🍪 Christmas pt.6 🍪

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Hyuuung, w nocy już dostatecznie się przez ciebie wymęczył... — burknął młodszy w poduszkę, ale zaraz zamruczał, bo muśnięcia warg, które zostawiał po sobie Yoongi przyjemnie łaskotały i mrowiły. Sprawiło to, że Jeon jeszcze bardziej nie miał ochoty wychodzić z łóżka, niż wcześniej. Nawet, jeśli ukochany nieco go przygniatał.

— Nie było słychać, żeby się męczył i widać, po tym jak chętnie sam na mnie wskoczył. —  szepnął wprost do ucha Jeona, wtulając policzek w kark swojego ukochanego i przez chwile leżąc nieruchomo. —  Jungkookie, chcesz może porozmawiać o wczorajszych wydarzeniach? — zapytał ostrożnie.

Nie chciał ignorować tego tematu. Z jednej strony obawiał się tej rozmowy, z drugiej był człowiekiem, który nie potrafił zostawić bliskiej osoby samego z problemem. Umiał postawić się w sytuacji ukochanego i chciał go wspierać.

Jungkook nieświadomie zacisnął dłoń na poduszce wraz z wargami, lecz tego starszy nie miał szansy dostrzec. Czyli chwila zapomnienia w tym miejscu się kończyła i musieli wrócić do okrutnej rzeczywistości. Brunet wcale nie miał ochoty o tym rozmawiać, ale nie chciał też, żeby Min martwił się o niego bardziej, niż to konieczne. Westchnął więc głęboko.

— Nie wiem, czy jest o czym rozmawiać, hyung — mruknął. Jego klatka piersiowa zrobiła się ciężka. Nie była to jednak wina Yoongiego, a smutku, który osiadł na jego sercu. — Powiedzieliśmy moim rodzicom prawdę, oni zareagowali tak źle, jak się obawialiśmy, a mi jest smutno z tego powodu. Potrzebuję... trochę czasu, żeby oswoić się z myślą, że... — tutaj jego głos delikatnie się załamał — że nie akceptują mnie takiego, jakim jestem... — Już czuł ten charakterystyczny uścisk w gardle, zwiastujący kolejny napad szlochu, więc zaczął nieco głębiej oddychać, żeby się uspokoić.

Jasnowłosy zgramolił się na materac obok młodszego. Czuł się okropnie winny, że nie odwiódł swojego chłopca od tego pomysłu. Ciężko mu było obserwować to zlęknione, zranione spojrzenie. Wyciągnął dłoń w kierunku twarzy Jungkookiego, dotykając delikatnie jego policzka i głaszcząc z dawką czułości zarezerwowaną jedynie dla niego.

— Okej, to nie rozmawiajmy o tym. Porozmawiajmy o jedzeniu. — zaproponował.

Brunet parsknął nieco histerycznym śmiechem na te słowa, a zaraz potem podczołgał się do hyunga i otoczył ramionami, żeby przytulić go do siebie, niczym smutne dziecko, które tuliło ukochanego misia, żeby poczuć się lepiej. Dla Jungkooka Yoongi był właśnie takim misiem – kolejną z wielu ról, jaką pełnił w jego życiu.

— Okej. To co zjemy na śniadanio-obiad? Mam ochotę na grillowaną wołowinę, a ty? — powiedział, starając się wykrzesać z siebie choć część entuzjazmu, jaki zwykle pojawiał się w jego głosie, gdy mówił o jedzeniu.

— Cokolwiek, byle żeby było mięso. Od wczoraj nic nie jedliśmy — zauważył, wtulając się w ciepłe ciało Jungkookiego. — To aż dziwne, że nie pokładasz mi się tutaj i nie umierasz z głodu. — zauważył raper z rozbawieniem. Jeon przecież był studnią bez dna. Nieważne, kiedy się go pytało o jedzenie, nawet jeśli jadł kilka chwil wcześniej to chętnie coś by znów przekąsił.

— Tyle się wczoraj działo, że jakoś tak zapomniałem o głodzie. — wyjaśnił Jeon neutralnym tonem, zaczynając głaskać starszego po plecach, niczym wyrośniętego kota po grzbiecie.

Istotnie, odczuł ssącą pustkę w brzuchu dopiero, kiedy ukochany wspomniał o jedzeniu. Wcześniej jego myśli były zajęte chyba wszystkim, tylko nie tym. Sam zaczął się dziwić, że nie próbował zajeść smutku, jak robił to ze stresem do tej pory. Nie bez powodu na galach ciągle coś jadł. Chociaż wtedy był też często po prostu głodny.

— Mmm, nagle zgłodniałem, ale jest mi za dobrze. —  zamruczał raper, nadstawiając się do pieszczot.

Pozwolił robić Jungkookiemu, co tylko wpadło mu do głowy. Gdy w grę wchodziło głaskanie był jak najbardziej tulaśny koala, spragniony czułości, dotyku i bliskości drugiej osoby. A najlepiej jakby jeszcze grzała, a ukochany Mina był kaloryferem (nie tylko w jednym znaczeniu, Yoongi uwielbiał dotykać promyczka po umięśnionym brzuchu).

— A może chcesz do KFC? — zaczepił Jeona nagle, chcąc go wprawić w dobry humor wizją niezdrowego, ale za to smacznego jedzenia. Zazwyczaj pilnował swojego kochania, tym samym dbając o swoją dietę, ale dziś postanowił przymknąć na to oko.

— Możemy pójść. — zgodził się od razu, z trochę większym entuzjazmem, niż wcześniej.

Wizja pysznego kurczaka w pikantnej, chrupiącej panierce sprawiła, że automatycznie zgłodniał bardziej. Miał teraz poważny dylemat – wyskoczyć z łóżka i zacząć jak najszybciej się ogarniać czy zostać jeszcze trochę w łóżku, żeby pomiziać swojego chłopaka. Niby miał do tego sposobność codziennie, ale za każdym razem robiło mu się ciepło na sercu, kiedy miał okazję widzieć Yoongiego, który domagał się głaskania.

Ostatecznie zostali w pościeli jeszcze przez ponad kwadrans, podczas którego oboje obdarzali się czułościami. Dopiero potem młodszy ruszył się z miejsca. Wyjął ze swojej torby czyste ubrania i już kierował się do łazienki, kiedy jego wzrok padł na plamę zaschniętej spermy na linoleum przed lewą stroną łóżka.

Cóż, zastanowi się, co z tym zrobić po prysznicu. Potrzebował się odświeżyć.

Yoongi rozłożył się niczym rozgwiazda w łóżku, leniąc się jeszcze przez chwilę. Przyglądał się brudnemu sufitowi, nie dostrzegając w nim żadnej inspiracji. W końcu zaczął się zbierać i pakować ich rzeczy. Sprawdził też pociągi do Seulu. Bardzo się zdziwił, gdy rozkład jazdy pokazał mu tak mało połączeń. Dopiero, gdy spojrzał na datę, zrozumiał, że to przez to iż mają dwudziesty piąty grudzień, a jest on dniem wolnym w ich kraju.

Poczuł lekki stres i obawę, że nie uda się im bezpiecznie wrócić do stolicy Korei z tego powodu. Okazało się, że nie mają nawet co liczyć na samolot, a najbliższy pociąg mają za około dwie godziny.

— Jungkookie, może być problem z jedzeniem —  oznajmił, gdy bez pukania wszedł do łazienki, trzymając w dłoni telefon, który prawie się już rozładował. Palcem przesuwał po ekranie, chłonąc potrzebne informacje. — Praktycznie wszystko dziś jest zamknięte.

Jungkook był właśnie w trakcie wycierania mokrych włosów ręcznikiem. Niezrażony obecnością drugiego, przeszedł do mycia zębów, mówiąc przez to trochę niewyraźnie.

— Mołemy zawsze poychyć samochód od moyego błata — wydukał przez pianę z pasty w buzi. Wypluł ją zaraz do zlewu i dodał: — Jeśli nie trafimy na żaden pociąg. I tak ma dwa auta, a Soo nie lubi prowadzić, więc w sumie nic nie straci. Odbierze go przy okazji, jak będzie w Seulu. — Wzruszył ramionami. — Coś na pewno będzie otwarte. Nie jestem dzisiaj zbyt wybredny.

Starszy usiadł na zamkniętej pokrywie od ubikacji, wciąż przeglądając zawartość jednego z portali tutejszych przewoźników.

— Ale ty będziesz prowadził, nie mam dzisiaj weny —  mruknął, co było jego standardową odpowiedzią, gdy w grę wchodziło kierowanie samochodem. Miał to prawko, ale nie sprawiało mu to żadnej satysfakcji, potrafiło mocno zdenerwować i w dodatku często był spięty. Nie ufał sam sobie, poza tym, nie lubił robić rzeczy, w których nie był dobry.

Brunet pokiwał tylko głową i dokończył czyszczenie jamy ustnej. Ubrawszy się w czyste rzeczy, wyszedł z łazienki, zostawiając w niej zatopionego w telefonie hyunga, stanął nad plamą, którą sam zostawił i zaczął się zastanawiać, jak ją posprzątać, żeby uniknąć odwiedzenia pokoju sprzątaczek. Zostawić tak też tego nie mógł.

Po kilku chwilach główkowania przypomniał sobie, że Yoongi ma zawsze przy sobie mokre chusteczki, więc bez najmniejszej krępacji zaczął grzebać w jego torbie. Na szczęście starszy i tym razem wziął je ze sobą, dzięki czemu Jeon mógł posprzątać, do czego zaraz się zabrał.

Min odłożył w końcu telefon i sam zabrał się za mycie zębów i nałożenie kremu na twarz przed wyjściem. Gdy wyszedł z łazienki, zobaczył, że jego torba leży częściowo rozpakowana na łóżku, a po drugiej stronie wystaje tylko głowa jego ukochanego. Zajrzał, co ten robi, a potem się ubrał. W międzyczasie wybrał też numer do brata Jungkooka i czekał, aż ten odbierze.

— Halo? — W słuchawce rozległ się zaspany głos Junghyuna. Cóż, nie tylko młodszy z rodzeństwa był śpiochem.

— Cześć, tu Yoongi. Słuchaj, mamy mały problem z Jungkookiem. Nie mamy jak się dostać do Seulu, trochę tego nie przemyślałem... — zaczął się tłumaczy, zerkając w kierunku ukochanego.

Jeon musiał chwilę przetwarzać to, co raper do niego mówi i do czego zmierza, nim odpowiedział, wciąż lekko sennym tonem.

— Jasne, pożyczę wam samochód... Podjedziecie do mojego mieszkania? Jungkook zna adres, będzie wiedział jak tu dotrzeć.

— Tak, podjedziemy taksówką. Dzięki. — Min rozłączył się, będąc bardzo zdziwionym, iż Junghyun był taki domyślny. Chyba zbyt mocno oceniał go pod pryzmatem swojego promyczka, który zadałby masę pytań, nim uzyskałby satysfakcjonującą odpowiedź.

Raper ubrał się w ciepłe ubrania, składające się z ciemnego golfu, ciemnej bluzy z kapturem i kurtki. Spodnie, tym razem wąskie (i czarne). Generalnie, jedyne co wyróżniało Yoongiego to platynowe włosy i dość jasna cera. Poczekał na ukochanego, dzwoniąc po taksówkę pod ich motel. Poszedł też uregulować rachunek za nocleg i wymeldować się, gdzie spędził chwilę, a Jungkookie zdążył do niego dołączyć i położyć kluczyki od pokoju na jasnym drewnie recepcji.

Kolejny raz w ciągu tej doby wsiedli do taksówki. Jungkook dostrzegł kątem oka jakieś trzy dziewczyny, stojące w zbitej grupce i rozmawiające ze sobą o czymś z przejęciem. Kiedy odjeżdżali już spod hotelu, jego wzrok napotkał ten, należący do jednej z nich i już wiedział, że wizyta w hotelu nie przejdzie bez echa.

— Świetnie. — mruknął tonem podobnym do rozdrażnionego dziecka. — Nie wchodzę dzisiaj na Twittera. Boję się, co mogę tam zastać.

Jasnowłosy spojrzał w kierunku owych dziewczyn, które rozmawiały między sobą.

— Ale skąd ARMYs miałyby wiedzieć, że tutaj jesteśmy? — spytał, naciągając na twarz maskę i obniżając się trochę na siedzeniu.

— To dokąd jedziemy? —  spytał taksówkarz, który już przez dobrą chwilę odwrócony był do chłopaków, którzy patrzyli się w okno, obserwując grupkę nastolatek.

Jungkook podał kierowcy adres, a zaraz potem wrócił wzrokiem do nastolatek, które teraz zerkały na samochód, a w dłoni jednej z nich tkwił telefon. Którym zapewne robiła zdjęcia.

— Nie wiem, hyung... — odpowiedział cicho na pytanie starszego.

Zaniepokoiła go ta sprawa. Kiedy niby ARMYs mogły się dowiedzieć, że są w Busan, a co dopiero, że spędzili noc w hotelu?

Raper położył dłoń na udzie Jungkooka, aby go uspokoić, bo widział jego rozbiegany wzrok. Liczył, że tym razem fanki także okażą się myślące i nie pobiegną z tym od razu na portal społecznościowy, wymyślając jakieś niestworzony Yoonkooki (w sumie to przecież prawda, ale wolał, żeby ich „ship" nie był mocno eksponowany w internecie. Wystarczy promocja z Highlight Reel).

— Nie martw się na zapas — mruknął pod nosem, głaszcząc go przez materiał spodni.

Brunet w odpowiedzi tylko pokiwał głową, ale jeszcze przez kilka sekund zerkał niespokojnym wzrokiem na nastolatki, nim skręcili i stracił je z oczu. Miał co do tego złe przeczucia, nie chciał jednak martwić hyunga, więc ostatecznie oparł się na siedzeniu, wypuszczając z siebie głośno powietrze.

Droga nie trwała długo, choć zatrzymali się po drodze w dwóch mini-korkach. Busan to duże miasto, a w czasie świąt, w dzień wolny od pracy zawsze panował ruch większy, niż normalnie. Wyjazd z miasta pewnie też nie będzie taki prosty. Zawitawszy do drzwi mieszkania narzeczeństwa, zastali Junghyuna w wydaniu czysto domowym, z poczochranymi włosami, lekko opuchniętą od snu twarzą, ledwo patrzącego na oczy. Rzucił tylko bratu kluczyki, mruknął „powodzenia", po czym zamknął im drzwi przed nosem, chcąc wrócić zapewne do łóżka.

Jungkook wzruszył tylko ramionami, okręcając kluczyki na palcu, a potem ruszył, prowadząc Yoongiego w stronę niewielkiego garażu. Każdy z lokatorów bloku miał wydzielony swój. Otwarcie go, wpakowanie się do samochodu i wyjechanie na podjazd nie zajęło wiele czasu. Całkiem szybko znaleźli się już na ulicy, kierując się do jedynego wyjazdu z Busan, jaki znał Jeon.

— Hyung, włączysz jakiś GPS w telefonie? Wolę się nie zgubić — poprosił, moszcząc się wygodnie plecami w fotelu kierowcy.

— Gdzie jedziemy? Do moich rodziców, do dormu czy coś zjeść? — dopytał swojego ukochanego, uruchamiając w telefonie pożądaną aplikację.

— Najpierw jedzenie. Jestem strasznie głodny. — odparł Jeon, nie odrywając wzroku od jezdni. — A potem możemy odwiedzić twoich rodziców, jeśli chcesz, hyung.

— Yah, widzimy się z nimi i tak dwa razy w miesiącu co najmniej — powiedział pod nosem, wyszukując najbliższego wolno stojącego budynku z fast foodem, bez konieczności wjazdu do centrum handlowego. Takowe znaleźli dopiero przy wyjeździe z rodzinnego miasta promyczka i tam pokierował ich GPS.

— Chyba mam ochotę na coś ostrego — zaczął myśleć na głos, chcąc pozbyć się niechcianej ciszy pomiędzy nimi.

— Ja chyba też. W sumie, to wszystko mi jedno. Jestem tak głodny, że zjadłbym wszystko. — powiedział Jungkook, już żywszym tonem. Wizja rychłego posiłku nieco go pobudziła.

Zajechali do punktu obsługi kierowców w wyznaczonym przez nawigację KFC. Żaden z nich nie znał się za bardzo na menu w owej restauracji, dlatego wybrali na oko, co by mogło im smakować i co smacznie wyglądało. Maknae postanowił zamówić największy dostępny kubełek, kiedy podpatrzył, jakie skrzydełka w środku są małe, razem z frytkami i colą w butelce. Nikogo nie zdziwiło, że wsunął wszystko dość szybko, nie mając najmniejszych trudności z pochłonięciem takiej ilości całkiem sytego jedzenia.

Raper wziął standardowy kubełek, ale za to z pikantną panierką, czego trochę żałował, bo wypił całe swoje picie i udało mu się podkraść trochę tego od Jungkooka. Maknae nie lubił, jak ruszało się jego jedzenie czy napój, chyba, że ma wyjątkowo dobry humor i sam się dzieli. Czasami dokarmiał Yoongiego, kiedy wiedział, że jego hyung w ciągu dnia prawie nic nie jadł, ale były to raczej sytuacje sporadyczne.

— Mogłem wziąć zwykła panierkę — sarknął Min, wystawiając język i głośno oddychając przez usta.

— Sam mówiłeś, że masz ochotę na coś ostrego — zachichotał młodszy, a potem podsunął łaskawie ukochanemu swój napój, którego jeszcze trochę zostało.

Kiedy oboje już skończyli i wyrzucili papierowe pojemniczki, ruszyli w dalszą drogę. Żeby przygnębiająca cisza nie zapadała za każdym razem, gdy żaden z nich nic nie mówił, Jungkook włączył radio, ustawiając głośność tak, by muzyka grała przyjemnie w tle i nikogo nie drażniła.

Gdy tylko wjechali na drogę szybkiego ruchu, podróż do Seulu zaczęła im szybko mijać. Czasami Yoongi zagadywał swojego chłopaka, co do przyszłego grafiku przed końcem roku, potem przez jakiś czas milczał. Starał się nie zasypiać, aby nie zostawić promyczka samego z myślami.

— Holly się pewnie ucieszy na twój widok — mruknął pod nosem.

Jungkook uśmiechnął się na wspomnienie brązowego pudla, o którym w fandomie było tak głośno. Wbrew pozorom, Holly wcale nie kochał swojego pana bezgranicznie. Była to raczej miłość smutnie nieodwzajemniona, co Jeona strasznie bawiło.

— Dawno go nie widziałem. — przyznał z lekkim smutkiem. Kochał psy, ale jego rodzina (tak jak i on) żyła w ciągłym biegu i po prostu na zwierzaka nie było czasu. Zawsze więc robiło mu się ciepło na sercu, gdy pies Yoongiego bez skrępowania okazywał mu miłość.

— Pewnie nie pozwoli mi nawet usiąść koło ciebie — powiedział rozbawiony, przypominając sobie wszystkie sytuacje, kiedy Holly kładł się obok Jungkookiego, albo opierał na nim lub nawet wchodził sam na kolana, dopraszając o pieszczoty czy zabawę. Jeśli zostawali na noc u rodziców Yoongiego to zazwyczaj psiak spał między nimi, niczym ich dziecko.

Otóż tak. Rodzice rapera znali Jeona i wiedzieli, co ich łączy. Zaakceptowali to, ale tak jak w większości przypadków, potrzebowali czasu na przemyślenie sytuacji. Państwo Min mieli o tyle łatwiej, gdyż doskonale wiedzieli z jakimi problemami zmagał się ich syn, będąc nastolatkiem. Część z nich pojawiła się właśnie z powodu braku akceptacji własnej orientacji seksualnej, która doprowadziła do depresji, zaburzeń społecznych i kilku innych rzeczy, o których nie wspominał w swoich piosenkach. Ojciec, który zawsze był surowy, jako pierwszy w rodzinie wyciągnął rękę do syna i próbował mu pomóc. Skoro był z jego krwi, nie mógł być „nienormalny", nie mógł i nie chciał traktować własnego dziecka jak trędowatego. Żona mężczyzny, jak i starszy brat  Yoongiego też szybko to zrozumieli. Całą rodziną przeszli przez załamanie, które na początku zwiastowało rozbicie wszystkiego.

Od zawsze postrzegali swojego młodszego syna jako innego, ale nie w tym złym znaczeniu. Miał swoje plany, chodził swoimi ścieżkami, widział i rozumiał świat inaczej, niż jego rówieśnicy. Dlatego nie byli zdziwieni, gdy pewnego dnia oznajmił, że chce być muzykiem. Zapisali go na naukę gry na pianinie, a kilka miesięcy później nastolatek mógł grać także w domu na tym cudownym instrumencie. I chociaż na początku nie do końca podobało się im marzenie syna związane z muzyką, gdyż martwili się o jego przyszłość, zdrowie, to kochają go i próbują wspierać, każdym możliwym sposobem.

Z takimi myślami, para dotarła pod blok w Seulu, w którym obecnie mieszkali państwo Min po przeprowadzce z Daegu. Jasnowłosy wyszedł z pojazdu, prostując kości z cichym jękiem.

— Nigdy więcej nie jedź tak jak wariat, bo ja będę  prowadził —  burknął.

— Ja też stęskniłem się za Holly. — Brunet uśmiechnął się niewinnie, stając obok swojego chłopaka na chodniku.

Oboje ruszyli do klatki schodowej, nie zapominając nasunąć kapturów i masek na twarze. Niejednokrotnie przekonali się już, że fanki są wszędzie i nawet przez ten krótki odcinek między samochodem, a mieszkaniem państwa Min ktoś może ich rozpoznać.

Znalazłszy się przed odpowiednimi drzwiami, Jungkook zerknął na starszego.

— Hyung, uprzedzałeś rodziców, że wpadniemy?

— Nie. — Po korytarzu rozniósł się dzwonek do drzwi, a Yoongi uparcie wpatrywał się w numer przybity na drewnie przed nim. W przeciągu minuty we framudze wejścia do mieszkania pojawił się starszy brat Mina, który zdziwiony, ale za to z uśmiechem na twarzy wpuścił ich do środka.

~*~

*„— Jiminnie, może być problem z jedzeniem —  oznajmił, gdy bez pukania wszedł do łazienki, trzymając w dłoni telefon, który prawie się już rozładował. Palcem przesuwał po ekranie, chłonąc potrzebne informacje. — Praktycznie wszystko dziś jest zamknięte.

Jungkookie* (YG: Kochanie, nie zdradzam cię)"

Shori: Tak pierwotnie wyglądał ten akapit i po prostu musiałyśmy to tu wstawić xDDD Rozmawiałyśmy z unnie o naszym yoonminie, przez co się zapomniała i napisała „Jiminnie" zamiast „Jungkookie" XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro