prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pewny siebie uśmiech i dumnie uniesiona głowa to było coś co każdego dnia mi towarzyszyło gdy przemierzałam korytarze miejsca zwanego piekłem.
O dziwo, piekło to nie była paskudna podziemna jaskinia, z gorącymi temperaturami i psami piekielnymi strzegącymi bramy.
Przypominało bardziej duży luksusowy apartamentowiec, gdzie ważniejsze demony mieszkały na górze, a te mniej na dole.
Lucyfer ku śmiechowi, mieszkał najwyżej, najbliżej nieba.
Każdy z demonów, ważniejszy lub mniej ważny miał swój apartament oznaczony tabliczką z imieniem.
Abaddon, Uzjel, Lewiatan...
Mijałam poszczególne pokoje, w końcu znajdując ten na którym jej zależało.
Nawet nie pukając, wpadłam do środka, znając rozłożenie apartamentu na pamięć.
Od razu skierowałam się do gabinetu umieszczonego naprzeciwko ładnie urządzonej kuchni.
Trzeba było przyznać, demony mają gust.
Azrael.
Piekielnie przystojny demon, jak każdy z nich siedział w skórzanym fotelu i popijał napój przypominający krew.
No dobra, był odrobinę bardziej przystojny niż reszta.
Wiedział, że się tu pojawię gdy tylko postawiłam nogę w budynku.
Gdy tylko powstałam, Azrael dostał za zadanie być moim opiekunem.
Miał mnie chronić, ale też pilnować abym nie robiła nic głupiego, co akurat było moim ulubionym zajęciem.
Według ludzkich lat miałam ich 20, jednak dzieciństwo demonów nie wyglądało tak jak ludzi.
Po prostu któregoś dnia powstałam i byłam świadoma, potrafiłam mówić i przynosić śmierć, to drugie uwielbiając ponad życie.
Gdy Azrael dowiedział się, że odrodziłam się jako jeden z jeźdźców apokalipsy próbował
zrezygnować jednak powiedziano mi, że nikt nie nadaje się do tego zadania lepiej niż on.
Czy wspominałam już jak bardzo przystojny był?
Tak, zdecydowanie to był plus naszej współpracy.
Jego czarne oczy wpatrywały się teraz we mnie od stóp do głów, mierząc mój ubiór i próbując coś ze mnie wyczytać.
Jego czarne jak noc włosy zaczesane były do góry, jednak niektóre kosmyki - ku zgrozie - opadały mu na oczy.
Mocno zarysowana szczęka, pokryta delikatnym zarostem wygięła się teraz w półuśmiechu wyczuwając, że sama próbuję podpatrzeć jego emocje, co było jednym z moich talentów.
Ale bardzo skutecznie je blokował.
- Skończyłeś się gapić? - spytałam siadając na kanapie i głaszcząc po głowie jedynego ogara jakiego tu da się zastać, czyli dwuletniego dobermana, który był pupilkiem Pana.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że demon uważa mnie za atrakcyjną i momentami przysłania mu to pogląd, ale za każdym razem udawałam, że nie widzę jego spojrzenia i nie słyszę jak broni mnie przed innymi.
To była tylko niepotrzebna komplikacja, a ja nie miałam czasu na miłostki, nie kiedy miałam tak wiele rzeczy na głowie.
- Pamiętaj, że za takie słowa możesz gnić na dole. - powiedział i dokończył szklankę tego co pił. Jego słowa były poważne ale z ust nie schodził mu delikatny uśmiech.
Mówiąc dół miał na myśli wiele pięter pod ziemią, gdzie znajdywało się to piekło, które było opisywane w różnych książkach.
Trafiały tam najbardziej zbłądzone i grzeszne duszę, które miały cierpieć wieczne katusze za swoje błędy.
Zdecydowanie było to ostatnie miejsce do którego chciałam trafić, dlatego posłałam mu słodki uśmiech wiedząc, że to odniesie należyty skutek.
- Oj daj spokój Az. - mruknęłam wciskając mu dolewkę trunku. - Oboje wiemy, że nie po to mnie tu ściągnąłeś.
Wesoła iskierka z jego oczu momentalnie zniknęła.
- Pan potrzebuje Śmierci.
Oparłam się wygodniej i przeczesałam włosy czując jak dobry nastrój uciekł z pomieszczenia, a ta prastara moc w moim ciele zawibrowala na samą wzmiankę.
Dostawałam nowe zlecenia średnio raz w miesiącu, rzadko częściej.
Z reguły nie wiedziałam o kogo chodzi, dlaczego chcą jego śmierci albo kim była ta osoba, tylko znała dzień i miejsce w którym miałam ją zastać.
Mój...dar był bardzo nietypowy.
Razem z Azraelem zawsze nazywaliśmy zmianę w śmierć przywoływaniem Abby nie wiedząc czemu.
Była wtedy jak ja ale tak jakby...bardziej.
Czarny cień spowijał wtedy moje ciało, zdając się usuwać wszystko z tła, a nastroje zaczynały się zmieniać.
Gdziekolwiek się pojawiałam wywoływałam chaos, zła strona zaczęła przejmować kontrolę nad ludźmi, a ja mimo, że na codzień lubiłam myśleć, że jestem potężna, wtedy stawałam się niezwyciężona.
Potrafiłam myśleć jedynie o swoim zadaniu, szukaniu kolejnego celu i zniszczeniu go.
Moje własne uczucia odchodziły wtedy zupełnie na bok.
Uwielbiałam ten stan, kochałam czuć się niepokonana jednak wiedziałam, że gdyby stała się taka w pobliżu osób na których mi zależy, nie udałoby się powstrzymać tej mocy.
Na szczęście nie było nikogo na kim mi zależało.
- Kto? - spytałam cicho.
Westchnienie poniosło się po pomieszczeniu gdy demon się podniósł, a idealnie skrojona koszulka opięła się na jego ramionach.
- Jakiś chłopak, jest do końca tygodnia w szpitalu w Paradise w Kalifornii. Masz łatwe zadanie.
- Co przeskrobał?
- Nawet jeślibym wiedział to i tak nic bym nie mógł powiedzieć. - odpowiedział, a ja i tak mu nie uwierzyłam.

Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam okazało się, że jestem w szpitalu, dokładnie tak jak mówił.
Jako, że byłam demonem to choroby niemal nigdy mnie nie dotykały, dlatego moje doświadczenie w przebywaniu w tgwo typu placówkach musiało się równać odcinkom dr. Housa czy chirurgów.
Jednak po napisach na ścianach, masie pikajacych aparatur i lekarzach, którzy zestresowani cały czas gdzieś podążali, wiedziałam, że znajduje się na oiomie.
Tylko co ja robiłam w szpitalu?
Miałam za zadanie odebrać komuś ostatni oddech?
Nawet jak na mnie było to bezlitosne.
Cały oddział dzielił się na długi korytarz, na którym po obu stronach były pokoje z chorymi.
Wiedziałam, że nie muszę się wysilać aby szukać tej osoby do której zostałam przydzielona. Mimowolnie zostałabym tam zaprowadzona.
Szlam przed siebie korytarzem, rozkoszując się tym, że nikt nie zwracał na mnie uwagi, ponieważ nawet mnie nie widzieli.
Gdy byłam w tym stanie, stawałam się niewidzialna gdy tylko tego chciałam.
Ludzie odczuwali tylko dyskomfort i nagły smutek gdy obok nich przechodziłam.
Przechodząc obok jednej sali, poczułam, że muszę wejść do środka i wtedy wiedziałam, że właśnie o to miejsce chodziło.
Szybko zerknęłam na tabliczkę informacyjną zawieszoną na drzwiach.
Scott Lennox.
Wypadek samochodowy.
Popchnęłam drzwi, a dźwięk podtrzymujących aparatur sprawił że się skrzywiłam.
Pikaly wolno ale stabilnie, jego serce było bardzo słabe.
Nie wiedziałam czego się spodziewać gdy podchodziłam do łóżka, w sumie mogłam zobaczyć totalnie wszystko.
Ale tego naprawdę się nie spodziewałam.
Na łóżku leżał młody chłopak, miał może 18 lat, jednak przez jego obrażenia wyglądał wiele starzej.
Zakrwawione ciemne włosy, były rozrzucone po poduszce.
Jego twarz była cała posiniaczona, wyrazista brew rozcięta, a oko było podbite.
Gdy mój wzrok zjechał niżej dostrzegłam, że miał pękniętą wargę, a na szyi miał założony kołnierz.
Mimo, że był praktycznie cały zakrwawiony, naprawdę był przystojny.
Wygladał jak typowy przystojniak, kapitan drużyny footballu lub innego licealnego sportu.
Z jakiegoś powodu nie mogłam odwrócić od niego wzroku.
Jednam zostałam tutaj wysłana z jakiegoś powodu, a ja zawsze wywiązywałam się ze swoich zadań.
- Coś ty zrobił, że chcą twojej śmierci? - spytałam wiedząc, że nie uzyskam odpowiedzi ale naprawdę mnie to zastanawiało. Rzadko miałam za zadanie wykańczać osoby tak młode, z reguły były to osoby po 40, które robiły faktycznie złe rzeczy całe swoje życie.
Podeszłam o krok bliżej, a urządzenie mierzące bicie jego serca przyspieszyło lekko, na co zmruzylam oczy.

Nie zastanawiając się nad tym dłużej, przymknęłam oczy i poczułam jak mroczna moc wypełnia moje ciało.
Czarna mgła spowiła salę, gdy się zmieniłam.
Podeszłam do chłopaka bliżej i chwyciłam go za przedramię gotowa aby odebrać mu duszę jednak w tym momencie, między nami przeskoczyła swego rodzaju iskra, a jego ciemne oczy szeroko się otworzyły, wyostrzając wzrok na mnie.
On mnie widział.

____________________________________

Witajcie!

Bardzo długo tu nie zaglądałam, jednak mam nadzieję, że ktoś tu jest i przeczyta coś nad czym pracowałam za kulisami. Część z tego mogliście właśnie przeczytać, nie ukrywam jest to opowiadanie z którego naprawdę jestem dumna, poświęciłam dużo czasu na doskonalenie postaci, które mam nadzieję, że pokochacie równie mocno co ja.

Opowiadanie będzie jak można już zobaczyć o demonach, głównie o rozterkach i życiu Sereny w szczególności gdy znalazł się jakiś człowiek, który oparł się jej mocy, a ona będzie miała za zadanie dowiedzieć się dlaczego. Będzie tu dużo mrocznego humoru, fantastyki, silnego zabawnego złego charakteru, jednak też momenty zawierania przyjaźni, uczuć ale to mam nadzieję, że przekonacie się na własne oczy.

Mam nadzieję, że ten prolog, a także cała reszta przypadnie wam do gustu dlatego bardzo proszę każdego kto to przeczyta o skomentowanie z opinią abym wiedziała czy publikowanie dalszych rozdziałów ma sens:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro