Rozdział.18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Kocham cię Nico i nie wyobrażam sobie, że miałabym cię stracić.- mówię cichutko ciągle siedząc na jego kolanach

- Nie stracisz skarbie. Już na zawsze zostaniemy razem. Nic nas nie rozdzieli.

- Boję się, że Edmund dopnie swego.

- Nigdy do tego nie dojdzie najdroższa.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale.- przewał mi- Teraz chodzimy spać bo mam dla ciebie niespodziankę.

- Jaką?- pytam zaciekawiona

- Zobaczysz rano a teraz śpij.

Pocałował mnie delikatnie w czoło i przytulił mocno do swojego torsu. Wtuliłam się w niego mocniej i wsłuchując się w bicie jego serca usnęłam z poczuciem bezpieczeństwa.

*****************************

Rano kiedy się obudziłam byłam sama w łóżku. Miejsce obok mnie było puste i zimne. Wstałam ociężale i skierowałam się do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Zamruczałam kiedy ciepłe krople uderzyły o moje skostniałe ciało. Wzięłam szampon i wmasowałam go we włosy. Później nałożyłam żel na ciało i pozwoliłam aby woda zmyła ze mnie pianę. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i wzięłam się do roboty. Rozczesałam i wysuszyłam włosy. Nałożyłam trochę maskary i wychodząc z łazienki związałam włosy w niechlujnego koka. Z garderoby wyciągnęłam czarną koronkową bieliznę, krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Gotowa zbiegam na dół. Nagle usłyszałam płacz dziecka. Niezwłocznie rusza w tamtą stronę. W drzwiach tarasowych zauważyłam malutką dziewczynkę. Ma najwyżej 4 latka. Podchodzę do niej najciszej jak potrafię.

- Coś się stało?- pytam siadając obok

- Ja...bo...-nie mogła się wysłowić

- Ej skarbie spokojnie.- mówię i biorę ją na ręce- Powiedz mi o co chodzi?

- Bo nikt nie chce się ze mną bawić.- szlocha w moją szyję- Jestem sama.

Serce mi się kraje jak to słyszę.

- Posłuchaj mnie maleńka. Ja się z tobą pobawię. Dobrze.

- Naprawdę?- pyta nie dowierzając

- Tak malutka. Powiedz mi jak masz na imię?

- Eliza, mamusiu.- drętwieje na jej określenie

- Jak mnie nazwałaś?

- Jesteś Luną, czyli mamusią wszystkich członków stada.

Biorę ją na ręce i podążam do ogrodu. Pragnienie posiadania własnego dziecka staje się coraz silniejsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro