Ten mały błąd pt. II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bucky

Jennifer długo nie wracała. Martwiło mnie to a fakt, że Loki też zniknął wcale nie był pocieszający.

- Idź-

- Co?-

- Martwisz się o nią więc idź jej poszukać-

- Nawet nie wiem gdzie szukać-

- Pewnie tam gdzie się coś dzieje. Znasz ją przecież-

- I tego się właśnie boję-

Zacząłem się przedzierać przez walczących w stronę zamku. Gdy dotarłem do środka usłyszałem odgłos walki. Bez zastanowienia pobiegłem w tamtą stronę. Z daleka dojrzałem Lokiego i jeszcze jakieś dwie postacie. Gdy do nich dobiegłem zauważyłem, że te dwie postacie to król i jego córka.

- Wyjaśnisz?-

- On nie współpracował a ona no cóż, bardzo podpadła Afes-

- Dziwne, że jeszcze żyje-

- Ciężko się nie zgodzić-

- Gdzie ona jest?-

- Walczy w tamtym pomieszczeniu z tym pajacem-

- I ty ją sam puściłeś?-

- Zjawiłem się tutaj na jej wezwanie, kazała pilnować tego tchórza i wparowała do komnaty-

- Niech ją ktoś zatrzyma-

Zza moich pleców dobiegł ledwo słyszalny głos dziewczyny.

- Ona go zabije!-

Spojrzałem na nią. Wnioskując po jej stanie musiało się trochę dziać. Chciałem wejść do środka, ale Loki mnie zatrzymał.

- Poradzi sobie i to jej walka-

- Wiem, że sobie poradzi, ale chcę mieć pewność, że ten skurwiel dostanie to na co zasłużył-

- O to bym się nie martwił-

- Raz mu darowała życie-

- I wierz mi, że jest świadoma swojego błędu-

W tym samym momencie dostrzegłem ich. Jennifer była ranna, ale on wyglądał gorzej.

- Widzisz? Nie ma o co się martwić-

I uśmiechnął się.

- Cieszy cię jego krzywda?-

W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i przyglądał się dalej walce a mnie zostało to samo. Nagle elfka podniosła się i chwiejnym krokiem zaczęła iść w stronę komnaty. Chwyciłem ją w pasie uniemożliwiając dalszą wędrówkę.

- Puść mnie! Muszę mu pomóc!-

- Nie masz z nią szans-

- Puść ją. Niech idzie. Może jak oberwie parę razy to się wreszcie czegoś nauczy-

Spojrzałem zdziwiony na Asgardczyka.

- O czym ty mówisz?-

- Wyleciała już dwa razy przez drzwi i jak widzisz dalej się tam pcha-

- Trzeba być głupim żeby się tam pchać-

- Wystarczy być zakochanym-

- Chcesz mi powiedzieć, że ona i on?-

- Tak-

Poprawiłem uścisk.

- To sobie tu postoisz i popatrzysz księżniczko-

Szarpała się, ale nic to jej nie dawało poza faktem, że zaczęło spadać to w co była ubrana. Okrywanie się pościelą to kiepski pomysł.

- Nie szarp się tak. Nic Ci to nie da. Poza tym, że będzie Ci zimno-

- Może prze to zmiękniesz i mnie puścisz-

- Na to bym nie liczył księżniczko-

- Niby dlaczego? Kto by się oparł pięknej księżniczce będącej elfem czystej krwi?-

- Zgaduję, że Midgarczyk zakochany w Bogini wojny, ale to tylko moje domysł-

- Kochasz ją? Ona ma w ogóle uczucia?-

- A to Bogowie nie potrafią kochać?-

- Oczywiście, że tak, ale ona jest bezwzględnym mordercą!-

- Wiem-

- Wiesz i ją kochasz?-

- A ty kochasz frajera, który ją torturował-

- Zmusiła Cię?-

- Mógłbym zadać Ci to samo pytanie-

- Nie zmusił mnie-

- A powiedział o tym, że jest zaręczony?-

Dziewczyna zamilkła a Loki się uśmiechnął na swój triumf.

- Jestem pewna, że ona nie ma żadnych uczuć i Cię zmusiła byś z nią był-

- Zapewniam Cię księżniczko, że ich uczucie jest prawdziwe. Nawet bardzo-

- Nie grzeb mi w głowie bo Cię wypatroszę-

- Już wiem co was do siebie przyciąga-

- To obrzydliwe!-

- Dobrze, że nie słyszałaś co ona powiedziała gdy wtargnąłem do jej głowy-

Całkowicie zamilkła i przysłuchiwaliśmy się temu co się działo w komnacie. Nagle odgłosy walki ucichły. Chciałem iść sprawdzić co się dzieje, ale rozległy się kroki. W drzwiach ukazała się Jennifer, która w jednej ręce trzymała sztylet a w drugiej za włosy trzymała Atlesa.

- Na Bogów! Jak ty wyglądasz!-

- Jak na wojowniczkę przystało. Z resztą wyglądałam gorzej Loki-

- Ciężko się nie zgodzić-

Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.

- Martwiłeś się?-

- Tak, ale Loki nie pozwolił mi wejść-

Spojrzała na mnie i widząc, że trzymam księżniczkę uśmiechnęła się.

- Dobrze, że nie dał Ci wejść bo to dziecko plątało mi się pod nogami-

- Nie jestem dzieckiem!-

- Tak, tak-

- Co z nimi?-

Wskazałem na trójkę która nam towarzyszyła.

- Zaraz się wszyscy przekonają. Potrzebna jeszcze tylko żona króla-

- Zajmę się tym-

I zniknął razem z królem. Spojrzałem na nią. Wyglądała jak dziecko, które spędziło czas na świetnej zabawie w błocie z tą różnicą, że nie bawiła się w błocie.

- Co wywołało uśmiech?-

- Wyglądasz jak dziecko, które świetnie się bawiło w błocie-

- Bo się świetnie bawiłam, tylko nie w błocie a w komnacie-

- Ty to nazywasz zabawą? Jesteś bez serca! Masz jakiekolwiek uczucia?!-

- Oczywiście-

I na poparcie swoich słów pocałowała mnie.

- Widzisz? Mam uczucia a teraz chodźmy-

- Dokąd?-

- Na dziedziniec. Trzeba się zająć tymi istotami-

Kiwnąłem głową i podążyłem za fioletowowłosą. Gdy tylko wyszliśmy na dziedziniec zjawił się Loki z królem i jego żoną. W ręce fioletowowłosej zamiast sztyletu pojawiła się ta dziwna dzida. Zrobiła to samo co w sali tronowej, ale nikt nie zareagował. Rzuciła blondyna na ziemię.

- Siedź grzecznie to może będę łaskawsza-

I wyciągnęła rękę przed siebie. Stała tak i na coś czekała.

- Jennifer?-

- Jeszcze chwila-

Spojrzałem w tą samą stronę w którą patrzyła, ale nic nie dostrzegałem. Dopiero po chwili zauważyłem, że coś się do nas zbliża z dużą prędkością.

Jennifer

Mjølner zmierzał w moją stronę co znaczyło, że Thor najprawdopodobniej został bez swojej broni. No cóż, mam nadzieję, że mi to wybaczy. Złapałam za młot. Kątem oka dostrzegłam, że Atles próbuje zwiać więc kawałek od niego uderzył piorun. Przerażony cofnął się prosto pod moje nogi.

- Co? Chciało się uciec?-

Nic nie odpowiedział tylko siedział pod moimi nogami obserwując czy nie bije gdzieś piorun. Ucieszył mnie ten widok, ale trzeba było ściągnąć uwagę walczących.

- James, weź to ścierwo i odejdźcie kawałek-

- Jenni co kombinujesz?-

- Ufasz mi James?-

- Oczywiście-

- To odsuń się i ty Loki też-

Loki bez słowa spełnił moją prośbę. Żołnierzyk zabrał blondyna i dołączył do Asgardczyka. Upewniłam się, że są w bezpiecznej odległości i ustawiłam włócznie matki na samym środku placu. Jeśli wierzyć temu wszystkiemu co powiedział Demetriusz nic mi nie będzie a ten sposób zadziała. Chwyciłam Mjølner obiema rękoma za rękojeść i z całej siły uderzyłam w sam środek włóczni. Nagle pociemniało niebo. Rozległ się grzmot a czarne od chmur niebo przecięła błyskawica. To był dla mnie sygnał. Uderzyłam jeszcze raz i nagle w spod włóczni wydobyło się rażące światło które rozbiegło się w każdą stronę świata i towarzyszyło temu zjawisku uderzenie pioruna i grzmiało. Zakryłam oczy ręką i odczekałam chwilę. Gdy zapanowała całkowita cisza odsłoniłam oczy. Pierwsze co zrobiłam to upewniłam się co z moim ukochanym. Na całe szczęście nic mu nie było i z tą świadomością spojrzałam na pole bitwy. Wszyscy byli wpatrzeni we mnie. Na niektórych twarzach malował się nawet przestrach.

- No to skoro już mam waszą uwagę przejdźmy do konkretów. Jak widzicie mamy tu trzy ofiary Atlesa i samego Atlesa-

Wskazałam na postacie za mną.

- Atles po tym jak odniósł porażkę postanowił zbratać się z elfami, przekonać ich, że jesteśmy Ci źli i zaatakować. Coś pominęłam słoneczko?-

Spojrzałam na blondyna, ale milczał.

- Zatem może powiesz nam dlaczego kraina elfów? Przecież oni są pokojową rasą-

Wciąż milczał.

- No cóż pewnie wybrałeś ich bo królem Idysem łatwo manipulować-

Spojrzałam na monarchę.

- Bez urazy królu, ale takie są fakty. Dość już dygresji. Loki czy zechcesz nas oświecić co zamierzał zdrajca i do czego mu nasz elfiki?-

- Z przyjemnością-

Na jego twarzy pojawił się iście diabelski uśmiech. Panowała cisza a widząc jego skupienie wiedziałam, że za chwilę przedstawi nam wszystkie szczegóły.

- Księżniczka Eharven i królowa Eldalote miały tylko być jego planem awaryjnym gdyby trzeba było króla przycisnąć, ale wyszło tak, że księżniczka się zakochała w swoim oprawcy. Bez wzajemności-

- Bez wzajemności? Loki chyba nie chcesz powiedzieć, że on i królowa?-

- Nie udało mu się do niej dobrać-

- No proszę. Nie dość, że Akeriońskie ścierwo to i bawidamek. Co tam jeszcze ciekawego Loki?-

- Chciał przeprowadzić atak na bogów i siłą odebrać to co mu się należy-

- Oczywiście dostanie co mu się należy. Jak tylko dowiem się co na to mówi prawo-

- Jest jeszcze coś-

- Co takiego?-

Na twarzy Asgardczyka była wypisane pogarda wobec tego czego się jeszcze dowiedział.

- Nie spodoba Ci się to-

- Mów-

- Atles nie kocha ani Arminy ani Eharven tylko...-

Spojrzałam na niego wyczekująco, ale nie przechodziło mu to prze gardło.

- Tylko kogo?-

- Ciebie Afes-

- Chyba się przesłyszałam-

- Nie moja droga, nie przesłyszałaś się-

- Więc to tak. Chcesz nie tylko mojego tronu, ale i mnie. Zatem weź to sobie-

Słysząc to nagle ożył i się podniósł.

- Naprawdę?-

Pokiwałam głową.

- Wiedziałem, że zrozumiesz i się zgodzisz-

Nim do mnie dotarł zaatakował go James.

- Co do diabła?!-

- Myślałeś, że mówiłam poważnie?-

- A nie?-

- Nie a teraz lepiej wyśpiewaj wszystko nim on cię zabije-

James parę razy go zdążył uderzyć, ale go powstrzymałam.

- To jak? Mówisz czy mogę ukochanemu pozwolić się z tobą rozprawić?-

- Wszystko Ci powiem tylko niech on już mnie zostawi-

- No widzisz. Jednak się da. Nie dało się tak od razu?-

- Nie mogę go wykończyć?-

- Najpierw powie nam wszystko a później się zobaczy-

James zrezygnowany wrócił na swoje miejsce.

- Zabierzcie to coś do lochów czy co tam jest waszym więzieniem-

- A co z elfami?-

- Przesłuchać i wypuścić. A no i ubierzcie to dziecko bo nie chcę żeby reszta dzieci na jej widok się zgorszyła i miała traumę-

- Nie jestem dzieckiem!-

- Tak, tak. Idziemy?-

Zwróciłam się z uśmiechem do ukochanego. Pochwycił moją dłoń i teleportowałam nas do mojej komnaty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro