Rozdział.21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


            *Edmund*

Śmieję się na całe pomieszczenie z zaistniałej sytuacji.

- Możesz już przestać.- mówię do czarownicy, która jest odpowiedzialna za stan Lotosu- Nie chcę aby mi tam zdechła.

- Tak Alfo.

- Powiedz mi lepiej co widzisz.- proponuje i rozkoszuję się trunkiem w moim kieliszku

Wiedźma ma zamknięte oczy i wypowiada niezrozumiałe dla mnie słowa. Za bardzo nawet mnie nie obchodzi co ona tam pieprzy. Aby tylko wiedziała co robi kwiat Lotosu.

- Panie.- odzywa się po chwili

- Mów co widzisz.

- Kwiat Lotosu spodziewa się potomka.

Drętwieje na jej słowa.

- Co takiego?!- wrzeszczę

- Ona jest w ciąży.

- Który tydzień?

- Pierwszy lecz pamiętaj, że i ona i jej mate są Alfami więc jej ciąża będzie trwać dwa miesiące.

- Nie pozwolę na to. Ten bachor nie może się urodzić.- uderzam ze złość w pobliską ścianę- Daj mi płyn z hippomany mancinelli.

- Ale to trująca substancja.

- Daj mi to!- wrzeszczę

Wyciąga to ostrożnie z kieszeni, a ja wyrywam jej to z dłoni. Wstaje i wychodzę z pokoju.

- Co zamierzasz zrobić?!- słyszę krzyk czarownicy

- Zabije to zanim się urodzi.- mówię sam do siebie

Przywołuje w myślach swojego betę, który zjawia się przy mnie wciągu kilku sekund.

- Alfo.- schyla głowę

- Musisz coś dla mnie zrobić.

- Co tylko zechcesz Alfo.

Lubię jego uległość.

- Pamiętasz jeszcze jak wygląda wilkokrwita, którą wybrałem na Lunę mojego stada.

- Tak panie to spowiedniczka.

- Dokładnie.

- Co mam zrobić?

- Masz zabić płód rozwijający się w jej łonie.

- Jak mam tego dokonać?

Wyciągam z kieszeni fiolkę z fioletowym płynem.

- Namoczysz w tym strzałę. Trafisz ją tym.

- Nie zabije jej to?

- Nie powinno.- śmieje się na to stwierdzenie- Na pewno umrze od tego jej potomek. A w tym momencie to jest najważniejsze.

- Zrobię wszystko czego sobie zażyczysz panie.

- Doskonale.- klepie go po ramieniu- A teraz do roboty.

Nie pozwolę aby nasienie tego gnojka dłużej gniło w mojej kobiecie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro