Rozdział VI - Plany, odkrycia, przemyślenia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Panie mój, mam znakomite wieści! Absolutnie wspaniałe! - wołał Thorn biegnąc ku polance, na której nadal był zakapturzony.

- A jakież to wspaniałe wieści? Ten od serca umarł, albo chociaż coś sobie złamał? - spytał z nadzieją w głosie Mistrz.

- No więc nie, od dostania mocy nadal nic mu się nie przydarzyło... ale za to został już przypisany do drużyny. - odparł Thorn.

- I to dobre wieści dlaczego właściwie...?

- Bo jest w drużynie z jakimś dzieciakiem ze znakiem oka, nawet nie wiem dokładnie kim. Jeśli go zrekrutujemy, możemy łatwo się dobrać do tego znaku serca, zabić we śnie i mieć z głowy. Może Ona wcale nie jest potrzebna...

- Thorn, małe pytanko... czy ty się Jej boisz? - odpowiedział mu pytaniem ten w czerni.

- Prawdę mówiąc, Panie, to przeraża mnie jej moc... nawet nie to co już umie, ale jej czysty potencjał...

- Więc dobrą sobie uczennicę dobrałem... Rozumiem, że pomimo twojego cudownego planu, wezwałeś ją tu do nas?

- Ależ oczywiście, do czwartku tu będzie. - kiwnął głową sługa.

- Doskonale, a więc to ona poprowadzi rekrutację. Ja mam pilne rzeczy do załatwienia, w mieście pojawili się pierwsi z naszych ludzi, muszę z nimi wszystko ustalić, omówić... Rozumiesz, atak na Radę musi być perfekcyjnie zaplanowany. Myślę, że gdzieś na początku lipca będzie można uderzyć... Świat w końcu będzie wolny od ograniczeń magii i zobaczy pełną chwałę Czarnego Oka...

- Oczywiście, Panie, to musi się udać!

Obaj się zaśmiali, a ich parszywy rechot wypełnił pół lasu. Wszystkie okoliczne zwierzęta leśne zaczęły uciekać, czując w tym hałasie zło i nadchodzące cierpienie.

***

Corin wreszcie dotarł do domu. Jako że rozmyślał nad listem, nie szedł za szybko, a więc zeszło mu trochę. Gdy tylko wrócił do domu, poszedł do pokoju, aby tam obmyślić dokładniej plan działania. Wprawdzie cały dom stał jak zwykle pusty, jednak Corin zawsze siedział w swoim pokoju. To była jego strefa komfortu, gdzie mógł w spokoju czytać, pisać, rozmawiać ze sobą czy też spać. Jego ojciec zawsze był poza domem, a to musiał pracować w Radzie, a to z kolei spotykał się z jakimiś znajomymi. Chłopak zawsze chciał spędzać więcej czasu ze swoim tatą, nawet zaproponował kiedyś pójść z nim do jego znajomych, mówiąc że może ich polubi. Jego ojciec wtedy popatrzył mu prosto w oczy, zdzielił po twarzy i wysyczał: „Nigdy nie proś mnie żebym brał cię do moich znajomych, zrozumiano?". To był pierwszy i ostatni raz, kiedy ojciec go uderzył. Corin nigdy więcej nie poruszał tematu znajomych. Jego matka z kolei stwierdziła kiedyś że nie wie czemu wyszła za pajaca, który jest magiem a wcale nie czaruje i uciekła z bogatym kupcem na południe. Kiedyś chłopak miał jej to za złe, ale nie dlatego, że odeszła od ojca, tylko dlatego że nie zabrała i jego. Kiedy zniknęła, chłopak przestał być taki radosny jak wcześniej i nigdy nie wrócił do tamtego stanu. W gorsze dni, kiedy naprawdę za nią tęsknił, Corin lubił pisać wiersze, to pomagało mu jakoś poradzić sobie z uczuciami. Wiele z nich miało motyw ciemności, kruka, śmierci... Kiedyś pokazał kilka kolegom, uznali go za dziwaka i śmieli się z niego, więc skopał im tyłki i postanowił nigdy więcej nie pokazywać nikomu swoich dzieł, ani nie pokazywać że ma jakieś uczucia. Dla niego umieranie i ciemność były czymś pięknym... Ludzie się tego boją, a to przecież coś tak naturalnego i powszechnego... W tym była zawarta cała miłość chłopaka do tych motywów.

Gdy się rozsiadł na swoim łóżku i pomyślał o Nixie, stwierdził że nie ma zielonego pojęcia jak zdobyć jego zaufanie, w końcu był jaki był i raczej nie zachęci tamtego do przyjaźni swoimi zmęczonymi oczyma i niechęcią do wszystkiego. W zasadzie to ten Nix był dla niego absolutnie dziwną postacią. Ta ruda była bardzo prosta do wyczytania, wiedział już o niej sporo - duża rodzina, lubi podróże, jej ulubiony kolor to zieleń granicząca z turkusem, a na śniadanie lubiła jadać rogale z dżemem jagodowym. On był inny. Szósty zmysł Corina na niego nie działał. Fakt, że ma tę moc dopiero od jednego dnia, ale o większości ludzi widzianych w drodze do domu potrafił powiedzieć sporo dzięki swojej magii, natomiast ten cudaczny białowłosy był kompletną enigmą. Jedyne co zdołał wyczuć to jakieś wspomnienie, coś o jakiejś Rose. Czy to była jego dziewczyna? Siostra? Kuzynka? Corin nie miał bladego pojęcia. Jedyne co mógł stwierdzić, to to że Nix był wybitnie inteligentny i oczytany, co nie pomagało mu zbytnio, a wręcz znaczyło, że może być kłopot z owinięciem go sobie wokół palca. Corin westchnął i stwierdził że jednak zamiast obmyślać strategie popisze wiersze. Miał w końcu jeszcze czas do piątku.

***

Nix przejrzał już ze trzy książki o artefaktach i musiał przyznać, że nie spodziewał się że w ani jednej nie będzie ani słowa o pierścieniach z czerwonymi kryształami. Zielone, owszem. Niebieskie? Jasne. Fioletowe? Oczywiście. Sraczkoburaczkowe z domieszką koloru porannego pawia? Były jakieś trzy. Ale ani słowa o czerwonych kryształach. Zaczynało się już robić późno i nie miał zbytnio czasu, by siedzieć dłużej w bibliotece, toteż wypożyczył jeszcze z pięć innych książek o artefaktach i zaczął iść w stronę domu. Naprawdę zasiedział się w czytelni, więc robiło się już ciemno, a drogę oświetlały już głównie lampy uliczne, na których świeciły kryształy z Kryształowych Kanionów. W zasadzie to Nix nigdy się nie zastanawiał czemu te kryształy świecą, ani jak wygląda kanion z kryształów, ale było to najpowszechniejsze źródło światła w Jedynym Królestwie, jako że w przeciwieństwie do pochodni, kryształy te nigdy nie gasły, a przynajmniej nikt nie żył tyle by zobaczyć jak taki kryształ wygasa. Nix nawet lubił noc. Była to taka pora, kiedy można było siąść na spokojnie i być sam na sam ze swoimi myślami. Fakt, że w dzień zdarzało mu się zamyślić, ale w nocy przynajmniej nie wpadał przez to w drzewo, ani nauczyciele nie krzyczeli na niego, że nie uważa (mimo że rozmyślania Nixa w klasie były zazwyczaj bardzo na temat i gdyby nauczyciele raczyli go wysłuchać zamiast karcić za nie słuchanie ich bzdet, dowiedzieli by się jaki jest bystry i jego zdane idealnie testy nie byłyby żadnym szokiem).

Nix spojrzał na księżyc, który niedawno się pojawił. Jego też uwielbiał, zawsze wyobrażał sobie, że księżyc to tak naprawdę królowa, zaklęta by wisieć na niebie i świecić na pogrążony w mroku świat, natomiast gwiazdy to jej dwór, każda pomaga jej w oświecaniu świata. Może to dlatego nie zdziwiło go, że Aileen wierzy we wróżki. Tej nocy królowa gwiazd wyjątkowo pojawiła się w swojej pełnej chwale, jako że nadeszła pełnia. To znaczyło, że jeszcze przez trzy dni będzie w tym stanie. Nix się uśmiechnął. Przynajmniej będzie grzebał w książkach przy dobrej atmosferze. Gdy wreszcie dotarł do domu i wytłumaczył mamie czemu tak późno wraca, wszedł do swojego pokoju i rozłożył sobie książki. Nie wierzył, że znowu siedzi po nocach żeby odkryć jak używać swoich mocy, ale stwierdził że chyba pora się przyzwyczaić. Gdy czytał w kolejnych książkach udało mu się wreszcie znaleźć kilka pasujących opisów artefaktów, jednak każdy służył do kompletnie czego innego, a niektóre wymagały dziwnych rzeczy do aktywacji ich mocy, na przykład ofiary z kozy, która ma tylko jeden róg, albo wskoczenia do jeziora o równo półncy. Od razu odrzucił opcję że był to Pierścień Krwiopijcy, który robił z noszącego coś w rodzaju wampira, po pierwsze pierścień byłby raczej srebrny, a po drugie już dawno wpiłby swoje zęby w kogoś, chociażby bibliotekarza. Inne brzmiały kompletnie absurdalnie. Pierścień Pigmentu po prostu pozwalał zmieniać kolor różnych rzeczy, co dla Nixa brzmiało zdecydowanie zbyt głupio, aby było ulubionym artefaktem starego maga. Pierścień Burzy Kaczek też nie brzmiał na adekwatny dla tajemniczego V, a Pierścień Teleportu Do Morza już absolutnie nie pasował i Nix naprawdę zaczynał się zastanawiać jaki chory człowiek tworzył te wszystkie magiczne przedmioty. W końcu Nix znalazł coś, co pasowało - Pierścień Aspektu Feniksa. Chłopak wyczytał, że pierścień ten pozwalał przywołać to mityczne stworzenie i korzystać z jego ognistych mocy. Aby go aktywować, należało tylko powiedzieć „Aspekt Feniksa", a zwierze miało się pojawić z kryształu. Co ciekawe, Nix dowiedział się też, że pierścień był po użyciu związany z właścicielem do jego śmierci lub do momentu, w którym zabije on swojego feniksa. Jako że V schował go raczej osobiście, chłopak domyślał się co musiał zrobić. W końcu, kiedy skończył czytać o swoim nowo nabytym przedmiocie, wrzucił książki do plecaka, popatrzył na pierścień i powiedział w myślach „Jutro zobaczymy, czy to feniks.", po czym położył się spać. Gdy tylko zamknął oczy, znalazł się w znajomym miejscu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro