sleep is better than everything

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedział, ile tak spał, ale przyjemny sen o dwóch blondynkach się zakończył.

Pora wracać do rzeczywistości.

Otwarcie oczu zajęło mu chyba wieki, ale kiedy już to zrobił, czuł piasek pod powiekami. Wstał i niemal na oślep skierował się do umywalki, która znajdowała się niedaleko łóżka. Odkręcił kurek i oblał swoją twarz zimną wodą. Czynność powtórzył parę razy, gdy zorientował się, że nie jest sam. Wziął ręcznik znajdujący się tuż obok i zaczął wycierać zmęczone oczy.

-- Każdego tak podglądujesz, czy mam się czuć wyróżniony? -- zapytał, gdy rzucił ręcznik na miejsce i spojrzał mężczyznę siedzącego na krześle. Strange odłożył filiżankę z jakąś cieczą na szafkę nocną i podparł brodę o zaciśniętą pięść.

-- Co to było?

-- Nie wiem, o czym mó-

-- Nie ściemniaj, Stark. -- przerwał mu szorstko. Po chwili chyba zrozumiał, że było to aż za ostre zważywszy na ledwą przytomność drugiego rozmówcy, więc chrząkną i zaczął ponownie. -- To miejsce, gdzie stworzyłeś portal. Gdzie to prowadziło? Jak tak szybko to zrobiłeś? Jak, Stark, u licha znasz się na sztukach magicznych?

-- Nie tyle pytań na raz, bo nie wiem na które odpowidzieć. -- stwierdził i usiadł ponownie na łóżko.

-- Najlepiej zacznij od pierwszego. Tak chronologicznie. Po pierwszym jest drugie, dalej trzecie, chyba cię tego uczyli, prawda? -- mag podniósł wyzywająco brew.

-- Jeżeli chciałeś być mądry, to ci nie wyszło. Dobra, Szybki Stefku, zróbmy jak chcesz. Byle byś własnej matki nie sprzedał, bo będzie kiepsko.

-- Epoka Lodowcowa? Zaprawdę musiałeś się strasznie nudzić, żeby oglądać bajki.

-- O, znasz to? A więc nie ja jeden obejrzałem przygody tego wiewióra. -- wyszczerzył się wzamian. Stephen westchnął i pokręcił zirytowany głową.

-- Przejdziesz do rzeczy, czy będziemy dalej owijać w bawełnę?

-- Wolę owijać w jedwab. Wiesz, delikatniejszy i tak dalej.

Zirytowane spojrzenie, jakie posłał w jego kierunku Stephen, mogło równie dobrze zabić.

-- Dobra, bez nerwów, Doktorku. -- wykonał jakiś dziwny ruch rękami, a gdy skończył spojrzał po sobie -- Czemu mam nie swoje ubrania? -- pociągnął za materiał granatowego stroju i puścił. Kostium dopasował się ponownie do jego skóry. Cieszył się, że w żadnym stopniu nie przypomina tamtych noszonych przez uczniów Strange'a. Jeszcze by tego brakowało.

-- Jeżeli chcesz tu mieszkać, musisz się stosować do panujących zasad. Reguła numer jeden brzmi, że nosisz to co reszta.

-- Ty i Wong jakoś nosicie inne ubrania. Właściwie wszyscy tutaj ubierają się jak mnichowie.

-- Bo przyjechałem tu tylko by sprawdzić, czy wszyscy dają sobie radę. Zostaję tu do zachodzu słońca. Wong nosi się inaczej, bo jest wyższy rangą. -- wyjaśnił mag.

-- A gdzie stacjonujecie zazwyczaj?

-- W Nowym Jorku. Od teraz też tam będziesz.

-- Co ty wygadujesz?! -- Tony podniósł głos, czego pożałował w myślach. Przecież on właśnie dyplomatycznie opuścił tamte miasto z mniej lub bardziej prywatnych przyczyn (ucieczką by tego nigdy nie nazwał nawet przed samym sobą), a teraz tam ma wracać?

Wstał z łóżka, na co jego kości zareagowały lekkim skrzypnięciem. Zaczął przechadzać się po pokoju by ochłonąć. Opanowawszy swoje emocje, spojrzał ponownie na drugiego mężczyznę, który zaczął sączyć herbatę. Usiadł ponownie na posłanie i spoglądał prosto w niebieskie oczy maga.

-- To czemu mam wracać do Nowego Jorku? -- ponowił pytanie.

-- Zauważyłem, że masz niezwykłe umiejętności. Aby stworzyć taki tunel do kosmosu potrzeba wiele pracy, a ty zrobiłeś to od tak -- z ledwością (jednak ma niedowład dłoni) pstryknął palcami.

-- Nie masz prawa decydować, gdzie mam mieszkać. -- stwierdził miodowooki.

-- Odkąd założyłeś pierścień - mam pełne prawo.

Sprzeczka trwała jeszcze pół godziny i trwałaby dalej, ale Stephen postanowił zamknąć Tony'emu jadaczkę jakimś nieznanym czarem jednak Iron Man zdążył jeszcze zwyzywać Doktora od nerdów i cholernych gnojków. Jedynym plusem całej sytuacji jest nowy kostium.

Jak mag obiecał, tak zrobił. O zachodzie słońca, stworzył portal do głównej świątyni. I Tony też przez niego przekroczył. I tak, nie podobało mu się to. Jednakże po przejściu przez iskierki ponownie odzyskał głos, więc właściwie poprawiło mu to humor

Sama świątynia sprawiała wrażenie tajemniczej i skrytej. Urządzona w ciemnych odcieniach posiadała wiele pomieszczeń i artefaktów. Strange zaprowadził go do drzwi z numerem 18.

-- Zapamiętaj ten numer. -- powiedział mag. -- Pokoje lubią uciekać, więc nie zdziw się, że następnym razem będzie tu wyryta szóstka, czy setka.

-- Jak schody w Harrym Potterze? Ty przypominasz mi takiego Snape'a, który pomyślał i wziął się nareszcie za te włosy. -- rzekł, kiedy coś sobie uświadomił. -- Czekaj, ty ściągnąłeś ode mnie wygląd fryzury... i brody? Czuję się stalkowany.

-- Raczej ty ode mnie.

-- Czy to oznacza, że jesteśmy awesome facial hair bross?

-- Czy jeżeli powiem "tak" to nareszcie wyjaśnisz mi sprawę z portalem? -- odparł pytaniem, na pytanie.

-- Jak przybijesz piąteczkę. -- powiedział Stark i wyciągnął przed siebie dłoń.

Strange był tak zażenowany, że przy "przybijaniu piąteczki" z Iron Manem, wyklinał go w duchu.

Nie stali długo przed drzwiami tylko po prostu weszli do pokoju. Tu spotkało Anthony'ego wielkie zaskoczenie, ponieważ pokój wyglądał jak w jego byłej wieży. Miał nawet fragment pracowni, gdzie powstawało tak wiele zbroi, za którymi tęsknił tak bardzo jak za hamburgerami (Pepper jak mogłaś mnie zmuszać do zniszczenia tylu Marków!?). Filantrop stał w progu, zaskoczony rozglądał się po pomieszczeniu. Stephen oglądał jego zachowanie z wesołą iskierką w oku. Nagle Stark skończył wpatrywać się w przestrzeń dokoła, tylko zasypał stertą pytań drugiego mężczyznę.

-- Magia pozwala na przenoszenie miejsc?! To działa tak, jak z portalami, czy jest kompletnie imaczej?

-- Zachowujesz się jak napalony nastolatek. -- zweryfikował. -- Teraz to ty będziesz opowiadał, nie ja. Później zdradzę ci tajniki niektóre magii. -- po wypowiedzeniu tych słów, zrobił dziwny gest palcami i na stoliku z narzędziami stanął burbon i dwie szklanki. Doktor nie należał do koneserów tego trunku, ale wiedział, że Stark powie mu cokolwiek istotnego tylko pod wpływem alkocholu.

A więc, Tony opowiedział. Siedząc na fotelu (Strange wtedy lewitował) powiedział o podróży przez portal nad jego wieżą, a jak o tym zaczął, to jego zdradliwy język zaczął opowiadać o stanach lękowych, o relacji z Pepper, o Avengers - o całym swoim życiu. A Stephen słuchał, a to było najważniejsze. Stark naprawdę nie chciał zdradzać mu tego wszystkiego, ale coś w jego sercu pękło, kiedy przypomniał sobie o tym, co przeżył. Mimowolnie wyżalił się z jego problemami z ojcem. Powiedział o bolesnych utarczkach z ludźmi, których traktował jak przyjaciół. Trzy godziny później był już bardzo zmęczony i bardzo pijany, więc Stephen dał mu spokój z opowieściami. Kiedy Tony położył się na łóżku, mag przykrył go kołdrą i opóścił pomieszczenie.

//A.N. mam nadzieję, że fajne. Wybaczcie za powtórzenia. Pokazanie błędów mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro