Rozdział.3.
*Clarissa*
Siedzimy razem z Nicolasem na łące przytuleni do siebie.
- Kocham cię Clair.- szepcze Nico nad moim uchem
- Ja ciebie też.- mówię i całuję go w usta
Jestem szczęśliwa. Mam przy sobie mężczyznę, którego kocham ponad życie. Czego mi więcej potrzeba.
- Co chcesz dzisiaj robi...- nie dokańcza, ponieważ z jego ust zaczyna sączyć się krew i po chwili pada martwy u mych stóp
- Nico!- krzyczę- Nico!
- Jeżeli do niego wrócisz wtedy on zginie.- podnoszę wzrok w górę i widzę tą starą wiedźmę
- Czego ty chcesz?- pytam z wyrzutem
- Chcę ci pomóc Clarisso Black. A wiem, że jeżeli twój mate zginie ty również zginiesz lecz duszą.
Obraz zaczął mi się zamazywać.
Podnoszę się zlana potem do pozycji siedzącej. To tylko sen. Tylko sen. Uspokajam się i powoli wstaję. Nie jest to proste, ponieważ nogi mam jak z galarety. Schodzę po schodach do kuchni i nalewam sobie zimnej wody, wypijam ja jednym duszkiem. Wychodzę na werandę i spoglądam w niebo. Jest ciemno. Zapewne jest środek nocy.
- Dlaczego moje życie jest takie trudne?- zadaję sama sobie to pytanie
Naglę czuje straszliwy ból głowy. Upadam na kolana łapiąc się za nią. Po chwili słyszę głos Nico.
~ Clair!- jego krzyk roznoś się po mojej głowie niczym słowa w studni- Clair.- udało mu się przebić moją zaporę
~ Przestań.- skomlę żałośnie
~ Clair nie broni się przede mną.
~ Muszę.- szepczę i resztkami sił udaje mi się odbudować mur oddzielający mój umysł od umysłu Nico
Opadam na ziemie tracąc przytomność. To kosztowało mnie wiele energii.
*Nicolas*
- Kurwa!- krzyczę
Znowu się ode mnie odcięła. Chcę spróbować jeszcze raz lecz powstrzymuje mnie przed tym głos mojego wilka.
~ Nie rób tego.
~ Myślałem, że chcesz ją odnaleźć?!- zarzucam mu
~ Tak lecz czuję, że nasza mate słabnie, a łamanie jej siły obronnej tylko ją niszczy.
Oddycham ze zdenerwowania.
- Viktor!- jestem pewien, że mimo tego iż jest środek nocy to przez mój krzyk wszyscy już nie śpią
- Tak Alfo?
- Szykuj wojska. Idziemy na poszukiwanie Luny.
Nadchodzę Clair.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro