Szczęście?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jennifer jesteś gotowa?-

- Mam jeszcze czas Pepper!-

Dobrze, że znalazłam te schematy Tonyego. To będzie idealny prezent na dzisiejszą...

- Jen, masz tylko pół godziny do randki!-

- Jak mówiłam mam jeszcze czas!-

Usłyszałam kroki i Pepp weszła do pokoju.

- Jeszcze nie jesteś gotowa?-

- Pracuję-

- Skończyłaś o 17:00-

- Pracuję nad czymś dla Buckyego-

- To nie on powinien Ci coś dać?-

- Miałam to dawno zrobić dla niego, ale zawsze było coś-

- Tylko, że się spóźnisz-

- Jeśli będę rozmawiać zamiast skupiać się na tym chipie to faktycznie-

- No dobrze. Przyjdę później-

Kiwnęłam głową i dalej majstrowałam przy chipie.

- F.R.I.D.A.Y jak sytuacja?-

*Chip ukończony w 90%. Wdrożyć plan?*

- Jakie szanse, że się wyrobię na czas?-

*Szanse wynoszą 2%*

- W takim razie czas trochę namieszać-

*Przyjęłam. Wdrażam plan*

- Jaki plan?-

Odwróciłam się.

- Żaden. Przesłyszałaś się Pepper-

- Chyba nie chcesz odwołać randki?-

- Chcę tylko troszeczkę opóźnić Buckyego. Nic więcej-

- A twój strój?-

- F.R.I.D.A.Y nad wszystkim czuwa. Nad tym też-

- Dać znać, jak przyjdzie czy...?-

- Mam wszystko pod kontrolą-

- No dobrze-

Kontynuowałam swoją pracę. Nie mogę uwierzyć, że praca nad tym maleństwem pochłonęła już półtorej godziny. Chodź i tak idzie mi sprawniej niż Starkowi.

*Chip ukończony w 100% panno Owens*

- Ile mam czasu?-

*Pan Barnes będzie tu za dziesięć minut*

- Świetnie. Co wybrałaś na randkę?-

*Według moich obliczeń najlepszym wyborem będzie ten strój*

SI pokazała mi strój, który jej zdaniem najbardziej nadawał się na randkę. Zwykłe czarne spodnie, szara koszulka na ramiączkach, do tego moro koszula i czarne trapery.

- Idealny wybór. Daj znać, jak przyjedzie-

*Oczywiście*

Wyjęłam potrzebne rzeczy z szafy, wzięłam szybki prysznic i zmieniłam ubrania. Gdy czesałam włosy SI dała znać, że już przyjechał. Sprawdziłam w lustrze czy wszystko jest okay, zabrałam telefon, chip, portfel i wyszłam.

- Jennifer!-

- Jestem, spokojnie-

Pepper spojrzała na mnie.

- Em Jen?-

- Tak? Ubrudziłam się gdzieś?-

- Nie, ale sądziłam, że...-

- Wg F.R.I.D.A.Y to najlepsza opcja na ten rodzaj randki. Przecież nie poszłabym tak do drogiej restauracji-

- No dobrze-

Rozległo się pukanie do drzwi i poszłam otworzyć.

- Wybacz to małe opóźnienie-

- Nic się nie stało-

- Na pewno?-

- Gorzej gdybyś był w moim oddziale, który szkole-

- To chyba mam szczęście-

- I to wielkie. Mam coś dla Ciebie, ale musisz zdjąć kurtkę-

Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Oj no nic Ci nie będzie. To zajmie do słownie chwilkę-

- No dobrze, ale ja też mam coś dla Ciebie-

Podał mi bukiet róż, który od razu podałam Pepper i ponagliłam niebieskookiego. Gdy w końcu łaskawie zdjął kurtkę podeszłam do jego lewej ręki i umieściłam chip.

- F.R.I.D.A.Y?-

*Skanowanie zakończone. W 100% stabilne, sprawne i gotowe do użytku*

- Ile to zajęło Tonyemu?-

*24 godziny, 5 nie udanych prób. Szósta działa do dzisiaj*

- Oby mnie się udało za pierwszym razem-

*Szanse na powodzenie wynoszą 98%*

- I to mi się podoba. Idziemy?-

- Jjasne-

- Pa Pepper-

- Bawcie się dobrze-

I wyszliśmy z domu. Niebieskooki wciąż był zszokowany tym co się przed chwilą stało.

- Dokąd się wybieramy?-

- Co powiesz na sushi?-

- Chętnie-

- A to nie jadłaś wczoraj?-

- Czasem jadam nawet trzy dni z rzędu-

- W takim razie sushi-

- To twoje?-

- Tak-

- Już mi się podoba-

- Powiesz mi co się przed chwilą stało?-

- Jak będziemy jeść to Ci opowiem wszystko co będziesz chciał, ale pod jednym warunkiem-

- Jakim?-

- Ty też mi odpowiesz na pytania-

- Umowa stoi-

Założył z powrotem swoją kurtkę, zajął swoje miejsce a ja usiadłam za nim i objęłam go. Po pół godzinie dotarliśmy i okazało się, że oboje lubimy ten sam sushi bar.

- To ty znajdź miejsce dla nas a ja zamówię-

- Okay-

Rozejrzałam się i dostrzegła Leah, więc od razu do niej podeszłam.

- Jenny, stęskniłaś się za mną czy za sushi?-

- Jestem tu na randce-

- Ooo, no nieźle. To przygotuję coś specjalnego-

- Dzięki kochana-

Rozejrzałam się po sali i od razu dostrzegłam Buckyego, który wybrał miejsce w koncie. Idealnie na rozmowy.

- Co zamówiłaś?-

- Coś specjalnego-

- To znaczy?-

- Nie wiem co znaczy coś specjalnego u mistrza sushi-

- Czyli często tu musisz bywać, skoro masz takie możliwości-

- Znajomości i tyle-

- Dobra to co zrobiłaś z moją ręką?-

- Zauważyłeś, że moje wyglądają normalnie?-

- Tak i to mnie zastanawia-

- Ufasz mi?-

- Co za głupie pytanie. Oczywiście, że tak Jenni-

Wyjęłam telefon i aktywowałam jego chip z maskowaniem.

- W takim razie zdejmij rękawiczki-

- Co? Zwariowałaś?-

- Powiedziałeś, że mi ufasz-

- No dobrze-

Nie był przekonany do tego pomysłu , ale zrobił to o co poprosiłam. Miał coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon.

- Przepraszam Cię na moment-

Bucky

Jen wyszła na zewnątrz odebrać telefon a ja nadal nie mogłem uwierzyć. To chyba zasługa tego co zrobiła przed wyjściem.

- Jestem. Wybacz, mój brat-

- Jak to jest możliwe?-

- Taki tam chip zrobiony dzisiaj-

- Dzisiaj?-

- No tak-

- To nie zajmuje więcej?-

- Starkowi może tak, ale mnie to zajęło dwie godziny-

Akurat przyszło nasze zamówienie.

- Dzięki Leah-

- Mam nadzieję, że będzie Wam smakować-

Spojrzała na mnie.

- Ty? Tutaj?-

- Tak...-

- Znacie się?-

- Byliśmy na randce-

- A mówiłeś, że nie chodzisz na randki i nie podoba Ci się nazwa naszego wyjścia-

- Hej, to nie był mój pomysł-

- I tak nie trwało to długo, bo zasłonił się „ratowaniem pijanej kumpeli z pracy"-

Nie kumpeli a mojej miłości życia, ale tego nie mogłem wtedy powiedzieć.

- To akurat nie była wymówka-

- Nie?-

- To ja jestem tą pijaną kumpelą, którą ratował. Gdybym wcześniej wiedziała...-

- Nawet nie przepraszaj. Nie twoja wina, że ten dupek nie ma oczu i jeszcze Cię zdradził-

- Max Cię zdradził? Ja myślałam, że to z nim masz randkę-

- Zdradził, ale ja jego też i nie wracajmy do tematu-

- Jasne. Wiesz, że ma 106 lat?-

- Młody jeszcze-

Jen się zaśmiała a jej koleżanka spojrzała na nas, uśmiechnęła się i poszła.

- Wracając. To chip maskując. Dokładnie taki sam jak mój, tylko mnie to zajęło mniej czasu-

- Jak udało Ci się to zrobić w dwie godziny?-

- F.R.I.D.A.Y mi trochę pomogła opóźnić twój przyjazd-

- Więc to tak-

Jennifer się tylko uśmiechnęła. Resztę czasu spędziliśmy na jedzeniu i rozmowach. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się z kimś rozmawiało. Chyba ostatni raz ze Stevenem w 1940, chociaż według nagrania, które widziałem w Madripoor to z Jen się dogadywałem zawsze i to się nie zmieniło.

- To co może jeszcze skoczymy na jakiegoś drinka?-

- Jasne, czemu nie. Tylko pójdę...-

- Zapomnij-

- Sam mówiłeś, że to nie randka-

- Zmieniłem zdanie-

- Jak chcesz staruszku-

- Laleczko, nie drażnij mnie-

- Kto tu kogo drażni?-

Pocałowałem ją w policzek i poszedłem zapłacić a potem wyszliśmy. Oczywiście po drodze szliśmy i rozmawialiśmy a nasze dłonie się stykały. Dziwne, że jeszcze nie zginąłem, ale po tym to już na pewno zginę. Chwyciłem ją za rękę, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu.

- Wiesz co?-

- Co?-

- Jednak nie mam ochoty na wypad do baru-

- Kim jesteś i gdzie jest Jennifer?-

- Umiem się bawić też bez alkoholu-

- To, chyba jak mnie nie ma obok-

- A kto idzie obok mnie? Piotruś Pan?-

- Zrobiłem dzisiaj tyle rzeczy, za które normalnie bym oberwał, że zastanawiałem się czy nie piłaś-

- No to Cię zaskoczę. Jestem trzeźwa-

- Faktycznie zaskakujące i nie dowierzam-

- Ja też-

- To co chcesz robić?-

- Nie mam pojęcia-

- To chyba nie twoja pierwsza randka?-

- Oczywiście, że nie, ale nigdy na żadnej nie miałam specjalnie wpływu na to co będzie-

- Naprawdę?-

- Mhm-

- Too, jeśli chcesz możemy iść do mnie i pogadać jeszcze?-

- Z chęcią, bo o dziwo dobrze mi się z tobą rozmawia-

Uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła. Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. W końcu znaleźliśmy się u mnie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy.

- Właściwie to co chciał twój brat?-

- Chciał się spotkać, ale już miałam na dzisiaj plany-

- Powiedziałaś mu?-

- Powiedzmy, że temat twojej osoby wymaga spotkania w cztery oczy i najlepiej całego dnia wolnego-

- Aż tak?-

- Nie mam tajemnic przed bratem i Ciebie też nie będę ukrywać. Zmęczyło mnie ukrywanie-

- Zauważyłem i wolę Cię, gdy jesteś sobą-

- Masz na myśli, gdy jestem dziwadłem?-

- Mam na myśli, gdy jesteś zadziorną wojowniczką-

- Tego jeszcze nikt mi nie powiedział-

- Bo nikt nie widywał Cię taką jaką ja Cię widziałem przez ostatnie lata-

- Czyli jak jestem spokojna to nie jestem fajna?-

- Laleczko, dla mnie zawsze jesteś, jak to powiedziałaś fajna-

- Nie przeginaj Barnes-

- Wiem, że to kochasz-

- Chyba ty to kochasz-

- Ty też laleczko. Lubię, jak się denerwujesz-

- To, dlatego mnie drażnisz?-

- Całkiem możliwe-

- Wiesz, że skończysz z podbitym okiem?-

- Coś mi mówi, że nie dzisiaj laleczko-

- Posłuchaj no mnie Barnes-

Wstała i stanęła nade mną.

- Jesteś upierdliwy i grabisz sobie a to się skończy źle tylko i wyłącznie dla Ciebie-

- Oj laleczko-

- Więcej ostrzeżeń nie będzie-

- Dam sobie radę-

- Nie przypominam sobie żebyś kiedykolwiek mnie pokonał-

Usiadła mi na kolanach i przybliżyła się do mnie.

- Masz do mnie straszną słabość żołnierzu. Zgubi Cię to kiedyś-

- Za późno-

Pocałowałem ją na co się uśmiechnęła.

- Wiesz, że to było ryzykowne?-

- Nie dbam o to-

Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się do niej.

- Co?-

- Nic, po prostu...-

Przewróciła oczami i mnie pocałowała. Ewidentnie jej się podobało, bo domagała się więcej. W końcu zdjęła moją kurtkę i koszulkę a ja nie pozostałem jej dłużny. Przyjrzałem się jej i zauważyłem, że jej blizny zniknęły.

- Co z twoimi bliznami?-

Nic nie odpowiedziała tylko wstała, wyjęła telefon i odeszła kawałek stając plecami do mnie.

- Podtrzymujesz swoje zdanie?-

Podszedłem do niej i objąłem ją.

- Z bliznami czy bez moje uczucia do Ciebie się nie zmienią-

Westchnęła i obróciła się do mnie nawet nie spoglądając mi w oczy. Na jej ciele było więcej blizn niż ostatnio a najwięcej było w okolicach lewej ręki, która znów byłą fioletowa tak jak zaprojektowała ją dla niej Shuri. Podniosłem jej głowę tym samym zmuszając ją by spojrzała na mnie, choć mimo to nadal nie patrzyła na mnie.

- Jen, wdziałem już twoje blizny-

- Wcześniej było ich mniej-

- I co z tego? Wiem skąd się wzięły i wiem, że niektóre są z mojej winy-

- Ale i tak to wygląda okropnie-

- Mam inne zdanie na ten temat-

- Niby jakie?-

- Takie, że kocham twoje blizny i Ciebie. Spójrz na mnie mam praktycznie sto lat i bioniczną rękę-

- Oraz irytującą buźkę-

- Jakże mógłbym o tym zapomnieć-

Pocałowała mnie w policzek, wyminęła i zabrała swoje rzeczy.

- Jenni?-

- Tak?-

- Zrobiłem coś nie tak?-

- Co takiego złego miałeś zrobić?

- No wychodzisz-

Westchnęła.

- Posłuchaj, nasz pierwszy raz był po pijaku i byłam w totalnej rozsypce-

- To źle?-

- Nie chcę takiej relacji, że gdy mi źle to się upiję i ląduję z tobą w łóżku-

- Czyli...-

- Nie zapeszaj-

- Mogę liczyć na następną?-

- James, mówiłam. Nie zapeszaj-

- Odwiozę Cię-

- Następnym razem-

Pocałowała mnie w policzek i zniknęła.

Jennifer

Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka.

- Już? Coś poszło nie tak?-

- To było cudownych kilka godzin, których nie chciałam psuć-

- Ale widzę, że coś jest nie tak-

- Chodzi o moje blizny i o Leah-

- Leah? Tą twoją koleżankę z baru sushi?-

- Tak-

- Co z nią?-

- Byliśmy na sushi i okazało się, że wtedy, gdy zerwał ze mną Max byli na randce-

- I myślisz, że popsułaś im randkę?-

Pokiwałam głową.

- Rozmawiałaś o tym z Buckym?-

- No... nie-

- To pogadaj z nim a bliznami się nie zadręczaj. Wiele przeszłaś a one mają Ci przypominać jaką wojowniczką jesteś-

- No tak, kilka mam, bo się prosiłam o guza-

- Taką masz naturę, a jeśli jej nie akceptuje...-

- James właśnie je akceptuje-

- Coś mi mówi, że niedługo będzie kolejna randka-

- Po czym to wnioskujesz?-

- Nazwałaś go James a nie Bucky-

- Skoro nazywa się James Buchanan Barnes to logiczne, że używam tego imienia-

- Oczywiście. Dobranoc Jen-

- Dobranoc Pepp-

Uśmiechnęła się i poszła do siebie a ja do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro