Akerion pt. II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zaczynaj-

Tym razem nie musiałam długo czekać na atak jednak chybił. Moja kolej. Najpierw wyprowadziłam atak dla zmylenia a później ten właściwy. Zgodnie z założeniem nie spodziewał się tego, czyli zero obrony i założony rezultat jakim było trafienie w policzek.

- Przyznaję, nie spodziewałem się tego-

- Taki był zamiar. Kontynuujemy?-

Kiwnął głową i zaatakował jednak obroniłam się. Na zamianę atakowaliśmy bądź broniliśmy się przed atakami. Jednak zaczynało się robić nudno.

- Chyba się nudzisz-

- Cóż przez wiele lat walczyłam z silniejszymi i bardziej niebezpiecznymi przeciwnikami więc nic dziwnego, że nudzę się. Bez urazy, ale walka z moim towarzyszem była ciekawsza-

- Jest tutaj?-

- Nie, został na Ziemi. Nawet nie wie, że tu jestem-

- Chyba powinien wiedzieć?-

- Nie jesteśmy przyjaciółmi tylko byliśmy towarzyszami na misjach. Nic więcej-

- Rozumiem. Zatem co proponujesz?-

- Co powiesz na dodanie broni białej?-

- Jestem za. Co wybierasz?-

- Mój sztylet a ty?-

- Ja zostanę przy walce wręcz-

- Jak uważasz-

Kontynuowaliśmy walkę. W pewnym momencie wyjęłam sztylet i atakowałam nim. Wyprowadziłam kolejny atak, którego się nie spodziewał i tym razem na jego policzku zagościła szrama. Nie przejął się tym zbytnio, więc można było kontynuować. Walka była zacięta. Udało mu się nawet parę razy mnie trafić. Walka skończyła się na tym, że stałam za nim a sztylet spoczywał na jego gardle.

- Przyznaję, godna z Ciebie przeciwniczka-

- Z Ciebie też nie najgorszy-

- To może zmierzysz się z mną?-

- Nie walczę z oszustami-

- Zabolało-

- Prawda bywa bolesna, szczególnie ta usłyszana ode mnie-

- Nalegam-

- Już mówiłam, że nie walczę z oszustami-

- A jak obiecam nie korzystać ze swoich sztuczek i jeśli ich użyję możesz poddać mnie torturom to się zgodzisz?-

- Powiedzmy, ale jedna nieczysta zagrywka i po tobie-

- Oczywiście-

- Walka wręcz, biała broń czy broń palna?-

- Biała broń-

W jego dłoniach pojawiły się sztylety, ja miałam tylko jeden, ale to nie problem.

- Będziesz walczyć jednym?-

- Bywałam w podobnych sytuacjach, ale wtedy miała obie ludzkie ręce-

- Rozumiem. Mam zacząć?-

W odpowiedzi zaatakowałam tylko. Obronił się. Wiedziałam, że nie ma sensu atakować go w ten sposób co blondyna ani w ogólę myśleć nad atakami. Przydało by się być bezmyślnym żołnierzem HYDRY. Zatrzymałam się na chwilę by oczyścić umysł z myśli. Stałam tak w bezruchu do momentu aż Loki nie zaatakował. Uchyliłam się przed jego atakiem i sama zaatakowałam. Moje ruchy były płynne i nad żadnym się nie zastanawiałam, dlatego były nieprzewidywalne i nie było w tym żadnej taktyki. Byłam jak w jakimś transie. Walka nabrała tempa i gdyby nam nie przerwano, nie wiadomo jakby się skończyła.

- Wystarczy-

- Tak, też tak myślę-

Zeszłam z placu niespecjalnie pojmując co się stało, bo kontroli nikt nie miał nade mną, bo byłam wolna od niej.

- Wszystko w porządku mała wojowniczko?-

- Oczywiście Thorze. Jeśli chcecie możecie wracać z Lokim. Ja zostanę jeszcze na trochę o ile mogę-

- Zostań tak długo jak chcesz Afes. Jesteś tu mile widziana-

- Ja jeszcze zostanę. Mam parę spraw z Aminą-

- W takim razie ja zostaję z małą wojowniczką-

- Wolałabym teraz trochę odpocząć-

- Atlesie zadbaj o naszego gościa-

- Oczywiście-

Blondyn podszedł do mnie i poprowadził do miejsca, w którym mogłam odpocząć. Na szczęście było łóżko, więc mogłam skorzystać z najlepszego rozwiązania na wszystko, czyli sen. Odesłałam Atlesa i położyłam się spać, jednak coś nie dawało mi spokoju. Rozejrzałam się i dostrzegłam, że Akilie w cale nie wyszedł.

- Chciałam zostać sama czy to jest zakazane tutaj?-

- Nie, nie jest-

- W takim razie byłabym szczęśliwa gdybyś pozwolił mi być samej-

- Jesteś pewna?-

- Tak. Jakiś problem?-

Podszedł do mnie i usiadł obok.

- Taka waleczna i piękna bogini nie powinna zostawać sama-

- Ta waleczna i piękna Bogini może bez mrugnięcia okiem pozbawić Cię życia-

- Teraz jeszcze trudniej zostawić Cię samą-

Chyba wolałam Barnesa. Przynajmniej wiedział, kiedy odpuścić. Czyli nici z odpoczynku. Może chociaż spacer? Wstałam i skierowałam się byle dalej od niego jednak szedł za mną. Jeśli zaraz nie pójdzie w inną stronę nie ręczę za siebie i zakończę jego żywot. Na całe moje szczęście trafiliśmy na Thora.

- Odpoczęłaś?-

- Nie zdążyłam, bo się do mnie przykleił ten blondyn-

- Mogę jakoś pomóc?-

- Jak uda Ci się go przepędzić nim ja go ukatrupię będę wdzięczna-

- Ja jestem wstanie coś na to zaradzić-

Niepodziewanie pojawił się Loki

*Tylko bez żądnego całowania, bo ty też skończysz marnie*

*Nawet tego nie planowałem*

Atles stał niedaleko i czułam jego wzrok na sobie co było dość irytujące. Loki pochwycił moją dłoń i zostawił na niej pocałunek a następnie zaoferował spacer. Podziałało, odpuścił, ale to sprawiło, że wolałam wrócić na Ziemię co też oznajmiłam swoim towarzyszom.

- Afes, może zechciałabyś udać się z nami do Elfów?-

- Może innym razem-

- Dlaczego? Coś się stało?-

- Dla własnego dobra wrócę na Ziemię, chyba że wolisz mieć jednego Akilie mniej-

- Atlesa zachował się nieodpowiednio?-

- Był zbyt natarczywy a to mogło się źle skończyć. Nie jestem zwykłą dziewczynką, która uwielbia komplementy i zabieganie o nią-

- Masz rację. Jesteś boginią-

- Nie, jestem żołnierzem HYDRY, chodzącą bronią. Assaynem i bezwzględnym mordercą. Najlepszym przebiegłym strategiem i tropicielem. Jestem Zimowym Łowcą-

Tymi słowami zakończyłam rozmowę i chwyciłam towarzyszy pod ramię, jednak nie było dane mi opuścić Akerionu w spokoju. Zostałam zaatakowana.

- To było głupie-

Zaatakował mnie Atles. Pochwyciłam go lewą ręką i podniosłam na wysokość moich oczu. Próbował się uwolnić jednak nie był wstanie a moje dłonie zaciskały się na jego szyi.

- Nikt Ci nie powiedział chłoptasiu, że nie należy atakować silniejszych od Ciebie?-

- Jennifer, puść go-

- On nie odpuszczał, gdy prosiłam, więc dlaczego ja mam to zrobić?-

- Bo ty taka nie jesteś-

- Nie jestem morderczynią? Przecież widziałeś nagrania, wiesz co robiłam-

- Byłaś kontrolowana i to nie twoja wina, że zabiłaś tych ludzi-

- Skąd wiesz, że to nie jest moja natura? Tylko nie mów, że mnie znasz, bo nie znasz-

- Co by powiedział na to Tony?-

- Jemu nic do tego. Nigdy się mną nie interesował-

Spojrzałam Atlesowi w oczy i uśmiechnęłam się do niego zaciskając dłoń odrobinę mocniej i po chwili przestał się poruszać. Rzuciłam jego bezwładne ciało na ziemię. I oddaliłam się. Wróciliśmy do Asgardu skąd Thor odstawił mnie do Wakandy.

- Dlaczego go zabiłaś?-

- Nie zabiłam. Jeszcze byś się poskarżył Starkowi i by mi truł-

- Przecież się nie ruszał!-

- Mówi Ci coś utrata przytomności?-

Nic nie odpowiedział

- Następnym razem nie odpuszczę-

- Komu?-

Oh świetnie, jesteśmy w wiosce i przyplątał się pasterz

- Nie twój interes pasterzu. Podziękuj ode mnie Lokiemu za tą wycieczkę-

Kiwnął tylko głową i zniknął.

- Wiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale...-

- Nie mam nastroju na pogaduszki pasterzyku-

- Jen-

- Co mam Ci powiedzieć? Jakiś frajer się przyplątał, nie odpuszczał, zaatakował mnie i miał przypłacić życiem, ale Thor by się poskarżył Starkowi, który by mi truł, że nie tak powinnam się zachowywać i ciocia by się mną zawiodła. O to ci chodzi? A może chciałeś usłyszeć, że już wolę jak ty się plączesz i przynajmniej jak Cię walnę to Ci przechodzi-

- Ja...-

- Lepiej nic już nie mów-

Odwróciłam się od niego z zamiarem udania się do pałacu, ale chwycił mnie za rękę.

- Jakbyś chciała sobie jeszcze pokrzyczeć to wiesz-

- Wiem-

Odpowiedziałam nie odwracając się do niego. W końcu udałam się nieśpiesznie do pałacu. Gdy tylko weszłam przywitała mnie Shuri i jej brat.

- Dowiedziałaś się czegoś?-

- Poza faktem, że jednej z bogiń nie podobało się moje przybycie, ich życie jest niezwykle nudne to wiem tylko, że nigdy tam nie wrócę i mogę zgadywać, dlaczego mama opuściła Akerion-

-Aż tak źle?-

- Tak. Mogę iść do siebie odpocząć?-

- Jasne-

Uśmiechnęli się do mnie i rozeszliśmy się w swoje strony. Od razu, gdy weszłam do siebie udałam się do łazienki wziąć długą kąpiel.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro