5. Był piękny
***Ronnie
Była młodą i niewątpliwie atrakcyjną kobietą.
Właśnie - była.
Jej ostygłe już ciało, ułożone jak poprzednich ofiar, leży przede mną. Sprawia wrażenie jakby spała, dopiero z bliska widać papierowy odcień skóry i brak jakichkolwiek oznak życia. Musiała zginąć niedawno.
- Zmierzyłem jej temperaturę panno V i chociaż nie jestem w stu procentach pewien, szacuje jej śmierć na jakieś sześć do ośmiu godzin. - Stwierdza Eddie, zjawiając się koło mnie jak cień.
- To nie twoja rola Eddie. Gdzie ten pseudo patolog z uśmiechem amanta filmowego? - pytam nie odwracając wzroku od ofiary. Nie przeszkadza mi nawet, że ekipa kręci się wokół i zabezpiecza miejsce zbrodni.
- Chory - odpowiada krótko. Prycham w odpowiedzi i w końcu się ruszam. Eddie już nic nie mówi, tylko kiwa głową w zrozumieniu. Oboje dobrze wiemy, że Paul to krętacz. Jednak z jakiś nie znanych nikomu powodów nie wyleciał jeszcze z tej roboty. Wie to tylko Monnari
i sam Paul.
- Przekaż reszcie, że do południa chce widzieć pełen raport. - Rzucam przez ramię do Tiny. Mam wrażenie, że tylko ona mnie słucha jak należy.
Nie mam też zamiaru stać i czekać. Kładę na masce samochodu zabezpieczony portfel ofiary. Ubieram gumowe rękawiczki i ostrożnie wyciągam go z środka.
Ze zdjęcia w dowodzie uśmiecha się do mnie Elen Woddley..
Nawet w czarno-białym wydaniu widać, że ma bardzo ciemnie oczy.
Wiek dwadzieścia dwa lata.
Spisuje jej dane i wsiadam do auta. Ktoś musi powiadomić jej rodzinę i tym kimś niestety muszę być ja.
*
- Tak mi przykro pani Woddley - mówię do szlochającej kobiety, która wtula się w drugą córkę. Jest dużo młodszą od ofiary, ale stanowi jej wierną kopię. Duże brązowe oczy i ciemne włosy. Delikatne rysy na twarzy o kształcie serca. Jedyne co się nie zgadza to wiek. Dziewczyna wygląda na jakieś szesnaście lat.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale czy córka z kimś się spotykała? Może wspominała, że się kogoś obawia? - zadaje pytania. Chętnie poczekała bym na moment, aż bliscy ofiary choć się z tym oswoją, ale nie mam na to czasu.
Matka jedynie przecząco kręci głową, jest w całkowitej rozsypce, ale córka wyraźnie się spina i ucieka ode mnie spojrzeniem. Wie o czymś!
- Jeśli cokolwiek się pani przypomni, to proszę dzwonić - Podaje jej swoją wizytówkę i unoszę się z krzesła. - Zanim wyjdę mogłabym skorzystać z toalety?
- Oczywiście - chrypi starsza kobieta.
- Wskażesz mi drogę? - zwracam się do dziewczyny z pytaniem, jednak mój ton daje jej jasno do zrozumienia, że nie ma wyboru.
Zamiast do wskazanego korytarza wychodzę z nią na zewnątrz. Wolę, żeby matka za wiele nie usłyszała. Bo nie mam prawa do przesłuchania nieletniej, bez jej obecności, a coś mi mówi, że przy matce dziewczyna milczała by jak zaklęta.
- Czego pani ode mnie chce? - Mimo zapłakanych oczu jej postawa powoduje, że chce mi się śmiać, ale ostatecznie się powstrzymuje. Kolejna zbuntowana nastolatka, która sprawia pozory twardej.
- Wiem, że coś ukrywasz. - Stwierdzam. Otwiera usta, ale zanim zdąży zaprzeczyć, uciszam ją gestem dłoni. - Nie obchodzi mnie czy to tajemnica. Czy twoja matka nie może się o tym dowiedzieć. Wszystko co w tej chwili może nam pomóc znaleźć sprawcę śmierci twojej siostry jest najważniejsze. Dlatego nie każ mi tam wracać - wskazuje wymownie na jej dom - i pytać twoją matkę o zgodę na przesyłanie ciebie, bo jeśli się zgodzi, to będzie przy tym przesłuchaniu obecna, a tego byś pewnie nie chciała, czyż nie?
Dziewczyna po moim długim i wyczerpującym wywodzie, wypuszcza z płuc powietrze z cichym wzdychnieciem.
- Elen miała mieszkanie. Takie wynajęte. Czasem tam nocowała, a mamie mówiła że jest u koleżanki.. - spuszcza głowę. - Czasem pozwalała mi tam przychodzić jak nie miałam ochoty iść do szkoły.
- Po co jej było to mieszkanie? - pytam, choć nie jestem pewna czy nastolatka może znać prawdziwy powód.
- No wie pani .. - robi sugestywną minę, a mi do głowy przychodzi jedynie prostytucja, ale milczę.
- Nie, nie wiem - stwierdzam.
- Elen spotykała się tam z chłopakiem. Twierdził, że to za wcześnie, żeby mieszkali razem, bo muszą się lepiej poznać - odpowiada, a ja czuję ulgę. Jeśli Elen byłaby prostytutką to krąg podejrzanych byłby znacznie większy. Co nie znaczy, że nie okłamała siostry.
- Poznałaś jej chłopaka? Rozmawiałaś z nim? Wiesz jak się nazywa?
- Tak, to znaczy nie. Elen mi o nim opowiadała. Nie wspomniała jak ma na imię. Spotykali się dwa, może trzy miesiące. Widziałam go tylko raz jak minęłam się z nim w drzwiach do jej mieszkania.
- Pamiętasz jak wyglądał? Mogłabyś go opisać?
- Ja.. on.. on był po prostu piękny - stwierdza, a mi ręce opadają. Nastolatki!
- Dobrze w takim razie napisz mi tu adres tego mieszkania - Podaje jej notes - I skoro tam przychodziłam to zapewne masz swój komplet kluczy.
Dziewczyna kiwa głową i wbiega do domu, by po minucie zjawić się z małym kluczem.
- Dziękuję - mówię odbierając go od niej.
- Proszę pani?
- Tak?
- Czy to wszystko, co pani powiedziałam .. czy może pani tego nie mówić mamie?
- Nie powiem, ale nie sądzisz, że tajemnice w tej sytuacji to zły pomysł?
- Wiem, ale to była nasza tajemnica. Moja i Elen. Ufała mi. Powiedziała, że jak z tym chłopakiem, to będzie coś poważnego, to wtedy powie mamie.
- Rozumiem. - Zostawiam ją z tym słowem o kiwnięciem głową. Nie wiem co powinnam jej doradzić. Nigdy nie byłam dobra w te klocki. Nie potrafię żyć z nikim w zdrowych relacjach.
*
Wracam na komendę, by sprawdzić właściciela mieszkania, które wynajmowała ofiara. Mam cichą nadzieję, że to jednak ten cały "chłopak" wynajął je na swoje nazwisko. Tylko dlaczego miałby to robić? W końcu i tak byśmy doszli do tego, że się tam spotykali. I ten jego opis podany przez nastolatkę, cholernie wyczerpujący "był piękny"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro