Rozdział.2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Idę pewnym krokiem do gabinetu ojca. Po spowiedź muszę mu zdawać raport ze wszystkiego co wiem. Wchodzę do środka. Za biurkiem siedź moja rodzicielka.

- Matko.- mówię oficjalnym tonem, kłaniając się

- Clarisso ojciec jest zajęty, więc to mnie powiesz jaki jest plany watahy Edmunda.-Skinęłam głową i podeszłam do mapy naszej watahy wiszącej na ścianie obok drzwi.

Wataha Edmunda od 20 lat stara się zniszczyć nasze stado, lecz bezskutecznie.

- Tutaj.- wskazałam na północną granice- Zaatakuje tylko 1/5 swojej siły, tak naprawdę jego zamiarem są granice wschodnie. Kiedy wszyscy strażnicy zostaną wezwani na północ, wtedy jego wataha przejdzie przez wschodnią granicę atakując nasze stado.

- Bardzo dobrze Clarisso, możesz odejść.

Ukłoniłam się i wyszłam z gabinetu. Ruszyłam do sali treningowej. Kiedy do niej weszłam na środku stał Josh. Chłopak, z którym trenowałam na co dzień.

- Cześć Josh.- uśmiechnęłam się delikatnie

- Witaj Lotosie.- odparł spuszczając głowę

- Zaczynamy.- klasnęłam w dłonie i zaczęłam biec na niego

- Tak jest.- odpowiedział i powalił mnie jednym płynnym ruchem

Josh jest najlepszym wojownikiem. Jeszcze nigdy nie udało mi się go pokonać. Walczyliśmy tak przez 3 godziny. Byłam wykończona, więc ruchem ręki kazałam się mu zatrzymać.

- Wystarczy. Dziękuję.- ruszyłam do wyjścia

- Nie ma za co Lotosie.- krzyknął kiedy już wychodziłam przez drzwi

Wyszłam z sali i skierowałam się na górę do mego pokoju. Po drodze spotkałam Dantego.

- Cześć mała.- posłał mi ten swój piękny uśmiech

- Cześć wielki.- odgryzłam mu się

Dante to jedyny członek watahy, który się mnie nie boi. Jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Wysoki blondyn z zielonymi oczami. Chodzący seks dla każdej samicy.

- Idziemy dzisiaj na polane.

- Oczywiście, będę o 1 w nocy nad strumykiem.

- Będę czekał Lotosie.- pocałował mnie w czoło i odszedł

Ruszyłam do swojego pokoju. Weszłam szybko do środka i skierowałam się prosto do łazienki. Zdjęłam z siebie białą suknię oraz bieliznę. Weszłam pod prysznic. Stałam dość długo rozmyślając o każdym moim dniu. Postanowiłam, że nie będę się tym na razie zadręczać, umyłam się i ruszyłam z powrotem do pokoju. Wybrałam sobie zwykłą bieliznę, spodnie dresowe, bluzę i adidasy. Wyskoczyłam przez okno i ruszyłam dróżką, prowadzącą nad strumyk. Po 30 minutach dotarłam do celu. Polana jest najpiękniejszym miejscem jakie widziałam. Znajdują się na niej miliony różnorakich kwiatów, a obok niej płynie strumyk.

- Szybka jesteś.- odwróciłam się na głos przyjaciela

- Jakżeby inaczej.- odparłam i ruszyłam w jego stronę

Wskoczyłam mu w ramiona powodując upadek naszej dwójki na trawę. Oboje zanieśliśmy się śmiechem.

- Kocham cię Lotosie.

- Ja ciebie też Dante.

Dante jest moim przyjacielem, ale nie znam mojego prawdziwego imienia. Kiedyś chciałam mu powiedzieć. Spytałam się rodziców czy jest taka możliwość, oni powiedzieli, że jeżeli mu powiem wtedy go zabiją. Dante nigdy nie naciskał. Zawsze powtarzał, że nie muszę mu tego mówić. Był moim oparciem w trudnych chwilach.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro