Winter Hunter pt. IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tony

Zabrałem kopertę i ją otworzyłem. W środku był list.

Sądziłem, że będzie bardziej jak Lilybeth a ona się wdała w ojca. Może właśnie tym ją przekonam do siebie?

- Młoda, wiem, że byłem nieobecny w twoim życiu, ale może jednak dasz mi szanse?-

- Przez 18 lat nie obchodziłam Cię i chcesz szansy?-

- Wysłałem prezenty urodzinowe i świąteczne-

- To wyjaśnia, dlaczego były drogie i markowe-

Wyszła z kuchni a po chwili wróciła z wielkim pudłem.

- Możesz je sobie zabrać z powrotem-

Spojrzałem na nią zdziwiony.

- Albo je sprzedam, żeby móc tu zostać-

- Możesz mieszkać u mnie-

- Spóźniłeś się o jakieś 8 lat a teraz idźcie stąd-

- Nie żartuj, że chcesz tu zostać-

- Potrafię o siebie zadbać. Z resztą widziałeś i wstaw drzwi z powrotem-

Tak jej nie przekonam, więc zostało mi tylko wrócić do siebie i wymyśleć jak ją do siebie przekonać. Nie podobało mi się to, że muszę ją zostawić samą z tym gościem, który próbował zabić Rogersa. Wsiadłem do auta i wróciłem.

*Wycieczka się udała, sir?*

- Nie, muszę wymyślić jak ją do siebie przekonać-

*Mogę jakoś pomóc, sir?*

- Znajdź wszystko o Jennifer Owens-

*Oczywiście*

Poszedłem sobie nalać Whisky, żeby lepiej się myślało. Jak ja mam ją do siebie przekonać? Może dam jej laboratorium? Nie, nie przyjmie tego. Może stypendium?

- Stark?-

- O co chodzi?-

- Pytałem, gdzie byłeś-

- Nie ważne. Teraz mam inne sprawy-

Zabrałem szklankę i poszedłem do warsztatu.

- J.A.R.V.I.S zadzwoń proszę do Pepper-

*Oczywiście sir*

Po chwili odebrała.

O co chodzi Tony?

Potrzebuję twojej pomocy

Szukasz swoich rzeczy?

Nie, to inny problem

Słucham

Potrzebuję pomocy z pewną nastolatką

Masz dziecko, o którym się właśnie dowiedziałeś?!

Nie. Pamiętasz, że co roku wysyłałem prezenty?

Tak, nigdy nie mówiłeś o co chodzi

Wysyłałem je do mojej chrześnicy

Nie trafiłeś z prezentami...

Ona ich nie chce, ale nie o to chodzi

A o co?

Nigdy nie wykazywałem nią zainteresowania i mam mi to za złe

Nic dziwnego

Tylko teraz to ja mam się nią zaopiekować a ona nie chce

Ile ma lat?

18

No cóż poradzi sobie sama

Tyle, że Evelyn prosiła bym się nią opiekował do czasu ukończenia szkoły

Evelyn? Evelyn Snow?

Tak zgadza się

Coś z nią nie tak?

Zmarła wczoraj. Rozmawiałem z młodą, ale nie była zachwycona a nie chcę zawieść Evelyn

Rozumiem. Próbowałeś porozmawiać z nią o tym?

Tak, ale nie chce mnie widzieć

Rozumiem ją w pewnym sensie

Nie pomagasz Pepper

Może ja z nią spróbuję porozmawiać?

Nie wiem czy będzie chciała rozmawiać

Warto spróbować

J.A.R.V.I.S prześle Ci za chwilę jej adres. Życie mi ratujesz

Jak zawsze

Rozłączyłem się.

- J.A.R.V.I.S prześlij proszę Pepper adres Jen i daj mi wszystko co o niej znalazłeś-

*Oczywiście sir*

Po chwili przed oczami miałem wszystko o mojej chrześnicy. Interesujące.

- Co tam czytasz Stark?-

- Nic takiego. Takie naukowe rzeczy-

- Rogers mówi, że dziwnie się zachowujesz-

- Dziwnie?-

- Dziwniej niż zwykle-

- Nie zauważyłem jakoś. Coś jeszcze Nat?-

Rudowłosa wzruszyła ramionami i wyszła a ja wróciłem do przeglądania informacji.

Jennifer

Jeśli mam tu mieszkać sama będę musiała sprzedać te rzeczy. Przydałoby się też zająć pogrzebem cioci. Ktoś zapukał do drzwi, więc wstałam sprawdzić o co chodzi. Otworzyłam drzwi i ujrzałam rudowłosą kobietę.

- O co chodzi?-

- Jennifer Owens?-

- Zgadza się-

- Jestem asystentką Pana Starka-

- Nie ma mowy, nigdzie nie idę-

- Nie mam zamiaru Cię zmuszać byś gdzieś szła. Chce tylko porozmawiać-

- O czym?-

- Znałam Evelyn-

- Naprawdę?-

- Tak. Przyjaźniłyśmy się i bardzo mi przykro z powodu twojej straty-

- Dziękuję. Skoro znała Pani ciocię to może Pani wejdzie?-

- Z chęcią. Mów mi Pepper-

- Jasne-

Uśmiechnęłam się i zaprosiłam ją do środka. Udałyśmy się do kuchni i zrobiłam dwie kawy.

- Często was odwiedzała?-

- Właściwie to często ze mną rozmawiała, bo Tonyego nigdy nie było-

- Żadna nowość-

- Twoja ciocia dużo mi o tobie opowiadała-

- Tak?-

- Mówiła, że wdałaś się w tatę i ciągle narzekasz, że w szkole obrażają twój poziom inteligencji-

- I tak jest. Wszystko jest zbyt proste. Nie ma żadnych wyzwań-

- Są w Stark Idnustries, ale pewnie Cię nie przekonam żebyś tam się zaciągnęła co?-

- Nie sądzę-

- Jennifer mogę o coś zapytać?-

- Jasne, pytaj o co zechcesz-

- Za co tak nie lubisz Tonyego?-

- Jest moim chrzestnym, ale nie obecnym w moim życiu. Nie dzwonił, nie odwiedzał tylko drogie prezenty wysyłał-

- To bardzo w jego stylu-

- Tak?-

- Mhm, ale myślę, że chciałby to naprawić-

- Nie sądzę-

- Ja myślę, że tak. Jak z nim rozmawiałam wydawało się, że mu zależy. W każdym razie na pewno zależy mu na tym by nie zawieść twojej cioci-

- To już coś-

- Może dasz mu chociaż tydzień, żeby przekonać Cię do niego?-

- Jeśli będę mogła na Ciebie liczyć-

- Oczywiście-

- W takim razie zgoda. Spakuję parę rzeczy i możemy jechać-

- W takim razie zaczekam na dole-

Kiwnęłam głową i poszłam do siebie się spakować. Wyjęłam walizkę, spakowałam potrzebne rzeczy, zabrałam szkolną torbę, zatrzasnęłam za sobą drzwi mieszkania i wyszłam. Na dole czekała Pepper. Spakowałam walizkę i plecak do bagażnika i zajęłam miejsce pasażera. W drodze do Starka rozmawiałam z rudowłosą. Po dwóch godzinach dotarłyśmy. Budynek robił wrażenie. Przed budynkiem ktoś stał.

- Pepper, nie wiesz co odbiło Starkowi?-

- Co masz na myśli Steve?-

- Dziwnie się zachowuje-

Rudowłosa spojrzała na mnie

- Chyba o mnie chodzi-.

- Jesteś jego córką?-

- Boże broń! Podziękuję-

- To kim?-

- To jego chrześnica-

- Stark ma chrześnicę?-

- Też się z tego nie cieszę, ale nie ja wybierałam-

- Długo z nami będziesz?-

- Tydzień, jeśli tyle wytrzymam tutaj-

- Tydzień?-

- Tak, tyle ma żebym zmieniła o nim zdanie-

- Musiał Ci nieźle zaleźć za skórę. Przy okazji jestem Steven Rogers, ale mów mi Steve-

- Jennifer, w skrócie Jen-

- Miło poznać. Pozwolisz?-

Wskazał na moją walizkę na co kiwnęłam głową. Dałabym radę sama, ale nieco dzień ktoś mi proponuje bezinteresownie pomoc. Blondyn zabrał moją walizkę i wszedł do środka a my za nim. Weszliśmy do windy, która nas wywiozła jak się okazało do salonu, gdzie zastaliśmy Starka.

- Jak?-

- Cóż porozmawiałyśmy sobie trochę-

- Właśnie i zostaję tu tydzień, ale tylko jeśli będę mogła liczyć na Pepper-

- Jeśli Pepper się zgadza to nie ma problemu-

- Zgodziła się i liczę, że jej odpowiednio podziękujesz za to, że mnie namówiła. Tylko nie drogimi prezentami, bo to żenada-

- Coś się wymyśli. Widzę, że poznałaś Rogersa-

- Zgadza się-

- W takim razie Rogers bądź tak miły i pokaż Jen jej pokój na najbliższy tydzień-

- Jasne-

- Jen, jak się już rozpakujesz to przyjdź do mojego warsztatu. J.A.R.V.I.S pokaże Ci później drogę-

- A gdzie go znajdę?-

- To SI, więc nigdzie. Po prostu zawołaj po imieniu-

- Mądre to-

- Chodź, pokażę Ci twój pokój-

Kiwnęłam głową i podążyłam za blondynem.

- To, ile masz lat?-

- Osiemnaście a ty?-

- Dwadzieścia dziewięć-

- Serio? Dałabym Ci jakieś dwadzieścia pięć co najmniej-

- Haha-

- Moja ciocia tyle miała. Polubiłaby Cię-

- Miała?-

- Zmarła niedawno-

- Nie wiedziałem-

- Nie szkodzi-

- To Stark jest twoją jedyną rodziną?-

- Na to wygląda, chyba, że w Rosji ukrywa się ktoś z mojej rodziny-

- Jesteś z Rosji?-

- Z Moskwy dokładniej. Mieszkałyśmy tam z ciocią dość długo-

- A ile mieszkasz w Nowym Jorku?-

- Na Brooklynie mieszkałam dwa lata aż do dzisiaj-

- Urodziłem się na Brooklynie-

- Brooklyn rządzi-

- Zgadzam się. To twój pokój-

- Dzięki Steve-

Uśmiechnęłam się do blondyna, zabrałam walizkę i weszłam do środka. Damn, niezły ten pokój. Tu by się zmieścił dwa razy mój. Może jednak zostanę tutaj? Nie byłoby źle. Mam Pepper i Rogersa, więc de facto Stark to nie problem. Chociaż Steve nie będzie zachwycony jak się dowie, że to ja próbowałam go zabić. Dziwne, że mnie nie rozpoznał albo wie i czeka na odpowiednią chwilę. No nic trzeba się rozpakować i iść do warsztatu. Mogłam zabrać więcej rzeczy, ale cóż nie mogę odwlekać tego w nieskończoność. Powiesiłam rzeczy w szafie i wyszłam.

- J.A.R.V.I.S?-

*Tak Panno Owens?*

- Mógłbyś mi pokazać drogę do Starka?-

*Oczywiście*

Będą jakieś strzałeczki czy może poprowadzi mnie jak GPS i będzie mówił, kiedy skręcić. Linia na podłodze, też ciekawe rozwiązanie. Podążyłam za linią aż do warsztatu. Zapukałam do drzwi.

- Jesteś. Myślałem, że mnie olejesz-

- Mogłam tak zrobić, ale obiecałam Pepper, że dam Ci szansę-

- Będę musiał jej podziękować-

- Ja myślę. O czym chciałeś pogadać?-

- Nie będę teraz Ci opowiadał o sobie, o tym co robię i dlaczego byłem nieobecny w twoim życiu. Zacznę może od czegoś co Cię bardziej zainteresuje-

- Jest coś takiego?-

- Owszem. Powiedz, ile wiesz o swojej rodzinie?-

- Niewiele. Tata pracował jako naukowiec, mama nie mam pojęcia, brat się uczył i wiem, że moja mam nie jest stąd. Cokolwiek to znaczy-

- Jest z innego świata-

- Ta a ja jestem rosyjską księżniczką-

- Wiem, że to nie wiarygodne, ale twoja matka pochodzi z Akeriona-

- Skąd?-

- Akerion to coś jak Ziemia tylko tam istnieją prawdziwi Bogowie, elfy i czarownicy-

- A ludzie?-

- Nie ma ich-

- Ciekawe. Do którego gatunku moja mama należała-

- Do Bogów. Nosiła nazwę Herona i była odpowiednikiem Zeusa z mitologii Greckiej-

- Moja mama była Zeusem?-

- No po naszemu-

- I co gromami ciskała?-

- Żeby tylko-

- A mój tata?-

- Był człowiekiem-

- Przecież mówiłeś, że nie było tam ludzi-

- Twoja matka uciekła z Akeriona na Ziemie i tak poznała twojego tatę-

- Wiedział?-

- Oczywiście i nie przeszkadzało mu to-

- Ja też jestem tym?-

- Tak-

- Wiadomo jakim?-

- Jeśli dobrze pamiętam to co mówiła Lily to jesteś Greckim odpowiednikiem Aresa i Ateny-

- Ma to jakąś nazwę w tamtym świecie?-

- Afes-

- Jestem Bogiem wojny? Nie no, marzenia się spełniają-

- To pewnie tłumaczy, dlaczego przeżyłaś eksperymenty-

- Pewnie tak. Wiesz może dlaczego muszę się ukrywać?-

- Ukrywać?-

- No w sensie maskować-

- A o to pytasz. Twoja mama się bała, że ktoś Cię rozpozna-

- Miała świadomość, że to uciążliwe?-

- Zapewne, ale tu nie musisz się ukrywać-

- Muszę-

- A no tak, zapomniałem-

- Wiesz?-

- Widziałem nagranie-

- No tak. Będę musiała mu powiedzieć-

- Możesz to zrobić na imprezie-

- Jakiej imprezie?-

- Z okazji, że tu jesteś i jak na razie jesteśmy na dobrej drodze byś się do mnie przekonała-

- Masz już plusa za SI-

- Cieszę się. Bądź w salonie o 20-

- Jasne-

Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek. 18:30, czyli mam jeszcze półtorej godziny. Strasznie dużo czasu. Co by tu porobić? Może zacznę od zdjęcia soczewek? Tak, to dobry pomysł. Może nie jest czasochłonne, ale już jakieś zajęcie. Zdjęłam przy okazji perukę. Jaka szopa. Z taką szopą nigdzie nie wyjdę. Wróciłam do pokoju i wyjęłam z walizki małe pudełeczko i grzebień. Rozczesałam moje długie włosy i otworzyłam pudełeczko. Oddzieliłam dwa pasam a następnie zabrałam spinkę z pudełka i spięłam nią włosy. Jedyna pamiątka po mamie. Jeszcze tyle czasu, więc może ubiorę coś trochę wygodniejszego. Akurat, gdy wyszłam z łazienki ktoś zapukał.

- Pepper?-

- Pomyślałam, że może Ci się przydać-

- Spódnica i koszulka na ramiączkach?-

- Tak-

- Um, Pepper, ale to nie w moim stylu-

- Jestem pewna, że będziesz świetnie w tym wyglądać. Kiedy zmieniłaś kolor włosów?-

- Nie zmieniłam. Noszę perukę i niebiskie kontakty-

- Rozumiem. To co założysz?-

- No dobrze-

Weszła do środka, podała mi rzeczy i usiadła na łóżku a mnie nie zostało nic innego jak się przebrać. Założyłam białą spódniczkę, czarną koszulkę na ramiączkach, czarne trampki i przejrzałam się. Wszystkie blizny na wierzchu. To zdecydowanie trzeba zakryć. Założyłam na to moją bluzę i wyszłam.

- Ta bluza nie bardzo pasuje-

- Trudno, musi zostać-

- Okay, jak chcesz-

- Naprawdę nie mogę iść w czymś innym?-

- Jen, wyglądasz świetnie! Twoje włosy nawet pasują do tego-

- Naprawdę?-

- Oczywiście-

Pogadałyśmy jeszcze a potem udałyśmy na imprezę. Jednak ja miałam złe przeczucia.

- Nie idziesz?-

- Idź przodem. Dogonię Cię-

Boże, to był zły pomysł, żeby pokazywać swoje włosy, ale już się nie wycofam. Weź się w garść i idź tam.

- Przez tydzień będziemy mieć tu gościa-

- Gościa?-

- Tak, moją chrześnicę-

- Masz chrześnicę?-

- Mam. Pepper widziałaś ją gdzieś?-

- Tak, tam stoi-

Pokazała na mnie i dała znać żebym podeszła. Teraz nie ma odwrotu. Zeszłam po schodach i podeszłam do Pepper.

- To moja chrześnica Jennifer Owens-

- Będzie nowym Avengers?-

- Póki co nie-

- Szkoda-

- Ma jakieś zdolności?-

- Może lepiej niech Jen wam opowie-

Zabije! Przysięgam! Na szczęście stanęłam tak, że byłam w cieniu i nie było mnie dobrze widać.

- Cóż siłą zrobili na mnie eksperyment, który jako jedyna przeżyłam-

- Mnie też poddali eksperymentowi-

- Wiem, eksperyment z użyciem serum super- żołnierza-

- Skąd?-

- Może lepiej usiądźcie i napijcie się czegoś mocnego-

- Nie przesadzaj, nie jest to takie straszne-

- Nie musisz mi teraz wierzyć. Zrobisz to za chwile-

Niektórzy usiedli a niektórzy stali.

- Zatem opowiadaj-

- Może zacznijmy od pochodzenia. Moja mama pochodziła z Akeriona i była tamtejszym bóstwem, jednak uciekła na Ziemie, gdzie poznała mojego tatę i dzięki temu Tonyego-

- Też jesteś Boginią?-

- Zgadza się. Afes, czyli odpowiednik Boga wojny-

- I co prowadzisz wojny?-

- Nie wiem na czym to polega, bo się dowiedziałam dopiero, ale wnioskuję, że raczej nie byłam jak mama-

- A jakiego rodzaju Boginią była twoja mama?-

- Herona, odpowiednik Zeusa-

- Ooo gromowładna. Jak ja. Podoba mi się to-

- Nie zwracaj na niego uwagi-

- Czyli twoja mama władała piorunami a ty jesteś wojowniczką, strzelcem czy co?-

- Cóż jestem dobra w strategię i jestem szkolnym mózgowcem-

- A co z eksperymentem?-

- Miałam piętnaście lat, gdy zostałam porwana-

- Przez kogo?-

- Przez Hydrę-

- Hydrę? Przecież ich wybiłem-

- Jak widać mało skutecznie. Poddali mnie eksperymentowi o nazwie „Zimowy Żołnierz". Podawali mi serum przez kilka dni a ja przez ten czas nazywałam się Obiekt zero-

- Obiekt zero?-

- Tak. Wiązali ze mną duże nadzieję, bo mieli podejrzenia, że nie jestem człowiekiem-

- Nie wiedzieli?-

- Nie. Tego nawet ja nie wiedziałam aż do dzisiaj-

- I co dalej?-

- Później szkolili mnie na swoją. Serum zwiększyło moją siłę fizyczną, inteligencję, wyostrzyło zmysły, zwiększył refleks, prędkość, szybciej się regeneruję, wyszkolili mnie w walce wręcz, nauczyli walczyć bronią palną i białą, byłam ich assaynem, strategiem, bezlitosnym zabójcą, znającym biegle 40 języków-

- Życie też ci wydłużyło?-

- Jakby 1002 lata to było za mało-

- Tyle będziesz żyć?-

- Tyle żyję według Akeriońskich lat-

- To dużo-

- Wiem. Z akt wiem też, że jestem urodzoną przywódczynią, wzbudzającą strach i respekt, pewna siebie, przebiegła, wyrachowana, stanowcza i bezwzględna. Potrafię też pozyskać posłuszeństwo podwładnych-

- Brzmi dość strasznie-

- Tak też jest. Na początku mówili na mnie Zimowy Żołnierz, ale później przestali-

- Dlaczego?-

- Okazałam się świetnym tropicielem a zarazem łowcą-

- Jaki zaczęli mówić?-

- Zimowy Łowca-

Zrobiłam krok do przodu by światło na mnie padało.

- Zanim cokolwiek powiecie, pozwólcie, że skończę-

Nikt nic nie odpowiedział.

- Na początku prali mi tylko mózg żebym była posłuszna, jednak później okazało się, że by aktywować Łowce potrzeba 10 specjalnych słów, które miały zapewnić o tym, że wypełnię każdy rozkaz bez mrugnięcia okiem-

- Tylko dziesięć?-

- Tak, ale nie podam Wam ich. To nie zabawa-

- Tylko broń?-

- Zgadza się. Ostatni raz użyli ich na mnie w celu zlikwidowania Kapitana Ameryki-

- A ten drugi? Po co był z Tobą?-

- To była głównie jego misja, ale potrafi się buntować, więc dla skuteczności wysyłali mnie z nim-

- Po co?-

- Tylko mnie się boi i szanuje, ale tylko gdy aktywują Łowcę-

- Naprawdę?-

- Tak. Chwilę po waszej ucieczce, chciałam Was tropić, ale dezaktywowali mnie słowem bezpieczeństwa. Nie mają już władzy nad tym co pamiętam a co nie, więc jedynie co mogę powiedzieć to to, że bardzo przepraszam za to co zrobiłam Wam ja i mój towarzysz-

- Wiesz co z nim?-

- Nie pamięta tego. Wie tyle ile mu powiedzieli-

- Czyli?-

- Czyli, że Zimowy Łowca to jego towarzyszka i ma się do mnie zbliżyć, ale to nie możliwe-

- Bo jesteś tutaj-

- Ona miała na myśli co innego-

- Macie być parą?-

- Nie nazwałabym tak tego. Hydra chce po prostu połączyć Zimowego Łowcę i Zimowego Żołnierza-

- Masz na myśli mini Ciebie?-

- Tak-

- To, dlaczego nie...-

- Raz zamknęli nas na 24h w jednym miejscu i 5h później musieli interweniować-

- Było za gorąco?-

- Skakaliśmy sobie do gardeł-

- Aż tak?-

- Stark uważa, że oboje jesteśmy typami Alfa a ja uważam, że po prostu się nie lubimy i dali nam to jako komendę-

- No nieźle-

- Mówiłam, że szokujące-

- Przecież jesteś nastolatką-

- To Ziemski wiek-

- Ale jednak-

- No to już wiecie kim jestem. Nie martwcie się długo tu nie zabawię-

I nim ktokolwiek odpowiedział poszłam do baru. Wracanie do tych wspomnień nie jest czymś co lubię, więc zapijmy to czymś mocnym. Właśnie nalewałam sobie Whisky, gdy ktoś się dosiadł.

- O co chodzi Steve?-

- Skąd wiesz?-

Odwróciłam się w jego stronę.

- Poznałam po krokach i dało się wyczuć twoje perfumy-

- Jestem pod wrażeniem-

- Chyba nie po to się dosiadłeś co?-

- Masz rację. Chciałem zapytać o coś-

- To pytaj-

Uśmiechnęłam się i napiłam się złocistego trunku.

- Nie wiesz może co z Buckym?-

- Kim?-

- No wiesz, wysoki, brązowe włosy-

- Ah mówisz o moim towarzyszu. Niewiele o nim wiem-

- Ale żyje?-

- Tak, jednak nie licz, że będzie wiedział kim jesteś-

- Ostatnio mnie poznał-

- Już zadbali, żeby Cię nie pamiętał, ale widzę, że jest Ci bliski-

- Tak, to mój najlepszy przyjaciel-

- Dobrze wiedzieć, że ma kogoś na kim mu zależy-

- A ty nie masz takiej osoby?-

- Cała moja rodzina nie żyje, znajomi nie wiedzą kim jestem a Starka nie znam-

- A Bucky?-

- Towarzyszę mu na misjach, ewentualnie on na moich. Jeśli coś jest na rzeczy z jego strony to dlatego, że mu to nakazali-

- Masz mnie-

Spojrzałam na niego a on się do mnie uśmiechnął.

- Nawet mnie nie znasz a po tym jak chciałam Cię zabić to nie powinieneś mi ufać-

- Wszystko co robiłaś dotychczas robiłaś wbrew sobie i nie miałaś wpływu na swoje czyny. Mało kto miałby odwagę się przyznać do tego co zrobił, szczególnie nie wiedząc jaka byłaby reakcja-

- Nawet jeśli byś zaatakował lub ktokolwiek z Was wyszłabym z tego cało-

- Nie żartowałaś z tą pewnością siebie-

Opróżniłam szklankę, zeszłam ze stołka i stanęłam obok Stevena i nachyliłam się do jego ucha.

- To nie pewność siebie, tylko doskonała znajomość siebie i swojej wartości-

Odeszłam zostawiając go w lekkim szoku. Odnalazłam w tłumie Pepper.

- Sądziłam, że chcesz dać Starkowi szansę-

- I tak jest, ale to niebezpieczne trzymać w domu assasyna-

- Twoja ciocia się nie bała-

- Nie miała pojęcia o tym kim jestem, bo ja nie miałam pojęcia-

- Jak to?-

Opowiedziałam wszystko Pepper. Historia ją zszokowała i stało się coś czego się nie spodziewałam.

- Jen, nie ważne co się stanie, ja będę po twojej stronie i zrobię wszystko, żeby Ci pomóc-

Przytuliłam rudowłosą.

- To wiele dla mnie znaczy, dziękuję-

- Podziękujesz zdejmując tę bluzę wreszcie-

Zdjęłam bluzę i przewiesiłam przez rękę.

- Ktoś tu ma kolekcję blizn-

Odwróciłam się.

- Jestem Natasha-

- Miło poznać-

- To za co je masz?-

- Za nieposłuszeństwo, z różnych misji, ze szkoleń czy licznych starć z moim towarzyszem-

- Imponujące. Jak długo mieszkałaś w Moskwie?-

- Szesnaście lat a na kilka miesięcy przed moimi siedemnastymi urodzinami uciekłyśmy tutaj-

- Czyli mieszkasz tu dwa lata?-

- Tak, dlatego mam taki mocny rosyjski akcent-

- Nie tęsknisz za Moskwą?-

-Tęsknię i to strasznie, ale tam byłam bardziej narażona na to, że mnie znajdą-

- A tu nie?-

- Tu jest łatwiej wtopić się w tłum-

- Prawda-

- Nat?-

- Tak?-

- Chciałam przeprosić za tamto-

- Nie masz za co. Wykonywałaś tylko rozkazy-

Uśmiechnęła się do mnie a ja odetchnęłam z ulgą. Resztę imprezy przesiedziałam z dziewczynami i w między czasie poznałam resztę załogi. Z wybiciem północy ewakuowałam się do swojego pokoju, bo ze szkoły nikt mnie na razie nie zwolnił. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Następnego dnia rano obudził mnie J.A.R.V.I.S. Mogłabym tak zawsze. Nie dość, że budzi o odpowiedniej porze to jeszcze podaje pogodę, ale skąd wiedział, kiedy mnie obudzić?

- J.A.RV.I.S ?-

*Tak panno Owens?*

- Skąd wiedziałeś o której mnie obudzić?-

*Pan Stark pozwolił sobie przejrzeć Pani plan dnia i kazał dopilnować by zdążyła Pani zawsze do szkoły*

- W takim razie dziękuję-

*Do usług Panno Owens*

Umyłam się, przebrałam się, zadbałam o wygląd normalnej nastolatki i zeszłam zrobić sobie śniadanie.

- A ty to kto?-

- Czyli przebranie działa. Przypomnę, Jennifer-

- Jennifer ma fioletowe włosy-

- Mam też takie, żeby nie wyróżniać się-

- Oo rozumiem, działasz pod przykrywką-

- Nie inaczej, Thorze-

Uśmiechnęłam się do blondyna. Zabrałam się za poszukiwanie płatków, ale ich nie umiałam znaleźć.

- Coś zginęło?-

- Nie macie tu płatków?-

- A co to?-

- No tak, nie pochodzisz z Ziemi. Nie ważne, zjem coś innego-

Podeszłam do lodówki i w tym momencie ktoś wszedł.

- Cześć młoda-

- Jesteś pewien, że dobrze przygotowałeś się do mojego pobytu tutaj?-

- Tak a co?-

- To zdradź mi, gdzie trzymasz płatki-

- Tutaj-

I zza pleców wyjął pudełko moich ulubionych płatków.

- Przyznaj, przed chwilą kupione-

- Może-

Zabrałam pudełko płatków, wyjęłam mleko, miskę i łyżeczkę.

- To co zapunktowałem u Ciebie?-

Nic nie odpowiedziałam, bo byłam zajęta jedzeniem. Raj na Ziemi normalnie.

- Już wiem czym Cię przekupić-

- To za mało by mnie kupić-

Wstawiłam miskę do zlewu, wyjęłam szklankę , wyjęłam mleko i nalałam do szklanki. Gdy zamknęłam lodówkę obaj mężczyźni patrzyli na mnie ze zdziwieniem.

- No co?-

- Nie jadłaś przed chwilą płatków z mlekiem?-

- Tak i co?-

Opróżniłam szklankę, po czym pozmywałam naczynia.

- Polecam kupić więcej mleka i uważniej odrabiać lekcje-

- Dokąd się wybierasz mała ziemianko?-

- Do szkoły. Właśnie, ktoś mnie podwiezie czy sama ma się zawieść?-

- Masz w ogólę prawo jazdy?-

- Auto to nie jedyne co potrafię prowadzić-

- Zawiozę Cię-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro