Rozdział 1 - Miło cię poznać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Bellamy~

-Bellamy. - przedstawiłem się uroczej blondynce stojącej przede mną. -Miło cię poznać.

-Mimo, że prawie cię nie zabiłam, gdy na ciebie wpadłam? - spytała z delikatnym uśmiechem. Roześmiałem się.

-Nie tak łatwo mnie zabić. - stwierdziłem. -Powiesz mi przed czym bądź przed kim tak uciekałaś?

-Nie uciekałam.

-Kłamiesz.

-Nieprawda! Po prostu.. Biegałam sobie..

Spojrzałem na nią sceptycznie. Oczywiście wiedziałem, że kłamała, było to widać po jej zachowaniu. Unikała mojego wzroku, przystępowała z nogi na nogę. No a poza tym.. Kto "biega sobie" w takim tempie?

-Zakładając, że ci wierzę.. Często tak sobie biegasz? - spytałem. Clarke pokręciła głową.

-Nieszczególnie.

Kiwnąłem głową, po czym nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Wykorzystałem ten moment, by przyjrzeć się dziewczynie. Na oko miała jakieś 18,19 lat, długie i falowane blond włosy i piękne niebieskie oczy. Nie była zbyt wysoka, ale też nie jakaś strasznie niska. Jej twarz praktycznie cały czas pokrywał rumieniec, podejrzewałem, że zawstydził ją fakt, że tak na mnie wpadła. Ubrania miała w nienajlepszym stanie, gdzie niegdzie dało się dostrzec dziury w materiale płaszcza i spodni, a także ślady błota.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny.

-A ty, gdzie idziesz o tak wczesnej porze? - spytała, nadal uporczywie wpatrując się w swoje ubłocone buty.

-Do pracy. - odparłem zgodnie z prawdą. -Jestem kowalem.

-Oh. To.. Musi być ciężka praca. - powiedziała i w końcu podniosła na mnie wzrok.

-Jak każda. - odparłem. -W zasadzie to powinienem już tam być...

-O rany, przepraszam! Spieszysz się, a ja cię zatrzymuję, teraz mi jeszcze bardziej głupio...

Aż się roześmiałem na ten nagły wybuch paniki.

-Spokojnie Księżniczko. - nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałem. Clarke po prostu kojarzyła mi się z księżniczką. Była taka śliczna.

Na moje stwierdzenie rozszerzyła gwałtownie oczy i spojrzała na mnie zaskoczona. Wydawało mi się, że dostrzegłem w jej oczach również coś na kształt.. Strachu? Nie, to musiało mi się przywidzieć.

-Że co?

-Wybacz po prostu.. Skojarzyłaś mi się z księżniczką. To przezwisko do ciebie pasuje. Chyba cię nie uraziłem?

-Nie, nie skądże! - odparła szybko Clarke. -Tylko... Po prostu mnie zaskoczyłeś.

-Ale pozytywnie?

-Jasne. - Clarke uśmiechnęła się, ale w jej głosie wyczułem wahanie. Ciężko mi było rozgryźć tą dziewczynę. Zachowywała się.. Dziwnie. Ale jednocześnie była przeurocza i miałem cichą nadzieję, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie. -Nie miałeś iść do pracy? - spytała po chwili.

-Już chcesz się mnie pozbyć Księżniczko? - zażartowałem.

-Nie, tylko nie chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty.. - odparła i ponownie spuściła wzrok.

-Rozumiem. I masz rację, powinienem już iść. - powiedziałem ze smutkiem. -Ale liczę na to, że jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy.. Tylko może tym razem nie z takim impetem? - zasugerowałem, ale jednocześnie uśmiechnąłem się szeroko, żeby nie pomyślała, że mam do niej o to pretensje.

Twarz Clarke przybrała odcień purpury.

-Wybacz za to..

-Już wybaczyłem. - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Blondynka ku mojej radości odwzajemniła gest i jej twarz rozjaśnił najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem.

~Clarke~

Minęło już trochę czasu odkąd rozeszłam się z Bellamy'm, ale nadal nie mogłam dojść do siebie. Chłopak był niesamowicie uroczy i miły, ale niepokoił mnie fakt, że nazwał mnie "księżniczką". Co jeśli się wszystkiego domyślił? Jedynym co mieszkańcy królestwa o mnie wiedzieli było moje imię.. A ja jak ostatnia idiotka mu się nim przedstawiłam.. Mogłam szybko wymyśleć jakieś fałszywe imię na poczekaniu, ale cała ta sytuacja tak mnie oszołomiła, że straciłam zdolność do logicznego myślenia.

A kiedy wyskoczył z tym przezwiskiem, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Nie mógł wiedzieć kim jestem. Nikt nie mógł. Dzięki temu, że ludzie nie mieli pojęcia, jak wygląda Księżniczka Clarke, mogłam właśnie teraz spacerować po pobliskim wioskach.

Choć wzrok mieszkańców czasami mnie przerażał. Kiedy opuszczałam mury zamku nagle stawałam się szczęśliwym człowiekiem. Uśmiechałam się szeroko do wszystkich dookoła. Większość miejscowych nie odwzajemniała tego uśmiechu, tylko patrzyli na mnie dziwnie, jakbym conajmniej zwariowała. No cóż... O dziwo nie odstraszało mnie to zbytnio. Czułam się wolna i szczęśliwa, nikt nie mówił mi co mam robić. Nie kazał nosić niewygodnych sukni, przestrzegać etykiety i być damą.

A dzisiejszego dnia szczególnie nie chciałam wracać do domu.. Mieliśmy mieć specjalnych gości. Rodzinę Collins z Królestwa Trikru. A wśród nich mój narzeczony z przymusu, Finn Collins, syn królowej Annelise. To małżeństwo było ostatnią rzeczą, której chciałam w życiu.

Finn był.. W porządku. Nie był jakiś straszny. Ale nie kochałam go. W zasadzie ledwo go lubiłam. Ale moja matka się uparła. Stwierdziła, że moje małżeństwo z następcą tronu Trikru, przyniesie Arkadii mnóstwo korzyści. Nie obchodziły mnie one, jeżeli miałabym być szczera.. Abby wspominała coś o pomocy ich armii i nowych szlakach handlowych, ale zawsze gdy moja rodzicielka zaczynała ten temat, automatycznie się wyłączałam. Wszystko wlatywało mi jednym uchem, a wylatywało drugim. Nie chciałam jej słuchać. Nie chciałam wyjść za człowieka, którego nie kochałam i wiedziałam, że nigdy nie pokocham. Ale Abby w końcu dopięła swego.

Finn oświadczył się, a ja nie miałam wyjścia.. Musiałam powiedzieć "tak". Królowa sprytnie to wymyśliła. Wszystko wydarzyło się na jednym z bardziej hucznych królewskich przyjęć. Gdybym odmówiła, upokorzyłabym zarówno moją rodzinę, jak i rodzinę Collinsów. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji.

Na domiar złego Finn CHCIAŁ tego małżeństwa. Młody Collins był zakochany we mnie do szaleństwa i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, okazywał mi to na każdym kroku. Momentami było mi go szkoda, nie był złym człowiekiem, zasługiwał na miłość. Ale ja nie byłam osobą, która mogłaby mu ją dać.

~~~

Wróciłam do domu tuż przed zmrokiem. Przemknęłam się natychmiast do mojego pokoju, próbowałam za wszelką cenę nie natknąć się na Finna bądź moją matkę. Szczególnie w tych łachmanach. Dopiero kiedy przekroczyłam próg mojej komnaty, mogłam spokojnie oddychać. Ale mój spokój nie trwał długo. Kilka chwil później usłyszałam stukot obcasów na korytarzu. Dobrze znałam ten chód. Nie zdążyłam pomyśleć co zrobić, kiedy moja matka, bez pukania wpadła do mojego pokoju.

Zlustrowała mnie z góry na dół wściekłym spojrzeniem.

-Tłumacz się natychmiast, moja panno. - warknęła na mnie, jednocześnie zamykając za sobą drzwi. Miała na sobie elegancką, bordową suknię, wiedziałam, że zakłada ją tylko, gdy ma spotkanie z kimś naprawdę ważnym. Z kimś takim jak Annelise i Finn. -Jeśli naprawdę musisz, to możesz sobie wychodzić poza mury, średnio mnie to interesuje. Ale nie w dzień tak ważny jak ten! Doskonale wiedziałaś, że będziemy dzisiaj ustalać szczegóły wesela twojego i Finna...

-Już ci mówiłam, że nie chcę żadnego wesela. - przerwałam jej ostro. Jeśli to było w ogóle możliwe, to rozwścieczyłam ją jeszcze bardziej. Gdyby tylko wzrok mógł zabijać...

-Ale się na nie zgodziłaś. Przyjęłaś oświadczyny Księcia Finna. Klamka zapadła i dobrze o tym wiesz Clarke. - Abby nie krzyczała. Rzadko to robiła. Moja matka okazywała złość w inny sposób. Jej głos ociekał jadem, niemal na mnie warczała i zaciskała dłonie w pięści, tak jakby chciała mnie uderzyć, ale z całych sił się powstrzymywała.

-Ale...

-Żadnych "ale"! Oczekuję od ciebie, że pojawisz się jutro na śniadaniu, umyta i przebrana przedewszystkim, a także, że przeprosisz Królową i Księcia za twoją dzisiejszą nieobecność.

-Chyba żartujesz. - parsknęłam.

-Nie tym tonem! - Abby podniosła głos i już wiedziałam, że przegięłam. Ale nie zamierzałam ustąpić. Jeżeli po kimś odziedziczyłam upór to właśnie po niej.

-Dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że nie chcę spędzić reszty mojego życia z mężczyzną, którego nie kocham?! - z każdym słowem podnosiłam głos coraz bardziej. -Tatę też poślubiłaś, bo ci kazali?! - przekroczyłam granicę, ale nie obchodziło mnie to. Oczy mojej mamy gwałtownie się rozszerzyły, a także lekko zaszkliły, jak zawsze na wspomnienie ojca.

-Dobrze wiesz, że kochałam twojego tatę. Nikt mnie nigdy do tego nie zmusił. - jej głos zadrżał.

-Więc dlaczego chcesz zrobić to mnie? Nie możesz mnie zmusić do miłości.

-Wiem, że nie mogę.. Ale zrozum Clarke. To najlepsze rozwiązanie. Wyjdzie na dobre zarówno tobie, jak j nam wszystkim, całej Arkadii. Clarke, nie chcesz szczęścia swoich ludzi?

Spuściłam wzrok i zacisnęłam dłonie w pięści.

-Tylko dlaczego ich szczęście ma mnie go pozbawić? - spytałam, nie oczekując odpowiedzi. Tak jak się spodziewałam, moja matka nic nie powiedziała. Po prostu wyszła, trzaskając drzwiami. Przestałam zgrywać silną i zaczęłam płakać. Zawsze tak się to kończyło. Abby była jaka była, ale była moją mamą i nienawidziłam się z nią kłócić. Widziałam, że jest rozdarta między tym co słuszne, a tym co uczyni jej jedyne dziecko szczęśliwym. Jakiż był mój zawód, gdy najczęściej wybierała to pierwsze. Przedkładała dobro królestwa, nad dobro własnej córki.

Czy tak właśnie wygląda władza? Poświęcanie szczęścia najbliższych dla swoich ludzi? Nigdy nie chciałam władzy, nie chciałam być królową. Ale gdy patrzałam na moją matkę... To myśl, że miałam kiedykolwiek zasiąść na tronie przerażała mnie do żywego.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Ale ku mojemu zdziwieniu, nie myślałam o mojej matce, czy o Finnie i o tym jak wybrnąć z tej całej sytuacji. Większość moich myśli zajmował uroczy brunet o czekoladowo-brązowych oczach. Zastanawiałam się czy jeszcze go kiedyś zobaczę.

Wiedziałam, że to może być niebezpieczne, że dając się komuś poznać bliżej, narażałam się na zdemaskowanie. Ale jeśli miałabym być szczera.. To tylko sprawiało, że pragnęłam kolejnego spotkania jeszcze bardziej.

______________________________________
Heloł! I co sądzicie? Mnie się tak średnio podoba ten rozdział jeśli mam być szczera... Mój problem polega na tym, że mam plany na rozdziały w przód, ale gorzej z tymi początkowymi  😅😅 także wybaczcie, jeśli prawie umarliście z nudów. Spróbuję to trochę rozkręcić!

Pewnie przeklinacie mnie za Finna.. Ale on jest niezbędny dla tej historii. Ale z dwojga złego, lepszy Finn niż szop, przynajmniej tak mi się wydaje 😅

Więc no.. Do następnego rozdziału, który nastąpi jak mnie coś natchnie 😀 czyli za parę dni, mam nadzieję.

Pozdrawiam 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro