Rozdział.15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po naszym wspólnym "prysznicu" zeszliśmy na dół zjeść śniadanie. Nico stwierdził, że po naszych zabawach muszę teraz dużo zjeść aby nabrać sił. Usiedliśmy przed wyspą kuchenną. Ja dostałam tak jak prosiłam sałatkę warzywną a Nico dostał dwa wielkie steki i sałatkę. Nie wiem jak on to wszystko zje.

- Dziękuję.- powiedziałam do omegi, którą podała nam to jedzenie

- Nie ma za co Luno. Smacznego.- schyliła nisko głowę i już jej nie było

- Nie musisz tego robić.- powiedział Nico patrząc w swój talerz

- Czego?- spytałam nie rozumiejąc

- Nie musisz im za nic dziękować to ich obowiązek.- stwierdził i zabrał się za jedzenie

- Owszem muszę bo to, że są niższego szczebla niż my nie zmienia faktu, że zasługują na taki sam szacunek jak ty czy ja.

- Oni mają nam służyć czy tego chcą czy nie. W przeciwnym razie...

- Przestań!- krzyknęłam nie mogąc tego słuchać- Jak możesz tak mówić ani są takimi samymi wilkokrwistymi jak my. Niczym się od nas nie różnią.- nie wiem czemu ale po moim policzku spłynęła łza

Nagle poczułam jak drętwieje. Nie mogłam zapanować nad swoim ciałem. Czułam jakby ktoś poraził mnie piorunem. Upadłam z łoskotem na ziemię i zaczęłam krzyczeć. Moje ciało co chwile przechodziły spazmy bólu. Nico widząc to podbiegł do mnie i wziął w ramiona.

- Clair co się dzieje?- spytał spanikowany

~ Lotosie.- w mojej głowie odezwał się obrzydliwy głos Edmunda

- Czego chcesz?!- sapnęłam przez łzy

~ Chcę ciebie.- słyszałam jego okropny głos- I zdobędę to czego chcę dobrowolnie bądź siłą.

- Nigdy.

~ Zobaczymy a teraz trochę pocierpisz za to iż mi uciekłaś.

Zaczęłam się dusić nieznaną mi cieczą. Kaszlałam próbując się pozbyć duszącej mnie substancji. Nico przechylił mnie do przodu a ja mogłam zobaczyć jak z moich ust wlewa się krew. Nie miałam na nic sił. Zamknęłam oczy czekając na swój koniec. W tle słyszałam jeszcze krzyk mojego mate.

- Kocham cię.- szepnęłam i oddałam się w ramiona nicość



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro