8. Ostatni raz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z okazji dnia kobiet dla wszystkich czytelniczek 😉

***Ronnie

Gdy docieram do mieszkania, jedyne o czym marzę to kąpiel. Niestety w pracy takiej jak moja służba nigdy się nie kończy i zamiast wylegiwać się w wannie, biorę szybki prysznic i w biegu zjadam kanapkę popijając ją kawą, co zdecydowanie psuje jej smak, ale jest mi to w tej chwili obojętne. Potrzebuje kofeiny.
Opadam ciężko na kanapę i wyciągam zawartość teczki na ławę przede mną.
Wiem dobrze, że nie mogę zabrać ze sobą dokumentów, ale notatki to zupełnie co innego. Rozkładam przed sobą stos z małych kartek zupełnie jak ściągi na sprawdzian w liceum. Potępiałam takie postępowanie u Harisa, a teraz sama najwyraźniej się w niego zamieniam. Oby nie, to by oznaczało, że się nieuchronnie starzeję.  Pocieram zmęczoną twarz chwilę dłużej trzymając dłonie na oczach. Spodziewałam się że bycie detektywem nie będzie łatwe ale ta sprawa mnie przerasta. Ciągle coś mi umyka. Gdy myślę, że już coś mamy, okazuje się, że to tylko kropla w morzu poszlak. Dzwonek do drzwi wyrywa mnie z zamyślenia. Powolnym i leniwym krokiem kieruję się do drewnianej płyty, odruchowo rzucając spojrzenie na szafkę, w której jak zawsze spoczywa kabura z bronią. Szybkie spojrzenie wizjer.

– Nie spodziewałam się tu ciebie – stwierdzam znudzona. Widok Santiago naprawdę mnie zaskakuje. Tak to prawda, rzadko mnie  odwiedza.

– Jestem ci winien przeprosiny – rzuca, jakby od niechcenia, wypraszając się do środka. Podążam za nim do wnętrza salonu cierpliwie czekając co ma mi do powiedzenia. Nie ukrywam, że mam do niego w pewien sposób żal. Nie, nie chodzi o to, że moje biedne serduszko zostało złamane . Nic z tych rzeczy. Nie łączą nas żadne ciepłe uczucia, to tylko i wyłącznie seks. Niemniej cholernie wkurwiło mnie to w jaki sposób mnie potraktował. Jeśli myśli, że nie należy mi się szacunek, tylko dlatego, że rozkładam przed nim nogi, to się grubo myli.

– Słuchaj Santiago, jeśli przyszłeś tu tylko po to, żeby posiedzieć u mnie na sofie, to niestety poproszę, żebyś przełożył te wizytę na inny dzień. Jestem zmęczona, to był ciężki dzień i serio nie bawią mnie twoje wyrzuty sumienia, bo nie oszukujmy się, ty nie masz sumienia.

Santiago na moje słowa uśmiecha się pod nosem i lekko kręci głową. Dobrze wiedziałam, że nie chodzi tylko o przeprosiny, że to w ogóle chodzi o jakiekolwiek przeprosiny. Zamiast jednak odpowiedzieć, chwyta w palce leżącą przed nim kartkę z notatkami, którą chwilę wcześniej przeglądałam.

– Zabierasz ze sobą pracę do domu? – pyta studiując treść notatki.

– Hmm, nie mam nic lepszego do roboty, Jak zajmować się sprawą, którą sam mi przydzieliłeś. Niedawno stwierdziłeś, że zbyt mało się przykładam czyż nie?

Mężczyzna zaciska szczękę co widać na idealnie zarysowanych kościach policzkowych i wstaję z wcześniej zajmowanego miejsca. Mojego miejsca, które ja od razu ponownie zajmuję.

- Ronnie, wiesz dobrze, że te słowa w ogóle nie powinny paść - rzuca klucząc po całym salonie jak sęp w pobliżu swojej ofiary.

- Może i nie, ale jednak padły - stwierdzam. Gorzki grymas wpływa na moje usta, gdy łapie z nim kontakt wzrokowy. Na moment się zatrzymuje i zastanawia nad czymś.

- Ronnie .. - podchodzi do mnie. Gdy jest już na tyle blisko, że jego sylwetka nade mną góruje, mój wzrok z oczu przesuwa się kolejno na usta, potem na szeroką klatkę piersiową, która odziana w zwykły t-shirt idealnie opina jego umięśnione ciało. Gdy na dłużej zatrzymuje spojrzenie na dużej, zdobionej kramli od paska, moja zbyt wybujała wyobraźnia podsuwa mi szereg wspomnień i wyobrażeń, za co natychmiast karce się w myślach. Nic to jednak nie daje, bo moje ciało działa jak automat. Dłonie same chwytają za krawędź spodni, na tyle mocno, że mężczyzna robi krok w moją stronę. Oczywiście bez żadnych protestów.
Spoglądam mu w oczy, tylko po to żeby się przekonać czy płonie w nich ten sam ogień co w moich. Do tej pory czarne, oczy Santiago zdają się być jeszcze ciemniejsze, a błysk w nich mówi mi jasno, że podoba mu się to do czego zmierzam. Nie spuszczając wzroku pozwalam swoim rękom sprawnie uporać się z zapięciem dżinsowych spodni. Swoją drogą lubię go w takim wydaniu. Wygląda o wiele młodziej i seksowniej niż w wersji służbowej.
Zsuwam ciasne spodnie nie oszczędzając bokserek, które są w tej chwili zbędne. Jego sztywny penis kołysze się przede mną dumnie, jakby napawał się zdobytą wolnością.
Nie siląc się na wstyd czy zażenowanie, chwytam go pewnie u nasady i na kierowuje na moje wcześniej oblizane z ekscytacji usta. Przesuwam językiem po główce, zlizując pierwsze krople preeakulatu w akompaniamencie gardłowego warknięcia z ust mężczyzny. Wiem dobrze jak bardzo to lubi.
Zachęca mnie to do dalszej zabawy. Główka znika w moich ustach, mój język od razu zaczyna po niej swoją wędrówkę. Po chwili wkładam go głębiej. Gdy dochodzę do połowy, wysuwam go całego, tylko po to żeby przeciągnąć po nim językiem od nasady po sam czubek. Już nawet nie słyszę jęków Santiago, w moich uszach buzuje krew napędzana podnieceniem. Z każdym głębszym wsunieciem się w moje usta fiuta mężczyzny.
Santiago stara się przejąć kontrolę. Jego długie palce wplątane w moje wilgotne po prysznicu włosy, szarpią za nie, gdy próbuje wsunąć się głębiej w moje gardło. Zaciskam dłoń na jego jądrach dając mu tym do zrozumienia, że to ja tu decyduję i przy okazji sprawiając mu więcej przyjemności.
Ustępuje, jednak jego palce nadal wiją się w różne strony po mojej głowie. Pieszczę go dalej, sprawiając, że jego fiut coraz szybciej i głębiej znika w moich ustach.
Jest już blisko. Zanim pierwsza salwa zdoła zalać moje usta, próbuje się odsunąć, jednak mu na to nie pozwalam. Przytrzymuje go wbijając palce w udo i przyciągając do siebie. Gorąca sperma zalewa moje usta i gardło, a ja szybko ją przełykam. Dopiero teraz mogę wypuścić go ze swoich ust.
Zamglony wzrok i szybki oddech mężczyzny,  sprawiają, że pytanie "jak było?" Jest całkowicie zbędne.
Opadam na oparcie sofy i normuje swój oddech. Zmęczone po całym dniu pracy, oczy same mi się zamykają.
Po chwili czuje na swoich ustach delikatny pocałunek, potem następny. Uchylam oczy i spoglądam na twarz mężczyzny, która jest teraz bardzo blisko. Mogę zobaczyć każdą niedoskonałość, jak i każdy skrawek, który mnie tak w nim ujmuje.
Santiago pociera nosem o mój policzek, po chwili składając na moich ustach kolejny pocałunek. Tym razem bardziej namiętny. Całuje mnie wolno, wrecz leniwie. Żar, który płonął zanim wręcz rzuciłam się na niego, teraz zmienił się w przyjemne ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Unoszę ręce by zapleść je wokół ramion Santiago, co on od razu wykorzystuje. Chwyta mnie za biodra i unosi do góry. Od razu opłatami go nogami niczym pnącze i nie przerywając pocałunku, daje ponieść do mojej sypialni.
Opadamy miękko na moje łóżko. Nie rejestruje momentu, w którym pozbywamy się naszych ubrań, tak bardzo zatracam się w słodkich pocałunkach mężczyzny. Jest inaczej niż zwykle. Delikatnie i zmysłowo. Nie żebym preferowała tylko ostry seks, ale Santiago nigdy nie był delikatny. Uwielbia dominować i działać intensywnie. Teraz jest spokojny. Czuję jak przesuwa ustami po każdym najdrobniejszym skrawku mojego ciała. Zupełnie jakby delektował się tym doznaniem. Jakby chciał zapamiętać z tego aktu jak najwięcej. Jakby.. jakby był to nasz ostatni raz..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro