Wojsko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam tak w laboratorium i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Jasne, fajnie jest móc pracować w laboratorium, pić herbatkę z Ramondą, ścigać się z T'Challa i odwiedzać dzieci w wiosce, ale czegoś mi jednak brakuje. Postanowiłam wybrać się do wioski posiedzieć z dzieciakami, ale postanowiłam przebrać się w coś bardziej swobodnego. No tak, unikałam tych wszystkich spódniczek i sukienek, że większość wygodnych ubrań albo się zniszczyła albo miała plamy ciężkie do usunięcia. Może to nie jest jednak aż taki zły pomysł, żeby coś z tego założyć? Wyjęłam bordową spódnice, do tego czarne trampki i czarną bluzę bez rękawów a włosy zostawiłam tak jak były. Nie czułam się w tym zbytnio komfortowo, ale jeśli Nat i Pepper potrafią w tym chodzić to ja też mogę no nie? A nawet jeśli nie, odwróci to na moment moją uwagę od wszystkiego. Szłam tak dróżką podziwiając otaczającą mnie przyrodę. Żal będzie opuszczać to miejsce. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go i spojrzałam na ekran. Nie ma mowy. Nie będziemy teraz rozmawiać Stark i schowałam telefon z powrotem.

- Gdzie zgubiłaś swoich towarzyszy?-

- Hm?-

- No wiesz Shuri i jej brat?-

- A o nich chodzi. Przyszłam sama-

- Coś się stało?-

- Nie, wszystko okay-

- Jak chcesz, ale ja wiem, że coś Cię trapi-

- A ty co z T'Challą się zmówiłeś, czy jak?-

- Nie?-

- Oboje wiecie, kiedy coś nie gra. Nie wiem na czole mam wypisane, że coś nie tak albo jakiś znak nade mną wisi?-

- Nie, po prostu, trochę obserwacji i trochę wiedzy o tobie-

- Dobrze Panie profesorze-

Już miałam iść dalej, gdy z jakiegoś powodu zmieniłam zdanie.

- Właściwie to jest coś na rzeczy-

Zaskoczyłam go tym.

- No i to ewidentnie. Od kiedy chodzisz tak ubrana?-

- Ej! Patrz na siebie pasterko. Sam biegasz w kiecce-

Zaśmiałam się.

- Okay poddaje się-

Uśmiechnął się.

- To opowiesz mi?-

Kiwnęłam głową i opowiedziałam mu o tym co się działo w ostatnim czasie. O przeglądaniu akt, o tym, że nadal nie wiem, dlaczego nie pamiętam tego, że byliśmy blisko i dlaczego tak bardzo działa mi na nerwy.

- A ten raz jak byłaś tutaj i wyglądałaś jakbyś chciała mnie zabić?-

- Tony się wtedy odezwał. Poruszył kwestię tamtego głupiego dokumentu i mi nerwy puściły i sądziłam, że jak posiedzę z dziećmi to mi minie, ale sam widziałeś-

- Tak i przyznaję, że przez chwilę się bałem, że to moja wina-

- Tobie jeszcze daleko do takiego czegoś. Z resztą, odkąd tu jesteśmy to zmiękłeś-

- Nieprawda-

- Oj prawda, prawda mięczaku-

- Tobie też by się przydało trochę zmięknąć-

- To akurat nie możliwe. Zanim mnie Hydra dopadła już łamałam nosy, wdawałam się w bójki a nawet komuś groziłam-

- Niezłe ziółko z Ciebie-

- Haha racja-

- Ale to nie wszystko co Cię trapi-

- Gardzę swoimi. W sensie bogami. Prawdopodobnie moja mama też nimi gardziła i dlatego uciekła, z resztą nie ma co się dziwić. Nudno tam-

- Mówisz, że Ziemia ciekawsza?-

- Oczywiście-

- Bo jestem ja?-

- Barnes, świat nie kręci się wokół Ciebie-

- Teraz to mi przykro-

- No mówiłam, mięczak-

- Ale i tak mnie lubisz-

- Toleruję-

- Nazywaj to jak chcesz-

- Nie tęsknisz za Stevem?-

- Może trochę a ty?-

- Za kim to ja nie tęsknie-

Posmutniałam.

- Wiesz tak sobie myślę, że gdyby Sebastian żył byłby pewnie jak Steve-

- Sebastian?-

- Mój starszy brat. Też nie lubił znęcania się nad słabszymi i chronił swoją младшая сестра (młodszą siostrę)-

- Mogę zapytać co się stało?-

- Zginął, gdy miałam siedem lat. W wypadku. Dlatego tak łatwo polubiłam Rogersa-

- Co z resztą?-

- Też są w porządku a Stark to powinien nosić Pepper na rękach za to co dla niego robi-

- A która to?-

- Jeszcze jej nie miałeś okazji poznać, ale może kiedyś-

- Chętnie poznam wszystkich-

- Przyda Ci się mieć więcej przyjaciół-

- Przecież mam-

- Kozy się nie liczą-

- Nie wiedziałem, że jesteś kozą-

- Mee?-

- W takim razie jesteś bardzo słodką kozą-

Zaśmiałam się na to stwierdzenie i chciałam coś odpowiedzieć, ale zadzwonił telefon.

- Chcesz pogadać z kumplem?-

- Nie, sama z nim pogadaj-

- No tak bo przecież do fryzjera nie zdążyłeś, do krawca też nie i nie ogoliłeś się. Prawdziwa la tragedie! (tragedia)-

- Bardzo śmieszne-

Odebrałam połączenie, które w sumie okazało się wideo rozmową.

Cześć Jen

Cześć Steve. Co słychać?

Wszyscy tu za Tobą tęsknią

Ja też za Wami tęsknie. Patrz kto tu jest

Odwróciłam się tak żeby było widać Buckyego, który od razu się przesunął poza kadr.

Wybacz, zapomniał iść do fryzjera, ale tak to jest jak się jest pastereczką

Serio?

Serio, serio

A ty co porabiasz w Wakandzie?

Przesiaduje w laboratorium, biegam, siedzę z dzieciakami z wioski i spędzam czas z rodziną królewską

No proszę, ty to wiesz, jak się ustawić

A jak. Czekaj pożegnam tylko twojego przyjaciela

- Ej!-

Zareagował.

- Papa pastereczko! Albo jak wolisz meee-

- Nie jestem pastereczką!-

- Jasne! Pastereczko-

Pomachałam mu na pożegnanie i skierowałam się w stronę pałacu.

Dobra, pastereczka pożegnana to teraz mogę gadać z Tobą

Nie przeszkodziłem Wam?

Niee, co ty. Właściwie to gadaliśmy o Was

Tak?

Yhm. Doszłam do wniosku, że Barnes potrzebuje więcej znajomych a nie gadać do kóz

Hahaha, nie mów, że z nimi gada

No z kimś musi

A ty z nim nie rozmawiasz?

Jakoś tak wyszło. Słuchaj, bo tak się zastanawiam

No słucham

A gdybym wróciła do Was?

Ale wiesz, że jest tu Stark?

Wiem a ja mam do nadrobienia szkołę i ciągle się do mnie dobija. To jak?

Ale tak na stałe?

Tak. Uwielbiam Wakandę, ale czegoś mi jednak brakuje

Rodziny?

Chyba tak. Daj mi Starka na chwilę. Widzę, że się tam chowa

Podał mi Tonyego.

Słuchaj Tony, wiem, że się nie układa ta nasza relacja chrzestny- chrześnica, ale trzeba to naprawić

Wracasz?

Zgadza się, ale trzeba coś załatwić z moją szkołą i moją rękę

Widzę, że Ci ją naprawili

Jest lepsza niż poprzednia. To co zaczniemy od nowa?

Pepper ma być twoim wsparciem?

Wszyscy powinniście nim być

W takim razie oddaje Rogersa

Chwilę przemieszczał się z telefonem aż znalazł jego właściciela.

Dogadaliście się?

Jasne

W takim razie czekamy na Ciebie

Zakończyłam połączenie i dostałam SMSa z adresem bazy Avengers. No to teraz czas powiedzieć reszcie o mojej decyzji. Na całe szczęście zrozumieli mnie a T'Challa zaproponował, że jutro rano mnie podrzuci do Avengers i oczywiście Shuri postanowiła lecieć z nami, bo przecież nie puści mnie samej.

- Co z Buckym?-

- Poradzi sobie. Trochę zmiękł więc musi sobie poradzić beze mnie, ale jakby trzeba było go sprawdzić na Ziemię to dajcie znać-

- Oczywiście-

Wróciłam do siebie. T'Challa powiedział, że mogę wziąć to co mi się podoba i mam to po prostu przygotować a oni z Shuri zajmą się resztą. Bez zbędnego przeciągania przygotowałam wszystko co chciałam zabrać i położyłam się spać. Rano, zanim odleciałam poszłam pożegnać Zimowego Żołnierza. Nie bardzo go to cieszyło.

- A nie możesz tam polecieć na kilka dni i wrócić?-

- Ty masz swój spokój i szczęście tutaj a moje jest z rodziną-

- Odwiedzisz mnie?-

- Nie mogę obiecać odwiedzin, ale mogę obiecać, że będę dzwonić. Nie wywracaj mi tu oczami żołnierzu-

- Wiesz co o tym myślę-

- Nie interesuje mnie to. Będę dzwonić i koniec kropka, a jak nie to gadaj z kozami-

- No dobrze-

- I przestań być taki miękki-

- Zastanowię się-

- Do zobaczenia pastereczko-

Przytuliłam go i wróciłam do pałacu, gdzie czekała już reszta. Pożegnałam się z Ramondą i razem z Shuri i T'Challa weszliśmy na pokład. Podczas lotu rozmawiałam z Shuri. Będzie mi jej brakować, ale rodziny brakuje mi jeszcze bardziej a skoro jestem wolna nie stanowię już takiego zagrożenia to nic nie stoi na drodze szczęścia. Za oknem w końcu ukazały się znajome widoki. Dom i bliscy. Może wreszcie będzie normalnie co? Wylądowaliśmy. Na lądowisku czekał już Steve i...

- Tony?-

- Pomyślałem, że powinienem tu być-

- Jesteś pewny, że ty tak pomyślałeś a nie Pepper Ci to podsunęła?-

- No dobra, przyznaję się, ale to już sam wymyśliłem-

- Co to?-

- Taki mały drobiazg-

- Kluczyki do auta?-

- Zgadza się. Załatwiłem też ze szkołą-

- Okay, jaką bajkę sprzedałeś dyrekcji?-

- Załamałaś się po śmierci ciotki, uciekłaś z domu a potem wywiozłem Cię na takie jakby wakacje-

- Kupił to?-

- Tak-

- Nie najgorsza ta bajeczka-

- Gdzie twoje rzeczy? O ile jakieś masz?-

- Są na statku-

- W takim razie zajmę się tym z Rogersem-

- Tak właściwe to liczyłam na małą pogawędkę ze Stevem-

- No dobra, idźcie-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro