała się, że jej podejrzenia okażą się prawdą. Severus ostrożnie dotknął jej dłoni.

– Wiem, że ostatnio nie byłem sobą, ale musisz mi uwierzyć, że to nie tak, jak myślisz. Mam dużo zajęć i... zajmuje mi to więcej czasu niż myślałem...

– Znowu coś kręcisz – przerwała mu. – Jak mam ci wierzyć? Zacząłeś być taki, odkąd się okazało, że ta dziewczyna oblała egzamin i nie będziecie mieć więcej lekcji. Widziałam, jak ci się wypłakiwała...

– Alison, ty chyba nie mówisz tego poważnie? – tym razem Severus naprawdę się zdziwił. – Nic mnie ona nie obchodzi!

– To czemu jesteś taki... obojętny?

Snape zacisnął dłoń na butelce i milczał. Przez zaledwie cztery dni, zdążył tak wiele popsuć. A wszystko to dlatego, że chciał jej pomóc. Obiecał dyrektorowi, że nic jej nie powie, ale teraz liczyło się tylko to, żeby mu uwierzyła i wybaczyła. W końcu wpadł na pomysł, jak z tego wybrnąć:

– Rozmawiałem z Dumbledore'em o tym, że chciałbym dotrzeć do twoich wspomnień i obiecał mi pomóc – Severus zdecydował się wyznać część prawdy. – Mam z nim lekcje legilimencji.

– I nie mogłeś mi o tym powiedzieć? – warknęła. – Dlaczego zrobiłeś z tego taką tajemnicę?

– Sam nie wiem – skłamał. – Nie chciałem cię martwić.

– To ci trochę nie wyszło – powiedziała, ale widać było, że mu uwierzyła.

– Chyba nie – przyznał czując się okropnie z tym, że ją okłamał. – Naprawdę pomyślałaś, że ja i Delilah... że mógłbym cię zdradzić?

– Coś takiego mogło mi chodzić po głowie... – wyznała i zawstydzona przytuliła się do niego.

– Musi być z tobą bardzo źle, skoro wymyślasz takie rzeczy – mruknął obejmując ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro