«Wiadomość»

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Samantha po akcji z kotem i zjedzeniu kolacji, wróciła dość późno do kwatery głównej. Było około trzeciej w nocy, gdy wsiadła do windy. Oczy jej się kleiły. Pragnęła się jedynie umyć i pójść spać, żeby jutro rano znowu nic nie robić. W końcu jak to ujęli jej przyjaciele "lepiej jest się teraz ukrywać". Dziewczyna uważała, że to totalna bzdura.

Nowoczesna winda zatrzymała się na wybranym piętrze. Drzwi się rozsunęły. Sam wychodząc z windy, prawie wpadła na Liz.

-Co ty, nie śpisz?- spytała brunetka i chciała wyminąć przyjaciółkę. Ta jej jednak na to nie pozwoliła.

-Nie śpię, bo jestem ciekawa, gdzie tak nagle zniknęłaś.- blondynka nawet o trzeciej w nocy wyglądała idealnie. Jej nienaganna, krótka sukienka oraz perfekcyjnie ułożone loki, wcale nie wyglądały, jakby przetrwały w tym stanie już 18 godzin.

-Nie bolą cię nogi, od chodzenia cały dzień w tych butach?- Sam próbowała zmienić temat i wskazała na bardzo wysokie szpilki przyjaciółki.

-Zapomniałaś już, że przeważnie siedzę przed komputerem. Moje nogi się nie męczą.- Liz powiedziała to jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, a Sam jest idiotką, jeśli zadaje takie głupie pytania.- Oczywiście w przeciwieństwie do twoich nóg. Dlaczego tak nagle wyszłaś? I gdzie byłaś?

-Czy możemy to przesłuchanie przesunąć na ranek?- spytała z nadzieją niebieskooka.

-Żebyś mogła wymyślić jakąś niezłą ściemę? Zapomnij.- Liz wciąż nie chciała przepuścić przyjaciółki. Stała pewnie, z założonymi na piersi rękami. Sam przewróciła oczami. 

-Jestem zawodowym kryminalistą.- tym razem to Sam zaznaczyła oczywistą oczywistość.- Kłamanie jak z nut idzie mi doskonale.

-Dobrze wiesz, że nie odpuszczę.- powiedziała Liz.

-No dobra.- wetchnęła ze zrezygnowaniem Samantha. Opowiedziała jej wydarzenia dzisiejszego dnia, zaczynając od telefonu do starego przyjaciela, poprzez dziwne zlecenie z kotem, kończąc na wspaniałym posiłku i kilku godzinach szwendania się po mieście.- Czy teraz mogę już iść spać?

-Porozmawiamy jeszcze jutro rano.- Liz odpuściła i przepuściła brunetkę.

-Już jest jutro.- zauważyła niebieskooka i szybko zniknęła w swoim pokoju, zanim okularnica zmieni zdanie i postanowi jeszcze trochę pomęczyć ją pytaniami.

Sam zamknęła drzwi na klucz i szybko zrzuciła z siebie ciuchy. Wskoczyła pod prysznic. Miło było zmyć z siebie brudy Nowego Jorku. Po niecałych piętnastu minutach, Sam stała przy umywalce, mając na sobie jedynie bieliznę i za dużą, męską koszulkę. Czuła się w niej jak w koszuli nocnej, choć zdawała sobie sprawę, że może jest trochę za krótka jak na typowe ubranie do spania. Ale kto by się tam przejmował? Ważne było, że ta koszulka miała wartość sentymentalną. Liz wyciągnęła ją kiedyś na koncert "My Chemical Romance" i kupiły sobie właśnie takie pamiątki. Z tego co Sam wie, blondynka również używa tej koszulki jako piżamy.

 Stała ze szczoteczką do zębów w ustach i próbowała rozczesać mokrę włosy. Nagle usłyszała natarczywe pukanie do drzwi. Odstawiła szczotki i leniwie udała się w stronę klamki. Sam pomyślała, że to pewnie Liz przypomniała sobie jakąś ważną sprawę, która nie może poczekać do dziesiątej. Gdy otworzyła drzwi, okazało się, że to Ethan.

-Hej. Słyszałem jak rozmawiałaś z Liz na korytarzu, więc domyśliłem się, że już wróciłaś.- powiedział trochę niezdarnie Ethan z lekkim uśmiechem.

-Brawo, Sherlocku. Prawdziwy z ciebie mistrz dedukcji.- odpowiedziała z uśmiechem brunetka.

-Chciałem tylko spytać, czy wszystko w porządku.- zielonooki wzruszył ramionami. Sam zauważyła, że chłopak mierzył ją wzrokiem od góry do dołu.

-W jak najlepszym.- zapewniła go dziewczyna.-Przestań się tak na mnie gapić, bo się jeszcze speszę.

-Przepraszam, po prostu...- zaśmiał się nerwowo chłopak.- Wyglądasz tak...

-...normalnie.- dokończyła za niego Sam.- Wiem, widok mnie bez wysokich butów czy broni przy udzie, może być trochę dziwny.

-Chciałem powiedzieć, że wyglądasz pięknie, ale twoje określenie, też pasuje.- powiedział Ethan. Brunetka niewidocznie się zarumieniła. Wciąż chłopak stał na zewnątrz, widać było, że nie chce się narzucać o tak później porze.

-Jeśli nie masz nic przeciwko, to ja już bym poszła...

-Jasne.- przerwał jej Ethan.- Przepraszam, że przeszkodziłem. Dobranoc.

I zanim Sam zdążyła coś odpowiedzieć, zniknął w drzwiach naprzeciwko.

~~*~~

-Tak myślałem, że jeszcze w nocy wrócisz.- zagadnął rano Chris, gdy Sam weszła rano do ich pokoju operacyjnego.- Liz martwiła się, że znowu gdzieś przepadniesz i nie będzie cię tygodniami.

-To chyba naturalne, że martwię się o swoją przyjaciółkę.- blondynka odwróciła się na obrotowym krześle i wtrąciła się w dyskusję. Dzisiaj postawiła na nieco stonowany strój. Biały kombinezon i skórzana kurtka, totalnie różniły się od tego, co miała na sobie wczoraj.

-Wiem, że ta łajza sobie czasami lubi...- brunet zaczął odpowiadać swojej dziewczynie, jednak przeszkodziła mu Sam.

-Ej! Wypraszam sobie! Raz mi się zdarzyło zniknąć, ale to nie powód, by od razu mnie tak wyzywać.- żachnęła się brunetka.- Poza tym, przyprowadziłam wtedy Ethana, więc nie powinniście się o to czepiać.

-Kto się o mnie czepia?- zapytał wspomniany wcześniej chłopak, który dołączył teraz do towarzystwa. Jego blond włosy był jeszcze wilgotne po porannym prysznicu.

-Nikt się ciebie nie czepia, to mnie się czepiają.- wyjaśniła mu spokojnie Samantha.- A teraz wybaczcie, ale mam umówioną wizytę u dentysty.

-Podwieść cię?- krzyknął Ethan za odchodzącą już dziewczyną. Niebieskooka zabrzęczała kluczykami w kieszeni swojej bluzy.

-Dam sobie radę.- odpowiedziała dziewczyna i zniknęła za drzwiami windy.

Gdy dojechała na górę, przeszła przez zniszczony korytarz i wyszła z budynku. Odnalazła samochód i usiadła za kierownicą. Oczywiście dentysta to tylko zmyłka, wcale nie miała problemów z próchnicą. Prawdziwym celem jej wycieczki była wizyta u sprzedawcy broni. Podobno na czarny rynek wszedł nowy rodzaj broni i brunetka była bardzo ciekawa skuteczności tego cudeńka.

Już miała odpalić auto i odjechać, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Wyjeła urządzenie z kieszeni. Numer zastrzeżony. Wyglądało to bardzo podejrzanie. Kto dzwoni do płatnej zabójczyni z zastrzeżonego numeru? I skąd w ogóle ten ktoś ma jej numer? Chwile zastanawiała się, czy powinna odebrać, jednak ostatecznie nacisnęła zieloną słuchawkę.

-W schowku znajdziesz wszystkie potrzebne informacje. Liczymy, że nas nie zawiedziesz.- odezwał się męski głos, po czym połączenie się urwało.

Dziewczyna siedziała chwile w zastanowieniu. Takie coś zazwyczaj kończy się bombą. Ale ten gość mówił o informacjach. I dlaczego uprzedził ją, że coś jest w schowku. Jakby chciał ją zabić to umieścił by bombę w silniku. Gdy tylko odpaliłaby samochód, wszystko by wybuchło. To nie miało sensu.

Chwyciła za uchwyt od schowka. Otworzyła go powoli. W środku, oprócz rzeczy Ethana, była czarna koperta. Sam wzięła ją do rąk. Koperta była czarna, a na środku widniał znajomy jej obrazek. Czerwona czaszka w kółku i jej sześć ramion. Sześć, pieprzonych ramion.

-No pięknie.- powiedziała samo do siebie i otworzyła kopertę.



Następny rozdział będzie myślę w okresie świątecznym.
Do zaczytania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro