♅ [Uran]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; za tydzień koniec... jakie macie odczucia?

***

Nie wiedziała, czy to jakaś klątwa, czy zwykły przypadek, że jej gorszy nastrój pokrył się z decyzją ojca. Bardzo ważną i znaczącą decyzją, która miała wywrócić jej życie do góry nogami. Znowu.

Myślała, że już się ustatkowali. Że nie będą nigdzie uciekać, nigdzie się przeprowadzać. Ale nie. Była... wściekła. Była, najzwyczajniej w świecie, wściekła. Miała ochotę krzyczeć. Chciała krzyczeć tak głośno, żeby następnego dnia nie być w stanie powiedzieć ani słowa. Ale nie mogła. Nie ważne, jak bardzo chciała rozładować to napięcie, które nagle się w niej pojawiło.

Jej młodsza siostra siedziała w salonie, dosłownie kilka metrów od niej i ojca. Gdyby Haneul podniosła głos, mała od razu odwróciłaby się w ich stronę i zaczęła pytać, co się dzieje. Zapewne by się przestraszyła, w końcu napady złości siostry widziała tak często, jak te matki — czyli prawie wcale.

Zacisnęła pięści tak mocno, że kłykcie jej pobielały, a paznokcie zatopiły się w skórze, boleśnie ją raniąc. Wzięła głęboki oddech. I jeszcze jeden. I kolejny. A gdy nic nie dały, wyminęła mężczyznę i po prostu wyszła z mieszkania, starając się powstrzymać od trzaśnięcia drzwiami.

Było już dosyć późno. Miejscami na niebie było widać blade światło gwiazd, a dziewczyna starała się nie podnieść głowy i nie spojrzeć na nieboskłon. Przecież nie mogła zatrzymać się na środku chodnika i patrzeć w górę, prawda?

Niezbyt wiedziała, gdzie powinna iść. Nie miała zbyt dużo znajomych, znaczy, miała ich kilku i to nawet dosyć bliskich, ale nie chciała do nich iść. Nie dzisiaj, nie teraz. Po prostu... nie.

Park był najbliżej, dlatego właśnie tam skierowała swoje kroki. Jej oddech był niespokojny, przyspieszony i urywany. Trzęsła się, ale nie z zimna, tylko z tego cholernego nadmiaru emocji. Emocji, z którymi nie potrafiła sobie poradzić.

Usiadła na ławce, która była chyba najbardziej oddaloną od światła lamp. Była sama. Nikt w końcu nie chodził po parku o tej godzinie.

Objęła kolana ramionami i spojrzała w niebo. Nie widziała wielu gwiazd, tego wieczora chmury zasłaniały zdecydowaną większość nieboskłonu. Mimo wszystko, w tamtej chwili czuła się, jakby była bliżej matki. To uczucie było zupełnie inne, niż to, które jej towarzyszyło, gdy siedziała przy grobie kobiety. Wydawać się mogło, że patrząc w gwiazdy patrzyła w oczy swojej mamy. W końcu to dzięki niej Haneul pokochała wszystko, co było związane ze Wszechświatem.

Nagle poczuła, że jakiś materiał opada na jej ramiona. Wzdrygnęła się bardzo gwałtownie, prawie spadła z ławki.

— Spokojnie, to tylko ja — wyszeptał Yoongi, siadając obok z cichym westchnieniem. — Dlaczego przychodzisz tu o tak późnej porze? Nie sądzisz, że to trochę niebezpieczne?

Milczała. Miał rację. Nie pomyślała, gdy wychodziła z domu. Była zbyt zajęta złością, żeby racjonalnie myśleć. Otuliła się szczelniej jego bluzą. Pachniała świeżością, wodą kolońską i miętą. Pachniała... spokojem i... bezpieczeństwem? Wydawało się to brzmieć absurdalnie, w końcu nie znała Mina długo. Jednak on miał w sobie to coś, co sprawiało, że czuła się obok niego bezpiecznie. Tak bez powodu. Samą swoją obecnością ją uspokajał. Jej mięśnie się rozluźniły, jak podczas gorącej kąpieli po ciężkim dniu.

Siedzieli w ciszy przez kilka minut i wpatrywali się w niebo. Po jakimś czasie Haneul poczuła jego wzrok na sobie. Gdy tylko odwróciła głowę w stronę chłopaka, on natychmiast skierował całą swoją uwagę na konstelacje na niebie.

Jak dziecko, pomyślała, uśmiechając się lekko pod nosem.

I potem dalej milczeli.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym znajdować się daleko od innych ludzi — powiedział nagle, przekrzywiając głowę w prawo i wciąż wpatrując się w gwiazdy. — Najlepiej tak daleko, jak Słońce od Ziemi.

Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Lekkim, bo przez kilka dni zdążyła poznać go na tyle, żeby wiedzieć, że ma taki charakter. Niektórych mógł odpychać, ale Haneul — jedynie jeszcze bardziej do niego przyciągał.

A ona ani trochę się nie opierała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro