Rozdział.19.
*Clarissa*
Nie czuję bólu, chodzi powinna. Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Znajduję się na polanie. Pięknej polanie porośniętej kwiatami.
- Clair.- słyszę nawoływanie
Odwracam się i dostrzegam dwie postacie podążające w moim kierunku. Wytężam wzrok i zamieram kiedy rozpoznaje dwie bliskie mi osoby.
- Mama, tata.- mówię przez łzy
- Tak skarbie.- odpowiada kobieta i podchodzi do mnie- Jesteśmy tu.- zapewnia mnie
- Ale co wy tu robicie? I dlaczego jest tu tak jasno?- zadaje nurtujące mnie pytania
- Umierasz skarbie.- odpowiada chłodno na moje pytanie tato
- Co takiego?
Nie mogę w to uwierzyć. To nie możliwe.
- To nie prawda.- macham głową na boki- To tylko sen. Zaraz się obudzę i z powrotem będę przy Nicolasie.
- Przykro mi skarbie.- mama przytula mnie delikatnie- Ale twoje serce przestaje bić.
Tato wykonuje dziwne ruchy ręką i nagle ukazuje mi się moja osoba leżąca nieprzytomna w domu watahy. Lekarze biegają nade mną i podłączają mnie do różnych maszyn. Obok łóżka klęczy zapłakany Nico, który trzyma mnie mocno za rękę i wypowiada jakieś słowa. Serce mi się kraja kiedy widzę go w takim stanie.
- Zróbcie coś!- krzyczę w stronę rodziców- Ja nie mogę umrzeć. Nie mogę zostawić Nicolasa.
- Przykro mi rybko ale my nie możemy nic zrobić.- tłumaczy matka
- Przyszliśmy tu po ciebie abyś odeszła z nami już teraz. Aby twój mate nie musiał cierpieć.- wtrąca się ojciec
Coś jest nie tak. Rodzice nigdy nie nazywali mnie rybką. Nie pasuje mi coś w tej sytuacji. Znam ojca na tyle dobrze, że wiem iż powinien już wypytywać się o Edmunda. Chcę się nad tym zastanowić jednak czuję okropny ból w klatce piersiowej. Widzę jak lekarze przykłada do mojego ciała defibrylator i czuję kolejną dawkę bólu.
- Skarbie chodź z nami.- na twarzy matki widzę desperację- Im szybciej umrzesz tym lepiej.
I w tym momencie wiem, że to wszystko nie prawda. Moi rodzice pragnęli władzy, lecz kochali mnie i nigdy czegoś takiego by nie powiedzieli.
- Nie. Zostaję w świecie żywych.
Na te słowa widzę jak moi rodzice przemieniają się w te wstrętne wiedźmy. Rzucają się w moim kierunku jednak ja zaczynam spadać w dół i nic nie może tego powstrzymać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro