Pseudo Kapitan Ameryka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Właśnie siedziałam z Morgan i oglądałam wiadomości. Trwało jakieś wydarzenie i reporterka przeprowadzała z kimś wywiad.

- John powiedz, jak to jest być nowym Kapitanem Ameryką?-

- Cóż...-

- Что, черт возьми, это подделка?! (Co to do diabła za podróbka?!)-

Niedowierzałam własnym oczom. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Sama.

Что это за хрень?! (Co to do diabła jest?!)

Ciebie też miło słyszeć Jen

Зачем ты это сделал, идиот?! (Dlaczego to zrobiłeś, idioto?!)

Jennifer, nie znam rosyjskiego

Dlaczego akurat on?!

Nie dawałem mu tarczy. Miała być w muzeum

Bucky wie?

Tak...

Холера (Cholera)

Jen, jest sprawa

Słucham

Przydałoby mi się twoje wsparcie

W sprawie?

Bucky jest tak samo oburzony jak ty i...

I potrzebujesz kogoś kto doprowadzi go do porządku?

Zgadza się

Wybacz stary, ale nie da się już aktywować Huntera

Cały czas nim jesteś. To jak?

Akurat nie mam nic ciekawego do roboty

Super. Widzimy się za dwie godziny w hangarze

Rozłączył się.

- Co jest?-

- Widziałaś?-

Wskazałam na telewizor.

- Niestety-

- Wybrali najgorszą osobę do tej roli-

- Czemu tak uważasz?-

- On nie rozumie roli, którą dostał. Coś czuję, że będzie źle-

- Nie przesadzaj Jen-

- Miałam z nim do czynienia i dopilnuję by tarcza wróciła we właściwe ręce-

- Jennifer?-

- Wybieram się z chłopakami na mała misję i może mnie trochę nie być-

- Uważaj na siebie-

- Oczywiście. Nie zostawię swojej rodzinki-

Przytuliłam obie dziewczyny i poszłam spakować swoje graty. Chwilę wahałam się nad strojem, jednak w końcu zabrałam ten, który zrobił dla mnie Tony podczas gdy mnie blipnęło i zabrałam swojego pendrivea na wszelki wypadek. Chwilę przed wyjściem jeszcze się wahałam, gdy zadzwonił telefon.

Mam nadzieję Pani generał, że się zgodziłaś

Na co?

Na misję z Falconem

Wiedziałeś?

Jasne. Był pytać o Ciebie i powiedziałem, że pewnie się nudzisz

I masz całkowitą rację

To co podrzucić Cię?

Jasne

Po chwili dał się słyszeć helikopter. Wyszłam przed domek i w tym samym momencie teleportowałam się na pokład. Pomachałam jeszcze Pepper i ruszyliśmy w drogę.

- Falcon dał mi znać co się dzieje, więc podrzucę Cię już na miejsce-

- Dzięki Turner. Życie mi ratujesz-

- Nie gadaliście jeszcze o tym?-

- Nie bo nie ma o czym-

- Okay-

Resztę lotu spędziliśmy w ciszy. W końcu dostrzegłam chłopaków. Zdjęłam swoje przebranko i aktywowałam strój a następnie wyskoczyłam z helikoptera lodując w samym środku walki.

- W samą porę-

- Jak zawsze-

- Po co nam ona tutaj?!-

- Żeby jak zawsze uratować Ci tyłek!-

W trakcie walki zjawił się pseudo Kapitan i Bucky spadł z ciężarówki. Dawałam sobie radę jednak przez tego idiotę Walkera ja też wypadłam z gry i Sam musiał ratować nam obojgu tyłki. Skończyło się na tym, że przekoziołkowaliśmy kawałek i Buck leżał na mnie a Sam kawałek dalej.

- Całkiem wygodnie-

- Złaź ze mnie staruchu-

Zepchnęłam go z siebie, wstałam i otrzepałam ubranie.

- Ostatnio Ci się podobało-

- Wydawało Ci się-

- Ja wiem, że ty...-

Nie zdążył skończyć, bo zaserwowałam mu sierpowego.

- Jeszcze słowo a będziesz miał podbite oko-

Spojrzał na mnie rozmasowując policzek, ale nic nie powiedział. Ruszyłam w drogę a po chwili dołączyli do mnie chłopcy. Gdy tak szliśmy minął nas pseudo Kapitan i zaproponował, że nas podwiezie z czego skorzystaliśmy. Miałam pecha, bo ostatnie wolne miejsce było koło Walkera.

- My się chyba nie znamy? Kap...-

- Nie Walker, nie jesteś nim. Jeszcze raz przy mnie tak powiesz a skończysz gorzej niż on-

Pokazałam na Barnesa.

- Ale...-

- Nie ma żadnego, ale Jonathan. Nigdy nie pojmowałeś znaczenia roli Kapitana Ameryki więc się zamknij albo Ci pomogę-

- Ostatnią osobą, która tak do mnie mówiła była sierżant Owens-

- Nie żartuj, że ją znasz-

- No nie od razu, że znam. Po prostu mieliśmy przez jakiś czas do czynienia ze sobą-

- John ona jest najlepsza-

- Miło mi to słyszeć, że ktoś mnie docenia-

- Ty jesteś sierżant Owens?-

- Właściwie to generał Owens-

- Lemar, nie wiem czym się tak ekscytujesz. Zwykła dziewczyna-

- Ty chyba nie wiesz o czym mówisz. Nikt tak szybko nie zdobywał awansów jak ona i nikt tak nie szkoli żołnierzy jak Pani generał-

- Daj spokój. To kobieta i nie powinna nawet mieć pod sobą żadnych żołnierzy-

Zdjęłam maskę i odwróciłam się do Walkera.

- Spójrz mi w oczy i powtórz to Walker-

- Kim niby jesteś, że tak jej bronisz?-

- Idioto ja jestem Jennifer Owens. Jako jedyny w oddziale nie jarzyłeś, że Winter Hunter i moja przykrywka to jedna osoba-

- Poważnie?-

- Ta. Raz mnie chciał zaatakować, ale skończyło się na tym, że go przenieśli. Zdążyłam na pamiątkę mu zostawić małą bliznę na plecach-

- Moja dziewczynka-

- Barnes poprawić Ci?-

- Nie-

- Tak też sądziłam. Wracając do Ciebie Jonathan, zrób przysługę ludzkości i oddaj mi tarczę-

- Nie ma mowy. Powierzono mi ją i wypełnię to zdanie. Ludzie mnie potrzebują-

- Ludzie potrzebują kogoś kto będzie bronił słabszych a ty tak nie potrafisz-

- To ty nie potrafisz. Jedynie co potrafisz to zabijać-

Kazałam zatrzymać wóz. Wstałam i chwyciłam Walkera za jego śmieszny kombinezonik.

- Lepiej módl się żebym Cię nie dopadła, bo wtedy nikt Ci nie pomoże-

Zeszłam na drogę i dalej ruszyłam pieszo. Po chwili dogonili mnie chłopcy.

- Jen, nie przejmuj się nim to idiota-

- Jedynie kto tu się kim powinien przejmować to on mną. Nigdy mi nie dorównywał-

- Ktoś w ogólę Ci dorównuje?-

- Swego czasu były to dwie osoby. Teraz tylko jedna-

- Kto?-

- Ja i Steve-

Kiwnęłam głową i przez resztę drogi już się nie odezwałam. W końcu dotarliśmy do samolotu. Bucky był zły o tarczę i chciał ją odebrać pseudo Kapitanowi, ale kompletnie go nie słuchałam. Brakowało mi Rogersa, Starka i Romanoff. Siedziałam i patrzyłam się przed siebie kompletnie ignorując ich istnienie.

- Sam do Jennifer. Haloooo?-

Pomachał mi ręką przed oczami.

- Wszystko okay?-

- Jasne, zamyśliłam się po prostu-

- Na pewno?-

- Tak, nie martw się-

Uśmiechnęłam się a Sam kiwnął głową.

- To jaki jest plan?-

- Sam zostawisz nas samych?-

- Jasne stary-

Sam wyszedł i zostaliśmy sami.

- Co jest grane?-

- Mówiłam. Zamyśliłam się-

- Takie bajki wciskaj Samowi okay? Ja Cię znam i wiem, że coś jest nie tak-

Wstałam z zamiarem wyjścia.

- Co Ci do tego?-

Miałam wyjść, ale mnie powstrzymał. Spoglądał mi w oczy nie mając zamiaru odpuścić.

- Jennifer, powiedz mi co się dzieje-

- Co trudnego jest w zdaniu „zamyśliłam się" co?-

- To, że mnie okłamujesz!-

- Nie pogodziłam się z tym okay? Daj mi już spokój-

Nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił.

- Ale za tą malinkę to masz przechlapane-

- Nie uratuje mnie przepraszam?-

- Nie tym razem Barnes-

- A jak zrobię tak?-

Miał się nachylić, żeby mnie pocałować, ale się uchyliłam.

- Zapomnij, солдат (żołnierzu)-

- Jen?-

- Tak?-

- Pomożesz odzyskać tarczę?-

- Chętnie skopię tyłek tego pseudo Kapitana-

Uśmiechnęłam się i wyszłam z samolotu. Udaliśmy się do więzienia. Bucky uznał, że najlepiej będzie, jak pójdę ja i on a Sam zaczeka. Weszliśmy do środka a Zemo sprawdzał naszą reakcję na TE słowa, ale nie działało. Jednak nie przemyślał tego, bo omal się na niego nie rzuciłam, gdy podszedł do szyby. Bucky musiał mnie trzymać żebym nie zrobiła niczego głupiego. Odwrócił się do mnie.

- Obiecuję, że jeśli nadarzy się okazja będziesz mogła mu dołożyć, ale teraz jest nam potrzebny-

- Do czego?-

- Ktoś odtworzył serum-

- Musicie być zdesperowani, skoro do mnie przychodzicie. Na szczęście wiem, gdzie szukać-

Im dłużej patrzyłam na Zemo tym bardziej chciałam mu dołożyć. Zostawiłam ich samych.

- Wszystko okay-

- Poza faktem, że chcę dołożyć Zemo to jak najbardziej-

W końcu Bucky do nas dołączył i gdzieś zaprowadził.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro