«Nowa twarz upokorzenia»

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sam siedziała na miejscu pasażera. Zimna woda skapywała z jej brązowych włosów. Dziewczyna próbowała skupić się na kropelkach, wędrujących powoli wzdłuż jej twarzy. Czuła, że jeśli da się wciągnąć w panikę swoich przyjaciół, rozpłacze się jak małe dziecko. 

Ethan siedział za kierownicą, równie przemoczony. Oddychał głęboko, ale dość równo. Pędził ulicami miasta, ponad 150 kilometrów na godzinę. Cały czas patrzył na drogę i nie zwracał uwagi na koszmar odbywający się na tylnych siedzeniach. Chris pół siedząc, pół leżąc, wykrwawiał się na swoją dziewczynę, która próbowała nieudolnie zawiązać mu jego koszulkę na udzie. Liz cały czas płakała i przy każdym jęknięciu Chrisa, przepraszała go łkając potwornie. 

-Jesteś pewna, że mu pomogą?- spytała blondynka. Sam odwróciła się. Wszystko z tyłu było pokryte mieszaniną wody, krwi, potu i łez. 

-Nie. Ale innej szansy nie mamy- odpowiedziała, po czym spojrzała na ranę przyjaciela. Kula nie przeszła na wylot i utkwiła dość płytko. Nie było najgorzej. Ale każdy ruch i upływający czas, wciąż pogarszały jego stan- Za słabo to wiążesz. 

Sam przechyliła się na tylne siedzenia i jednym, szybkim ruchem, mocniej zacisnęła materiał na udzie przyjaciela. Chris krzyknął z bólu.

-To go boli!- wrzasnęła Liz. Sam jednak była bardziej spokojna. 

-Lepszy ból, niż śmierć. Uciskaj- poleciła. 

Ich kryjówka, znajdowała się w partii piwnic budynku, a ich jedyna droga ucieczki na nagły wypadek, to rura, która prowadziła do brudnej rzeki. Mimo tego, że mieszkali na najniższym możliwym piętrze, poziom wody, był tu zaskakująco niski, dlatego ich zjeżdżalnia nie była zalana wodą. Gdy tylko Sam wskoczyła do rzeki, poraziło ją przeraźliwe zimno. Zamknęła oczy. Przez wodę, słyszała przytłumiony wybuch. Gdy się wynurzyła, jej przyjaciele, byli już na drugim brzegu. Zatoczka była bardzo wąska, więc brunetka niedługo do nich dołączyła. Wszyscy wyglądali jak zmokłe kury przed zawałem. 

-Co teraz?- spytał Ethan, pomagając jej wyjść z wody. 

-Potrzebujemy wozu i telefonu- odpowiedziała dziewczyna. 

Zatrzymanie przypadkowego przechodnia, pogrożenie mu totalnie bezużyteczną, mokrą bronią było już bułką z masłem. Mieli swój samochód i telefon. Jednak gdy Sam oznajmiła, gdzie się mają udać, jej towarzysze nie byli tacy zachwycenia. 

-To samobójstwo, jeszcze gorsze niż ten gość w naszej bazie!- odparła Liz. 

-Jeśli chcesz, żeby Chris przeżył, nie mamy innego wyjścia- odparła jej przyjaciółka. Za nic w świecie nie da brunetowi zginąć, nawet jeśli ma to oznaczać, że sama popadnie w niezłe tarapaty. 

Gdy dotarli nareszcie na miejsce, Ethan zatrzymał się z piskiem opon. Dopiero teraz, widząc szklany budynek, Sam stwierdziła, że to naprawdę jest beznadziejny pomysł. Jednak zamiast odjechać, wysiadła z samochodu i razem z blondynem, pomogli wysiąść Chrisowi. Podtrzymując przyjaciela, ruszyli do drzwi. Liz otworzyła je zamaszystym ruchem, by mogli wejść do środka. W holu była winda, ze szklanym pulpitem. 

-Trzeba przyznać- winde mają zdecydowanie lepszą od naszej- rzekł Chris. Nawet w takiej sytuacji, próbował jakoś rozładować napięcie. 

-Zamknij się- mruknęła do niego Sam. 

-System jest zablokowany. Musiałabym się dostać do przewodów...- Liz klikała w panel, jednak drzwi nie miały zamiaru się otworzyć. Najwyraźniej systemy bezpieczeństwa wieży nie miały zamiaru ich wpuścić o tej godzinie do środka. 

-Potrzymaj go na chwilę- poleciał Samantha, po czym zostawiła cały ciężar Chrisa na barkach Ethana. Bez chwili zawahania, podeszła do panelu i rozbiła go pięścią. Musiała uderzyć jeszcze kilka razy, by dostać się do kabli. Kawałki szkła wbiły się w dłoń dziewczyny, co poskutkowało obfitym krwawieniem. 

-Jesteś nienormalna kobieto- mruknął do niej Chris, gdy ponownie podeszła do niego, by pomóc mu ustać. 

-Nic mi nie będzie- odpowiedziała krótko dziewczyna. Czuła jak szklane drobinki przemieszczają się w jej dłoni, przy każdym najmniejszym ruchu, zadając jej drażniący ból. 

Gdy Liz uporała się z windą i wszyscy jechali w górę, zapadła grobowa cisza. Wszyscy czekali w napięciu. Nikt nie miał pojęcia, co może się wydarzyć. Może bohaterowie im pomogą, może po prostu ich aresztują. W każdym razie musieli zaryzykować. Wszyscy byli gotowi poświęcić swoją wolność i życie dla dobra Chrisa. 

-Cokolwiek się wydarzy, nie mówcie nic o sobie. Nie możecie dać im powodu, by was zamknęli- powiedziała Sam. 

-Znowu to "wy". Nie dam ci się sprzedać- warknął Chris. 

-Chris ma racje. Jeśli ty idziesz na dno, pójdziemy tam razem z tobą- powiedział Ethan. Włosy przykleiły mu się do czoła, przez co wyglądał bardzo niewinnie. Jego oczy jednak zdradzały ogromną determinacje. Liz spojrzała na nią z pocieszającym uśmiechem. Samantha zrozumiała, że w tej sytuacji nie zostanie sama, nawet jeśli tego właśnie pragnęła.

-Wiecie, że was nienawidzę, prawda?- spytała swoich przyjaciół. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, dźwięk oznajmił im, że dotarli na upragnione piętro. 

Drzwi się rozsunęły, a w ogromnym pomieszczeniu stali wszyscy ziemscy bohaterowie. Spojrzeli po czwórce przyjaciół z mieszaniną zgrozy, współczucia i niechęci. 

-Potrzebujemy waszej pomocy- odezwała się pierwsza Sam, patrząc w oczy brata. W tej chwili myślała tylko o tym, jak nisko upadła. Prosi znienawidzonego Clinta Bartona o przysługę. Przychodzi do człowieka, który opuścił ją, gdy była jeszcze dzieckiem. Korzy się przed nim, choć on zapomniał o niej na ponad dekadę. 

-Co to za ludzie, Sam?- spytał ją Clint. Przez telefon siostra nie wyjaśniła mu wiele. Powiedziała tylko, że pilnie potrzebuje pomocy lekarskiej i zaraz będzie w Avengers Tower. Łucznik namówił swoich przyjaciół, żeby wstali w środku nocy i zajęli się jego problemem. 

-To moja rodzina- odparła dumnie dziewczyna- I jeśli ceną za uratowanie Chrisa będzie moja wolność, to bez wahania pójdę siedzieć. Tylko proszę, pomóżcie mu. 

-Jeśli ona pójdzie do więzienia, to my też- zaoponowała szybko Liz. 

-Wszyscy mamy coś na sumieniu- dodał Ethan.

-Więc nawet nie myśl, że zostawimy cię z tym całkiem samą- odezwał się Chris ostatkiem sił. Podróż i rana, doszczętnie go wykończyły. Jego twarz przybrała kolor szarości. 

Sam i jej towarzysze czekali w wielkim strachu, na to, co powiedzą Avengersi. 

-Banner już czeka na dole, pomóż mi Steve- Tony Stark podszedł do czwórki kryminalistów, po czym spoglądając przelotnie na Clinta z niepokojem, zabrał rannego i jego dziewczynę do sali medycznej. 

W pomieszczeniu zostali już tylko Ethan, Natasha, Clint i Samantha. Dziewczyna czuła, że powinna podziękować bratu za pomoc, jednak duma nie pozwalała jej na to. Uraza jaką do niego chowała, sięgała zbyt głęboko. 

-Dzięki za pomoc- odezwał się Ethan, wyręczając niebieskooką. Sam była mu za to bardzo wdzięczna. 

-Krwawisz- stwierdził Clint patrząc na dłoń siostry- Ciebie też powinniśmy zbadać. 

-Co z nami zrobicie, kiedy Chris już wyzdrowieje?- spytała bez ogródek dziewczyna. 

-To zależy od tego, co się stało- odpowiedziała jej Natasha, która wciąż przyglądała się Ethanowi, jakby próbowała prześwietlić go na wylot. 

-Zaatakował nas taki gość w naszej własnej...

-To moja wina- przerwała przyjacielowi Samantha- Wplątałam się w układ z Hydrą i byłam na tyle głupia, że dałam ci się aresztować na ich oczach- zwróciła się do brata. 

-Więc wygląda na to, że trochę tu u nas zostaniecie- odpowiedziała Natasha, która najlepiej z chłopców ukryła zaskoczenie nagłym wyznaniem brunetki. 

Do zaczytania :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro