2. Zakupy na Pokątnej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  28 sierpnia
Godzina 8:45

Młody książę od piątej rano nie mógł spać, był zbyt podekscytowany dzisiejszych zakupami rzeczy do szkoły. Razem w ojcem miał udać się na ulice Pokątną aby zakupić rzeczy potrzebne do szkoły. 

Gdy tylko wybiła godzina dziewiąta Zac szybko ubrał przygotowane wcześniej szaty i ruszył do jadalni na śniadanie,  po drodze spotykając kuzynkę oraz bliźniaki. 

- Hej Zac - Pisnęła radośnie rudowłosa. 

- Hej - Odpowiedział blondyn blondyn.

- Co ty taki dobry humor masz? - Zapytał Sam. 

- Bo lecę z tatą na zakupy.   I będę miał różdżczkę. 

- Ale fajnie - Powiedziała Amanda. 

Gdy byli już przy jadalni,  chłopiec otworzył drzwi i przepuścił przodem Amandą oraz bliźniaki.

Śniadanie minęło w miłej atmosferze,  wszyscy wesoło gawędzili, i śmiali się. 
Młodsze rodzeństwo księcia cały czas wypytywało go o szkołe.

12:30

Jack,  właśnie szedł przez ulicę Pokątną, u boku najstarszego syna. 
Blodnyn był strasznie podekscytowany,  zakupami do szkoły.  Jego kolorowe oczy świeciły z podekscytowania, mimo że ma do czynienia z magią od małego to dla niego inny świat. 

- To co najpierw idziemy kupić?  - Spytał białowłosy mężczyzna spoglądając na liste potrzebnych rzeczy. 

- Chodźmy po różdżczkę! - Powiedział wesoło Zac.

- Dobrze, dobrze - Strażnik zabawy,  wraz synem ruszył do sklepu Ollievandera. 

Gdy weszli do sklepu chłopiec zrobił duże oczy,  i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.  Z lekkim zdziwieniem spoglądał na pudła z różdżczkami. 

- Dzień dobry - Rzekł strażnik zabawy, również rozglądając się po sklepie.  

Po kilku sekundach z zaplecza wyłonił się staruszek.  Mężczyzna miał okulary i białe włosy tak jak Jack tylko że rozstawione na boki.

- Dzień dobry,  dzień dobry - Rzekł starzec podchodząc do klientów.  - Zapewnie panowie po różdżkę.  Chwileczkę - Starzec przez chwilę przyjrzał się młodemu księciu, po czym zniknął za zapleczem.

Chwilę później wrócił z prostokątnym pudełkiem w dłoniach.

Wręczył je chłopcu, który po otwarciu ujrzał różdżczkę. Niepewnie chwycił ją w dłoń.  Po chwili błękitne światło rozbłysło wokół chłopca,  rzucając blask na cały sklep.  Zac podobnie jak jego ojciec nie wiedział co się właśnie stało. 

- Sztywna 7 cali jabłoń,  rdzeń pióro feniska.  Niezwykle potężna rożdżczka... Z rzadkim rdzeniem. - rzekł Ollivander w stronę młodego księcia.  Po chwili dodał z cichym chichotem widząc miny klientów - Różdżczka cię wybrała chłopcze.  To znaczy że pasuje do ciebie idealnie. 

- Wow... - Stwierdził jedenastolatek nadal będąc w szoku.  W tym samym czasie Jack zapłacił sprzedawcy

- Miłego czarowania - Powiedział gdy wychodzili ze sklepu.

- Dziękuję!

- To gdzie teraz?  Po szaty?  Czy książki?  - Białowłosy spojrzał na syna z uśmiechem. 

-  Hmm.... Po kufer  a potem książki - Rzekł chłopiec spoglądając na listę potrzebnych przedmiotów, która spisał w domu.

-  Okay - Obaj ruszyli w stronę sklepów z kuframi.

Dwie godziny później

Zac wraz z Jack'iem wracali właśnie do domu,  pchając wózek z rzeczami chłopca. 

Zmierzali w stronę ustronnej uliczki aby za pomocą śnieżnej kuli otworzyć portal do Arendelle.  Kiedy to ktoś wpadł na białowłosego.  Obie postacie wylądowały na tyłku.

- Oj... Przepraszam,  nic panu nie jest?  - Zac ujrzał  szatyna niewiele niższego od niego samego. 

- Nie, nie,  a tobie chłopcze?  - Strażnik spojrzał na chłopczyka

- Nie - Powiedział dość cicho otrzepując szatę,  po czym odszedł w pośpiechu.

Chwilę potem ojciec wraz z synem wrócili do pałacu,  w którym w najlepsze toczyła się bitwa na śnieżki z udziałem służby dzieci z królestwa i Strażników Marzeń. 

-  Chyba jesteśmy w samą porę -  Na twarzy młodego księcia zagościł wielki uśmiech.  Gdy tylko odprowadził wózek z zakupami do sypialni dołączył do wielkiej bitwy. 

Notka

Przepraszam że rozdziału nie było tak długo ale weny i pewna osoba mi nie służą. 

LucyMialczek       do tej co mi dupę o rodział truła przez miesiąc

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro