😇 Christmas pt.1 😇

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

🥝Czytana opowieść jest COLLABEM. Za charakter Jungkooka i Taehyunga odpowiada Shori-ssi , Yoongi i Jimin ja.

🥝 Czytana opowieść jest SEQUELEM opowiadania pod tytułem "So far away", które jest dostępne na moim profilu.

~*~
— Hyung, dzisiaj biorę prysznic sam — poinformował starszego i przemknął szybko korytarzem do łazienki

— Dobrze, dobrze. — odpowiedział mu Yoongi, bardziej skupiając się na tym, aby spokojnie dotrzeć na ziemię. Kolana mu drżały, wciąż jeszcze nie doszedł do siebie po orgazmie.

Gdy bezpiecznie dotarł na panele, czekała go jeszcze droga do drzwi, tak, aby niczego nie wywrócić. To była ciężka sztuka w pokoju jego chłopca, ale jakoś mu się udało. Szybko podreptał do kuchni, czując przeraźliwy chłód w dormie, który uderzył w niego i spowodował w pierwszej chwili na spoconej skórze gęsią skórkę. W kuchni uruchomił ekspres do kawy, zasypując odpowiednią przegródkę kawą i podstawiając czajnik, aby tez inni mogli z niej skorzystać.

Sam poszedł do swojego pokoju po świeży zestaw ubrań, czekając aż Jungkook skończy poranną toaletę, bo gdy szedł do siebie, widział, że druga łazienka jest już zajęta przez któregoś z Bangtanów.

Kiedy Jeon wymył się zarówno na zewnątrz, jak i w środku, nałożył wszystkie kremy, balsamy i maskę na włosy, którą jeszcze spłukał, ubrał koszulkę i bokserki, wyszedł w końcu z zaparowanej łazienki. Zdecydowanie prysznic go rozbudził. Czuł też nieprzyjemne ssanie w żołądku, więc od razu skierował się do kuchni, w której zastał swojego chłopaka jak zwykle pijącego kawę i wlepionego w telefon. Nikogo oprócz nich nie było w pomieszczeniu.

Jungkook zajrzał do lodówki, a widząc w niej tylko pusty kartonik jajek, dżem i ketchup westchnął ciężko. W ich dormie rzadko lodówka do czegokolwiek się przydawała, bo zazwyczaj zamawiali coś do jedzenia. Jedynie raz na kilka tygodni zdarzało się Seokjinowi wyjść z inicjatywą gotowania. Sięgnął więc standardowo po pudełeczko z instantem, tym razem o smaku zupy krabowej. Wstawił wodę i usiadł obok Yoongiego, sycząc trochę przy spotkaniu jego pośladków z meblem. Nie bolało jakoś bardzo dotkliwie, właściwie był to praktycznie sam dyskomfort, ale od nieco ponad dwóch tygodni nie uprawiali seksu i Jungkook trochę to odczuł.

— Jungkook, nie będziesz jadł tego instanta — powiedział Yoongi głośniej, żeby na pewno dotarło do jego chłopaka, a dla podkreślenia swoich słów, uderzył mocno kubkiem o blat stołu. — Nie kurwa w święta, odłóż to.

— Ale hyung... jestem głodny, a w lodówce nic nie ma... — odparł niewinnie i starając się też na takiego wyglądać, przez co jego i tak duże, szczenięce oczy zrobiły się jeszcze większe.

Raper zawahał się, bo ta urocza wersja Jungkooka z tymi ogromnymi orzechowymi oczami, potrafiła go przekonać nawet do bycia na dole w ich drugą rocznicę. Min mocno poczerwieniał na samo wspomnienie tego wydarzenia i kilku innych jego powtórek.

— Nie ma mowy, nie jem słodyczy od Halloween, to ty przestań jeść te zupki błyskawiczne — syknął, zapijając swoje zawstydzenie kawą.

— Ale hyuuuuung — jęknął brunet, dostrzegając kątem oka, że z czajnika wydobywa się coraz więcej pary i zaraz pewnie się wyłączy. — To co mam zjeść? — burknął, krzyżując ręce na piersi i wydymając ostentacyjnie dolną wargę.

Yoongi potrzebował chwili, aby dojść do siebie. Zbyt mocno się bał, że głoś mu zadrży, gdy ponownie się odezwie, a już wolał, aby jego chłopak myślał iż głęboko zastanawia się nad tym, co Jeon miałby zjeść.

— Zrobię ci coś, a po fansignie pojedziemy na szaszłyki przed pociągiem do Busan — zaproponował.

— Dobra. — zgodził się od razu młodszy, zadowolony, że obowiązek zapełnienia sobie brzucha na własną rękę został z niego zdjęty. Kiedy zaś woda się zagotowała, równie w dobrym humorze zamiast zupki błyskawicznej, którą schował do szafki, zalał sobie herbatę, podśpiewując pod nosem partię Namjoona z DNA.

Raper pokiwał głową, schodząc ze swojego siedzenia, rozmyślając, co mógłby zrobić swojemu promyczkowi do jedzenia, skoro faktycznie nie mieli prawie nic. Oblizał usta w zamyśleniu, kierując swój wzrok na schody widoczne z kuchni.

— Zaraz wracam. — powiedział, doznając nagłego olśnienia. Zeskoczył ze swojego krzesła i poszedł w kierunku widocznych schodów, a już po chwili znalazł się w pokoju jego i Seokjina.

— Hyung, hyung. — odezwał się, stojąc nad łóżkiem najstarszego. Wokalista w odpowiedzi przekręcił się na bok, naciągając mocniej na siebie kołdrę, przekazując tym gestem proste „znikaj stąd, śpię." — Jungkook-ah chce znów jeść instanta i się mnie nie słucha.

— To twój chłopak — Usłyszał w odpowiedzi przytłumione słowa Kima, który ani drgnął.

— Ale nasz wspólny maknae. — powiedział rzeczowo Min, jakby Jeon był ich jakimś zwierzaczkiem, którym muszą się wspólnie opiekować. Na te słowa najstarszy odwrócił się błyskawicznie i z ledwo uchylonymi oczami spojrzał na rapera przy swoim łóżku.

— Czy ty właśnie budzisz mnie po to, żebym zrobił dla was jedzenie? — spytał oburzony, siadając prosto. Każde słowo wypluł z siebie coraz szybciej, co było tak bardzo charakterystyczne dla niego.

— Tak.

Brunet patrzył na Mina przed sobą, milcząc, bo szczerze go zatkało. Owszem, wiedział, że Yoongi jest bezpośredni, ale nie lubił się z tym spotykać oko w oko i musieć mierzyć.

— Nie będziesz narzekał na moje żarty. — Odrzucił zamaszyście kołdrę, wstając energicznie, podburzony przez blondyna, który zrobił krok w tył.

— Nie ma mowy, hyung.

— Ani słowa więcej, albo wracam do łóżka. — Jinnie podniósł palec do góry. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.

Yoongi w głowie analizował wszystkie za i przeciw. Czy tak ciężko było posmarować kanapkę czymkolwiek, żeby jego chłopak był szczęśliwy? Ale najpierw trzeba było coś mieć w kuchni, żeby zrobić cokolwiek. A jemu nie chciało się iść do sklepu, bo wtedy każdy z Bangtanów by chciał jeść. Nie nadawał się do roli uszczęśliwiania wszystkich wkoło, dużo bardziej spełniał się w niej obudzony właśnie Seokjin.

— No dobra. — niechętnie przytaknął raper, czując, że będzie tego żałował. I chyba będzie miał czego, jak Kim zorientuje się, że musi jeszcze iść do sklepu, jeśli chce cokolwiek zrobić.

Czym prędzej znikł z ich pokoju, udając się do wolnej łazienki.

Gdy wokalista w końcu się ogarnął i ubrał w rzeczy, w których miał zamiar dojechać na miejsce koncertu, wszedł do kuchni, zastając w niej zalewającego instanta Jungkooka. Zmarszczył brwi. Maknae najwidoczniej zniecierpliwił się, czekając na swojego chłopaka, który wyszedł nagle z kuchni i do niej nie wrócił.

— Zostaw to, zaraz ci coś zrobię. — westchnął, podchodząc do lodówki.

Liczył, że będzie mógł dzisiaj pospać chociaż do ósmej, a tymczasem do tej godziny zostało jeszcze dwadzieścia minut. Otworzył urządzenie, przyglądając się wnętrzu, jak gdyby musiał łapać produkty wylatujące przez przeładowanie. W rzeczywistości, zastał jedynie światełko i brakowało jedynie przelatującego siana z produkcji filmowych, które podkreślałoby pustość otoczenia. Zaraz potem zajrzał do szafki, w której trzymali wszystkie rodzaje płatków, ale prędko przypomniał sobie, że nie mają przecież mleka.

Cały poczerwieniał na twarzy, nie dostrzegając w koszyku nawet owoców, które mógłby skroić i zrobić sałatkę owocową z jogurtem. Ale niestety ani owoców, ani jogurtu nie posiadali. Wziął kilka głębszych oddechów, przetarł palcami skroń w zastanowieniu. Nie chciał nakrzyczeć na Jungkooka, który przyglądał się swojemu hyungowi w ciszy, chociaż jego mina też wcale nie wyrażała zadowolenia.

— Namjoon-ah już wstał? — zapytał w końcu chłopca, przenosząc na niego wzrok.

Niech on tylko dorwie Mina.

— Nie, hyung, oprócz nas wszyscy jeszcze śpią — odparł Jungkook, rzucając tęskne spojrzenia zalanej zupce. Jakby nie mógł po prostu jej zjeść. Jeden instant w tą czy w tamtą, bez różnicy. A teraz ten dar bogów miał się zmarnować. Wewnętrznie miał ochotę płakać.

— To idę go obudzić — powiedział i wyszedł z kuchni, zostawiając Jungkooka znów samemu sobie.

Szybko dotarł do jego pokoju, wchodząc bez pukania. Zastał akurat lidera, który ubierał na siebie bluzkę, który podskoczył, słysząc niespodziewane otwieranie drzwi. Szybko naciągnął na siebie materiał i odwrócił głowę, dostrzegając Jina, który wpatrywał się w niego bez skrępowania.

— To ty jesteś liderem, nie ja, więc idź do sklepu po jedzenie — Pokazał palcem w stronę drzwi wyjściowych, na co raper tylko uchylił usta na tak nagły atak przyjaciela.

— Hyung, spokojnie, co się dzieję?

— Min Yoongi, twój wspaniały przyjaciel i raper z zespołu Bangtan Boys śmiał obudzić mnie szybciej, nie pozwalając się wyspać i powiedział, że mam zrobić śniadanie dla Jungkooka, bo ten chce znowu jeść zupkę błyskawiczną. Więc wstałem, ubrałem się i poszedłem do kuchni, żeby odkryć, że LODÓWKA JEST PUSTA! — Przy ostatnich słowach wyrzucił ręce do góry, spoglądając na sufit z wyrazem twarzy „for fucking sake?!", jakby błagał boga o jakiś cud. Całe streszczenie historii powiedział tak szybko, iż Namjoon nie mógł się nadziwić, że gdy kazali mu rapować, nie potrafił tego zrobić, a teraz szło mu całkiem nieźle.

Młodszy z Kimów odkaszlnął, nie rozumiejąc ostatecznie niczego, poza...

— To mam iść do sklepu? — westchnął, wyciągając z szafy swoją bluzę, ubrał ją na siebie, zapinając zamek po samą szyję. Razem z wokalistą opuścili jego pokój. Jin założył ręce na piersi, obserwując jak lider ubiera swoje buty i kurtkę zimową otrzymaną od pumy. — Co mam kupić?

— Coś, co można szybko podgrzać, ale żadne pizze, zapiekanki czy zupki błyskawiczne.

— No dobra. — powiedział pod nosem, naciągając na głowę czapkę oraz swoją maskę. Aby na pewno nie zostać rozpoznanym, naciągnął na głowę jeszcze kaptur. I w tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły, wpuszczając do środka uśmiechniętego od ucha do ucha Jimina, a za nim Tae. Obaj obładowani byli reklamówkami.

— O, a gdzie się hyung wybiera? — spytał Park, odkładając reklamówki bezpiecznie pod wieszakami z kurtkami i zaczął ściągać swoje buty.

— Ten dzień będzie szalony... — podsumował lider, ściągając z głowy czapkę.

Ostatecznie Jin zrobił śniadanie dla całego zespołu z pomocą Jimina, Hoseoka i Taehyunga (który ograniczył się do obierania warzyw), na które składało się kimchi z różnymi dodatkami, głównie ryżem, bekonem, parówkami i gotowanymi warzywami. Jak zawsze, gdy przy stole siedziała cała siódemka, zrobiło się gwarno, głośno i cały szeroki stół został zastawiony co najmniej piętnastoma naczyniami, nie wspominając o pałeczkach i sztućcach.

Po jedzeniu tradycyjnie sprzątaniem zajęli się ci, którzy nie pomagali w przygotowaniu posiłku, chociaż Yoongi starał się na kilka sposobów od tego wymigać. Za każdym razem jednak Jungkook szybko go pacyfikował, robiąc krótkie wykłady o odpowiedzialności, którą Min ma na siebie nałożoną jako drugi najstarszy hyung w zespole. Ten argument zazwyczaj szybko zamykał mu japę.

Kiedy Namjoon i nasza parka uporali się już ze sprzątaniem, zostało im zaledwie pół godziny do wyjścia na zaplanowany występ, dlatego Jeon szybko pomknął, żeby ubrać jakieś spodnie, bo przez cały ten czas łaził w bez nich.

Yoongi został sam w kuchni, bo jako jedyny ogarnął się, gdy w kuchni Jin wprowadzał jakieś roszady. Usiadł zatem zrelaksowany z telefonem w dłoni, przeglądając grafik na dzisiejszy dzień. W całkowicie zapisany organizer wpisał jeszcze szaszłyki z Jungkookiem, aby o tym nie zapomnieć i mieć wyświetlone to na ekranie głównym smartfona. Chociaż wątpił, aby zapomnieli, bo jego chłopak na pewno mu nie odpuści.

~*~

Po niespokojnym, ale za to typowym poranku dla Bangtanów, wpakowali się wszyscy do vana, który miał ich zawieźć na miejsce dzisiejszego eventu. Czekała ich szybka próba, a potem styliści i stylistki zajęli się nimi należycie.

— Chłopaki — Szeroko uśmiechnięty Jimin pojawił się przy parze, kiedy wszyscy znajdowali się już w garderobie. — Pamiętacie o imprezie urodzinowej TaeTae, prawda? — dopytał.

Jungkook pokiwał głową, wracając do zabawy guzikiem od satynowej koszuli, którą miał na sobie. On i Yoongi byli już ubrani w stroje sceniczne.

— Tak. Trzymam prezent dla niego do dwóch miesięcy. — jęknął, jakby niewyskoczenie Tae przed twarz z prezentem było dla niego niezwykle trudne przez te niecałe sześćdziesiąt dni.

Jiminnie uśmiechnął się do chłopaków z cała swoją radością.

— Chciałbym na sylwestra zabrać go do Japonii, do tego Disneylandu, w którym byliśmy z Jungkookiem na koniec października, ale chyba nam grafik na to nie pozwoli — powiedział smutno. — Ale może uda się przemycić za kulisy dobry tort, a potem w dormie zrobimy domówkę.

— Myślę, że domówka to bardziej prawdopodobny scenariusz. — podzielił się swoim zdaniem Jeon. — Pomóc ci z tym tortem, hyung? — spytał, uśmiechając się podejrzanie sympatycznie jak na niego.

Blondynek spojrzał na przyjaciela, dostrzegając jego uśmieszek.

— A co będziesz za to chciał? — zapytał go.

Yoongi słuchał jednym uchem całej konwersacji, jak zwykle przeglądając Twittera. Był pewien, że to on będzie zajmował się strona techniczna tej imprezy razem z Namjoonem.

— Absolutnie nic. Szczęście Tae jest moim szczęściem. — odparł, wciąż z tym podejrzanym uśmiechem. Widząc jednak niedowierzający wzrok Jimina, westchnął głęboko i dał za wygraną. — No dobraaa. Chciałbym, żebyście w końcu pozwolili mi wypić więcej, niż cztery kieliszki! Nawet w swoje dziewiętnaste urodziny nie mogłem więcej! — poskarżył się.

To, co powiedział było całkowitą prawdą. Mimo że był już dorosły od ponad roku, hyungowie nie pozwalali mu pić więcej, niż sami uważali za dopuszczające, a on – chcąc nie chcąc – musiał się dostosować. Co prawda, mógł kupić sobie trochę alkoholu i wypić go w samotności, ale to wcale nie było fajne. A jeśli chodzi o te wszystkie butelki soju, jakie dostał z okazji osiągnięcia pełnoletności to zdecydowaną większość z nich przywłaszczyła sobie reszta zespołu. Nie, żeby Jungkooka jakoś bardzo do alkoholu ciągnęło.

Raper na słowa swojego chłopaka zablokował telefon i spojrzał na młodszego spod byka.

— Mam znaleźć zdjęcia na Twitterze? — zapytał go, wiedząc, że ten od razu zrozumie, o co chodzi.

Brunet ostentacyjnie odwrócił wzrok.

— To Tae mnie wtedy namówił na picie, ja prawie nic nie pamiętam z tamtej nocy. — usprawiedliwił się burkliwie.

— No właśnie, tak reagujesz na alkohol i dlatego bez asysty któregoś z nas nie będziesz pić — zarządził, a jego ton nie wskazywał na to, żeby zmienił zdanie w najbliższym czasie.

Jimin stał grzecznie i z rozbawieniem przyglądał się dwójce, między którą nastało nagle spięcie.

— No hyuuuung — jęknął Jungkook lekko płaczliwie. — Jestem dorosły! — Ton, jakim wypowiedział te słowa tak nie pasował do ich treści, że szybko pożałował jakiegokolwiek podejmowania dyskusji. 

Raper nie spuścił wzroku z Jeona, intensywnie mu się przypatrując.

— Ale po co ci ten alkohol do szczęścia? Mogę ci zapewnić lepsze doznania. — Drugie zdanie dodał ciszej i bardziej mrukliwie.

— Nie śmiem w to wątpić, hyung — Uśmiechnął się nieco mniej niewinnie, niż do tej pory. — Jestem młody! Chcę trochę poużywać, skoro mam do tego rzadką okazję.

Yoongi westchnął. On sam lubił od czasu do czasu napić się więcej, niż kieliszek soju do obiadu, więc ciężko było mu bronić czegokolwiek swojemu chłopcu.

— I koniecznie w ruch musi iść alkohol?

— Raz na jakiś czas nie zaszkodzi, no hyuuung — jęknął Jungkook, odruchowo zaczynając lekko szarpać rękaw swojego chłopaka, niczym małe dziecko.

Maknae nawet nie zdawał sobie sprawy jak jego postawa kłóciła się z tym, co mówił. Hoseok, który od jakiegoś czasu przysłuchiwał się tej wymianie zdań, zaczął cicho śmiać się pod nosem i nie minęło nawet kilka minut, jak Jimin mu zawtórował, choć czuł się też trochę sfrustrowany, bo przyjaciele olali ważne dla niego pytanie, zaczynając się sprzeczać.

— Nie będę cię potem zbierał, zobaczysz jak ciężko doczołgać się do kibla — westchnął zirytowany, słysząc śmiech swoich kumpli, którzy ani trochę mu nie pomagali wychowywać tego dzieciaka.

Blondyn przestępował z nogi na nogę, coraz bardziej przekonany o tym, że to tyle z planu imprezy urodzinowej dla jego chłopaka. Po krótkiej salwie śmiechu westchnął i odszedł od nich w poszukiwaniu swojej powsinogi.

Znalazł zgubę w niewielkim pomieszczeniu pod schodami, prowadzącymi na drugie piętro budynku. Zazwyczaj, kiedy nikt nic nie kręcił w garderobie, Tae lubił znaleźć sobie jakieś ciche miejsce i posiedzieć w nim w spokoju.

Zauważywszy Jimina, odgarnął swoje szare, wyblakłe już włosy z oczu i uśmiechnął się do niego delikatnie, opuszczając nieco dłoń z telefonem.

— Co się tak ukrywasz? — zapytał, podchodząc do ukochanego z lekkim uśmiechem na twarzy. Cały promieniał, mimo tego, że przed chwilą trochę się zirytował.

— Nie ukrywam się. Raczej odpoczywam. — odparł młodszy, prostując nogi w kolanach, bo już trochę mu zdrętwiały. — Chcesz poodpoczywać ze mną? — dodał, uśmiechając się szerzej.

— Skoro już do ciebie przyszedłem... — Upewnił się, że drzwi od schowka zamknął za sobą i rozejrzał się za czymś, czym mógłby zablokować drzwi na tyle, aby dały im dodatkowe kilka sekund podczas otwierania. Sięgnął po stojący wieszak i zaryglował przy klamce, a potem wcisnął się obok Tae, od razu do niego przytulając. Ten odłożył komórkę na podłogę obok siebie, żeby objąć go w pasie i bardziej do siebie przycisnąć. Uwielbiał być z Chimem tak blisko. Byli parą od prawie dwóch lat, lecz w ich relacji tak długi czas niewiele zmienił. Wciąż lgnęli do siebie tak, jak na samym początku i nie potrafili nacieszyć się sobą wzajemnie.

Taehyung westchnął błogo, rozwiewając tym samym jasne włosy swojego chłopaka, bo tulił do nich policzek, mimo że były już porządnie zniszczone i niezbyt miłe w dotyku. Odruchowo zaczął głaskać plecy starszego, czując pod materiałem nieco wypukłe kręgi. Bardzo schudł do tego comebacku, ale dzięki temu był niesamowicie zadowolony i zyskał dużo na pewności siebie. Ważne, że jego uśmiech się nie zmienił i pomimo poprawionej jedynki, wciąż był cudowny i szeroki. Wtulił się w ciepłe ciało Taehyunga.

— Oby noony się nie denerwowały, że pognieciemy swoje ubrania. — zachichotał.

— Na scenie i tak by się pogniotły. — zamruczał Tae, po czym cmoknął delikatnie ucho blondyna. Nie miał pojęcia dlaczego, ale uwielbiał maltretować jego uszy – gryźć, całować, ssać czy lizać. Miał może jakiś fetysz na tym punkcie?

Jimin z początku nie rozumiał, skąd w Tae to uwielbienie do jego uszu. Trochę go to krępowało i zmuszało do sprawdzania ich czystości nawet trzy razy dziennie. Czuł okropne wypieki na myśl, że Kim mógłby znaleźć jakiś brud w tej okolicy.

Teraz, po takim stażu w związku, na twarzy wokalisty wyrósł ponownie uśmiech, tym razem przepełniony przyjemnością i poddał się pieszczocie. Jego mężczyzna doskonale wiedział, w który punkt uderzyć, aby z Parka została plastelina do urobienia.
Po kilku chwilach Taehyung stwierdził, że niewygodnie jest mu się tak wykręcać w bok, żeby być przodem do swojego chłopaka, więc skrzyżował nogi i wciągnął na nie starszego, od razu z powrotem go do siebie przyciskając. Na powrót zajął się jego uchem, tym razem drugim, samemu czerpiąc z tego sporą przyjemność, lecz po chwili przeniósł wargi na szyję.

Miał wielką ochotę zostawić na skórze w tamtym miejscu ślad swoich zębów albo chociaż malinkę, ale wiedział, że nie może zrobić tego ani teraz, ani w tym miejscu. Zazwyczaj oznaczał Jimina w ten sposób w mało widocznych miejscach, takich jak klatka piersiowa, plecy czy uda, ale nie ukrywał, że chciałby kiedyś bez skrupułów zrobić to na jego szyi.

Jiminnie oblizał pulchne wargi, chętnie nadstawiając szyję do mokrych pocałunków od swojego chłopaka. Zamknął oczy, ponieważ patrzenie na brudną ścianę składziku nie było szczytem marzeń wokalisty, a innego widoku przed sobą nie miał. Skupił się na zwinnych, miękkich ustach ukochanego, które zaczęły coraz śmielej sobie poczynać.

— Oppa, co masz w planach? — zapytał go, specjalnie mówiąc wyższym głosem.

Kiedyś, kiedy mieli dorm tylko dla siebie, Park nie krępował się ani trochę i podczas seksu ze swoim mężczyzną był bardzo głośny, osiągając nowe poziomy high note'sów. Tae zażartował wtedy, że brzmiało to jakby „obracał niezłą laskę". Blondyn oburzył się i od tamtego momentu nazywa Kima swoim oppą.

Tae przejechał językiem od obojczyków (które trochę sobie odsłonił) do samej szczęki blondyna, pozostawiając na jego skórze mokry ślad. Żadnemu z nich ślina, pot czy sperma za bardzo nie przeszkadzały ani nie brzydziły, były w końcu naturalną częścią każdego stosunku.

— Zależy, co byś chciał, koteczku — odpowiedział, starając się utrzymać niski, wręcz lekko erotyczny ton głosu, choć szczerze miał ochotę parsknąć śmiechem. Bawiło go dosyć, kiedy Jimin nazywał go „oppą", bo wiedział, że ten chciał w ten sposób dać mu tak zwanego „pstryczka w nos", czyli coś w stylu „Nazwałeś mnie laską to teraz będę tak się do ciebie zwracał".

Park wiedział, że to, co zaraz powie, będzie bardzo niepoprawne i mało bezpieczne. Zadrżał, gdy do jego ucha dotarł niski głoś przystojnego wokalisty, na kolanach którego siedział.

— Oppę chcę, jak zawsze. — odpowiedział nieco wyższym, ale wciąż cichym głosem, poruszając się na biodrach kochanka. Świadomość, że za jakieś dwadzieścia minut miał być na scenie... okropnie go pobudziła.

Taehyung rozochocony już od dobrych paru chwil, rzucił się wręcz na swoje mochi, wywracając go na plecy. Zwisł nad nim, po czym pocałował żarliwie i głęboko. Wcześniej nie miał takich ryzykownych zapędów, ale Jimin w sprawach seksu lubił dreszczyk emocji i młodszemu zwyczajnie się to udzieliło.

Mieli zresztą prawie pół godziny, mnóstwo czasu. A małe rozluźnienie przed występem nikomu nie zaszkodzi.

~*~

Jungkook ze znudzeniem przeglądał media społecznościowe w telefonie, rozwalony na garderobowej kanapie. Tae i Jimin gdzieś zniknęli, Yoongi wybył z pomieszczenia, najpewniej po kawę, Hobi rozmawiał z Namjoonem, a Seokjin – ostatni w kolejce do stylizacji – siedział na fotelu przed lustrem, gdzie zajmowała się nim fryzjerka.

Nudziło mu się tak bardzo, że zaczął myśleć, co by tu spsocić. Po głębszym namyśle jednak stwierdził, iż chyba dziś jest zbyt leniwy na uprzykrzanie innym życia. Najchętniej wróciłby do łóżka ze swoim hyungiem, przytulił do niego i został tak cały dzień. Niestety, czekała go wyprawa do rodzinnego domu. Cieszył się oczywiście na spotkanie z rodzicami, ale też coś w jego środku całe drżało ze strachu, kiedy myślał o tym, że ma w końcu przyznać się przed nimi do swojego związku i swojej orientacji.

Jasnowłosy raper wracał do garderoby, niosąc dwa papierowe kubeczki. Jeden z kawą, a drugi z kawą. Idąc, spojrzał na powieszony telewizor na ścianie, widząc, że pierwsze występy świątecznego koncertu już się rozpoczęły. Na ekranie dojrzał Monsta X i uśmiechnął się pod nosem, wyłapując pomiędzy siódemką chłopaków swojego przyjaciela — Kihyuna. Przystanął na chwilę, przyglądając się występowi z Dramarama.

Nagle telefon w dłoni Jungkooka zawibrował, oznajmiając wiadomość. Często zabierał telefon swojego hyunga, nie chcąc rozładowywać swojego Iphona, żeby mieć co robić potem.

„Od: Suran noona
Kiedy będziesz w studio?"

Jungkook gapił się przez chwilę w wiadomość, jakby była napisana w jakimś obcym, niezrozumiałym dla niego języku. A kiedy zrozumiał już jej treść i przede wszystkim fakt, że Yoongi najwyraźniej musiał umówić się dziś z nooną, znów coś się w nim zagotowało. Przez ten kawałek czasu, kiedy hyung pracował już z Suran, Jeon powinien teoretycznie przyzwyczaić się do tego, iż spędzają ze sobą czas i przestać być tak chorobliwie zazdrosny, ale nie potrafił. To było silniejsze od niego. Zazwyczaj miał do swojego chłopaka pełne zaufanie, lecz w tej kwestii po prostu nie potrafił mu do końca zaufać.

Cóż, miał swoje powody.

Zacisnął wargi w złości. W pierwszym odruchu chciał odpisać kobiecie (najchętniej coś w podobie do „spieprzaj"), ale powstrzymał się, wiedząc, że tylko przysporzy tym wszystkim kłopotów, a sam później będzie tego żałować. Dlatego rzucił telefon na siedzenie obok siebie, usiadł prosto, skrzyżował ręce na piersi i wbił groźne spojrzenie w drzwi, gotów obrzucić nim Yoongiego, kiedy tylko tu wejdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro