24. Ferguson

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ze specjalną dedykacją dla AniAni85 , która wie jak mnie zmotywować 😉

***Ronnie

Nie wiem komu było bardziej potrzebne to oczyszczenie, ale po tej rozmowie wstąpiła w nas nowa energia i z nią podjechaliśmy pod dom podejrzanego Michaela Fergusona.

- Powinniśmy się rozdzielić. Ja pójdę od frontu, a ty sprawdź, czy nie ma drugiego wejścia - rozporzadzam nie spuszczając wzroku z budynku. Jest niewielki, ale to ten tym małych domków z ogródkiem z tyłu, dlatego warto to sprawdzić.
Podchodzę bliżej i dopiero teraz dostrzegam, w jak bardzo złym stanie jest. Drewniana weranda nie malowana co najmniej od dekady ledwo znosi moje kroki, mimo, iż staram się stąpać jak najdelikatniej. Przez myśl przechodzi mi, że nikt tu w ogóle nie mieszka.
Pukam do drzwi. Wzdrygam się i odskakuje w tył, gdy słyszę szczekanie psa.
Kurwa!

- Panie Ferguson! - nawołuje próbując przebić się głosem przez szczekanie.
Chwilę później pies milknie i wyraźnie słyszę jak biegnie gdzieś w głąb budynku.
Czyli jednak mnie usłyszał?
Drzwi otwierają się, ale ku mojemu zaskoczeniu stoi w nich Alan.

- Alan? - niedowierzam. - Ale jak?

- Tylne wejście było otwarte - stwierdza wzruszając ramionami, zupełnie jakby robił takie rzeczy codziennie.

- I tak po prostu wszedłeś? A pies? - dopytuje wchodząc do środka z lekką obawą.

- Jak tylko otworzyłem drzwi pies wybiegł na podwórko. Dla pewności zamknąłem żeby nie wrócił.

Kiwam głową i wraz z mężczyzną zaczynamy się rozglądać.
To nie jest normalne żeby ktoś zostawił otwarty dom i tak po prostu zniknął.

- Panie Ferguson! - decyduję się ponownie nawoływać. - Jest pan tutaj?!

Alan parska śmiechem na moje słowa, za co karce go wzrokiem.

- No co? - sycze. - Jak mam niby wołać?

- Przecież nic nie mówię - unosi ręce w obronnym geście. A tłumienie śmiechu nie wychodzi mu tak jakby chciał.

- Skoro go nie ma to zapewne nie pogniewa się jak trochę pozwiedzamy - stwierdza Alan i normalnie miałabym z tym problem, ale nie kiedy giną ludzie, a on jest jedynym tropem.
Dlatego kiwam głową i wchodzę na piętro. Ta cisza jest niepokojąca. Wymieniam z Alanem porozumiewawcze spojrzenie i wchodzę do pierwszego z pomieszczeń.  Trup. Nawet nie jestem zaskoczona. Wyciągam z kieszeni gumowe rękawiczki i szybko je nakładam.
Jest tu strasznie gorąco. Postarała się żeby ciało szybciej się rozłożyło.
A wracając do samego denata, dostrzegamy od razu pozycję w której jest ułożony. Zupełnie jak poprzednie ofiary, jednak ciuchy na jego ciele nie są tak schludne jak u innych. Z jakiegoś powodu jego potraktowała gorzej. Zwłaszcza, że już z daleka widać szramę ciągnącą się aż od szyi. Nie jest tak staranna. Wciskając nos w przedramię nachylam się, by lepiej przyjrzeć. Ten smród jest okropny, nigdy się do niego nie przyzwyczaję.

- Ciekawe dlaczego go wykończyła? - gdybam.

- Może chciał się wycofać, albo zorientował co ona robi.

- Myślisz, że mógł nie wiedzieć? - zastanawiam się.

- Wszystko jest możliwe.

Zauważam portfel leżący na etażerce. Skoro chciała żeby ciało rozłożyło się szybciej to nie mogło chodzić o opóźnienie identyfikacji. Nie kiedy jego dokumenty są na miejscu. Chora suka.

- Dzwoń - zwracam się do Alana. Ten kiwa głową i wykorzystując okazję opiszą pokój. Cwaniak.

Chętnie zrobiłabym to samo, ale muszę się rozejrzeć. Jak ekipa wpadnie zabezpieczać ślady mogą przekroczyć coś istotnego. Zaglądam do szuflad w komodzie. Ciuchy. Co mnie dziwi to to, że są starannie ułożone. Ogólnie wszędzie jest dość czysto, co dopiero teraz do mnie dociera. W pomieszczeniu jest tylko: łóżko, etażerka i komoda. Bardzo mało nawet jak na sypialnię.
Po przejrzeniu wszystkiego kieruje się do kolejnego pokoju. Jest nie bardziej umeblowany od poprzedniego. Biurko, krzesło i wąska wersalka. Przeszukuje wszystko.

- Ronnie! - odwracam się za źródłem nawoływania - Ronnie! Musisz to zobaczyć!

Dosłownie po chwili go odnajduje i staje jak osłupiała. Pokój w którym jeszcze nie byłam wygląda jak jakiś gabinet szpiegowski.
Mnóstwo zdjęć pokrywających całą ścianę, gdzieniegdzie poprzeplatanych notatkami na małych karteczkach.
Podchodzę bliżej. Są tu wszyscy. Każda z ofiar a także zdjęcia kobiet, których nigdy nie widziałam, no i oczywiście ja. Ja wraz z Joshem gdy do niego wchodzimy i ja opuszczająca jego mieszkanie nad ranem. Lekko speszona zerkam na Alana. Już wiem, że połączył kropki, ale z grzeczności tego nie komentuje.
Jest i sam Josh, sam i z matką. Jej samej poświęcone jest chyba z trzydzieści zdjęć. Każde w innym stroju jakby było to jej portfolio. Nawet zaśmiała bym się z tego spostrzeżenia, gdyby nie sytuacja.

- Myślę, że możesz być następnym celem - stwierdza Alan po dłuższej ciszy.

- Alan ja ...

- Daj spokój - ucisza mnie dłonią. - Nawet się tego spodziewałem. Nie mam zamiaru cię oceniać.

- Dzięki - rzucam, bo co mam powiedzieć? Tak wyszło? Oboje wiemy, że to nieprofesjonalne
i wręcz niedopuszczalne. - A co do bycia kolejną..

- Spójrz - wskazuje ręką w kierunku lewej strony ściany. Zdjęcia są ułożone chronologicznie.
Idę za jego wskazówkami i faktycznie. Pomiędzy zdjęciami nieznajomych kobiet znajdują się ofiary tej wariatki zgodnie z kolejnością ich znalezienia.

- Pozostałe musiały nie stanowić dla niej problemu, albo jeszcze nie znaleźliśmy ciał.

- Obawiam się, że nie do końca masz rację - stwierdzam.

- To znaczy? - skupia całą uwagę na mnie.

- Spójrz - podchodzę bliżej. - Te pozostałe kobiety to muszą być wszystkie z listy Deera, z którymi spędził jedną noc. Każdej zrobiła przynajmniej jedno zdjęcie. Ofiary mają od dwóch do trzech

- Twoich jest dużo więcej - stwierdza

- Wiem - cholernie nieciekawa sytuacja. Dokładnie wiem co to znaczy.

- I ty i jego matka jesteście w niebezpieczeństwie. - Mówi to co sama już wiem.
Nawet nie odpowiadam.

- Zrób kilka zdjęć a ja jeszcze się rozejrzę zanim przyjadą nasi.

Tak naprawdę chce wyjść już z tego pokoju. Biorę kilka uspakajających wdechów, gdy już jestem w korytarzu. To popierdolone. Ona jest popierdolone na spółkę że swoją matką. Jak można doprowadzić do tego żeby siostra darzyła takim chorym uczuciem swojego brata?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro