♆ [Neptun]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; w czwartek się żegnamy...

***

Nie wiedziała, ile czasu tam siedzieli. Monologi były przeplatane dłuższymi epizodami ciszy, czasami pojawiały się krótkie wymiany zdań. Padły wyznania, pytania i oboje mówili o swoich uczuciach tak otwarcie, jakby znali się od dawna.

Robiło się coraz chłodniej; bluza Yoongiego przestawała jej wystarczać i z każdą minutą zaczynała się bardziej trząść. Chłopak zauważył to niemalże od razu. Jakby zupełnie nie wpatrywał się w nią co kilka minut. Jakby nie sprawdzał, czy ona aby na pewno dalej tam siedzi.

— Chodź — mruknął, wstając. Chciał jeszcze trochę zostać, ale widok marznącej na jego oczach dziewczyny sprawiał, że coś zakuło go w sercu. — Odprowadzę cię do domu.

Tym razem odprowadził ją pod same drzwi. Nie zgodził się zostać przed blokiem. Zdziwiło ją to, nie spodziewała się, że będzie taki nieugięty. Ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie zrobiło jej się miło.

Kiedy zniknął za drzwiami, odetchnęła cicho. Poczuła się tak, jakby ktoś zabrał jej koc, którym przykrywała się zawsze, gdy traciła poczucie bezpieczeństwa. Była wystarczająco śpiąca, żeby nie zauważyć, że na jej ramionach wciąż spoczywała bluza Yoongiego.

Usiadła przy oknie w swoim pokoju. Odsłoniła rolety i oparła bok głowy o szybę. Mogła zobaczyć migoczące na nieboskłonie gwiazdy, których blask tłumiło światło księżyca w pełni. Przymknęła oczy. Tamtej nocy też była pełnia. Wtedy też została do późna, żeby pooglądać niebo. Było takie piękne, piękniejsze niż poprzedniej nocy. Tak piękne, że chciała opowiedzieć o tym widoku mamie, gdy wróci następnego dnia od dziadków.

Ale nie wróciła.

Nie żywa.

Po policzkach Haneul popłynęła samotna łza, a za nią kolejna. Samo wspomnienie bolało tak bardzo...

Od tamtej nocy jej kontakty z tatą i siostrą zmieniły się. Ojciec traktował ją jak osobę w swoim wieku, jak dorosłą. A ona wciąż była zwykłą nastolatką. Była zbyt młoda, żeby brać całą odpowiedzialność na siebie.

Musiała jednak zacisnąć zęby. Musiała wytrzymać. W końcu mama chciałaby, żeby zaopiekowała się nimi, prawda?

Przy Hoseoku czuła się jak przy chłopaku w swoim wieku, jak było w rzeczywistości. Potrafił pokazać jej to, co utraciła, stawiając dobro pozostałych członków swojej rodziny przed własnym — wygłupiał się, wpychał w nią niezdrowe jedzenie, po prostu dawał chwilę na wyluzowanie. Na odcięcie się od rzeczywistości.

A Yoongi... Yoongi był sobą. Był tym dziwnym, zamkniętym w sobie chłopakiem, który ewidentnie ukrywał jakiś talent albo po prostu zamiłowanie do muzyki. Była wręcz pewna, że jego piosenki były szczere tak samo, jak on. Pełne metafor, niedopowiedzeń i pięknych opisów, które potrafił zrozumieć tylko ktoś, kto naprawdę czuł i był inteligentny.

Był inny, w dziwny sposób opiekuńczy i jednocześnie... oschły. Przez twardą powłokę surowego nastolatka przebijały maleńkie promyki ciepłych uczuć. Nie było tego dużo, ale zawsze coś, prawda?

Haneul chciała zobaczyć więcej empatii Glossa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro