3. Sen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z perspektywy Sofii

Po tak wyczerpującym dniu pozwoliłam gorącemu wręcz palącemu strumieniowi wody spod prysznica, spływać po moim wychłodzonym i wyniszczonym ciele. Cóż w tym powiedzeniu, że w zdrowym ciele zdrowy duch jest ziarenko prawdy.

Niestety coś czuję, że czeka mnie bardzo niespokojna noc, zresztą tak jest codziennie i dopiero teraz uświadomiłam sobie własną głupotę. Przez alkohol płynący w moich żyłach z krwią, nie mogę zażyć leków uspokajających, bo oprócz zapaści mogłoby to się zakończyć ostrą niewydolnością układu oddechowego, a na razie chcę jeszcze trochę pożyć, chociaż jeśli mam być szczera, to po prostu za bardzo boję się śmierci, a raczej tego, że po niej mogłaby mnie czekać wieczna udręka i dlatego nie jestem w stanie podjąć decyzji o całkowitym samounicestwieniu. Ale co to za życie, kiedy robi się to tylko dla innych, a nie dla siebie?

Może właśnie przez swoją melancholijną naturę od prawie 7 lat balansuje między życiem a śmiercią?

Sama nie wiem.... Ech może dzięki tej "umowie" coś się zmieni? W końcu w zamian mogę, zażądać co bym tylko chciała...

~Szczęścia dla mych bliskich~to była pierwsza myśl, kiedy Cipher przedstawił mi warunki paktu. Jednakże chociaż raz mogłabym pomyśleć o sobie i swoich potrzebach.

~Cholerna Egoistka!~czy wy też tak macie, że coś was prześladuje, krytykuje i niszczy od środka, i jest to, prawie że realna postać, bo pojawia się w snach i ją znasz? Nie? To witam w moim porypanym świecie! I nie, nie mam schizofrenii ani choroby psychicznej, a przynajmniej nie taką, która według psychiatrii zaliczyłaby mnie do osób niepoczytalnych, no, chyba że....ból egzystencjalny nie jest już tylko dolegliwością duszy, ale też psychiki?

Spojrzałam na mały, elektroniczny, acz wodoodporny zegarek, który wskazywał już dwudziestą trzecią. Troszkę się zamyśliłam, ale często tak mam. Potrafię spędzić kilka godzin na zastanawianiu się, czy istnieje zło absolutne, a może nie ma dobra i zła, i to człowiek wymyślił te pojęcia, a wszechświat został stworzony neutralnym i to zaburzenia wywołane przez istoty myślące i chęć degradacji tej neutralności zrodziły pojęcie zła, a powrót do stanu wcześniejszego jest określany dobrem?

Innym razem rozważam nad pojęciem i istnieniem reinkarnacji, a jeszcze w innych momentach swojego życia zastanawiam się, dlaczego zdolność do współodczuwania jest tak niszcząca w dzisiejszych czasach, skoro na ogół przyjmuje się, że jest to pozytywna, aż wręcz pożądana cecha?

Dobra koniec tego bujania w obłokach ! Mam demona na głowie, którego muszę nauczyć żyć w tym chorym, czasem nudnym chodź mimo wszystko zwariowanym świecie! Czy ja właśnie sobie zaprzeczyłam? Tak... Jednak to prawda-raz wszystko wydaje się monotonne, szare, pozbawione kolorów, ale wystarczy chwila, by wszystko nabrało barw i wydało się szalone~ Jednakże nie rozumiem drugiej części jego żądań. Czemu chce wiedzieć, kim dokładnie jestem? Jako demon powinien to wiedzieć, a jednak coś mi mówi, że nie bez powodu go to interesuje, lecz ja mu nie pomogę, gdyż sama nie wiem, kim dokładnie jestem... W końcu każdego dnia podejmuję różne decyzje, która kształtuje mój żywot. Nic nie jest takie, jakie się wydaje-rzeczywistość to iluzja.

-Żyjesz?-usłyszałam zza drzwi głos wcześniej minionego przeze mnie demona.

-Tak już wychodzę-mówię, a raczej krzyczę, chwytając wcześniej przygotowany przez siebie ręcznik, którym po dokładnym wytarciu i wyjściu z kabiny prysznicowej, dla bezpieczeństwa się owijam, w razie czego, jakby Cipher zapomniał ,czym jest przestrzeń osobista i nie znał manier, wparowując bez pytania do łazienki.

Po umyciu zębów, założenia koszuli nocnej i reszty części swojej piżamy w kolorze czerni oraz zadbania jak typowa kobieta o nawilżeniu skóry i wyczyszczeniu swoich przyrządów do makijażu, nareszcie jestem gotowa, aby męczyć się kolejną noc w łóżku.

Jestem tak potwornie zmęczona, że nawet nie zwróciłam uwagi na ten kretyński uśmieszek Ciphera, z którym minęłam się w drzwiach łazienki.

Szybko dopaliłam papierosa na balkonie i po wcześniejszym upewnieniu się, czy aby na pewno zgasiłam niedopałek tej trucizny zwanej nikotyną, skierowałam się do swojego pokoju.

Czym prędzej schowałam się pod kołdrą i podłączywszy telefon do ładowarki, próbowałam udać się w objęcia Morfeusza. Zazwyczaj przychodzi mi to z trudnością, lecz przez alkohol szybko zmroził mnie sen.

Wokół mnie panowała ciemność, jednak po chwili ukazała mi się ONA-moja zmora senna, dręcząca mnie co noc odkąd tylko pamiętam.

~Witaj Sofii, a może raczej Alfo~ten sam głos co mój, ale z tą różnicą, że jest przesiąknięty jadem i arogancjom.

-Pierdol się. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać-warknęłam, nawet na nią nie patrząc. Wokół była wszechogarniająca pustka i cisza, którą zagłuszył psychopatyczny śmiech i pstryknięcie palcami, zmuszające mnie bym usiadła na "wyczarowanym" znikąd fotelu.

Siedząc naprzeciwko swojego alter ego i piorunując drugą siebie spojrzeniem, dostrzegam tylko rosnące u niej rozbawienie.

~No i co mi powiesz Alfo? Co osiągnęłaś, abym mogła to zniszczyć?~pyta. Prycham z irytacją. Ona wie wszystko o mnie, a ja o niej NIC i to mnie doprowadza do szewskiej pasji.

~Nic nie powiesz Sofii? To może mi w końcu dasz dojść do głosu, abym ponownie mogła, zniszczyć wszystko na czym Ci zależy?~mruknęła, wywołując u mnie płacz. Cicho łkałam nad swoim losem. Dlaczego na mnie padło?

~Bo jesteś wyjątkowa. MY jesteśmy wyjątkowe. Jesteś początkiem, a ja końcem. Od zarania dziejów jesteśmy razem. Razem kochamy i nienawidzimy, razem tworzymy i niszczymy. Jesteś Alfą, a ja Omegą i tworzymy jedność, więc przestań się opierać i pozwól mi działać~mówi spokojnym i wręcz anielskim głosem. Przymrużam powieki, pozwalając otulić się w ciemności. Głos rozsądku odzywa się, a ja nagle wybudzam się z letargu.

-Nie! Zostaw mnie! To moja wyobraźnia... na pewno-wyszeptałam, kurczowo zaciskając pięści, i raniąc tym samym swój naskórek, przez wbijające się w nie paznokcie.

~Jesteś tego pewna? Dobrze...pozwól więc mi przejąć kontrolę~na te słowa spięłam się mocniej. Nie mogę, nie potrafię, nie pozwolę na to.

~Nie ? Ja tylko chcę się pozbyć tego balastu, który zwiesz "przyjaciółmi". Rodzina już miała cię dość, nienawidzą cię, bo zniszczyłaś im życie, Sofii. Zostali tylko ci cholerni "przyjaciele"~

-Nie prawda! To wszystko twoja wina! Przez ciebie zachorowałam, przez Ciebie muszę się borykać z wieloma problemami i nie pozwolę ci już więcej ich, jak i moich przyjaciół tknąć! Wezmę te cholerne tabletki i znikniesz! Nie ma cię!-wykrzyczałam, a w mojej dłoni pojawił się nóż. Teraz albo nigdy!

~No dalej Sofii, pokaż, jak mnie nienawidzisz! Pokaż, jak nienawidzisz siebie!-odparła, kiedy zerwałam się gwałtownie z miejsca, niebezpiecznie się do niej zbliżając. Chwyciła moje drżące dłonie, kierując ostrze w miejsce, gdzie znajduje się wątroba, po czym go wbiła, a ja padłam na ziemię, czując rozrywający ból w okolicy brzucha.

-Dlaczego chcesz, abym oszalała? Czemu od urodzenia mnie prześladujesz ?-płaczę, dotykając dłonią bolącego miejsca. Zerkam ze strachem na swoją drżącą w tej chwili rękę, dostrzegając na niej szkarłatną ciecz.

~Bo chcę, abyś coś zrozumiała. Pozbądź się ich. Oni cię ograniczają. Zobacz... zawsze byłyśmy inne, bardziej dojrzałe, niezrozumiane... Nasz pakt z tym demonem wyjawi ci prawdę, Alfo. W końcu nastąpi moje przebudzenie. Nie opieraj się kochanie... A co do demona, to wyjdź Władco Snów z ukrycia! Pokaż się Beliarze*!~krzyknęła, a ja kompletnie straciłam świadomość, zatracając się w odmętach własnego umysłu...

Z perspektywy Billa

Po przysłowiowym "ogarnięciu się" i przygotowaniu do odpoczynku usiadłem na krawędzi łóżka i zapatrzony w jakiś niewidoczny gołym okiem punkt na ścianie, zastanawiałem się jak dowiedzieć się czegoś więcej o Sofii. Nie mogłem tak po prostu wtargnąć do jej umysłu i wczytać się w jej myśli.
Co prawda przez mowę ciała dało się odgadnąć, jakie emocję nią targały, jednak symbol na jej dłoni pieczętujący nasz pakt, nie dawał mi spokoju.

Może uda mi się dostać do jej snów? W końcu to podświadomość-jedna z najbardziej intymnych sfer życia każdej istoty. Poza tym w tej pierwotnej, podobnej do ludzkiego ciała postaci również, jak śmiertelnicy potrzebowałem odpoczynku-co prawda znacznie mniej niż ludzie, ale jednak.
Położywszy się na miękkim materacu i przykryciu kołdrą oraz znalezieniu jak najwygodniejszej pozycji, zamknąłem oczy, by po chwili otworzyć je w swej niematerialnej postaci w śnie.
~Czyli się udało~przemknęło mi przez myśl, jednak moją uwagę przykuł widok zapłakanej Sofii i jakiejś niematerialnej postaci wyglądającej identycznie jak blondynka.
-Dlaczego chcesz abym oszalała? Czemu od urodzenia mnie prześladujesz ?-zaszlochała, chowając twarz w dłonie.

~Bo chcę ,abyś coś zrozumiała. Pozbądź się ich. Oni cię ograniczają. Zobacz... zawsze byłyśmy inne, bardziej dojrzałe, niezrozumiane... Nasz pakt z tym demonem wyjawi ci prawdę, Alfo. W końcu nastąpi moje przebudzenie. Nie opieraj się Alfo... A co do demona, to wyjdź Władco Snów z ukrycia! Pokaż się Beliarze*! ~wykrzyczało to "coś", być może alter ego dziewczyny. Po pstryknięciu palcami, przez tą wyimaginowaną zapewne przez podświadomość nastolatki postać ujawniłem się, tylko jakim cudem zna moje prawdziwe imię ?

~Jakim cudem wiem, kim jesteś, Billu Cipherze ? Ja wiem wszystko, a ona póki co nie wie nic, lecz niedługo się dowie, a wtedy marny twój los~zaśmiała się, by dalej kontynuować swoją wypowiedź~Wiele o Tobie słyszałam Beliarze... Ale nie po to Cię tu ściągnęłam. Chcę, abyś doprowadził do wypełnienia założonych przeze mnie celów. Przestrzegam Cię jednak przed porażką i niespełnieniu twych planów, demonie. Zniszcz początek, a nastanie koniec~wyszeptała, formując w dłoni błękitny płomień, który przybrał ten sam znak, co symbol dziewczyny.

-Dlaczego ją opętałaś i czym dokładnie jesteś?-spytałem, mierząc nieznaną mi istotę spojrzeniem. Zachichotała i zmniejszy dzielącą nas odległość.

~Czymś gorszym od ciebie. A teraz żegnam, lecz nie martw się. Jeszcze nie raz się spotkamy-odpowiedziała z uśmiechem, aby po chwili zniknąć w ciemności.

Wróciwszy ze snu lub podświadomości Raven, szybkim ruchem poderwałem się do siadu. Przez okno wpadały do pomieszczenia pierwsze promienie słoneczne, oświetlając tym samym pokój.

Gdzieś z tyłu głowy przewijała się myśl, aby zajrzeć jednak do wcześniej minionej nastolatki. Miałem złe przeczucie...

~*~

TAK NARESZCIE RUSZYŁAM SWOJE "SZANOWNE" CZTERY LITERY I NAPISAŁAM KOLEJNĄ NOTKĘ. WIEM, ŻE TEN ROZDZIAŁ JEST BEZNADZIEJNY, ALE NIESTETY MUSICIE POCZEKAĆ NA DALSZY ROZWÓJ WYDARZEŃ. NIESTETY NIE WSZYŁO MI TAK JAK PLANOWAŁAM, JEDNAKŻE MAM NADZIEJĘ, ŻE WAS TO NIE ZNIECHĘCI I POSTANAWIAM POPRAWĘ.

NASTĘPNA NOTKA POWINNA POJAWIĆ SIĘ PO TYM, JAK SKOŃCZĘ ROZDZIAŁ W SWOJEJ DRUGIEJ KSIĄŻCE, A PÓKI CO ŻYCZĘ WAM BYŚCIE PRZEŻYLI ŚWIĘTA~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro