26. Ona tu jest

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Josh

Wszystko się wali.
Jeszcze trzy miesiące temu moje życie nie było skomplikowane. Firma, mieszkanie, spotkania z mamą no i oczywiście rozrywka. Dużo rozrywki w ramionach kobiet.. teraz brakuje mi tej jedynej. Czy to nie zabawne, że w obliczu tak popapranej sytuacji tylko przy niej odnajduje spokój?

Wpatrujemy się w siebie od dłuższej chwili. Mieliśmy rozmawiać. Porównać wiadomości.
Patrzymy..

Robię krok w jej stronę. Nie cofa się. Wie co się stanie..
Miażdże jej usta w wymagającym pocałunku. Utwierdzam się tylko w tym jak bardzo tęskniłem za tymi ustami i tym drobnym ciałem, które tak ciasno obejmuje. Ronnie oddaje pocałunek z takim samym zaangażowaniem wzdychając w moje usta. Obejmuje ją w pasie drugą ręką zsuwając gumkę z jej włosów. Uwielbiam gdy są rozpuszczone.
Z każdym krokiem popycham ją w stronę łóżka na którym w końcu ładuję przerywając nasz pocałunek. Podpiera się na łokciach i wpatruje we mnie. Nasze oddechy są równie szybkie i głośne. Wypełniają pokój, nie trzeba tu słów czytamy w swoich pragnieniach.

Ronnie powoli rozpina guziki swojej koszuli. Chłonę ten widok. Nie pomagam, nie przeszkadzam, czekam..
Gdy kończy rozchyla ją lekko na boki i przechyla głowę. To wyzwanie. Teraz moja kolej.
Nachylam się i chwytam za poły jej koszuli unosząc ją na niej do pozycji siedzącej, po czym dosłownie zrywam materiał
Sapie zaskoczona, a jej wzrok się wyostrza. Zadziorny uśmiech wpływa na jej pełne usta. A więc jej się podobało..
Robię krok do tyłu, gdy wstaje. Teraz jej ruch..
Obchodzi mnie wkoło. Jak łowca zwierzynę. Czuję jej drobne dłonie na moich barkach.. przesuwa je powoli. Moje mięśnie napinają się pod tym kuszącym dotykiem. Czuję jej piersi przyciśnięte do pleców, gdy przenosi dotyk na mój brzuch.. bardzo nisko. Jestem tak skupiony na doznaniach, że chwila w której rozrywa moją koszulkę prawie mi umyka. Odwracam się gwałtownie, by na nią spojrzeć. Dzikość w jej oczach i przygryziona warga to dla mnie sygnał, że ta mała gra właśnie się skończyła. Czas na finał. Chwytam jej drobne ciało i obracam tak, że znów ląduje na łóżku,
tym razem od razu zatapiam się w jej ustach na oślep pozbywając się reszty naszych ubrań. Ronnie wije się pode mną dotykając i drapiąc każdy dostępny fragment skóry. Jest równie niecierpliwa i podniecona co wyczułam w chwili, gdy zrywam jej wilgotne majtki. Moja dłoń pozostaje u zwięczenia jej ud. Mimo chęci zatopienia się w jej wnętrzu działam powoli. Najpierw rozprowadzam jej wilgoć po najczulszym punkcie, potem zaczynam masaż kciukiem, by po chwili zanurzyć palec w jej ciaśniej dziurce. Pieszczę ją spijając prosto z ust rozkoszne jęki. Ronnie znaczy moje plecy i ramiona swoimi paznokciami, gdy kręci biodrami, by mocniej docisnąć się do mojej ręki. Pragnie spełnia, które moje jej dać, które chce jej dać i którego sam tak bardzo pragnę. Gdy czuję, że jest już blisko odsuwam się
Nagły gniew i niezrozumienie na twarzy kobiety wywołuje mój uśmiech. Sięgam do kieszeni po prezerwatywę i szybko ją nakładam.
Jednym płynnym ruchem wypełniam jej wnętrze jednocześnie wypijając się w usta i żarliwie ją całując.
Ronnie opłata mnie udami, a ja zaczynam się poruszać. Mocno i głęboko, ale nie za szybko. Delektuje się tym doznaniem. Jej ciałem, jej zamglonym spojrzeniem i błogim uśmiechem. Kąsam delikatną skórę na jej szyi i wdycham słodki zapach. Ona kołysze biodrami dopasowując się do moich ruchów.. jesteśmy jednością
Koniec jest już blisko.. przyspieszam. Ronnie wygina swoje ciało w ekstazie, jej twarde sutki ocierają się o mnie gdy traci kontrolę nad ciałem, jej wnętrze przyjmie pulsuje ciągnąć mnie wprost do upragnionego spełnienia. Chowam twarz w zagłębieniu jej szyi, gdzie szepcze jej imię jak jakąś mantrę..

***Laura Deer

Kolejny raz upinam włosy. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zdekoncentowana. Dłonie mi drżą, a dreszcze przecinają moje ciało z każdym najcichszym dźwiękiem. Nadchodzi coś strasznego, wiem to.

Dzwonek do drzwi sprawia, że się wzdrygam i upuszczam spinkę, która z brzękiem upada na marmurową posadzkę
Nie spodziewam się wizyty, chyba, że samego diabła.
Przełykam ciężko i nieatrakcyjne odruchowo besztając się za to w myślach.. nie czas na to Li, nie ma czasu na bycie damą.
Wyglądam przez wizjer. Czapka z logiem firmy kurierskiej zasłania mi widok na sylwetkę i twarz osoby po drugiej stronie.

Kolejny dzwonek sprawia że odskakuje od drzwi. Serce łomocze mi w piersi.

- O co chodzi? - wołam w stronę drewnianej powłoki.

- Przesyłka dla pani Lindy Deer - stanowczy damski głos rozbrzmiewa w odpowiedzi.

Nie... Nie!

- Niczego nie zamawiałam! - głosi się łamie przy ostatnim słowie.

- Przesyłka od pana Josha Deera dla Lindy Deer - robię krok do tyłu, dociskam dłoń do ust tłumiąc szloch. Biegnę do salonu w poszukiwaniu komórki.

- Halo?

- Josh! Synku! Ona tu jest! - tłumacze szybko.

- Mamo! Uciekaj! Schowaj się! Zaraz będę! Mamo...

Nagłe szarpnięcie sprawia, że upuszczam telefon.
Silnym ruchem odwraca mnie w swoją stronę.

Gdybym nie wiedziała kim jest nigdy bym jej nie rozpoznała.

- Melanie - mówię. Pełen pogardy uśmiech wykrzywia jej twarz.
Przyciąga mnie do siebie.

- Jak to jest patrzeć w oczy osobie którą pozbawiłaś wszystkiego? - syczy.

Nie odpowiadam. Unoszę dumnie głowę. Wiem, że to nie jej wina że urodziła się w takich a nie innych okolicznościach, ale to nie powód żeby brutalnie zabijać ludzi.

Mój brak odpowiedzi widocznie doprowadza ją do szału, bo szarpie mną mocniej

- Odpowiadaj! - wrzeszczy. - Jakie to uczucie?!

- Dlaczego to robisz? Czemu zabiłaś wszystkich tych ludzi? - teraz to ja pytam.

- Dlaczego? Dlaczego?! - odpycha mnie tak mocno aż boleśnie upadam na podłogę. Zaczyna chodzić w tę i z powrotem bredząc coś pod nosem. Wykorzystuje to i powoli cofam się w stronę leżącego dalej telefonu.
Melanie wyczuwa moje intencje i chwyta mnie za bluzkę. Chłód lufy od pistoletu przy mojej skroni paraliżuje moje zmysły.

- Zabrałaś mi go i jeszcze pytasz dlaczego?! - warczy.

- Nie chciałam pozbawiać cię ojca.. ja...

- Ojca? - prycha. - On nigdy nie był nas wart! Zabrałaś mi jego! Moją miłość! Josh jest mój a ty mi go zabrałaś!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro