Rozdział.4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Osoba leżąca za mną zakryła mi usta. Krzyczałam w jego rękę, nawet gryzłam, ale to nic nie dawało.

- Cicho mała.

Ja znam ten głos. To Dante. Przestałam, się szarpać. Dante widząc to, zszedł ze mnie i pomógł wstać. Rzuciłam mu się w ramiona.

- Cichutko maleńka.

- To była rzeź.

- Wiem Lotosie, wiem.- westchnął- Musimy uciekać, już nas szukają.

- Ale gdzie?

- Byłem przygotowany na taką sytuację.

Biegliśmy tak dobrą godzinę. Kiedy dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazało się czarne BMW. Weszliśmy do środka. Dante ruszył z piskiem opon.

- Dokąd jedziemy?- spytałam po chwili

- Tam gdzie będziesz bezpieczna.

- Czyli?

- Lecimy do Nowego Jorku.- zatkało mnie

- Co takiego? Przecież to jest inny kontynent.

- Wiem maleńka ale tam będziesz bezpieczna.

- Dlaczego akurat tam?

- Stamtąd pochodzę i mam wszystko przygotowane.

- Wiedziałeś! Wiedziałeś, że Edmund zaatakuję?

- Tak.

- I nic nie powiedziałeś?

- Twoi rodzice wystawiliby cię jako tarczę na granicy.

- Powinnam im pomóc.

- Ty jesteś aż tak głupia czy tylko udajesz?- auć zabolało- On nie chciał naszego stada, on chciał ciebie i twojej mocy.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale Clairy.

- Skąd wiesz jak mam na imię?

- Wiem dużo rzeczy. Prześpij się.

- Wytłumacz mi...

- Clairy do cholery nie teraz!

Nie odezwałam się już do niego. To wszystko mnie przytłacza. On wiedział. Ale dlaczego mi nie powiedział? Wiedział jak mam na imię. Tylko pytanie skąd? Tyle pytani a żadnej odpowiedź. Zmęczona wydarzeniami z dzisiejszego dnia usnęłam.

************************

Obudziłam się przez szturchanie mojego ramienia. Odwróciłam głowę do Dantego.

- Co się dzieje?

- Jesteśmy na lotnisku.

Wyszliśmy z samochodu. Dante wyciągnął z bagażnika dwie duże walizki.

- Co to jest?

- Nasze rzeczy.

- Skąd miałeś je przygotowane w tym aucie?

- Wszystkiego dowiesz się na miejscu.

Popchnął mnie do przodu. Wbiegliśmy szybko na lotnisko. Okazało się, że nasz samolot wylatuje właśnie teraz. Ruszyliśmy pędem do sali odlotów. Na szczęście zdążyliśmy. Kiedy siedzieliśmy w samolocie Dante złapał mnie za rękę.

- Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał

Miałam taką nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro