Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


      *18 lat później*

Jestem szczęśliwą matką jak i partnerką. Przez te wszystkie lata Nico nie zmienił się nic a nic. Nadal jest nadopiekuńczym, zazdrosnym dupkiem. Lecz kocham go całym sercem. Oliver i Vivien dziś kończą 18 lat. Lucy jest od nich młodsza o 5 lat. Zanim się urodziła wszystko szło dobrze. Lecz po porodzie podobno doszło do infekcje w efekcie, której straciłam macicę i możliwość posiadania większej ilość dzieci. Klątwa zaczęła się wypełniać a ja od tamtego czasu nie przespałam ani jednej całej nocy. Co noc budzę się i idę sprawdzić czy wszystko w porządku z Vivien i Lucy. Oliver nie jest zagrożony. Nim czarownice się nie interesują. Kiedy Vivien skończyła 15 lat powiedzieliśmy jej o wszystkim. Pamiętam jakby to było wczoraj.


Siedzę razem z Nicolasem na kanapie w salonie. Vivien stoi na przeciwko nas.

- Chcieliście mnie widzieć.- mówi i uśmiecha się do nas promiennie

Jest naprawdę bardzo pozytywną osobą. Świat ogląda przez różowe okulary. Wiecznie szczęśliwa i nieświadoma zagrożenia. Teraz musimy zburzyć jej idealny światopogląd.

- Viv musimy ci o czymś powiedzieć.- zaczynam spokojnym głosem

- Słucham?

- Wiesz jak poznałem twoją matkę, prawda?- pyta Nico

- Uprowadziłeś ją kiedy ona polowała na Alfę Edmunda.- odpowiada dumna ze swej wiedzy

- Właśnie. Jednak podczas wielkiej wojny kiedy pokonaliśmy Edmunda pomogła nam pewna wiedźma. Myśleliśmy, że jest po naszej stronie, lecz prawda okazała się okrutna. Ona nas zdradziła skarbie. Pomogła nam zabić Edmunda tylko po to aby zdobyć ciebie i Lucy.

- A po co my jej jesteśmy potrzebne?

- Ty skarbie jesteś jej potrzebna. Jesteś spowiedniczką.- uśmiecham się do niej smutno- A to potężny dar.

Ruszam do ogrodu gdzie odbyć się ma cała impreza. Kiedy tylko wychodzę na dwór uderza we mnie poczucie obawy. Spoglądam, w górę. Niebo jest prawie że granatowe, a gdzieniegdzie widać błyskawice. To jest dosyć dziwne zważywszy na to, że jeszcze 1o minut temu świeciło słońce i nic nie zapowiadało burzy. Widzę jak jakiś chłopak flirtuje z Viv, a Oliver podrzuca do góry 13-letnią Lucy. Chyba najbardziej stresujące jest to, że Lucy nie ma żadnych objaw tego iż jest spowiedniczką. Żyje jak normalna wilkokrwista bez żadnych dziwnych mocy. Niestety Viv nie ma takiego szczęścia i codziennie musi się z tym mierzyć.

- Skarbie.- słyszę ten dobrze znany mi głos i czuję jak ręce mojego mate znajdują się na moich biodrach- Coś się stało?

- Dziś 18 urodziny Vivien i Olivera.

- Martwisz się klątwą.- bardziej stwierdza niż pyta

- Tak.

- A nie powinnaś. Przecież Lucy nie jest spowiedniczką a powinna nią być według przepowiedni.

- Stałam się bezpłodna tak jak...

- To była czysta medycyna i niedopatrzenie lekarzy.- zapewnia mnie

Wzdycham ciężko i opieram się o tors ukochanego. Widzę jak Vivien i Oliver idą w naszą stronę.

- Gdzie Lucy?

- Rozmawia z przyjaciółką ze stada i...

W pobliżu rozległ się straszny huk. Rozglądam się za zlokalizowaniem zagrożenia. Jednak to co dostrzegam wprowadza mnie w osłupienie.

- Myślałaś, że już się nie spotkamy?- pyta z kpiną

- Lauren.- warczę w jej stronę i staję przed dziećmi

- Pamiętasz co ci mówiłam.- mówi i dosłownie wypycha zza siebie Lucy

- Zostaw ją ona nie jest spowiedniczką.- robię krok w jej stronę

- Wiem, nawet tego nie potrafiliście.- marudzi- Ale twoja malutka Vivien jest.

- Nie dostaniesz jej.

- Więc zabije ją.- dotyka czoła Lucy a ta zaczyna krzyczeć

- Nie!- rzucam- tuer - puszczam w jej stronę białą wiązankę świstała, jednak ona nie ma problemu aby się przed nią obronić

- Nic mi nie zrobisz kochana.- śmieje się- A twoja córeczka zaraz dołączy do twoich rodziców.

Jestem tak skupiona na Lucy, że nie zauważam jak Vivien rusza w stronę czarownic.

- Viv wracaj tu!- krzyczy na nią Nico

- Nie pozwolę aby zginęła za mnie.- odwraca się w stronę tych ścierw- Pójdę z wami jeśli pozostawicie ją całą i zdrową.

Lauren uśmiecha się i podchodzi do Vivien. Zakłada jej na szyję coś w rodzaju smyczy dla pas.

- Jeśli spróbujesz uciec odczujesz skutki na własnej skórze.- uśmiecha się i wciska coś w ręku, Vivien pada na kolana porażona prądem- Poczujesz to za każdym razem kiedy mi podpadniesz.

Viv zostaje pociągnięta do tyłu przez dwie pozostałe wiedźmy i znikają z pola mojego widzenia.

- Spotkamy się prędzej niż myślisz.

- Odzyskam moje dziecko.- grożę jej

- To się jeszcze okaże córko księżyca.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro