Adolf i Benio

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie, daj mi dokończyć!- Wściekły mrozek trzasnął pięścią o stół. Musiał wyrzucić z siebie złość i zażenowanie postawą majora Morozova- Chciałem wraz z Bencefem wiedzieć czy jest szansa na to aby przygotował go ktoś do tego kompetentny! Maks nie umie za dobrze śpiewać, tym bardziej nie zna biegle rosyjskiego! Mam wciąż nadzieję że przynajmniej twoje znajomości w wojsku mogą pomóc temu młodemu ambitnemu dziecku rozwinąć skrzydła najpierw przed szkołą a następnie przed całym Petersburgiem!- Jaslen w napływie złości wykrzyczał ojcu prosto w twarz co mu chciał powiedzieć. Nie zabrakło w jego wypowiedzi kultury, więc major nie miał prawa mieć pretensji do Morozova o sposób wypowiedzi

- Udam że tego nie było. Czy spotkanie z Damirem Kuzniecowem sprosta twoim oczekiwaniom?

- Nie znam go, nic mi to nazwisko nie mówi.

- To mój kolega zajmujący się muzyką żołnierską, przy okazji śpiewa również utwory ludowe. Czy to sprosta państwa oczekiwaniom?- zapytał z nutą ironii major. Zarówno ja jak i tata z przyjacielem chcieliśmy zakończyć tą beznadziejną konwersację.

- Oczywiście panie Morozow. Zależy mi na wzięciu udziału w tym konkursie, chcę pokazać mój patriotyzm a przy okazji chcę zaimponować zarówno nauczycielom jak i uczniom mojej szkoły. Mój nauczyciel postanowił zostawić mnie na lodzie, ponieważ jego zdaniem mój głos nie jest odpowiedni do tego gatunku muzyki. Jednakże osobiście jestem zdania, że jako uczeń powinienem mieć prawo wziąć udział w konkursie bez względu na prywatną ocenę mojego nauczyciela. Nie przyszedłbym do pana z ojcem prosić o pomoc, gdyby mi nie zależało. Nie wątpię w to, że skontaktowanie się z Damirem będzie problemem, ale prosiłbym aby pan okazał dobre serce małemu chłopcu który chcę się pokazać przed kolegami- Morozow zaniemówił. Chciał już otworzyć usta aby dodać coś od siebie ale mu przerwałem

- Przepraszam...- wstyd mi się zrobiło. Dlaczego się zniżyłem tak nisko? Nie wiem. Kierowały mną wtedy ogromne emocje. Tyle się wokół mnie działo, dużo emocji kumulowałem w sobie. Wiem że brzmiałem jak źle wychowany dzieciak ale nie umiałem zapanować nad sobą.

- Dam panu numer telefonu do towarzysza Damira. Nie wiem czy będę w stanie pomóc jakoś inaczej.

Pana Morozowa majora poznałem gdy miałem 15 lat. Biegałem z kolegami po polu. Bawiliśmy się w wojnę. Dzieliliśmy się najczęściej na dwie drużyny. Byli alianci i państwa osi. Grupy były równe. Już wcześniej na historii poznaliśmy takich ludzi jak Adolf Hitler czy Benito Mussolini. Więc nasze zabawy, choć miały umilać czas to były poniekąd związane z prawdziwymi wydarzeniami z historii.

Niestety, byłem wtedy chudym, niskim chłopakiem o niebieskich jak niebo oczach. Byłem też dość jasnej karnacji. Miałem zadarty nos, bardziej nochal. Odkąd pamiętam miałem kompleksy przez nos. Z perspektywy lat nie rozumiem dlaczego. Przecież był i jest normalnych rozmiarów. Byłem dość schludny gdyby mnie porównywać z moimi rówieśnikami. Poza tym jako jedyny w grupie miałem już „zarost" oczywiście nie miałem wcale zarostu, ale było to moje marzenie, aby nosić pod nosem godnie gęstego brązowego pruskiego wąsa. W moim wyobrażeniu wąs czynił mnie bardziej dorosłym, a co za tym idzie bardziej męskim. Wszyscy koledzy wiedzieli o mojej fantazji do wąsów dlatego w zabawach polegających na odgrywaniu wydarzeń z okresu II wojny światowej to zawsze ja byłem albo niemieckim dowódcą, albo samym Hitlerem. Nigdy nie podobało mi się to że byłem tym złym który przegrywa. Jeden z plusów bycia wodzem III Rzeszy był taki że jako jedyny nie musiałem się brudzić, do momentu, ponieważ zwykle kończyliśmy wojnę skokiem przegranych do rzeki. I jakbym się nie starał to zawsze przegrywałem. Oczywiście zdarzało się że zabierali mnie do wojska radzieckiego, tego wygranego. Tylko że w radzieckiej armii nie dowodziłem żołnierzami, a byłem jedynie szeregowym. W byciu Adolfem fajne było rządzenie szeregowymi, kapralami, majorami a nawet generałami. Byłem takim królem co dawało mi wtedy ogromną satysfakcję. Tylko że oprócz mnie był jeszcze Benio, a dokładniej Albin Volkov. Musiałem z nim dzielić władzę ponieważ prócz Adolfa był jeszcze Benito na którego prześmiewczo wołałem „łysy Benio". Od naszych zabaw wzięło się przezwisko które było z Albinem do końca szkoły.

- Więc szeregowi pójdą w centrum, będą na linii ostrzału. Następnie za nimi starsi szeregowi. Na bokach ustawiłbym bardziej wykwalifikowanych żołnierzy. Gdy czerwoni zaatakują- łysy Benio przerwał mi przewracając oczami

- Ty wiesz że twoja książka jest nuuuuuuuudna?

- Benito to nie ma związku z tematem!- wrzasnąłem na mojego wspólnika uderzając drobną piąstką o ścianę bunkra.

-Ależ Adolfie to bardzo ważne. Osobiście uważam że nie powinieneś publikować tego badziewia oprawionego w żydowską skó- wszyscy zwrócili wzrok na Benia. Ja w szczególności nie umiałem uwierzyć w to co powiedział. Drwi z śmierci milionów ludzi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro