List#19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tczew, 22 listopada 2021

Najdroższa!
Jak się dzisiaj czujesz? Bo ja czuję się świetnie! Wstałam rano, zjadłam śniadanie i poszłam pobiegać. Niewiarygodne, co? Nie mam pojęcia, co się stało, ale poczułam taką potrzebę. Przebiegłam całe dwa kilometry, a to – jak na mnie – jest dużo. Po biegu wróciłam do hotelu, żeby odpocząć. Położyłam się w wygodnym łóżku i poczułam chęć, żeby do Ciebie napisać.

Ostatni list był inny niż poprzednie. Był dużo przyjemniejszy w odbiorze. Mam nadzieję, że miałaś podobne odczucia przy jego czytaniu.

Myślę, że to, co dzisiaj pragnę nam przypomnieć będzie dla nas radosnym wspomnieniem, dlatego absolutnie nie musisz sięgać po alkohol. Możesz pozostać przy miętowej herbacie albo czarnej kawie. Będąc przy kwestii napojów, jestem ciekawa, który ze swoich ulubionych najczęściej pijesz przy czytaniu listów. Idę o zakład, że czarną kawę. Mam rację? Jasne, że tak. Zawsze ceniłaś jej smak nawet późnym wieczorem.

Czy pamiętasz tamten dzień, w którym powiedziałaś mi, że byłaś u psychologa? Ja pamiętam, chociaż nie jestem pewna, który to był miesiąc. Chyba koniec marca albo początek kwietnia. Nieważne.

Spało mi się wtedy tak dobrze, że wstałam dopiero, słysząc, jak krzątasz się po kuchni. Zeszłam zaspana na dół. Wciąż nie udało mi się znaleźć pracy, więc mogłam pozwolić sobie na leniwe wstawanie. Faktycznie byłaś w kuchni. Zmywałaś wczorajsze brudne naczynia. Moja śniadaniowa jajecznica wraz z czarną kawą leżały na kuchennym blacie, ale nie zwróciłam na nie uwagi. To co mnie najbardziej zdziwiło, to fakt, że zmywając, nuciłaś piosenkę. Najwidoczniej miałaś bardzo dobry humor, który wkrótce i mnie się udzielił.

– Dzień dobry, kochanie – przywitałam się, przytulając Cię od tyłu.

– Cześć, Marchewko. Jak ci się spało?

Nie przerwałaś zmywania naczyń, ale odchyliłaś lekko głowę, więc przyjęłam to jako zaproszenie, żeby położyć na Twoim ramieniu swoją.

– Bardzo dobrze, ale powiedz mi, która godzina? – wyszeptałam Ci do ucha, lekko je przygrywając.

– Hej, hej. Dasz mi skończyć zmywać? – zaśmiałaś się. – Jest dwunasta. Przynajmniej była, kiedy ostatnio patrzyłam na zegar.

– Więc co robisz w domu? Nie miałaś dziś pracy?

– To dłuższa historia. Powiem ci, ale zjedz najpierw śniadanie.

– Dobrze. Jak sobie życzysz.

Odsunęłam się od Ciebie i usiadłam przy kuchennym blacie na drewnianym krześle, które zostało po poprzednim właścicielu. Kawa była już zimna, ale mi to nie przeszkadzało. W trakcie kiedy jadłam, skończyłaś zmywać i usiadłaś obok mnie.

– Wzięłam sobie wolne, bo kilka dni wcześniej umówiłam się do psychologa na dzisiaj rano. Byłam u niego. Polecałaś mi pana Adama Nowakowskiego, ale przyjęła mnie pani Ania Kołakowska. To bardzo sympatyczna młoda kobieta. Rozmowa z nią naprawdę mi pomogła. Czuję się lepiej i powiem ci, że za tydzień mam następną wizytę.

– Jestem z ciebie dumna, Promyczku i to nawet nie wiesz jak bardzo.

Przytuliłam Cię. Naprawdę byłam z Ciebie dumna. Mam nadzieję, że o tym wiesz. Zrobiłaś krok ku zaakceptowaniu śmierci Juliana. Ku zrozumieniu własnych emocji. Poszłaś do psychologa, żeby uzyskać pomoc. To był największy akt odwagi, jaki kiedykolwiek u Ciebie spotkałam. Dziękuję Ci za niego. Pokazałaś mi, że jeszcze jest dla nas szansa. Że jeszcze nie wszystko między nami stracone. Poczułam to tamtego dnia. Co takiego? Nadzieję, że będziemy razem. Moja chęć ucieczki przycichła.

I wiesz co? Przyznanie się, że potrzebujesz pomocy oraz znalezienie tej pomocy u psychologa było Twoim osobistym sukcesem. Nie potrzebowałaś mnie. Umówiłaś się do niego sama. Utrzymałaś to w tajemnicy przede mną. Poszłaś tam sama i wróciłaś szczęśliwa. Nie byłam Ci potrzebna. Uświadomiłam to sobie, patrząc na Ciebie, kiedy zmywałaś mój talerz oraz kubek po kawie. Znów nuciłaś nieznaną mi piosenkę, ale już nieco głośniej niż poprzednio. Na nowo tryskałaś pozytywną energią, którą potrafiłaś mnie zarazić. Patrzyłam na Ciebie i zrozumiałam, że nawet gdybym postanowiła od Ciebie odejść, to sobie z tym poradzisz. A wiesz dlaczego? Bo potrafisz sama pójść do psychologa. Jeśli potrafisz zrobić taki krok w stronę zrozumienia siebie, to będziesz potrafiła poradzić sobie z moim odejściem. To było dość odważne stwierdzenie z mojej strony. Wiem o tym. Mimo to uwierzyłam w nie i nadal w nie wierzę. Jestem przekonana, że gdy już mnie z Tobą nie ma, radzisz sobie lepiej niż wtedy, kiedy byłam. Bo jesteś Promyczkiem, kochana. Promyczkiem, który rozświetla serca innych ludzi, co sprawia mu przyjemność.

Tamtego dnia obie miałyśmy tak dobry humor, że aż wyszłyśmy na spacer do najbliższej cukierni po pączki. Kupiłyśmy ich chyba z osiem i wróciłyśmy do domu. Nie pamiętam już, która z nas pierwsza podsunęła ten pomysł, ale druga nie miała nic przeciwko. Pączki były smaczne. Zjadłyśmy je przy kawie. Nie ma to jak dwie kawy jednego dnia, prawda? Po ich zjedzeniu postanowiłyśmy obejrzeć razem Titanica. Kiedy skończyłyśmy, był już późny wieczór. Wyłączyłaś telewizor i spojrzałaś na mnie z wesołym uśmiechem.

– Pierwszy raz od dawna czuję radość. Nie jest jeszcze tak, żebym nie potrafiła myśleć ze smutkiem o tym, co się stało albo żebym przestała go nagle wspominać w ciągu dnia, ale jest już dużo lepiej. Myślę o tym trochę mniej.

– Cieszę się.

– Dziękuję ci za to, że mnie w tym wspierasz.

– Nie ma problemu. Jesteś zmęczona?

– Trochę już tak. Jutro rano idę do pracy.

– Chodźmy do sypialni – uśmiechnęłam się czule.

W sypialni zanim zaczęłyśmy się przebierać, pocałowałaś mnie. Twój pocałunek był pełen namiętności. Nie mogłam na niego nie odpowiedzieć. Tamtego dnia towarzyszyło nam bardzo duże seksualne napięcie. Trzeba je było rozładować. Po stosunku, który sprawił nam obu dużą przyjemność, rozmawiałyśmy o Twoich planach na przyszłość. Wyjawiłaś mi, że chciałabyś pójść na profesjonalny kurs fotografii oraz marzysz o tym, żebyśmy wzięły ślub i zaadoptowały kiedyś dziecko, jeśli będzie to możliwe w Polsce. Słuchałam Ciebie, bawiąc się Twoimi włosami. Nie komentowałam Twoich słów. Pozwoliłam Ci pomarzyć. Chyba nawet zasnęłam wtedy szybciej niż Ty. To był bardzo przyjemny dzień. Na jego wspomnienie autentycznie robi mi się smutno. Już wtedy czułam, że prędzej czy później Cię zostawię.

Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Nie mam niczego więcej do dodania, więc dobrego dnia, Promyczku!

Twoja
Marchewka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro